Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.07.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Chciałem dodać ten wpis na spokojnie i trochę wcześniej, ale Kajtek jak zwykle narozrabiał. Kajetan, mój syn, rozrabia bo to normalne u dzieci w jego wieku. Juto - jak mówimy na niego z żoną gdy nauczy się czegoś nowego (braaaawoooo Jutek!), na co on w sposób całkowicie nieraz nieudolny zaczyna powtarzać ową nabytą właśnie czynność, zaśmiewając się przy tym do rozpuku - poszedł spać dopiero jakieś pół godziny temu. I to wcale nie jest takie oczywiste, bo dzieci w jego wieku potrafią zasypiać i wstawać o nieludzkich nawet dla wędkarza porach. Kajutek śpi w swoim łóżeczku otoczonym wypchanymi watą chmurkami, przytulony do swojego misia: sowy o bardzo, baaardzo długich nogach. Mógłbym więc teoretycznie dokończyć pisanie wstępu do mojego tematu na bardzo, ale to bardzo spokojnie. W tv leci jednak mecz Belgia - Japonia i chcę go obejrzeć. Oglądam go bez tych emocji, które pewnie udzieliłyby się mi gdyby grała Polska. No, ale... Poziom mistrzostw jest jednak niezły - mówię to jako niekoniecznie wielki, ale jednak znawca (jak każdy Polak) piłki. Prawdę mówiąc to zerkam więcej na telewizor niż w komputer, więc nie ma szans abym napisał zbyt wiele. Zaraz wstawię kawę: mieloną, czarną i bez mleka - czyli taką jaką nauczyłem się pić mieszkając czas jakiś na obczyźnie - wrzucę tekst, który mam w planach wrzucić i oddam się oglądaniu. W zasadzie robię to teraz, bo Belgowie "cisną" i na prawdę dobre widowisko się szykuje. Zamieszczam więc pierwszy tekst, a Was zachęcam do czytania. Chyba że chcecie popatrzeć jak 22 facetów biega za jedną piłką, to nie czytajcie. Zróbcie to później, ale tylko wtedy jeżeli będziecie mieli ochotę, bo w życiu chodzi o to żeby robić to co się chce. Na początek coś o kleniach czyli rybach, którym poświęciłem najwięcej czasu, bo aż pięć pełnych sezonów. Parafrazując klasyka: kleń jaki jest każdy widzi, ale nie każdy potrafi go złowić. Dlaczego? W tej serii artykułów powiem Ci co zrobić, aby regularnie łowić klenie na spinning. Zanim jednak przejdę do meritum chciałbym żebyś oswoił się z myślą, że na sukces przyjdzie Ci poczekać. Być może długo. Nie będzie to jednak czas nudny i stracony, gdyż poświęcisz go na naukę i wędkowanie jednocześnie. Mało tego. Najprawdopodobniej już na tym etapie złowisz swoje pierwsze ryby! Zrobisz to zapewne szybciej niż ja (zajęło mi to rok). Natomiast jeżeli ten wspaniały moment już nastąpił, czas świadomego i regularnego łowienia jest bliżej niż myślisz. Stanie się tak jeżeli nie popełnisz błędów, które ja kiedyś popełniałem. Pamiętaj jednak, że wszystko zależy tylko od Ciebie. Nie obarczaj swoimi niepowodzeniami innych: ryb - bo nie brały, rzeki - bo nie ma w niej kleni, tego artykułu – bo autor obiecał, że… W końcu to Ty sam wyznaczasz dni i godziny wędkowania, zarzucasz w upatrzonym przez siebie miejscu (na rzece, którą z jakichś powodów wybrałeś). Ja mogę tylko wskazać Ci drogę. Obarcz odpowiedzialnością siebie, a sukces stanie się Twoją tylko zasługą. Jeżeli nastawiłeś się odpowiednio do tej sytuacji, to teoretycznie mógłbyś zrobić to co robi większość wędkarzy: wziąć wędkę i ruszyć nad wodę by spróbować swojego szczęścia. Popełniając przy tym pierwszy błąd i wydłużyć czas potrzebny Ci do osiągnięcia celu (być może nawet w nieskończoność, bo nie każdy lubi przez rok schodzić z łowiska „o kiju” jak miało to miejsce w moim przypadku). W tym miejscu jeszcze raz i dobitnie podkreślę, że chciałbym pomóc Ci w świadomym i regularnym łowieniu kleni. A żeby tak się stało musisz na krótką chwilę odłożyć wędkę na bok (ale spokojnie, w następnym etapie znów ją chwycisz w dłonie i już nie będziesz musiał wypuszczać). Na początku musisz skupić się na znalezieniu odpowiedniego łowiska. A co takiego musi w sobie ono mieć, aby powiedzieć o nim, że jest łowiskiem kleniowym? Oczywiście klenie. Musisz po prostu znaleźć rzekę, którą zamieszkują te właśnie ryby. Na szczęście kleń występuje w Polsce na tyle powszechnie, że śmiało można powiedzieć, że zamieszkuje niemal wszystkie rzeki. Więc jeżeli masz jakąś w pobliżu to możesz z niemal 100% prawdopodobieństwem założyć, że te ryby w niej pływają. Rzeki jednak bywają bardzo długie i miewają zmienny charakter w zależności od biegu, a to ma już wpływ na to jakie gatunki ryb na danym odcinku występują. W tym momencie nadszedł czas zajrzeć do Internetu lub popytać innych wędkarzy. Naprawdę. Mój najlepszy odcinek na klenie poznałem dzięki koledze z pewnego forum. Sieć i ludzie to bogate źródła informacji, z których nowoczesny wędkarz powinien korzystać. Oczywiście nie zaniedbuj też tradycyjnych metod. Przejdź się nad rzekę, poobserwuj czy nie widać na niej śladów bytności ryb, ale przede wszystkim czy występują na niej bardzo lubiane przez klenie miejsca. Ta druga kwestia jest teraz dla Ciebie ważniejsza niż odnalezienie "klusek". Kleni bowiem, z racji ich płochliwości, możesz nie zaobserwować przez długi czas i uważając błędnie, że ich tu po prostu nie ma, ominąć odcinek z naprawdę pięknymi rybami. Ale może też stać się inaczej. Prawdopodobne jest, że spotkasz jednak swojego przeciwnika i w ten sposób już teraz dowiesz się dużo o jego zwyczajach. Być może zauważysz jakąś zależność jego aktywności od pogody czy pory dnia. Podpatrzysz zbierającego pokarm z powierzchni lub pływającego w toni. To naprawdę cenne informacje, które niektórzy zbierają latami. Pamiętaj, że odpowiednie łowisko, sprzyjająca rybom (nie Tobie) pogoda, właściwa godzina połowu i dobrze dobrana przynęta to quattro towarzyszące wędkarskim sukcesom. Oczywiście na tym etapie raczej nie posiadasz aż tak pełnej wiedzy, aby powiedzieć: ryby będą brały pojutrze od 14.30 do 18.25, a później brać będzie tylko słońce. Zdobędziesz ją razem z praktyką. Wróćmy jednak do chronologii. Jesteś nad rzeką i co widzisz? Wodę zakręty i coś pod powierzchnią. Typowymi miejscówkami, w których obiekt Twoich westchnień przebywa są zalegające w wodzie drzewa i kamienie. Znajdziesz go też w okolicach zewnętrznych, głębokich zakrętów, a już szczególnie wtedy, gdy brzegi ich porastają drzewa i krzaki tworzące nawisy. Już niedługo będziesz „zaglądał” woblerem pod każdą burtę i przeorasz nim głębokie rynny – tam właśnie kleń najczęściej czyha. Nie oznacza to jednak, że w tych miejscach JEST. Na miejscówce, którą sobie upatrzyłeś JEST powalone drzewo albo zatopiony kamień. Może nawet legendarny rower z działającą lampą na dynamo też tam JEST. Tak, to wszystko może tam być, ale nie kleń. On tu nie JEST, on tu ŻYJE – bardzo intensywnym życiem. Wchodzi w okresy aktywności i pasywności. Gdy nie pobiera pokarmu, szuka schronienia przed drapieżnikami. Penetruje wszystkie warstwy wody lub odpoczywa. Lecz co by nie robił, kleń zawsze obserwuje to co się dzieje w rzece, nad nią, obok niej. Nie zapominaj o tym, bo gwarantuję Ci, że nie zobaczysz w podbieraku klenia, który uprzednio zobaczył Ciebie. Dlatego już teraz przyjrzyj się brzegom i pomyśl w jaki sposób, niezauważenie podejdziesz w miejsce bytowania ryb. Pamiętaj, że nie masz wpływu na to gdzie ryba przebywa, czy o której godzinie będzie żerowała. Na jej życie wpłynąć możesz tylko w jeden sposób: możesz przestać dla niej istnieć (sprawić aby Cię nie widziała). A to już bardzo wielka, pozytywnie wpływająca na efektywność Twojego wędkarstwa, zmiana. No dobra, a więc wiesz już, że klenie są w Twojej rzece albo że jest to bardzo prawdopodobne. Wiesz jak je podejść. Co teraz? Zanim ruszysz na wielką przygodę niosąc wędkę w ręku a nadzieję w sercu i podniecony tak, że aż wnętrzności się w Tobie poprzewracają zarzucisz zestaw w okolicę pierwszej napotkanej zwałki, musisz dowiedzieć się kiedy i na co łowić. Ale o tym w drugiej części poradnika.
    2 punkty
  2. Nocne łowienie sandaczy na słuch. Od jakiegoś czasu nie mam szczęścia do ryb. Nie narzekam na brak brań, ale na ilość przegranych. Analizowałem, co jest nie tak i jedynie mogłem zmienić wędkę na dłuższą. Krótsze mają wiele zalet i od kilku sezonów nie wyobrażałem sobie łowienia z dłuższą niż 240 cm. Miarka się przelała. Podczas holu tracę zbyt dużo ryb. Trzeba sięgnąć po sprawdzonego travela. Wędka z maksymalnym cw do 30g/270 cm. Wspominam ją z sentymentem, bo wyszedłem do sklepu po chleb, a wróciłem z wędką. W tym czasie zauroczyłem się spinningowymi travelami i gdy „całkiem przypadkiem” zahaczyłem o sklep wędkarski, zobaczyłem fajny budżetowy kij w tej wersji. Wziąłem do ręki, fajny, nie jest pałowaty, mógłby nawet dużą brombę obsłużyć. Jeszcze nie wiedziałem, ile kosztuje. Patrzę na metkę i po chwili stoję przy kasie;) Podchodzę na brzeg Odry. Woda od kilku dni wysoka i mocno ciągnie. Wziąłem muchówkę, bo miałem nadzieję, że da się komfortowo połowić. Jeszcze poleży i poczeka na lepsze czasy. Tej nocy będzie nocne spinningowanie na słuch. Postanawiam trochę pochodzić za sandaczami, które robią trochę hałasu i będą możliwe do zlokalizowania. Drobne rybki chowają się w trawach na spowolnieniach nurtu. Trzeba będzie łowić z dłuższego przytrzymania. Nie przypada mi do gustu ta opcja, ale w napotkanych warunkach nie daję szansy na inne łowienie. Do tego doskonale będą się nadawały woblery HMS Panic”Z” - Spinnerman. Wybieram pływającą dziewiątkę. Bardzo lubię łowić na mniejsze wersje z tej serii (8-9 cm). Kiedyś przeglądałem internetowe otchłanie i na YT trafiłem na film z prezentacją woblerów pod sandacze. Wiedziałem, że muszę je mieć. Po czasie stałem się właścicielem kilkunastu woblerów i nimi staram się czarować ryby. Cały zestaw wygląda tak: spinning Jaxon Eternum travel 10-30/270, kołowrotek Shimano Sahara 4000, plecionka 0,14 mm, przypon stalowy ok. 10kg i pływający wobler 9 cm HMS Panic”Z”. Wodery po ostatnim zalaniu wyschły, to będę miał jak dotrzeć do trudniejszych miejsc. Ostatnio sporo musiałem pomijać i było więcej chodzenia. Jest pierwsze obiecujące miejsce. Drobnica w panice ciągle wyskakuje z wody. Zatrzymuję się i powoli, bardzo wolno podchodzę do miejsca. Woda sięga do kolan, więcej nie potrzebuję wchodzić. Jeden krok więcej i będzie po pas. Dłuższa wędka daje możliwość prowadzenia przynęty przy trawach. W zasadzie to opuszczam woblera na wodę, odmykam mechanizm wstecznego kręcenia i pozwalam woblerowi pływać w nurcie na „wstecznym”, czyli bardzo wolno kręcę korbką wstecz, by wobler myszkował wzdłuż przybrzeżnych traw. Długo nie czekałem i następuje spore trzepnięcie. Jeszcze nie zdążyłem wczuć się w atmosferę a tu branie. Silniejszy nurt sprawia wrażenie, że mam coś większego. Kilka chwil i sandacz ślizgiem ląduje na brzegu. Po ostatnich porażkach bardzo mnie ucieszył. Przynajmniej nie dostałem prztyka w nos na samym początku. Będzie lżej w dalszym łowieniu. (51) Idę dalej. Kolejne miejsce i podobna sytuacja. Drobnica co chwilę jest przeganiana przez niewidzialnego drapieżnika. Wcześniej słyszałem tam charakterystyczne cmoknięcia. To mnie tam sprowadziło. Aby dojść do miejsca, te kilka metrów zajęły mi ponad minutę. Bardzo wolno podszedłem i ponownie położyłem wobler na wodzie. Nurt napierając na niego, ułatwia oddawanie linki. Wobler zaczął pracować w miejscu, gdzie rybki są ciągle niepokojone. Łup!!! Siedzi!!! Będzie większa sztuka. Po krótkiej walce drugi sandacz ląduje do galerii zdjęć. Piękna praca przynęty powoduje, że dziś sandacze wolą wybrać błyskotkę niż naturalną rybkę. Nie minęło piętnaście minut i mam niezłe emocje. (54) Warunki dla mnie nie są łatwe. Nie lubię takiej wody. Jednak trzeba się postarać coś z tego wycisnąć. Nigdy nie będzie idealnie, a jak już, to ryby będą nas miały głęboko w poważaniu. Dalej nadstawiam ucho. Coś niedaleko się chlapnęło. Dojrzałem miejsce i w spowolnionym tempie wciskam się w zalane trawy. Czuję, jak drobnica obija się o wodery. Mija kilka minut. Przeszukuję woblerem opaskę. Postanawiam podrzucić go trochę powyżej siebie, aby po skosie sprowadzić pod burtę w trawy. Wobler robi na wodzie „pac” i w tym samym momencie czuję porządne targnięcie. Przez chwilę hamulec się poddaje, ale mija moment i przejmuję inicjatywę. Tym razem woblera zgarnął ładny kleń. W nurcie dał pokaz siły. (45) Mija kolejna godzina. Wyciszyło się na wodzie. Widać niezliczone ilości rybek walczących z nurtem. Nic je nie niepokoi. Czas wracać. Dopada mnie zmęczenie i nie skupiam się nad tym, co robię. Po drodze łowię dwa małe sandacze w sprawdzonej miejscówce. Sto procent skuteczności, dawno tak u mnie nie było. PS
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.