Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.07.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wczoraj pod wieczór wypad - niewielki Pan lin na 37. Dzisiaj skoro świt - okazały karach na 46. Super sie holuje te 40+, więcej frajdy niż z linem momentami.
    8 punktów
  2. Jak to mawiają zaporòwkowy zbòj Kolejna życiowka w tym roku 82,5cm Zlowiony na nowy model testowy Michała Olejnika, Woblery Oleix.
    8 punktów
  3. 63 z wczoraj. Na jerka, który do tej pory kosi jak zły, chyba z 6 ryb już wyjął, a mam go w torbie z 2 tygodnie
    7 punktów
  4. Sezon w pełni. Wędkarze słabo się chwalą a gdy zaglądam w ich galerię zdjęć w telefonach, to panie zmiłuj!:) U mnie na streamery fajnie pogryzły okonie. Ostatnio te większe trochę ostrożniejsze, ale takie pod 25 cm też cieszą. Przy okoniach ciągle mam przyłowy boleniowe. Prawie każda wyprawa na pasiaki kończy się z tą rybą. Wcześniej polowałem na coś większego w nocy. Powiedzmy, że chodziło o sandacze. Coś tam trącało, coś tam pukało a skończyło się na dwóch kleniach:) Przynęta - powierzchniowy łamany wobler. (40) (52)
    6 punktów
  5. Nowy tydzień czas zacząć. Jak bym ubił i naciągnął może by 5 miał, a tak 49,5 Były jeszcze 48,47,45 i.....do +-35 Do jazików coś w tym sezonie nie mam szczęścia. Jak już jakiś zdjęciowy się zapnie to spada, albo mam puste zacięcie. Wszystko złapane na DRY FLY'a
    4 punkty
  6. "Koniec mistrzostw. Do widzenia!" jak mawiał Pan Jacek Gmoch. Urlop czas zacząć, tak mówię dziś ja😁 Nie będę zawracał głowy zbędną pisaniną - ani sobie, ani Wam. Wrzucam trzecią część artykułu o połowach kleni i lecę nad rzekę😎 - polować na... klenie 😉 Jak łowić klenie na spinning? Poradnik cz. 3 Jak łowić? Regularnie i świadomie, a więc nad wodą musisz być, a nie bywać. Wędkować, a nie wrzucać do wody przynęty. Dużego klenia możesz złowić raz na jakiś czas, raz w życiu albo wcale – wędkując rzadko i stawiając sobie ciągle to samo pytanie: czy złapie kiedyś kolejnego? Idąc drogą wskazaną w moim poradniku (wybierając odpowiednią porę roku, łowisko, miejscówkę, sprzyjające warunki pogodowe i sprzęt) kwestia kolejnego wyholowanego przez Ciebie klenia brzmi nie „czy?”, ale „kiedy?” to się stanie. Dlatego zachęcam Cię do jak najczęstszej obecności nad rzeką i przeczytania tego tekstu. Uchylam w nim ostatniego rąbka tajemnicy i odpowiadam na pytanie: jak łowić klenie? Przed sobą masz rzekę, w niej leży powalone drzewo, a między plątaniną jego gałęzi żyją klenie ( w tym ten Twój!). Miejsce obserwowałeś już wcześniej, a dziś nadszedł TEN dzień. Majowy, a może czerwcowy i mający się ku końcowi, a więc dobry by złowić pierwsze ryby. Moja prośba zanim rzucisz: nie śpiesz się! Większość kleni, które udało mi się przechytrzyć podchodziłem „od głowy” czyli idąc w dół rzeki ( a więc nie tak jak mówi podręcznikowa wiedza). Robiłem tak nie dlatego, że lubię płynąć „pod prąd” – tak jak ryby, które stały (i zawsze stoją) pod prąd, a więc głową zwrócone były w moją stronę gdy je podchodziłem. Na tyle mogłem sobie po prostu zazwyczaj pozwolić, ponieważ pozwolić sobie trzeba na tyle na ile przyzwalają warunki na łowisku. Zawsze jednak gdy mam taką możliwość wędruję w górę rzeki – rób tak i Ty, a zajdziesz rybę od tyłu, zwiększając tym samy swoje szanse na udany połów. Gdy już dotrzesz do brzegu, nie dając się wcześniej zobaczyć i usłyszeć rybom, a więc idąc wzdłuż rzeki w odpowiedniej od niej odległości, nie zaniechaj a nawet zwiększ swoją ostrożność. Skryj się za zaroślami, stań za drzewem lub gdy nie masz takiej możliwości po prostu przykucnij na gołej ziemi . Zachowuj całkowitą ciszę i obserwuj. Bardzo dokładnie to co dzieje się w wodzie, tego co zostało za Twoimi plecami – wcale, bo jesteś tylko Ty i rzeka. Teraz nadszedł czas, w którym musisz wykorzystać całą zebraną dotąd wiedzę. Nie popuszczaj wodzy fantazji i nie zgaduj. Patrz realnie na możliwości jakie rybom i Tobie daje miejscówka. Gdzie się ukrywają? Jaką przynętą je skusisz? Którędy ją poprowadzisz? Lepszego terminu na zadanie tych pytań nie znajdziesz. Pomyśl też czy będziesz w stanie podebrać ryby. Nie zastanawiaj się tylko, w sytuacji gdy ich nie widzisz, czy w ogóle tu są. Nie możesz ani przez moment w to wątpić! Chwila dekoncentracji może Cię wiele kosztować! Nieraz zdarzyło mi się zbłądzić myślami na tyle dalece, by przyczajony kleń który okazał się być na tyle blisko by uderzyć w przynętę, zdążył uciec w największą rzeczną głębię. Oczywiście, dlatego że nie zdążyłem go zaciąć. Typowa wyprawa kleniowa to jedynie kilka godzina nad wodą, w trakcie których musisz zachować ciągłą czujność. Te kilka poświęconych przemyśleniom minut jest bardzo ważne. W ich trakcie może zauważysz klenie, ale - powtórzę to raz jeszcze - nie martw się jednak jeżeli tak się nie stanie. Nigdy nie złapałem „kluski”, którą wcześniej widziałem, a przynajmniej takiej nie pamiętam. Jeżeli Ty widzisz klenia, on na pewno widzi Ciebie, a wtedy prawdopodobnie jest po braniu. „Prawdopodobnie”, a więc do końca nie wiadomo, a skoro nie masz pewności, więc zakładaj przynętę – przypadek jest częścią wędkarskiego rzemiosła, a więc rzucaj nawet w sytuacji gdy spłoszyłeś ryby. Poza tym oprócz tych dziesięciu, z którymi z ciekawością się sobie nawzajem przypatrujecie, jest pewnie jeszcze drugie tyle schowanych głębiej. Jeżeli uważasz, że jesteś gotowy i wiesz gdzie może zaatakować ryba, sięgnij do pudełka i wykorzystując swoje obserwacje, wybierz przynętę: Pływającego woblera: możesz spuścić go z prądem by obłowić zwałkę położoną dużo poniżej miejsca, w którym się znajdujesz. Rzucić prostopadle do miejsca, w którym stoisz, szybkimi ruchami korbki zejść w głębsze rewiry rzeki po czym unosząc szczytówkę i kręcąc wolniej kołowrotkiem, przepłynąć nim nad pasem roślinności zanurzonej tuż nad głowami ukrytych tam kleni. Tonącego woblera: sprawdza się podczas łowienia pod prąd, ale szczególnie uwielbiam prowadzić go z nurtem. Wersją tonącą szybciej zejdziesz w takiej sytuacji na pożądaną głębokość. Smużaka: niech spływa swobodnie rzeką (najlepiej na napiętej żyłce nie dotykającej wody). W tym celu podnieś pionowo do góry wędkę. Odwijaj bądź zbieraj linkę w zależności od tego czy przynęta ma spłynąć dalej czy chcesz ją podciągnąć w swoją stronę, a może tylko na chwilę zatrzymać pod nawisami traw po czym znów puścić z prądem. Podszarpuj imitując ruchy owada, który wpadł do wody. Oczywiście możesz też użyć wirówki, blaszki, twistera czy cokolwiek innego. Nie bądź jednak natarczywy i „nie wchodź w butach do domu ryby”. Inaczej mówiąc nie rzucaj jej „na głowę”, a więc nie w miejsce które jest teoretycznym jej stanowiskiem. Przynajmniej nie w pierwszym rzucie. Możesz tak robić w sytuacji gdy klenie zbierają pokarm z powierzchni: poślij smużaka i miej się w pełnej gotowości gdyż ataki na takie przynęty są efektowne i błyskawiczne – bywają atakowane w chwili zetknięcia się z taflą wody. Nie widzisz takiego rodzaju żerowania – poślij przynetę powyżej miejsca, które Cię interesuje i ściągnij ją w interesujące Cię rewiry. Wybierzesz wariant jeden z wielu, możesz przetestować też wszystkie. Zawsze jednak rzucaj tyle razy ile według Ciebie wystarczy, pamiętając przy tym, że jeden raz to za mało. Klenie nie są rybami „pierwszego rzutu”. I żyją, nawet te największe, w stadach. Każdy rzut powtórz więc kilka razy, zwłaszcza w sytuacji gdy ryby przebywają pod drugim brzegiem, a więc w dużej odległości od Ciebie. Jeżeli jednak złapiesz klenia w pierwszym rzucie to świetnie! Złowisz następnego w ósmym, a trzeciego w dziesiąty – zdarzało mi się to niejednokrotnie. Jeżeli jednak nie złowiłeś nic, przejdź na kolejną miejscówkę: zakradnij się po cichu idąc z daleka od brzegu, przykucnij za drzewem, pomyśl, rzuć i zwijaj. Oczywiście nie wszystkie rzeki są na tyle gościnne byś mógł je bez problemów obłowić. W pewnych sytuacjach nie masz możliwości zarzucić z brzegu. Zrób wtedy to co wielu łowców kleni stanowczo odradza ze względu na płochliwość tych stworzeń: wejdź w woderach do wody. Lepiej obłowić ciekawe miejsce ryzykując spłoszenie ryb niż nie obłowić go wcale. Nie bój się tego ryzyka. Nie mówię tu oczywiście o brodzeniu po pachy w mulistym dnie – w takich sytuacjach odpuść kleniom choćby miały po metr długości (bez ogona!) każdy. Zarzuć stojąc do pasa w wodzie, spróbuj przejść na drugą stronę rzeki, a następnym razem idź po prostu przeciwległym jej brzegiem. To również są możliwości jakimi dysponujesz i na jakie pozwala Ci łowisko. Na wiele, a nawet dużo więcej niż Ty mogą sobie pozwolić natomiast ryby. Do dyspozycji mają kilka kilometrów rzeki i z tego przywileju z przyjemnością korzystają. Klenie są (nie)zatwardziałymi terytorialistami, a więc Ty musisz być ich konsekwentnym poszukiwaczem. To że dziś żyją w jakimś miejscu, pod określoną zwałką czy w konkretnej rynnie, nie oznacza że zastaniesz je tam jutro. Dlatego szukaj ich. Nad rzeką bądź, a nie bywaj – to najważniejsza zasada. Wędkarstwo to przygoda. Mam nadzieję, że dzięki moim radom otworzysz kolejny, piękny jej rozdział pt. „Łowienie kleni”.
    3 punkty
  7. W weekend wybrałem się w odwiedziny do znajomego w okręgu Piotrków Trybunalski. Przy okazji wizyty nie mogło zabraknąć wędkarskiej wyprawy. Naszym celem była Pilica. Jak się okazało rzeka bardzo odmienna od tych na których dotychczas łowiłem na dolnym śląsku. Na zaproponowanym przez kolegę odcinku rzeka nieuregulowana, meandrująca w piaszczysto- żwirowych brzegach, pokrytych zalewanymi na wiosnę łąkami.Woda o bardzo dużym uciągu. Brzegi przeróżne raz oberwana skarpa innym razem podejście niemalże plażą. Woda tego roku podobno bardzo niska. Dno czasami zdradliwe z dużymi dołkami innym razem przyjemne piaszczyste. Pogoda raz słońce, raz deszcz; wichura chwilę później flauta i skwar. To nam nie przeszkadzało.Największym problemem byli płynący co około 20 minut kajakarze w różnym stanie upojenia... Pomimo tego udało się złowić szczupaczka, klenika, okonka było też kilka puknięć i spudłowanych brań. Poniżej zdjęcia lewej i prawej strony pewnego zakrętu, na odcinku 40 m 5-6 powalonych w poprzek starych pni z wypukanymi dołkami do 3-4 m miejsce do którego na pewno wrócę w korzystniejszym terminie i godzinach Wieczorem na stawie kolegi spotkanie towarzyskie połączone, a jakże z wędkowaniem.Dwie wędki ze spławikiem, dwie z żywcem, niestety również ze słabymi efektami 5 karasi. Na zdjęciu najmniejszy i największy, który trochę podratował nasze morale.
    2 punkty
  8. Fotka szczupaka - mistrzostwo świata.
    1 punkt
  9. Witam Kolegów. Trochę fotek z lipcowego spaceru nad Widawą. Strasznie zarośnięta, po zdewastowaniu przez meliorantów i budowlańców nowego mostu. Piękne drzewa między mostami, które dawały cień rybom i wędkarzom, zostały 2 lub 3 lata temu wycięte do korzenia. Ciekawe kto na to pozwolił? Gdzie sławetni ekolodzy? Szkoda tego odcinka Widawy. Pamiętam ten odcinek jeszcze sprzed powodzi 97 oraz z lat 70-tych. Rzeka wyglądała bajecznie. Może zamieszczę za jakiś czas tę fotkę, a można jeszcze zobaczyć widok z google, ze starego mostu drogowego. Ryby jednak jeszcze są, zwłaszcza sporo klenia, a na jednej z fotek podłużne cienie, to 6 sztuk brzan powyżej 60 cm każda. Byłem zaskoczony tym widokiem, że tam są jeszcze takie ryby. To dobrze, może jeszcze będą na moim haku, zanim ktoś je skonsumuje. Pozdrawiam.
    1 punkt
  10. Wypożyczyłem sobie poranki w sobotę i niedzielę. Czytam, że co niektórzy o ósmej jadą na ryby, to ja o tej godzinie suszę wodery;) Co się działo? Walczyłem o większe okonie, które robią wypady na otwartą przestrzeń. Mija krótki czas i ukrywają się w trawy. Tam są teoretycznie nie do sięgnięcia. W piątek Przy kilkunastu braniach złowiłem cztery okonie w przedziale 25-28 cm. Pod koniec trafiam dwa przyłowy, szczupak i boleń. Sobota i o mało bym nie zdążył. Prawie na głodnego pojawiłem się nad wodą i małe rozczarowanie. Mija 30 min i nie widać, nie słychać okoni. Powoli zaczęły brać, ale głębiej. Zmieniłem taktykę i czekałem aż streamer opadnie w pobliże dna i po łuku wyciągałem do powierzchni. Zaczęły brać. Złowiłem z dziesięć okoni. Tym razem były mniejsze i mierzyły 20-25 cm. Dwa solidne brania zepsute. Tradycyjnie w ostatnich wyprawach zaliczam przyłów bolenia. Gdybym się na nie nastawiał, to pewnie bym ich tyle nie złowił. To już około dziesiąty muchowy boleń. Największy w granicach 55 cm. Najszybciej złowiony jaź w tym sezonie. Chyba czwarty rzut i czuję lekkie szarpnięcie. Po chwili "chlapak" szaleje na lince. A tu są muchy, które ostatnio u mnie są na pierwszym miejscu do zawiązania na przyponie. Część jeszcze mokra;)
    1 punkt
  11. Dzisiaj miałem z rana być na powodziowym , ale tak dobrze się spało 😚 że wstałem o 8smej , kurna chociaż tyłek przewietrzę 😋 na "mojej" mecie , niestety siła nałogu trza kupić cygarety na tankszteli ( oj paru spragnionych przede mną było i to nie benzyny 😁) zajeżdżam na miejsce i nikogo nie ma ( czyli nie ma ryby ?) pierwszy rzut okoń , następny , okoń i tak przez dwie godziny co drugi rzut to ryba , wielkość nie za duża ale takie 20 cm. bardzo waleczne , miałem też dublera , najpierw puknięcie , zacięcie w tempo i ..... kij wygięty w pałąk , kołowrotek oddaje plecionkę , widzę że to fajny szczupak , jestem na to przygotowany ( co prawda wędkuje na lekko ale mocno , pletka 0,06 metrowy przypon 0,25 fluocarbon i najważniejszą rzecz - rozłożony podbierak 😀) podciągam go bliżej i widzę że z boku paszczy wystaje mu okoń , okonia wyjąłem szczupaka nie 😠 , co do przynęt to dzisiaj spin mady , co ciekawe na 4 gr. nie miałem ani brania , uniwersalne były 6gr. doszedłem do 10gr. brania też były ale dużo było nie zaciętych , próbowałem też kajtków na ciężko ( dwu calowe na 5gr.) ale bez efektu , zauważyłem też parę ładnych kleni które atakowały drobnicę
    1 punkt
  12. Witam wszystkich.W poniedziałek 9.lipca złowiłem 47szt. leszczyków,w tym 3szt.ok.40 cm.Łowiłem jak zawsze moją ulubioną metodą odległościową.Łowiłem na kukurydzę.Pozdrawiam.
    1 punkt
  13. Dziś, pierwszy raz w życiu, wędkowałem na jeziorze Wulpińskim. Miejscówka była od tygodnia nęcona. W ruch poszła: lekka spławikówka i ciężka gruntówka - spławik zostawił sprężynę zdecydowanie w tyle. Na haku królowała kukurydza. Robaczki nie miały szans. Piękne płocie się wieszały. Kilka sztuk na 30 cm się trafiło. Były też malutkie leszcze, spore krąpie oraz piękne wzdręgi. Wiatr hulał w najlepsze, fala była naprawdę duża. Często nie widziałem brań - spławik po prostu ginął pod falą i się już nie pojawiał - wtedy zacinałem. Miało być burzowo, ale nie spadła nawet kropla deszczu. Bajka. Fajny - to najlepsze określenie na dzisiejszy wypad.
    1 punkt
  14. Po ponad miesiącu przerwy... Szybkie 2h z rana, pusty odjazd, spinka dużego lina/karacha no i na otarcie łez taka solidna czterdziestka
    1 punkt
  15. @ESSOX rybek nieprawidłowo zapiętych raczej publicznie nie pokazujemy @michalvcf wielkie gratulacje i szacunek że podołałeś takiemu wyzwaniu, masz szczęście do okazów Niesamowite stworzenie! Zdradź na co uderzył, strasznie zżera mnie ciekawość bo amura na spina jeszcze nie doświadczyłem. Póki co osobiście pauzuję, bo córcia mi się urodziła, lecz trzymam kciuki i gorąco kibicuję każdemu z Was. A tak na marginesie ćwiczę nadgarstki, żeby wkrótce gdy pojawię się nad wodą nie wyjść za bardzo z formy Pozdrawiam
    1 punkt
  16. Przychodzi magiczna pora i koncentruję się maksymalnie, bo bywa, że brania trwają tylko 30 min., a innym razem ponad godzinę. Najgorzej przeżywam, gdy nie biorą a specjalnie nastawiałem się na pasiaste drapieżniki. Tym razem udało się prawie wszystko. Trzy garbusy uwolniły się podczas holu, trzy udaje się złowić i bonusem są dwa niewielkie bolenie. Jednego okonia długo holowałem i wyglądało, że solidnie poprawię osobisty rekord. Niestety, ale w ostatniej fazie wplątał się w zielsko i streamer wyskakuje z wody. Na osłodę i tak złowiłem swój rekord okonia 33 cm. (33) (30), (29) PS Dwa okonie lecą do okoniowej ligi (33, 30).
    1 punkt
  17. Ja jak zwykle obławiam Bystrzycę, o tej porze roku ciężko o ładną rybę, trzeba dobrze znać miejscówki ....wymyte rynny, zatopione konary. Pomimo tej całej znajomości nieraz wracam bez większych połowów ale zawsze coś tam wydłubię z tej pięknej rzeczki bo ryba jest lecz gorzej z jej żerowaniem. Czasem trafiają się takie dni....ale to rzadkość...że w ciągu jednego dnia można naprawdę fajnie połowić i to różne gatunki ryb od klenia przez bolenia do brzany włącznie. Miałem piękne branie na znanej mi żwirowo piaskowej płani...wiem że czasem grupują się tam brzany , więc 4ta rano woda po kolana, rzucam w nurt i powoli ściągam wabik, po kolejnym rzucie czuję energiczne szarpnięcie...zacinam...jest siedzi!!! Poczułem ogromny ciężar ryby na wędce...sprzęt to lekka wędka kleniowa do 10g, żyłka 0.18, młynek 2500 z dobrym hamulcem...to wszystko zawsze starczyło do wyholowania klenia 60+, bolenia równie dużego, lecz tutaj poległem. Ryba po zacięciu poszła z nurtem, próbowałem ją przytrzymać, hamulec na maxa, wędka trzeszczy, przytrzymuję szpulę ręką, próbuję nakierować rybę w jedną lub drugą stronę, lecz ona sobie nic z tego nie robi. Po wyciągnięciu 30 m żyłki nagle ....pstryk....i wobler wyskakuje z wody, rozgięta kotwiczka. Jestem prawie pewien że to wielka brzana tak mnie przewiozła. Wklejam też kilka zdjęć...kleń 50+, boleń też grubo ponad 50.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.