Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.04.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Chyba udało mi się w końcu rozwiązać worek z odrzańskimi kluskami. Przed weekendem wybrałem się późnym popołudniem i już na początku wypad zwiastował nieźle, bo zameldował się mój pierwszy dzienny jaź z Odry. Po zmroku jestem bez kontaktu z rybami, ale w końcu znajduję odcinek gdzie są (a może bardziej chcą) i trafiam swojego pierwszego wrocławskiego 40+. Miejscówkę dalej wydaje się być pusto, ale ostatni rzut kończy się delikatnym braniem i czuję, że po drugiej stronie jest fajna ryba. Podczas holu na delikatnym zestawie udaje mi się zachować zimną krew i w podbieraku ląduje piękny, życiowy jaź 48cm. Troche nahałasowałem i jest już dość późno, ale skoro jest tak dobrze, to czemu nie może być lepiej? Daję miejscu odpocząć i obławiam odcinek trochę powyżej, gdzie udaje mi się złowić niedużego klenia, 33cm. Około północy wracam w szczęśliwe miejsce i tego dnia mam ewidentnie nosa, bo w ciągu pół godziny wyjmuję kolejne dwie kluchy: 37 i 40 cm. Później już nic się nie dzieje, a zmęczenie daje się we znaki, więc przed 2 kończę. Następnego dnia melduję się nad wodą o podobnej porze. Brodzący muszkarze, spiningiści... będzie ciasno i o okazach można zapomnieć, myślę sobie. Ryby widać, ale brań u "konkurencji" już nie. Mimo to postanawiam zakraść się lekko na uboczu i spróbować jak czapla zaskoczyć ryby zaaferowane innymi wędkarzami od d... strony. Mylę się, że... nie da rady w tym zgiełku złowić kabana. Po kilkudziesięciu rzutach wyraźne branie, duży ciężar na kiju i odjazd w górę rzeki. Początkowo myślę, że to może być jednak najechany leszcz. Później szacunki skłaniają się ku boleniowi, który zaznaczał w okolicy swoją obecność. Zauważam grubą łuskę i nogi robią mi się jak z waty. Na moje szczęście ryba jest równie w szoku jak ja, że dała się przechytrzyć takiemu bachorowi, że bez wielkiej walki ją podbieram. 56cm. Za dnia poprawiam jeszcze ładną płocią, a w nocy na mojej miejscówce nic tego dnia się nie dzieje. Może dlatego, że byłem spełniony i nie miałem już tego głodu i polotu. Wczoraj ostatni wypad w kwietniu i mimo fatalnej pogody udaje mi się znaleźć okienko między piorunami i trafić przyzwoitą kluskę i tym samym zwieńczyć udany miesiąc. Oby majówka również była gruba, czego życzę i Wam. 😉
    11 punktów
  2. Witam po dłuższej przerwie. Na rybkach w tym roku byłem już kilka razy, wiosna to dla mnie zawsze matchówka i białoryb. Na początku kwietnia nieźle brała płoć i wzdręga. Jednak po ostatnim "linowym" sezonie byłbym sobą gdybym nie poszukał złotej rybki już teraz chociaż do okresu najlepszych brań jeszcze bardzo daleko. Najpięknieszą wg mnie rybę w naszych wodach udało mi się wylądować za 3 razem, 2 pierwsze w tym jeden bardzo duży były lepsze. Ten ze zdjęcia jegomość miał 46 cm, grubas nie przejmował się wczesną porą roku i zdecydowanie pobrał typowo letnią przynętę. Będę ich szukał cały maj na zmianę ze szczupakami. W tym roku też byłem świadkiem tarła szczupaka, powiem wam że byłem w szoku jakie klamoty się tarły w łowisku, w którym często je łowię w trakcie sezonu. Oj czuję że będzie się działo w maju pozdrawiam
    2 punkty
  3. Za namową @Booryss 'a wczorajszy deszczowy wieczór spędziłem z muchówką w ręce. Booryss, jak na rasowego muszkarza przystało, brodził oczywiście ze spinem . Taki to, pierwszy w sezonie, 36 cm jasio się przyplątał. Walnął w niepozornego, lekkiego streamerka, że prawie wyrwało mnie ze śpiochów. Dwa brania, jedna ryba w podbieraku.
    2 punkty
  4. Witam niedzielny wypad od strony wioski zaowocował kilkoma leszczami największy miał 54 cm była jeszcze 40-34 cm a potem już tylko mniejsze.
    1 punkt
  5. Część wędkarzy odlicza godziny, gdyż w majówkę będą mogli posłać swoje ulubione przynęty w poszukiwaniu szczupaków i boleni. Jednak są tacy, co nie ulegną emocjom i nie będą poszukiwać, jak większość z nas:) tej metrowej życiówki i oddadzą się całkowicie przyjemności łowienia na ultra lekkie przynęty. Żeby faktycznie była przyjemność z takiego łowienia mimo małych przynęt, trzeba spełnić bardzo ważny warunek. Sprzęt musi być perfekcyjnie spasowany. Gdy tego nie zrobimy, to cała przyjemność ulatuje, jak w momencie straty najbardziej ukochanej przynęty w zaczepie.
    1 punkt
  6. Z''modą '' tak już jest że powoli następuje a w PL coraz więcej ludzi wędkuje z kajaka , tyle że drogie są , w tej cenie można mieć łódkę ale kajak na rzece takiej jak moja to bajka na silniku tu nie popływasz .
    1 punkt
  7. Zbliżamy się do końca kwietnia. Planów na maj jest mnóstwo, ale na dzisiejsze łowienie pomysłu specjalnie nie było. Nadwodę mogłem wyskoczyć dopiero około 15:00, nieco zmęczony na długie wyjście ze spinningiem, nieco późno na solidne przygotowanie łowiska dla gruntówek. Wybór padł na Odrę i zabawę ze wzdręgami. Na mojej miejscówce jest ich sporo i nie spadają wymiarem poniżej 20cm. Co prawda nie ma olbrzymów, ale są też stada krąpi, więc zabawa z drobnym białorybem gwarantowana. Dzień wcześniej przy trzcinach tarł się leszcz, więc na nie nie liczyłem. Dla osobnika ze zdjęcia najwyraźniej amory były zbyt dużym wysiłkiem Wzdręgi i krąpie były w sporych ilościach, więc się nie przeliczyłem (zdjęcie z krąpiem akurat z wczoraj) Pod koniec, około 19:00 bardzo delikatne skubanie na szczytówce. Ponieważ nie ustawało, zaciąłem. Przypon metrowej długości, haczyk 18, trzy białe robaki - czyli delikatnie. Poczułem spory ciężar, ale bez walki. W pierwszej chwili myślałem, że jednak usiadł spory leszcz. Po dość szybkim doholowaniu pod brzeg nastąpił gwałtowny odjazd. Przy leszczu spodziewałem się tego, więc hamulec ustawiłem leciutko. To jednak nie był leszcz. Odjazdów było kilkanaście. Hamulec terkotał cały czas, ale ostatecznie ryba trafiła do podbieraka. Była to troszkę inna złota rybka niż zaplanowane - 46cm lin. Gruba samiczka wróciła do wody. Przechodzący starszy wędkarz, zdziwiony próbował uświadomić mnie, że przecież mogłem tak dużą rybę spokojnie zabrać i zjeść Ryby łowiłem na wodzie o głębokości około 1,0m.
    1 punkt
  8. Sezon u mnie zaczął się słabo. Zaliczyłem już siódmy wypad za nocnym kleniem. Dopiero wczorajszej nocy przebiłem się przez granicę 4 z przodu, kleń miał 45cm. Ilościowo jest dobrze. Żaden z kleni nie nosi objawów tarła. Reagują już na smużaki. Prawdziwe eldorado zacznie się dopiero jak pojawi się sieczka i wszystko co w wodzie żyje podejdzie pod brzegi. Jako przyłów pojawiła się też niebrzydka płoć.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.