Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.08.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. W sobotę postanowiłem odkurzyć spinning wrocławska Odra obdarzyła sandaczem 55cm,niedziela to juz metoda dzień pod znakiem leszczy jeden rodzynek w postaci lina 34 cm i wieczorny bonusik karp 8 kg
    5 punktów
  2. Dziś cztery godzinki z rana , kuku i pęczak zrobiły swoje . Szału nie nie było ale nie nudzłem się
    3 punkty
  3. Pogoda idealna, towarzystwo najwyższy sort, ryby chociaż niemrawe, to i tak coś na kijach się bujnęło. Spotkanie się odbyło i w zasadzie tyle można by napisać;) Na miejsce dotarł Radek, Fido i ja. Do dyspozycji mieliśmy całą miejscówkę zaznaczoną na mapce plus najtrudniejszą technicznie wnękę z kamienistą opaską. U mnie były małe okonki i jedno zebranie powierzchniowego woblera wtd. Radek również skończył na kilku okonkach i miał jedną fajną rybę na obrotówkę long. Ryba spięła się podczas holu. Jak pamiętam, to Fido na poprzednich spotkaniach łowił ładne ryby. Tym razem też pokazał klasę. Na swoją magiczną bezsterową rybkę złowił przyzwoitego bolenia. Formuła spotkań w szerszym gronie już się nie sprawdza. Koledzy, którzy dopominali się o takowe, zawiedli na całej linii. Mocnego przygięcia wędziska! pzdr., jaceen
    2 punkty
  4. W poszukiwaniu dużych nocnych kleni, a przy okazji sumów w "rozsądnych" dla mnie rozmiarach, poszczęściło się mi ładnym przyłowem. Łowiłem wyłącznie na gumową żabę Hokkaido 6 cm przezbrojoną i zmodyfikowaną na crawlera. Branie-atom! W nocy, atak kilka metrów od stanowiska nieźle mną wstrząsnął. Sierpień dla mnie rozpoczął się obiecująco:)
    1 punkt
  5. Witam wszystkich.W minionym tygodniu dwukrotnie zaliczyłem wędkowanie.Najpierw na wodzie PZW łowiłem leszczyki - 33szt.,było to we wtorek 20.08.,następnie w piątek 23.08. łowiłem na stawie gdzie chciałem złowić coś na patelnię. W piątek złowiłem trzy amury,dwa karpie i trzynaście karasi.
    1 punkt
  6. Wczorajsze posiedzenie na Stawach Werynia (woda PZW) z zestawami pod karpia. Rzadko tam jeżdżę więc żeby mieć pewność złowienia ryby ,chociaż teoretyczną 😉 wybrałem zbiornik "no kill" Łowienie od 11.30 do 19.30 na 2 wędki. Pierwszy zameldował się ładny pełnołuski karp 72 cm na zestawie helikopterowym wyrzuconym ze 100 metrów od brzegu, przynęta to 12 mm kulka śliwka. Jako drugi "na metodę" w odległości dostępnej z procy karpik 54 cm , zasmakował w 10 mm kulce tuttifrutti + dumbells róża Trzecie branie to karp znowu "na metodę" na 10 mm tuttifrutti + dumbells czosnek, wielkościowo lekko większy od tego pierwszego, ale podczas podbierania wypiął się z haka. Na koniec już pod wieczór zjawił się karp znowu "na metodę" na 12 mm pelet truskawkę . Rozmiar 72 cm . Pogoda z lekkim wiaterkiem, bez słońca z deszczykiem pod wieczór. 3 dni wcześniej penetrowałem malutkie ciurki i dołki z wodą, ze spinem na lekko. Sporo okonia , kilka małych szczupaczków wielkości długopisu, jeden większy który się nie pokazał ale za to obciął wobka i jako niespodzianka ponad 20 cm wzdręga. Upatrzona w miejscówce widocznej na zdjęciu, szerokość tego oczka na rzece to około 3 metry i głębokośc ze 30 cm , co kilkadziesiąt sekund widowiskowe ganianie drobnicy jak na rasowego drapieżnika przystało, dlatego byłem w lekkim szoku jak na kotwiczce woblerka zobaczyłem krasnopiórkę 😃
    1 punkt
  7. Ostatnie 3 dni postanowiłem poświęcić na łowienie na metodę na przydomowym wrocławskim stawie w środku miasta. Zamarzył mi się lin, o którego obecności w tym mocno zarośniętym zbiorniku słyszałem. Plan był prosty - nad wodą wcześnie rano, codziennie sypiąc i rzucając w wybrane miejsce. W 90% staw zarośnięty jest aż po powierzchnię wody. Wzdłuż zachodniego brzegu przebiega głęboko rynna, tworząc pas bez roślinności. Ulokowałem zestawy i nęciłem miejsce właśnie za rynną na krawędzi ściany roślin. Pierwszego dnia weszły karpie. Duże stada niewielkich osobników niemal z jednego rocznika (około 40cm), zdrowe i bardzo silne, co mimo małych ryb zawsze dawało frajdę bo brania wyrywające wędki a hol ciekawy wśród krzaków. Taka fala karpi pojawiała się regularnie każdego dnia i każdego dnia udało się wyciągnąć 5-6 sztuk. W niedzielę oczywiście posiedziałem dłużej nad wodą i po godzinie 9:00 brania karpi ustały a w łowisko wszedł inny białoryb. Pojawiały się co chwila małe leszcze i krąpie a także kilka byczków. Koło 10:00 nastąpiła seria ostrych, dynamicznych szarpnięć na wędkach. Po pięknym ugięciu szczytówki, próby zacięcia kończyły się niepowodzeniem. Zmieniłem przypon - zmniejszyłem haczyk i skróciłem odległość przynęty na włosie od haczyka. Okazało się, że sprawczyniami zamieszania były ładne wzdręgi. Jednak po wyholowaniu 2 sztuk, stado odeszło. Wiedziałem, że nie będzie łatwo lina trafić z biegu pierwszego dnia. Szczerze mówiąc zakładałem, że pierwsze poranki będą raczej bezrybne. Większy hałas w niedzielę nad stawem też nie sprzyjał planom. W poniedziałek przed świtem zacząłem drugi dzień nęcenia i łowienia w wybranym miejscu. Ponownie szybko pojawiły się karpie ale już koło godziny 7:00 w łowisku ryba zmieniła się. Zacząłem holować małe leszcze aż nagle szczytówka jednej wędki zaczęła szarpać "leszczowo" ale znacznie mocniej. Po zacięciu poczułem większy ciężar, ale jak to często przy leszczach bez większych oporów i walki. Osobnik miał 50cm długości. Szybko przerzuciłem zestawy licząc na stado. Ale o 7:30 brania ustały, a później wróciły karpiki. Trzeci dzień powtórzył scenariusz drugiego. Najpierw karpiki i chwile po 7:00 leszcze. Tym razem miałem dodatkową atrakcję, bo holując ładnego leszcza na jednej wędce, nastąpiło branie na drugiej. Dublet 50 i 45cm. Lina nie uświadczyłem, ale kolejne dni przede mną :)... Cały połowiony białoryb oczywiście dalej buszuje w tym stawie
    1 punkt
  8. Dawid to może takie żabki lub inne gumowe bezzaczepowe przynęty dadzą radę tym warunkom. Na krowy nie mam sposobu. Sam kiedyś byłem w trudnej sytuacji, gdy domniemana krowa wsadziła łeb do kanapek na zasiadce. Dostała lep w czoło i gdy zobaczyłem, że z nozdrzy bucha dym, to dopiero oprzytomniałem i spojrzałem, co ma między nogami. Dobrze, że krzaki były niedaleko;) Zwykle jak smużaki. Rzut w poprzek, sprowadzanie wachlarzem i gdy nie wybiorę całej linki, to w drodze powrotnej ściągam przy opasce. Czasami pierwsze rzuty wykonuję właśnie wzdłuż opaski. Z nurtem po skosie też sprowadzałem i branie też się pojawiały. Żabami można łowić bez zmieniania, przyklejania dodatkowych elementów. Tak są skonstruowane, że w trudnych warunkach powinny sobie poradzić. To takie duże bezsterowe smużaki. Ja im doklejam skrzydełka, bo właśnie chcę uzyskać ten dodatkowy czynnik, jakim jest plumkanie i wzburzanie wody. Dozbrajam w kotwiczki w zależności od łowiska. Najczęściej omijam zarośnięte odcinki, ale powoli zaczynam i do nich sięgać. Tak wygląda przezbrojona żaba. Trochę skróciłem silikonowe frędzle, dodałem duże kółko łącznikowe i zawiesiłem dodatkową kotwicę. Można pozbyć się w prosty sposób tej dwuramiennej i pozostać przy jednej. Szablon jest prosty w wykonaniu, a poliwęglan łatwo się formuje. Później pozostaje tylko wygospodarować czas i wyrobić swoją normę godzin nad wodą. Efekty mogą być albo nie:) Gwarancji nie ma:) Kleń (56cm) na żabę 6 cm z soboty, bo to już sobota była;)
    1 punkt
  9. Wczoraj wieczorem linowy armagedon. Nie liczyłem już później nawet liczby niewciętych brań. Na brzegu 4 szt. w tym 2 już ładniutkie. Brań w sumie zacinanych pewnie z 25 co przy linach na wiślanych dołkach jest rzadkością. Mniejszy miał 40 cm , a większy 46. Przegrałem walkę z lokomotywą w zaczepie. Na przyponie 0,22 nie miałem nic do powiedzenia. Dalsze pogrubianie przyponu ograniczy brania...i jak tu nie kochać tych zielonych cwaniaków
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.