Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 18.04.2024 w Odpowiedzi

  1. Wczoraj i do mnie szczęście się uśmiechnęło. Pobiłem swoją skromną życiówkę aż o 1 cm. Jaź mierzył aż 45cm. Obławiałem napływ rawki a ryba uderzyła w książkowym miejscu czyli tam gdzie się ta rawka kończy i zaczyna się głębsza woda. Co ciekawe rok temu, w tym samym miejscu złowiłem poprzednią życiówkę. Może to ten sam? 😉
    12 punktów
  2. Byłem dziś na Widawie w Lasach Grędzinskich. Piękna tam jest rzeka. Brzegi nie schodzone, zupełna cisza i prawie nie ma śmieci, co jest rzadkością w okolicach Wrocławia. Być może to ostatnia chwila, aby w miarę komfortowo tam połowić, bo pokrzywy jeszcze niskie 😉 Praktycznie każde miejsce wygląda jak bankówka i jestem w szoku, że spod każdego z tych pni czy korzeni nie wyskakuje do woblerka ryba...
    10 punktów
  3. Gratulacje dla wszystkich Ja dzisiaj postanowiłem sobie przypomnieć jak to jest posiedzieć ze spławikiem Wędkowałem w sumie od około 05:15 do mniej więcej 10:20, pogoda była kiepska rano tylko +5 na termometrze a do tego prawie non stop lekko padało.. Pierwszą rybkę złowiłem chwilę po 6 i był to nieduży może 25 cm lin Godzinę później złowiłem pierwszego w tym roku złotego karasia - 32 cm Później dołowiłem jeszcze dwa liny 44 oraz 33 cm Brań nie miałem zbyt wiele, może kilkanaście z czego połowy nawet nie wciąłem ( obstawiam karasie ). Wrzucam pamiątkowe zdjęcie największego lina z dziś : PS. W planach na kolejne wypady w kwietniu jeszcze chociaż raz usiąść ze spławiczkiem oraz raz lub dwa spróbować złowić klenia lub jazia.. Na maj planów sporo, bankowo z dwie próby węgorzowe oraz sporo spiningu + z końcem maja 2 dobowa zasiadka z kumplami na komercji pod Tarnowem
    10 punktów
  4. Wiele miejsc odwiedziłem. Zacząłem za nimi chodzić od 6 marca. Miałem w planie łowić je do końca kwietnia, ale natura ma swoje prawa i w tym roku rybkom co nieco się przyśpieszyło. Fajne doświadczenie przeżyłem przez te ponad 40 dni. Przekonałem się, ile zależy od zachowania wędkarza, by łowić świadomie i unikać niepożądanych przyłowów. Dobór przynęt, sposób prowadzenia, wybór miejsc, to wszystko po udanych próbach zaczęło funkcjonować, jakby z automatu. Po czasie nawet się nie zastanawiałem, co i jak robić. To działało bezwiednie, samoistnie. Powoli zaczynam wygaszać emocje. Było ich mnóstwo.
    6 punktów
  5. Wczoraj wieczorem zaliczylem szybki wypad ze spiningiem w celu poprawy wyników w rywalizacji. Miałem tylko godzinę więc zdecydowałem się łowić w centrum gdzie dojadę autem nad samą wodę. Już w pierwszym rzucie złapałem klenia 40 cm kilka rzutów później dolawiam drugiego tej samej długości. Kolejnych kilka rzutow branie i tym razem w podbierakiu ląduje jaź 45cm. W tamten weekend też spinningowalem za kleniem. Złapałem jednego klenia w podobnym rozmiarze co wyżej. 2 razy myślałem że udało mi się trafić tego wymarzonego sześćdziesiątka ale za pierwszym razem był to boleń a za 2 brzana 77cm która naprawdę dała mi popalić 😯
    5 punktów
  6. Wtorkowy wypad popołudniowy nad Odrę Wschodni zimny wiatr nie ułatwiał zadania, długo nic się nie działo. Najpierw wpadł krótki szczupaczek, a po jakimś czasie wymiarowa wzdręga. Kolejne dłubanie dało małe okonki i lesczyka. Na koniec przy powrocie do auta udało się przechytrzyć 31 cm wzdręgę Mikado Katsudo Slim 8g, 0.5g czeburaszka + libraworm red 25mm
    4 punkty
  7. Cześć. Moje podsumowanie. Musiała być prawdopodobnie zła pogoda, lub kiepsko szło, bo pierwsze wpisy mam z 18 lutego. Wysokie poziomy wody też chyba nie zachęcały. Wygląda, że mocno walczyłem o wynik w końcówce lutego. Piękny kleń złowiony na lekką gruntówkę dał bodziec do dalszych wypraw i udało się uzupełnić rubrykę niezłym wynikiem. W marcu nastało coś nieoczekiwanego. Planowałem skoncentrować się na nich pod koniec marca. Nawet myślami byłem w kwietniu. Ile potrafi zdziałać jedno branie? Tak z niedowierzaniem, ale spróbowałem łowić troszeczkę inaczej. Bardziej pod wzdręgi. I co się stało? Pierwsze kilka rzutów imitacjami silikonowych larw i melduje się niewielka wzdręga, a mimo to bardzo duży impuls, że warto skorygować sposób, miejsca i próbować, próbować i jeszcze raz próbować. Z każdym dniem było coraz ciekawiej. Wcześniej nie miałem informacji, że w granicach Wrocławia można systematycznie duże wzdręgi łowić w Odrze. Sami widzicie, że nawet mało już o kleniach piszę, bo tak mnie to wciągnęło, że prawie półtora miesiąca trzasnęło jak z bata i chciałoby się jeszcze. Marzec z rekordowymi temperaturami pomieszał w przyrodzie i pewne sprawy przyśpieszyły, a nawet się nałożyły. W połowie marca kilka razy zostałem dłużej. Liczyłem na wieczornego klenia. Szkoda kilku brań, które w początkowej fazie rozbudzały mocno wyobraźnię. Po jednym ze złowionych kleni wyobraźnia stała się rzeczywistością. Niestety, moje nonszalanckie zachowanie skończyło się odpłynięciem ryby bez pomiaru. Taka to była dość wesoła historia. Swój dobry wynik zawdzięczam w dużej mierze swoim woblerom. Kiedyś kilka wystrugałem i w dobie dzisiejszych przepisów doskonale się wpasowały. Od 20 marca prawie w całości moje zmagania dotyczyły wzdręg. Doniesienia z początku kwietnia o stanie kleni przeważyły, że nie podjąłem walki o poprawę wyniku. Taki rok nam się przydarzył i głowa zaczęła inaczej pracować. Nic na to nie poradzę. Dziękuję za udział i dzieleniem się swoimi sukcesami. Zwycięzcy bardzo gratuluję wyniku. To kapitalne ryby. Nie jednemu wędkarzowi, takie się marzą. Wstawiam końcową uporządkowaną tabelę. Biorący udział z boku mogą porównać wyniki do naszych. W niedzielę podobnie, jak niektórzy z was spróbowałem jeszcze coś w swojej rubryce zmienić. Zostałem na dłużej na znanej sobie miejscówce. Liczyłem, że wieczorne klenie się uaktywnią i rzutem na taśmę dodam kilka punktów. No cóż, widocznie wzdręgi się na mnie uwzięły. Nawet w nocy mnie prześladują. W drugim braniu zapinam rybę i pierwsza myśl, że to średni jaź. W podbieraku jaziem okazała się przyzwoita wzdręga. Złowiona na pływającego woblera Lovec Rapy "TROUT" 4,5 cm. Prowadzenie tuż pod powierzchnią (pod skórkę) Tym akcentem zakończyłem tegoroczną rywalizację, a tym samym ograniczam na 3-4 tygodnie łowienie kleni. Kolejny raz potwierdziło się, co wyraźnie w tym roku widać w tabeli. Żeby liczyć na któreś z miejsc podium, to trzeba przekroczyć barierę 150 pkt. Nieznacznie, ale mi się udało i tym samym najniższy stopień został dla mnie:) Rafał ostro finiszował. Chciałoby się rzec, że takie "zabawy" w rywalizację, czasami mocno nas mobilizują, żeby wykrzesać maksimum swojej wiedzy i umiejętności, by w podobnych sytuacjach nie robić pustych wypraw. U Konrado średnia wyśrubowana i zbliżyć się do niego na kilka punktów, to już spory wyczyn. Co widać u pozostałych? Same przyzwoite ryby. Gratuluję! 1. Konrado 53 + 52 + 52 = 157 2. RafalWR 53 + 50 +49 = 152 3. jaceen 54,5 + 48,5 + 47,5 = 150,5 4. MARCIN82 43 + 53 + 46 = 142 5. jamnick85 49 + 44 + 45 = 138 6. moczykij 44 + 46 + 45= 135 7. kamil.ruszala 46+45+42=133 8. Marienty 42 + 44,5 + 39 = 125,5 9. SebaZG 36.5 + 36 + 36 = 108,5 10. andrutone 38,5 +0 +0 = 38,5 11. lechur1 ---, suchi --- 👊
    4 punkty
  8. Malo mam czasu na klenie w tegorocznej rozgrywce ale postanowiłem zawalczyć w końcówce. Sobotni ranek spędziłem ze spinningiem nad Odrą. Pogoda fatalna i szybko się okazuje, że kleniom też się nie podoba. Brań mam dużo ale wszystko to takie jakieś niemrawe puknięcia, trącenia, których w żaden sposób nie mogę zaciąć. W końcu mam fajne branie i też niewcięte. Aj tego brania to już mi szkoda. 20 minut później w końcu zacinam. Na miarce ląduje kleń 46 cm. Kolejne brania to nadal podskubywania. Odpuszczam. W niedziele nie mam ochoty na liczenie pustych brań. Wyciągam sprzęt przepływankowy, paczkę chleba tostowego i ruszam daleko za Wrocław nad rzeczkę. Znam ją bardzo dobrze więc nie marnuję czasu na szukanie miejsc ale obławiam tylko te sprawdzone i dobrze mi znane. Szybko łowię dwa maluchy około 40 cm. Kolejne branie zacinam i niemal w tej samej chwili duży kleń efektownie wyskakuje nad wodę i odjeżdża na hamulcu w dół rzeki. Trochę to trwało ale w końcu pakuję go w podbierak. Mierzę i jest 50 cm a więc poprawa. W ostatniej chwili . 1. jaceen 54,5 + 48,5 + 47,5 = 150,5 2. kamil.ruszala 46+45+42=133 3. RafalWR 53 + 50 +49 = 152 4. Konrado 53 + 52 + 52 = 157 5. SebaZG 36.5 + 36 + 36 = 108,5 6. Marienty 42 + 44,5 + 39 = 125,5 7. moczykij 44 + 46 + 45= 135 8. jamnick85 49 + 44 + 45 = 138 9. lechur1 10. suchi 11. andrutone 38,5 12. MARCIN82 43 + 53 + 46 = 142
    4 punkty
  9. W zasadzie to wszystkie mam w stylu fast i x-fast. Prawdopodobnie z tego tytułu sporo brań kończy się spadami. Gdy zapomnę skorygować hamulec przed łowieniem, to zdarza się, że po dynamicznym braniu i odjazdach kotwice tego nie wytrzymują. Mam tego świadomość. Lubię szybsze. Dla mnie są bardziej uniwersalne. Przy kleniach rekompensuję ich większą sztywność, luzując hamulec, aby przy pustym zacięciu zagadał. Wędkarstwo, to nie tylko końcowy efekt, że ryba ma wylądować na macie. Według mnie część wędkarzy zapomina o dodatkowych bodźcach. Ja to u siebie pielęgnuję. Lubię elektryczne branie, które przechodzi przez rękę, ramię, kręgosłup aż po kość ogonową:) Na kluchowatej wędce zaczep szmatki, która nagle ożywa i zaczyna giąć bardziej kija, to też fajne uczucie, ale dla mnie mało satysfakcjonujące. Dodatkowo preferuję spinning powierzchniowy, by oczy też się nacieszyły widokiem brania. Oglądając łowiących powierzchniowymi przynętami, dziwiłem się ich reakcjom. Były takie spontaniczne. Nawet w przypadkach niewielkich ryb. Wielokrotnie przekonałem się, że robię to samo i nie da się nad tym zapanować:) Wystarczyło częściej sięgać po powierzchniowe przynęty.
    4 punkty
  10. Ja wczoraj odebrałem między innymi kamizelkę od majfriendów. Wyszła całe 75pln. Poprzedniej w innych kolorach w maju minęło by 5 lat. Poprzecierała się i podziurawiła od nadmiernego wypychania. Ale to zużycie to raczej wina użyszkodnika, a nie produktu. Zresztą, raz na 5 lat 75pln to nie majątek. A sama kamizelka jak dla mnie mega. Najważniejsze że po 5 latach zamki jak nowe. I do tego możliwości regulacji. Pasuje na lato, pasuje na zimowe ciuchy (regulacje pasków w naprawdę szerokim zakresie). Kieszeni od groma. Trzeba się tylko liczyć, że jak się ją wypcha za mocno, to może ograniczać ruchy, do czego akurat się już przyzwyczaiłem. Można zawsze jednak zachować umiar z pudełkami na przynęty
    3 punkty
  11. Od wielu lat jestem fanem kijów Dragona, zwłaszcza tych przeznaczonych na gatunki reofilne. W 2020 trochę z wygody, a trochę też ze względów zdrowotnych zacząłem kombinować w tej materii. Szukałem czegoś krótszego co łatwiej wyważyć i jednocześnie czegoś bardziej uniwersalnego. Znalazłem i dawał radę, ale to jednak był kompromis. Tak jak wyżej zauważono miałem więcej spadów, problemów z porozginanymi kotwiczkami... W tym roku przeprosiłem kilkunastoletniego już Team Dragona 275 c.w. 3-14 i nie żałuję. Jaką ten kij ma akcję każdy wie, bo to klasyk, o którym swego czasu rozpisywano się wszędzie. Nic nie spada, jak ryba zacięta to ryba w podbieraku. Jednej w tym roku nie wyjąłem, ale to był chyba sum, który zabrał mi niemal całą plecionkę i sam robiłem wszystko, żeby się uwolnił. Moment brania może nie jest tak elektryzujący jak przy fastach, ale brania na nim, zwłaszcza te wiosenne też potrafią podnieść ciśnienie i poobijać żebra ;), a sam hol tym kijem... wrażenia trudne do opisania (zwłaszcza przed kawą)
    3 punkty
  12. Mnie również udało się zalliczyć komplet. Wczoraj 4 brania i 3 ryby na brzegu. Największy zamyka moją tabelę. Ryby złowione na Instincta i Bzyka. W obu wobkach fabryczne kotwice do wymiany, bo ryby, chociaż nie jakieś potwory, rozgięły haki w obu. Klenie namierzone w Odrze, stały w prądzie wstecznym, przy kamieniach. Uaktywniały się chwilę przed zmrokiem. Tym samym robię sobię przerwę, bo klenie leją już mleczem. Podsumowując mój udział w zabawie: z jednej strony czuję satysfakcję, bo skompletowałem trzy niezłe ryby i wszystkie na spinning. Z drugiej niedosyt, bo większe ryby spadały, a i brań też sporo niewciętych. Na koniec pytanie do Was: jakich wędek używacie pod klenie, nie chodzi mi nawet o model, bardziej o akcje. Czy preferujecie szybsze kije czy wolniejsze. Ja sam na odrę mam Dragon Specialist Pro Chub, opisany jako Fast, ale dla mnie to taki med-fast.
    3 punkty
  13. Przyszły nowe woblerki na suma. Jeszcze miesiąc i tydzień 😁
    2 punkty
  14. Cześć. Dzięki za info na temat Widawy. Rzeczywiście mała scieżynka wzdłuż brzegu jest, choć nigdzie na brzegu nie widziałem śladu stóp. Zazdroszczę takiej ślicznej rzeki pod bokiem. Ja jestem z Brochowa i mam całkiem spory kawałek do przejechania, ale ze dwa razy w roku staram się podjechać w Lasy Grędzińskie. Głównie z nastawieniem na pstrąga, bo przecież to była kraina pstrąga i lipienia. W starym "Wędkarzu Polskim" z lat 90tych czytałem artykuł, z wypowiedziami Jozefa Sendala, że pstrągów w Widawie było wtedy mnóstwo i złowienie dwóch pięćdziesiataków na wyjście to nie było nic nadzwyczajnego. Tylko, że brzegi strasznie zadeptane, a nad wodą "chodnik" 😉 W listopadzie szukałem też miętusa i wybiorę się w tym roku poszukać jeszcze trochę.
    2 punkty
  15. To jest odcinek na wysokości mojej wsi. Jak się zrobi cieplej to ryby tu wejdą. Regularnie go patroluję, jak ryby wpłyną to dam znać. W zeszłym roku było sporo średniego okonia i średniego klenia. Legenda głosi o pstrągu... Trafiały się też pojedyncze większe rodzynki. Brzegi rzeczywiście zarazstają mocno, ale jest nas kilku wydeptywaczy we wiosce więc jakieś ścieżki powinny być. Dodatkowo można brodzić praktycznie na całej długości tego ocinka.
    2 punkty
  16. No jak tu nie kupić w takiej cenie Tych pierwszych 25 sztuk , pozostałe po 30 sztuk w gustownych pudełeczkach po 8.10 zł
    2 punkty
  17. Z komentarza na allegro: "Ilość na podkład kołowrotka starczy na dwa/trzy pokolenia ..." 😁 Jest to jednak ponad 75 kilometrów żyłki 🤪 Co za czasy nadmiaru... A pamiętam jak za młodu czytałem, chyba w "Wędkarstwie rzecznym" Strzeleckiego, aby z szacunkiem traktować każdy metr żyłki, bo cenna i mało jej w handlu.
    1 punkt
  18. To ta "szpulka" po lewej. Nie ma dramatu, leży w garażu. https://allegro.pl/oferta/zylka-wedkarska-techniczna-0-16mm-76-000m-okazja-8316306989
    1 punkt
  19. Za to wszystko zapłaciłem 200 pln.
    1 punkt
  20. Zadałem sobie trud i odnalazłem artykuł, o którym mówiłem. Wędkarz Polski, numer z lipca 1998 r. Brzmi to jak jakieś fantasy, ale autor powołuje się na słowa Józefa Sendala, który chyba wiedział co mówi.
    1 punkt
  21. Fido ja miałem okazję parę pstrążków złapać na tamtym odcinku , ale to było jakieś 25 lat temu jeżeli nie dawniej , kolega pracował z autochtonem i dostał cynk że pstrągi biorą ( chwalił się że tłuką je na robaki 🤬 ) pojechaliśmy w niedzielę, dało się brodzić w woderach , przerzuciłem wszystko , dopiero mały wobler bączek w kolorze fluo otworzyło wodę ( podobne klimaty jak na tajnej miejscówce, a jednak są 😜 ) pamiętam jak na zastawce był napis " PZW kraina pstrąga i lipienia " potem byłem że dwa razy ale na zero , podejrzewam że teraz nie można dojść do wody ze względu na domki
    1 punkt
  22. Kolejna pozycja. Przelażała na półce dwa lata zanim wziąłem ją do ręki, ale jak już wziąłem to nie wypuściłem dopóki nie skończyłem. Opowieść o życiu wędkarza i ten wątek dominuje w tej książce. Jest też o rodzinie, przyjaźni i nostalgia za młodymi latami. Zaczyna się jeszcze przed IIWŚ, a kończy, gdy ulicami jeździły już Skody (wszystko dzieje się w Czechach, a właściwie w Czechosłowacji). Dla wędkarzy, którzy pamiętają czasy, gdy haczyk był na tyle cenny, że wchodziło się po niego do wody, by nie urwać, spławik robiło z korka i stosiny, a robaki się kopało, albo łapało nocą, a nie kupowało... może to być równie nostalgiczna podróż. Na zachętę kilka zdań z Epilogu: "...Kiedy czułem się lepiej, myślałem o tym co było w życiu najpiękniejsze. Nie myślałem o miłości, ani o swoich wędrówkach po świecie. Nie myślałem o nocnych lotach nad oceanem, ani o tym jak grałem w hokeja kanadyjskiego w praskiej Sparcie. Znów chadzałem nad potoki, rzeki, stawy i zapory. Uświadomiłem sobie, że to były najpiękniejsze chwile jakie przeżyłem. (...) Ciekawe było to, że wiele rzeczy z mojego życia zniknęło, ale ryby w nim pozostały. Były powiązane z przyrodą, w której nie podskakiwał po ulicy śmiesznie podrygujący tramwaj cywilizacji. Dziś już wiem, że wielu osobom nie chodzi w łowieniu tylko o ryby. Chcą po prostu pobyć sami jak w dawnych czasach, chcą jeszcze usłyszeć nawoływania ptaków i zwierzyny, chcą usłyszeć spadające jesienne liście. (...) I tak oto wreszcie dotarłem do tego najważniejszego słowa: wolność. Łowienie ryb to przede wszystkim wolność. Przemierzanie kilometrów w poszukiwaniu pstrągów, picie wody ze źródełek, bycie samotnym i wolnym choćby przez godzinę, przez dzień (...) To wędkarstwo nauczyło mnie cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć." Polecam
    1 punkt
  23. 14.04.2024 godz. 22.00. Wracam do domu. Późno ale jadą ze mną wędki i kuszą żeby zajechać nad Odrę. No i zajechałem. Jest ciemno ale miejsce mam rozpracowane. Nie muszę widzieć jak się nurt układa. Drugi rzut i siedzi kleń 49 cm. Trochę mnie zdziwił w podbieraku swoją wielkością - 49 cm a walczył jak 40 tka. Na kolejne branie też nie czekam długo. Nie zaciąłem go mimo, że było mocne i zdecydowane. Było takie jakby trochę przeciągnięte, nie szybkie i uznałem że to fajna ryba. W kolejnym rzucie ją zacinam. Fajny odjazd na hamulcu znacznie mocniejszy niż ta 49 tka sprzed 10 minut więc myśle sobie że to fajna 50 tka ale jak ląduje w podbieraku to zdziwiony jestem. Mierzę - tylko 47 cm. No trochę zawiedziony jestem. :). Później zacinam jeszcze fajnego klenia ale spadł. Wszystko na woblerek 3,5 cm Gębala. 1. jaceen 54,5 + 48,5 + 47,5 = 150,5 2. kamil.ruszala 46+45+42=133 3. RafalWR 53 + 47 +49 = 149 4. Konrado 53 + 52 + 52 = 157 5. SebaZG 36.5 + 36 + 36 = 108,5 6. Marienty 42 + 44,5 + 39 = 125,5 7. moczykij 44 + 46 + 45= 135 8. jamnick85 49 + 44 = 93 9. lechur1 10. suchi 11. andrutone 38,5 12. MARCIN82 43 + 53 + 46 = 142 Marcin82 chciał mnie wykopać z podium ale się nie dałem .No ale jest jeszcze kilka dni...a wiem, że jest groźny .
    1 punkt
  24. Pojechałem nad Odrę z mocnym postanowieniem złowienia trzeciego klenia, a przy okazji przetestowania nowego siedziska "spinningowego". Początkowo podjarany tym, że mam to siedzisko i że plecy nie będą mnie już boleć, odpuściłem stacjonarkę i wyrwałem się jak niegdyś na kilkukilometrowy rajd brzegiem rzeki. Co z tego skoro wszędzie cisza. Miejsca, w których łowiłem klenie w pełni lata, teraz były jeszcze puste. Z podkulonym ogonem wracałem do auta, a po drodze przycupnąłem na swojej wiosennej miejscówce i przeprosiłem stacjonarkę. Uczepiłem się ostatnio tego Divera, ale niższa woda sprawiała, że co chwila zaczepiałem nim o dno wyciągając stada racicznic. Poszukałem czegoś płycej schodzącego - wybór padł tym razem na Różankę Sieka i na nią miałem pierwsze delikatne pstryknięcie. Kleń wziął blisko brzegu. Nadawał się do zabawy, więc zadowolony postanowiłem połowić jeszcze trochę w tym miejscu. W następnym rzucie niemal w tym samym miejscu kolejne branie, ale hol jakiś inny. Po chwili podbieram wymiarowego szczupaczka. Dobrze, że był delikatnie zapięty, bo to ostatnia Różanka . Przeszedłem jednak trochę niżej, bo nie chciałem, by za chwilę znowu próbował ją zaczepiać. Rozejrzałem się po miejscówce i przypomniałem sobie, że gdzieś tu złowiłem pierwszego w tym sezonie jazia, więc zmiana agrafki na taką z krętlikiem i w ruch poszły obrotówki. DAM Nature 2, DAM Nature 1, potem jakiś DAM Standard... i w końcu subtelniejszy Mepps Long 0. Ten ostatni w końcu zadziałał. Rybka walnęła daleko od brzegu w blaszkę prowadzoną po łuku z nurtem. Taki mój jaziowy klasyk podawania przynęty . To już było lepiej niż planowałem. Pociemniało, ale postanowiłem jeszcze chwilę porzucać, tym bardziej, że tu już było głebiej. Wróciłem więc do Divera, którego wypuściłem daleko. Gdy zamknąłem kabłąk i czekałem aż plecionka się napręży poczułem delikatne, minimalne wręcz muśnięcie przynęty, ale nie reagowałem. Po chwili złapałem pełny kontakt z woblerem, ruszyłem korbką i znowu podobny pstryczek. Zacinam i luz. Nie wiem czy fluo nie wytrzymało, czy to jednak obcinka. Fakt, że straciłem starego, szczęśliwego woblera. Miałem gdzieś jeszcze jednego takiego, co prawda w innym kolorze, ale po ciemku praca jest chyba istotniejsza niż kolor, niemniej postanowiłem go oszczędzić. Zaczęły się dylematy. Ostatnia Różanka Sieka, ostatni Diver Kenarta i ostatni Mepps Long, a przede mną woda w której zdarzył się szczupaczek i coś jakby obcinka - co poświęcić, coś muszę, bo na inne przynęty nie mam brań. Wybrałem Różankę i za chwilę mam fajne walnięcie, a w podbieraku ląduje kolejny kleń. Postanawiam przemianować go na nowego szczęśliwego woblerka i oszczędzać, więc zdejmuję go z agrafki i zakładam Divera, którego też wypuszczam daleko, a przynajmniej długo, bo nic nie widzę. Zamykam kabłąk zaczynam czuć na kiju jak agresywnie nurkuje i mam taki strzał, że dostaję dolnikiem pod żebra. Niestety pusto. To był ostatni kontakt. Kolejne pół godziny nic się nie dzieje, więc wracam do domu. P.S. Siedzisko się sprawdziło. Spinningowałem bite 8 godzin i dałem radę dojść do auta o własnych siłach. Do tej pory udawało się 2-3, czasami 4. Planowanego klenia też złowiłem, więc dzień uważam za bardzo udany. Zapomniałbym - kupiłem też sobie nowego selfiesticka. Taki wybajerzony z podpinanym wyzwalaczem, z opcją przebudowy na statyw... bo miałem już dosyć słabych zdjęć. Myślicie, że w ogóle o nim pomyślałem? Trzeba było posłuchać rad i się przygotować do tego, ale to juz może następnym razem
    1 punkt
  25. Do mnie wpadło trochę haczyków i główek wolframowych i z mosiądzu, będę robił sam nośniki przynęt czekam jeszcze tylko na klej z żywicy uv bo pierwotny pomysł na klej na gorąco nie zdał egzaminu.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.