Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

DawidSokołowski

Redaktor
  • Liczba zawartości

    155
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    17

Zawartość dodana przez DawidSokołowski

  1. Mizerne wyniki zmusiły mnie do drastycznych zmian: dzienne łowienie kleni zamieniłem na boleniowe nocki i... się uwiesił 🙂
  2. Dziś w dwuosobowych składach konkurowalismy w zawodach " Puchar Łyny". 30 osobników płci męskiej złowiło niestety niewielką, łączna ilość ryb. Najwiekszym okazem okazał się być boleń 61 cm. Mega atmosfera oraz wyżerka z piwkiem po zakończeniu imprezy, nadrobiły słabe wyniki 🙂
  3. Siemka Zwędkowani Witam Was w ten piękny, pochmurny i trochę deszczowy dzień. Tak, nie mylicie się - to że lało jest piękne! I to jak! Mizerny stan wody w moich łowiskach (wspomagany moimi własnymi błędami) sprawił, że ostatnio słabo u mnie z wędkarskimi wynikami. Liczę że jak tylko podniesie się poziom wody w rzekach, tak urośnie też ten prezentowany przeze mnie Ale co tu będę gadał - zapraszam na film, w który streściłem wszystko to co ostatnio, w kwestiach wędkarskich, u mnie słychać PS polski wędkarz jest jak kangur - pustymi torbami, ale podskakuje Pozdro i zapraszam na grupę https://www.facebook.com/groups/2207334972833837/ Do wygrania kolejna nagroda - tym razem koszulka z pstrągiem. C&R!
  4. Zapraszam na wspomniany konkurs. Do zgarnięcia "nowiuśkie koszuli" 😉 https://m.facebook.com/groups/2207334972833837?view=permalink&id=2357895987777734
  5. Wczorajszy dzień nad wodą przyniósł klenie i bolka, lecz w rozmiarach niepowalajacych. Za to nowe łowisko: mega 🤗 A za tydzień na zawody: choć prognozy pogody są zatrważające 😀
  6. Siemka zwędkowani!!! Projekt o tejże nazwie zmienia się nie do poznania. Będzie jeszcze więcej, jeszcze ciekawiej (mam nadzieję), będzie poprostu lepiej 👍 W związku ze zmianami zachęcam do śledzenia: Instagrama https://www.instagram.com/zwedkowani.pl/ Grupy na FB https://www.facebook.com/groups/2207334972833837/ Kanału na YT https://m.youtube.com/channel/UCyMgkaJJScXBfdUeKn_Ts2w Dla członków grupy już niebawem konkursiwo 🙂 Zapraszam, zachęcam do... wędkowania 😉 Pozdro!
  7. A ja po dwóch godzinach nad wodą nawracam się do domciu. Warunki "nie halo" - lepiej z rodziną było spędzic ten dzień. Jutro ochłodzenie, ciśnienie zacznie się ponoć stabilizować, więc w piątek pewnie dopiero spróbuję coś ugrać.
  8. Niestety dziś znów pokonany zszedłem z łowiska. Dwa pstrągi spięte po kilku sekundach holu, do tego trzy brania. Rybom niestety, co potwierdziła też relacja kolegi, brakowało dziś "jaj" żeby przykietować w przynętę i dać nam szasnę na dobre zacięcie. Pochmurno, ale ciepło. Wypad fajny, choć nie do końca szczęśliwy
  9. Szczerze, to nawet o tym jeziorze nie słyszałem. Ale może to i dobrze, że jest nieznane 🙂
  10. Widzę tu u Was ładne rybki w ostatnim czasie. U mnie niestety słabo, ale nie bez powodu: odpuściłem pstrągi na rzecz kleni, które chciałem łowić wcześniej niż zazwyczaj. Niestety poza drobnymi rybami raczej słabo. Niestety - północny wschód odtaja po zimie nieco dłużej niż reszta Polski Niezbyt mroźna raczej nie wpłynęła na klenie zachęcająco do wcześniejszych wypadów po żarełko (a tego się po cichu spodziewałem). W ramach odskoczni od nieudanego klenikowania, jutro na poważniej lecę na kropki. Może coś się uwiesi - zobaczymy! Ryby w wodzie, baaardzo niskiej, są. Motywacja jest. Pochodzimy, porzucamy, zobaczymy czy połowimy Owocnych łowów na weekend Wam wszystkim życzę
  11. Zapraszam Was tego wiosennego wieczoru (poniedziałkowego oczywiście) do lektury kolejnego teksty, który trafił na łamy bloga http://zwedkowani.pl Tym razem krótki felieton, w którym zastanawiam się na sensem pojęcia: skuteczność przynęty. W czym ona tkwi? Co na nią wpływa? Jeżeli macie własne zdanie na ten temat, zapraszam Was do dyskusji. Trzymajcie się! No i miłej lektury LINK DO ARTYKUŁU NA BLOGU https://zwedkowani.pl/index.php/2019/03/30/skuteczna-przyneta-na/ W CZYM TKWI SKUTECZNOŚĆ PRZYNĘTY? Pokaż dobrą rybę, a dopadnie Cię żądny wyjaśnień tłum: na co złowiona? Pytamy, bo pragniemy mieć w posiadaniu przynęty łowne. Po trochu też (tak po cichu) myślimy, że to ona sama w sobie była źródłem Twojego sukcesu – sama rybę złowiła – i że w równym stopniu przyczyni się do sukcesu naszego. Tymczasem skuteczność jej tkwi nie w niej samej. Nie tylko. Czym jest przynęta? Na pewno nie jest niezależnym od czynników zewnętrznych, źródłem wędkarskich sukcesów. Przynęta to przedmiot. Produkt. Rzecz zwykła, o pracy najzwyczajniej w świecie przez producenta określonej – jak rozmiarówka na gaciach męskich – i o podanej głębokości zanurzenia. Posiadająca masę, długość, kształt, kolor. Specyfikacje dopasowaną, bardziej lub mniej, do preferencji poszczególnych gatunków ryb. Przedmiot, którego wykorzystanie zgodne z przeznaczeniem wpływa na osiągane przez nas nad wodą wyniki, z tym że… sukcesu nie gwarantuje. Gdyż łowność to nie cecha, którą można nadać w czasie produkcji. Łowny z natury to jest kot. Na tej samej rzece, dziesięciu wędkarzy będzie równie efektywnie poławiać ten sam gatunek ryb, na dziesięć różnych przynęt. Jednocześnie każdy z nich być może odnotuje skrajnie odmienne wyniki przy wykorzystaniu tego samego dla wszystkich: woblera, twistera czy błystki. Od dobrej do złej przynęty droga bowiem krótka. Mało tego – totalny gniot i killer to często jeden i ta sam “guma” czy “blaszka”. Kwestia tego w jakie ręce trafi. A tu często decydują szczegóły. Łowność jest bowiem zależna i zależy od… Właściwości przynęty – o czym już mówiliśmy – który to potencjał możemy zmarnować, lub wykorzystać. Ale jeśli już go dostrzegamy to w konsekwencji przynęty będziemy używać. I to jak najczęściej. Spędzając coraz więcej czasu w wodzie otrzyma ona w praktyce coraz liczniejsze szanse na potwierdzenie teorii, że jest skuteczną przynętą na…, a my na naukę jej prowadzenia – przy różnej pogodzie, o różnych porach dnia czy roku i na wielu łowiskach. W konsekwencji łowiąc coraz to kolejne ryby przy pewnych warunkach, a przy innych nie łowiąc ich wcale dowiemy się czy jej skuteczność ma swoje granice. Jeżeli tak, to gdzie one leżą i kiedy powinniśmy sięgnąć po przynęty inne, bardziej niekiedy przydatne. Te, które również mamy w swoich pudełkach. Których jeżeli nie będziemy używać, łowne nie będą na pewno. I czy wówczas nie doprowadzimy do sytuacji, w której w większości przypadków ich użycie przyniesie efekty w postaci złowionych ryb? To bardzo możliwe – będziemy je przecież wrzucać do wody w najbardziej sprzyjającym ku temu momentach wędkowania. Mój tok myślowy idealnie puentują słowa pewnego jegomościa: ludzie wygrywają w totka, a ja jeszcze nigdy – po czym po chwili dodał – ku%$# w sumie nigdy nie zagrałem. W tym co powiedział, jest sens! A zatem: czym jest skuteczna przynęta na… ? Przynęta jest łowna i dlatego łowimy na nią dużo ryb? Czy też skuteczność jej rodzi się dopiero w trakcie użytkowania? Niech odpowiedź na to pytanie każdy sobie wysnuje sam. Ja natomiast skwituję to tak: przynęta to przedmiot, który ma, albo nie – tego nie kwestionuje – predyspozycje do bycia skutecznym (szukajmy więc tych pierwszych), ale jednak ciągle tylko rzecz. Narzędzie. I tak ją traktujmy. Oczekiwać od niej możemy tyle ile od młotka: albo rozbijemy skarbonkę i będzie nagroda, albo wbijając gwoździa dziabniemy się w palec. Niby skomplikowane… a jedna proste.
  12. U mnie przymusowe wolne od ryb. No dobra, wczoraj godzinne wyjście zrobiłem, ale to tak żeby nie oszaleć na domu🤨
  13. Może i tam, u Was się dzieje, ale tu - na Podlasiu i Warmii - jeszcze nie, jeżeli o powyższe gatunki chodzi. No dobra! - na gruncik już łapią czasem fajne rybki. A Wasze też fajne, więc gratuluję Wam - łowcom
  14. Kurczę, niedawno skończyłem artykuł dla Dragona, w którym pośrednio - opisując pewne wędzisko - poruszyłem ten temat 😁 Czyli jak nie tylko ja o tym pomyślałem, to znaczy, że takie rzeczy się dzieją 😉
  15. Cześć! Witam Was w ten zimowy...wiosenny... jesienny... a może po prostu: w ten poniedziałkowy poranek Pogoda płata nam figle, także doprawdy nie wiem co tam za Waszymi oknami widać. U mnie: wczoraj deszcz, a po nocy... kupa śniegu. Aż strach pomyśleć nie tylko co będzie jutro, ale przede wszystkim co to będzie w weekend. I czy aura będzie sprzyjała wędkarskim wyprawom nad brzegi pstrągowej rzeki🤔 No właśnie: pstrągi, pstrągi, pstrągi. Tytuł artykułu, kolejnego im właśnie dedykowanego, prowokacyjny: "Pstrąg potokowy - gatunek wy...rżnięciem zagrożony". Treść nieco też. A to wszystko po to, aby pobudzić Nas wszystkich do myślenia, pchnąć do działania, a w pewne puste głowy wlać trochę oleju. A jak jest u Was? Jak na przestrzeni lat przedstawia się liczebność populacji "Waszych" pstrągów? Waszych w cudzysłowie, bo pstrągi potokowe, jak i inne gatunku, należą do świata przyrody, a nie do ludzi. Nie zapominajmy o tym chociaż my, bo wielu niestety o tym nie pamięta. A konsekwencje tego mogą być opłakane w skutkach... Trochę przemyśleń przy poniedziałku na rozruszanie neuronów mózgowych nie zaszkodzi - choć w głowie ciągle pewnie jeszcze weekendowe rybki;) Pozdrawiam! https://zwedkowani.pl/index.php/2019/02/07/pstrag-potokowy-gatunek-zagrozony/ PSTRĄG POTOKOWY - GATUNEK WY...RŻNIĘCIEM ZAGROŻONY! Artykuł ten niesie Wam moją smutną refleksję: jesteśmy świadkami zmierzchu ery pstrągów potokowych. Ryb tych jest w “moich” rzekach coraz mniej. To samo mówią koledzy “po kiju” z innych regionów Polski. Nie oznacza to jednak, że czekamy na “trout the end” z założonymi rękoma. Ba! Im jest ciężej, tym wyżej zakasujemy rękawy i z większą jeszcze ochotą bierzemy się do roboty: odłowów tarlaków, zarybień, ochrony tarlisk – i takich tam. Niestety nasze działania niekoniecznie przynoszą efekty. Dlaczego? Bo pstrąg potokowy to nie płoć Nie gatunek pospolity, którego populacja składa się ze “sryliardów” tryliardów (do potęgi “entej”) osobników, pływających sobie swobodnie po niemal wszystkich akwenach naszego kraju: od Kaliningradu po Zgorzelec. Pstrąg to pstrąg, ryba występująca gdzieniegdzie. W nielicznych polskich rzekach. Terytorialista, którego łowić możemy przez pięć lat z rzędu spod jednego kamienia. Teoretycznie, mocno ograniczony zasięg występowania, powinien zatem ułatwiać ochronę tych zwierząt. W praktyce – w kompilacji z ludzką ignorancją i nieposzanowaniem dla przyrody – doprowadza tylko do jednego: wyrzynania populacji pstrąga potokowego w Polsce. I upadku prosto na zbity pysk, wszelkich starań mających na celu poprawę tej sytuacji. Podkreślmy to jeszcze raz: w Polsce rzeki pstrągowe z pstrągów się dosłownie WYRZYNA Przyczyny są różnorakie. Od tych, które ochoczo piętnujemy: kłusownictwo, kormorany i zanieczyszczenia (spływający z pól, gospodarstw i oczyszczalni, wyrzucany przez ludzi wprost do rzek, syf). I dalej: poprzez meliorantów prostujących, pogłębiających, czyszczących to czego prostować, pogłębiać, czyścić się nie da, nie powinno i nie można. Nie zapominając o zaporach, tamach, jazach i innych, stawianych ludzką ręką na rzekach budowlach przerywających naturalne szlaki tarłowe. Niszczone są w ten sposób tarliska i ikra. Trute są same ryby, unicestwiane naturalne dla nich kryjówki – słowem: umiera ekosystem, na zmiany w którym pstrąg potokowy jest nadzwyczaj wrażliwy. Dochodząc w końcu do przyczyny ostatniej, o której istnieniu sprawy sobie nie zdajemy (a może widzieć problemu nie chcemy?) osiągamy pełne spektrum pojęcia “zarzynania rzek pstrągowych”. Tym ostatnim elementem jesteśmy my – wędkarze. I z wszystkimi tymi patologiami walczyć nam wypada. Piętnować niewłaściwe zachowania we własnych szeregach MUSIMY! Dzięki nam niejedna pstrągowa rzeka – nawet ta najczystsza i szpadlem melioranta nietknięta – jest pstrągową jedynie z nazwy. Ilość ryb w nich pływających jest często odwrotnie proporcjonalna do liczby łowiących na nich wędkarzy – a więc bliska zeru. Inne są na tyle słynne ze swojej bezrybności, że wędkarska stopa na ich brzegach nie staje. No i mamy jeszcze kilka rzek opierających się rżnięciu – tylko jak długo pożyje cielak w rzeźni? (O)presja Ogromna presja wywierana na nieliczne rzeki, będące ostatnimi ostojami pstrągów potokowych w Polsce, to dla tych zwierząt katastrofa nie mniejsza od ekologicznej. Wędkarze ogałacają rzeki z ryb skuteczniej niż ZUS Twoją wypłatę. I nie mówię tu tylko o tych,mających w bardzo, ale to bardzo głębokim poważaniu obowiązujące limity ilościowe i wymiarowe zabieranych z łowisk ryb. Mało tego: w kwestii olewania tej części przepisów powinniśmy się MY WSZYSCY nawet do nich upodobnic i z równym co oni uporem wsadzić je sobie “gdzieś”. Lecz niech to działa w drugą stronę: wypuszczczajmy złowione pstrągi potokowe: BEZWZGLĘDNIE! – niezależnie od danych nam w tej kwestii przez regulamin możliwości. Tego wymaga KATASTROFALNA na obecną chwilę sytuacja. Tak być powinno! Ale ja wiem, że tak się nigdy nie stanie… Meliorant zawsze będzie meliorantem, człowiek – niszczycielem przyrody, wędkarze wędkarzami (z całym inwentarzem dobrych, ale i wołających o pomstę do nieba zachowań oraz przyzwyczajeń). Zmierzch ery dzikich pstrągów potokowych Ludzie dzielą się na mądrych i głupich. My – pstrągarze – należymy do tej drugiej grupy: wszyscy bez wyjątku. Część z nas wierzy, że pstrągi można wyrzynać (regulaminowo czy też nie) bez konsekwencji dla rybostanu naszych rzek. Reszta, naiwnie myśli, że ci pierwsi się zmienią – że się naród opamięta. Zmadrzejemy jednak – my wszyscy! Kiedy? A no wtedy, gdy pstrągi potokowe staną się tym czym żubry: trzymanym pod ścisłą ochroną gatunkiem. Uratowanym cudownie przed zagładą z ręki człowieka. Takim zwierzaczkiem z probówki. O tak, będziemy kiedyś o wiele mądrzejszymi pstrągarzami… szkoda, że po szkodzie. Stanie się to, bo o nędzną liczebność rodzimej populacji pstrąga potokowego oskarżamy – nic z tym nie robiąc! – meliorantów, kłusowników, syf płynący rzeką. Mało kiedy przyczyn doszukując się w nas samych.
  16. U mnie w weekend też były Lechy, ale zielone Kawał rybska!
  17. Dziś pozwoliłem sobie na kilka godzin relaksu. Głowa przewietrzona, łapka rybką pachnie... No i gitara gra🙂
  18. Dziś z kolegą przemierzaliśmy brzegi pewnej pstragowej rzeczki. Po jednym braniu zaliczyliśmy. On swoje 52 wyjął, mój pięćdziesiątak wziął "na krótkim dyszlu" gdy już miałem wyciągać woblera z wody. Niestety zero szans na jakikolwiek manewr. Pogoda pikna 🌄
  19. Delikatne brania, których nawet nie byłem w stanie wyczuć, co w konsekwencji dało problem z zacięciem w tempo. 5 - 10 sek holu i spad. Tak po tyłku jeszcze nigdy od ryb nie dostałem 🙂 Duuuzo kilometrów, zakwasy na nogach, plecach, rękach - wędkarstwo i jego mordercze oblicze dało mi w kość 😁
  20. Kolejny dzień ciężkiej orki! Nogi wchodzą w tyłek, mózg jest gdzieś na ścianie🤯 Pstrągi dziś znów górą.5:1 dla nich. Zameldował się w podbieraku tylko taki czterdziestak. Pięć innych poszło ino świst 🙃
  21. Dziś jeden maluch wyjęty, drugi - też niewymiarek - spadł. I taki czterdziestak (na oko mierzony z odległości około dwóch metrów, więc pewnie miał trzydzieści ten prawie półmetrowy pstrąg) też uciekł. Taka zawiła matematyka dziś nad rzeką była 🙂
  22. Siemka zwędkowani! Dziś leci do Was tekst, który nabił mi nieco wejść na bloga, bo... Pasłęka przyciąga, magnetyzuje, omamia! Pasłęka - jedno słowo, a tak wiele skojarzeń i domysłów - prawda? Dlatego nadałem jej miano rzeki legendy. Myślę, że w tym określeniu jest sporo prawdy. Tylko czy rzeczywistość dorównuje owej legendzie? Zachęcam Was do lektury kolejnego wpisu na http://zwedkowani.pl LINK DO TEKSTU ORYGINALNEGO: https://zwedkowani.pl/index.php/2019/01/27/rzeka-pstragowa-pasleka/ Słyszysz: Pasłęka. Myślisz: rzeka legenda. I widzisz w wyobraźni nie mniej legendarne pstrągi. Ogromne! Potokowe, a więc przed oczami masz potok (górski), dzicz totalną. Z wodą po kostki (Twoje kostki). Pakujesz klamoty i jedziesz na Warmię… a tam zdziwko! Oto bowiem spoglądasz na Pasłękę: prawdziwą. Taką jaką Bóg ją stworzył (do spółki z meliorantami). Kilka zakrętów i proste, proste, proste… Rzekę przecież nizinną (!) na większej długości swojego biegu. Tak jak tu: na odcinku od wsi Gamerki Wielkie i dalej, w dół – do miejscowości Kalisty. Rzeka pstrągowa – Pasłęka – taka właśnie jest Porzuć myśl o błogim brodzeniu, wielkich i łatwych pstrągach czy luksusie: odrobinie prywatności nad wodą! Pasłęka odarta z legendy tak właśnie wygląda! Z dostępem latem silnie utrudnionym przez wysokie trzcinowiska. Przez głębokie i szerokie rowy melioracyjne, idące od koryta w głąb otaczających rzekę pól. Ciężkie do przejścia wiosną, zimą są jeszcze bardziej zdradzieckie. Ludzi w mroźnym sezonie zatrzęsienie (całe multum) – bywa że spotykasz ich i kilkudziesięciu na kilometr. Im bliżej wiosny, im więcej gatunków innych ryb do łowienia i innych akwenów możliwych do obłowienia, tym towarzystwa tu mniej. Ryby trudne tak samo o każdej porze roku. Zapomnij, że przyjedziesz – ot tak! – i połowisz. Zimą na gumy, wiosną i latem natomiast na woblery – ja tak przynajmniej wędkuję, choć wiem że i muszkarze próbują po swojemu. Moje przynęty to zdecydowanie te większe: od 6 do 8 cm. Nie bawię się w drobne. Kolory typowe pod pstrąga – bez zbędnych udziwnień. I tak to już jest. Tu, nad rzeką Pasłęka – gdzie legenda spotyka się z rzeczywistością. Nie tak kolorową, ale i nie szarą. Powodzenia! Tu: pięćdziesiątka, króciak, najczęściej jednak zero – wszystko się może zdarzyć. Tyle ode mnie, bez ściemy. Powodzenia! I pamiętaj: wędkowanie na odcinku do wsi Szatanki w górę rzeki aż do Gamerek i dalej, dozwolone tylko dla członków TMP Passaria! – a i tam po legendarnych pstrągach pozostała w zasadzie jedynie… legenda. To ludzie rybom zgotowali ten los! – przykre to, ale prawdziwe… niestety.
  23. Mówił @jaceen że może na rybie się wybierze... no i się wybrał Mnie te wszystkie zimowe klenie dobijają. Nigdy takiego nie złowiłem Tym bardziej gratuluję ryb!
  24. Przepiękna ryba @Budek ! Gratuluję! Co do UL na pstrągi to mi, człowiekowi z Warmii, jest to nie do wyobrażenia Poza tym szkoda mi pstrągów: tracić, zrywać, męczyć je. Wolę hop siup, zdjęcie i do wody Oczywiście dochodzi do tego kwestia przynęt: u mnie to od 6 w górę, więc naprawdę UL dla mnie jest obcy Ostatnio na Pomorzu chłopaki powiedzieli żebym założył żyłkę 0,18 to czułem się jakbym na płotkę czatował Jestem też ciekaw jak kondycyjnie wypadają Wasze rybki. Bo na Pasłęce, dajmy na to, styczniowe potrafią być grubsze od letnich. I animusz też majowy mają
  25. Ciśnienie spadające to u mnie dobry omen - teoretycznie. Bo w praktyce to w tym roku miałem pstrągi tylko przy ostrych skokach w górę (czyli wtedy kiedy wszyscy mówili mi: odpuść) 😋Ryby są jak baby - ich nie zrozumiesz 😁
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.