Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Rondel

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Lokalizacja
    Lublin

Rondel's Achievements

2

Reputacja

  1. Cześć wszystkim 😀 Ten dział forum chyba jest właściwy by poprosić o rady co do pickera z drgającą szczytówką. Powiem tak, łowię ryby od 19 lat (od 11 roku życia), miałem kilka ładnych lat przerwy gdy dorosłem (przez długie lata ojciec bardzo chętnie zabierał mnie na ryby gdy tylko poprosiłem, chociaż znał sie na łowieniu jak ja na budowie reaktorów jądrowych) i nie miałem samochodu przez kilka lat. Zaznaczam, że jestem kompletnym samoukiem i bardzo proszę o wyrozumiałość co do mojej słabej znajomości terminologii itp (przykład - jedyne znane mi przynęty na grunt to czerwony robak, biały robak, pinka, rosówka, kukurydza, reszta to jakaś czarna magia i gdy np widzę w sklepie wędkarskim jakieś brązowe kuleczki i inne wymyślne cuda z innego wymiaru to omijam je szerokim łukiem bo za chiny nie mam zielonego pojęcia co to u licha jest, jak tego użyć, na co, czym itp, zawsze wydaje mi sie że to jakieś czary których nie wolno dotykać). Nie miałem niestety w rodzinie ani wśród znajomych nikogo kto by sie chociaż w najmniejszym stopniu wędkowaniem interesował. Na pickera łowiłem gdzieś od 2002-2003, nałowiłem od wtedy na przestrzeni lat (tą metodą) całe masy ryb, wróciłem do niego 3 lata temu, bardzo zawzięcie i... Do tej pory złowiłem jedną płoć rozmiaru palca wskazującego na haczyk 14 gdy byłem już na tyle sfrustrowany, by taki nałożyć, bo ciągle skubała drobnica. W każdym razie ta wspomniana 1 płoć to cały mój dorobek na przestrzeni ostatnich 3 lat, a łowić jeżdżę w sumie często. W ciągu ostatnich 10 dni 4 razy. Często łowię coś na spinning (tak więc ogólnie wyciągam z wody to i owo, w tym 3,7kg tęczaka w zeszłym roku, ale wróćmy do pickera). Co trzecia moja wyprawa na ryby to nie picker. Nie wiem, czy coś robie źle, może źle nakładam przynętę, może czegoś nie wiem, jestem na tyle sfrustrowany, że ostatnio jeżdżę tylko na stawy i to takie, gdzie ryb w brud, byle by tylko coś w końcu złowić. Ot dzisiaj siedziałem 4 godziny i nic. Coś skubało, ale to nie były brania (nigdy nie miałem problemu z rozpoznaniem brań). Staw z 60 na 60 metrów, w wodzie podobno kilka ton karpia, i owszem, ludzie co chwile wyciągali jakiegoś, a ja no kurde nic 😂 Ciągle (nie liczę już tylko dziś ale ostatnie 3 lata) próbuje różnych przynęt, to kukurydza zwykła, to wędkarska, białe robaki, pinka, czerwone robaki różnych rozmiarów, wszystko to różnie nakładane, to pojedynczo, to 'kanapki', to pedantycznie żeby zakamuflować haczyk i by tylko grot wystawał w jak najmniej widoczny sposób. Albo nigdy mi nic nie bierze, albo mam skubanie, przy którym próby zacięć w ciągu tych 3 ostatnich lat to gdyby zliczyć hmmm pewnie kilka tysięcy, i za każdym razem cholerna drobnica przynęta poszarpana, nadgryziona itp (zaznaczam że próbuje łowić w naprawde wielu miejscach). Podejrzewam, że może źle montuje zestaw? Żyłka dwudziestka, rurka przeciwsplątaniowa dłuższą częścią w dół, na niej koszyczek 15-30g (próbuje różnych), poniżej krętlik, do niego przywiązany przypon z cieńszej żyłki z 40-50cm z haczykiem 6-10 (podczas każdego łowienia próbuje różnego rozmiaru), często stosuje haczyki z już gotowym przyponem. Zanęty w koszyk różne, zawsze robie je tak, by w wodzie po krótkim czasie rozpadała się w małe kąski i robiła lekką 'chmurke' zapachową (robie zawsze testy gęstości ręką w wodzie z brzegu). W skrócie: żyłka - rurka z koszykiem - krętlik - przypon - haczyk. Podejrzewam, że bardzo źle ustawiam sobie wędkę. Z tym że robie to tak samo (chyba), jak gdy byłem podrostkiem - wbijam podpórki (tą bliżej czubika wędki mam szeroką, rozległą, żeby łatwiej było podnieść wędkę do zacięcia) równolegle do linii brzegu, wypatruje sobie jakiś punkt, rzucam tam z dużą precyzją, zanętą koszyk ulepiony i wypchany, przynęta na haczyku. Końcówka wędki a żyłka kąt 90 stopni, czubik troche wyżej niż część z kołowrotkiem (próbuje i niżej), szczytówka oczywiście oddalona od podpórki, dobrze widoczna. Zawsze po rzucie ściągam o dosłownie jeden obrót kołowrotka by lekko (naprawde delikatnie) napiąć szczytówkę. Czy tak to powinno się robić? Pytanie może śmieszne, ale ja już naprawdę nie wiem, co mogę robić źle. Takie ustawienie wędki rodzi dla mnie problem z zacięciem, ponieważ trzeba złapać wędkę, dać kroka w tył i szarpnąć nią na ukos bądź do góry, bo inaczej będzie luz i guzik a nie szarpne tego co jest pod wodą. Podejrzewam że przez to rujnuje każde trycianie jakie mam. Aczkolwiek znowu zaznaczam - brania to ja od ostatnich 3 lat ani razu nie widziałem, co najwyżej tryćnięcia jakby po tam podpięta do żyłki pszczoła to szarpała. I przy próbie zacięcia czy też wyjęciu zestawu z wody - leciutko ponadgryzana przynęta. Nie ważne w którym stawie, jeziorze, zalewie łowię. O rzekach to nawet nie chce wspominać, ponieważ uważam sie za zbyt beznadziejnie początkującego by w ogóle próbować. Następna sprawa - może jest jakieś znaczenie, jak daleko rzucam? Z reguły próbuje w odległości około 12-15 metrów od brzegu, ale czasem dużo bliżej, czasem dużo dalej. Kombinuje tak jak z haczykami i przynętami. I nicz. Czy jestem aż takim pechowcem, beztalenciem, czy może poprostu jestem niedoinformowany, jak już mówiłem, może ja czegoś nie wiem, może coś robię źle, ponieważ nikt nigdy nic mi nie pokazał ani nie nauczył? Bardzo lubie siedzieć nad wodą, bardzo lubie przyrodę, zawsze skrajnie dbam o zostawienie po sobie czystości na łowisku, jestem delikatny wobec złowionych ryb (na spinning, bo na grunt nicz), poprostu sprawia mi przyjemność moczenie kija, ale kurde, ile tak można nie łowić dosłownie niczego, jade jednak na ryby by coś chociaż czasem złowić. Chociaż branie zobaczyć. Łowić ryby. Nie siedzieć nad wodą, bo mimo że to uwielbiam, to jakbym chciał posiedzieć nad wodą, nie brałbym wędek 😠 Drodzy koledzy i koleżanki o tym samym hobby - bardzo proszę o jakieś rady, pomoc, dokładną instrukcję jak zmontować zestaw jeśli mój jest niedobry, jak ustawiać wędkę (w sumie to wędki - mam 2 pickery), jak zacinać - jakoś do tyłu na ukos, poprostu do góry (nie bardzo wiem jakby to miało zadziałać skoro końcówka wędki a żyłka to 90 stopni) czy może no nie wiem, szarpnięciem w kierunku przeciwnym do żyłki czyli totalnie w bok. Może jakieś dodatkowe informacje.... Sam już nie wiem, gwarantuje że pisząc tego posta jestem naprawde hiper sfrustrowany i zdesperowany 😓 Będę bardzo wdzięczny za poświęcony mi czas.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.