Pierwszy mój post więc witam wszystkich.
Otóż wrzesień tuż tuż a kolejny mój "spiningowy" kołowrotek odmawia posłuszeństwa więc postanowiłem do sprawy podejść konkretnie i kupić coś co nie zacznie skrzypieć, trzeszczeć i wibrować podczas kręcenia po 1-2 sezonach. Szaleć nie zamierzam: max 150 złotych. Wiem, wiem cudów nie ma, cuda się zdarzają od kilku stów wzyż ale jest jak jest. No i nie wiem jaki konkretnie rozmiar wziąć i jak to się przełoży na moje spiningowanie. Brać model 2000, 2500, 3000? A może wystarczy 1500?
No oczywiście kołowrotek używany będzie wyłącznie do spinningu.
Wędka dragona energy spin 2,40 c.w 5-30, maj, wrzesień i październik to conajmniej 3 wizyty w tygodnu po 3-4 goziny - bywa, że i więcej. Cel wizyt to oczywiście szczupak (2 kg sztuka to w tym przeczesanym siatami akwenie jest obecnie powodem do dumy).
Rzucam z brzegu w jeziorze, zarośniętym pod wodą dość solidnie - co rusz wyjmuję jakąś moczarkę, sałatę lub inne pietruszki W wodzie lądują gównie gumy, maksymalnie 8 cm z 6gramowymi główkami. Ze względu na to, że zielsko holuję średnio co drugi rzut mam wrażenie, ze od tego zaczynają skrzypieć mi kołowrotki. Ostatni model dragona (bodaj za 70 złotych) z 9 łożyskami już mnie trzeszczeniem powala na nogi. Po dwóch sezonach zachodze do sklepu a sprzedawca z rozbrajającą miną mówi, "że one tak mają".
Co prawda nie oliwię sprzętu co miesiąc i nie czyszczę szmatką po każdym wypadzie ale bynajmniej nie zapoznaje się on ani z piaskiem ani z wodą - krótko pisząc: staram się a one i tak padają.
No i na koniec dodam, ze myślę o Daiwa Crosfire, Dragonie Millenium lub Manta. Kwestia tylko jaka numeracja? Czy kołowrotek np. 720 różni się od 740 (chodzi o 20 a 40; u innyego producenta jest to 2000 i 4000) tylko ciężarem i pojemnością szpuli? A reszta to w 100% to samo?
Wielkie dzięki za cierpliwość i miło będzie przeczytać jakaś odpowiedź