Głodny drapieżnik potrafi wziąć nawet na to co nie powinien np. kukurydza, kilka razy miałem taka sytuacje.
Najbardziej zadziwiło mnie nie to, że szupak się połakomił na pęczek robaków, ale - że doholowałam do brzegu. Nie zerwał delikatnego przyponu, ani nie przegryzł żyłki. Kilka razy miałam „mocne” brania z gruntu (może to okonie albo szczupaki – zanęcam dodatkowo suszoną krwią, czyli wiem że drapieżniki podchodzą), ale kończyły się na zerwaniu przyponu albo haczyka. Także dla mnie wyczyn co nie miara był
Wiedziałam, że coś większego i silnego na haczyku. Spławik, na gruncie, szybko odjechał i się zanurzył. Cieszę się zawsze, jak jak branie jest inne, niż leszczowe wykładanie spławika (bo łowę prawie wyłącznie leszcze na mojej miejscówce).
Masz na myśli Sławę, tę koło Poznania? Jak tak, to niestety mam ponad 160 km... Słyszałam, że fajne jeziorko. Może kiedyś, przy okazji – dzięki:)