Kiedyś pisałem chyba na forum, że już nigdy nie rozpocznę sezonu na Turawie. Nie podoba mi się wędkowanie w tłumie, ale koledzy spinningiści i ojciec skutecznie mnie przekonali do tej wyprawy. I tak dotarłem ostatniego dnia maja nad zbiornik. Zameldowaliśmy się w rybaczówce i byłem przerażony. Pierwszy widok to rekordowe tłumy wędkarzy i wiedziałem że na wodzie jutro będzie tłoczno. Zakwaterowaliśmy się w domku, zwodowałem łódkę i przyszykowałem sprzęt. Na wieczór umówiliśmy się na wspólną kolacyjkę z kolegami. Były wspomnienia i wspaniała zabawa. Lubię takie spotkania, to dlatego zgodziłem się na tą wyprawę. Przyszła pora na krótki sen i rozpoczęcie sezonu. Pobudka dość późno o 4.30, zerkam na wodę a tam chyba z 300 łodzi. Trudno, będzie trzeba szukać miejsc troszkę mniej zatłoczonych. I ta taktyka, a raczej ucieczka o tłumów, przyniosła niezłe wyniki, przez 4 dni wędkowania ojciec złowił 8 sandaczy w przedziale 58 - 66 cm do tego dorzucił szczupaka 72 cm, ja łowiłem pechowo udało doholować do łodzi 2 sztuki 64 i 60 cm, miałem 3 spady i kilka brań niezaciętych. Udało mi zaliczyć również pierwszego w życiu sumka 92 cm. Wyprawę uważam za udaną i chyba byliśmy w tej grupie nielicznych wędkarzy którzy ładnie połowili. Poniżej wstawiam parę fotek z wyjazdu.