Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

A ja sobie ustaliłem własne wymiary ochronne.


-PuS-

Rekomendowane odpowiedzi

Pozwolę sobie przytoczyć fragment z książki pt. "Nocne połowy ryb" autor Andrzej Trembaczowski wyd.PWRiL 1989 str. 41

Ryby łowi się po to ,żeby je zjeść, tylko w ten sposób możemy usprawiedliwić nasze postępowanie wobec wodnych stworzeń. Gdyby nie to, nasze piękne hobby byłoby zwykłym okrucieństwem wobec bezbronnych zwierząt. Pamiętajmy o tym gdy wybieramy się na ryby

Celowo podałem datę wydania ...tak było kiedyś, a dziś?

O co mi chodzi po której jestem stronie, "okrutny mięsiarz", czy też "szlachetny ekolog"

Szacowny kolega którego opinie bardzo sobie cenie pyta "zabieraczy" czyli w pewnym sensie mnie też, Co się stanie

jesli pewnego dnia "nawiedzony" minister wprowadzi CALKOWITY zakaz zabierania złowionych przez wedkarzy ryb

Odpowiedz jest prosta: dalej będę wędkował pełen pasji i radości a do domu będę wracał "o kiju" prawie tak samo jak zwykle :mrgreen:

Obecnie zabieram 15 -20% tego co prawnie wolno mi wziąć.

Ja nie gdybam Czy kolega czuje się bardziej szlachetny gdy je rybę kupioną w sklepie zabitą i oprawioną przez kogoś innego, nie pytam bo to jest jego osobista sprawa.

Nie trawie mięsiarzy którzy wszystko co złowią ponad limit chowają w krzaki i łapią dalej jakby nigdy nic, tak samo jak nie trawie szlachetnych wędkarzy spod bandery "no kill" , którzy przy każdej nadążającej się okazji opluwają innych od siebie bo wydaje im się, że są lepsi.

To skrzywienie "syndrom Boga" : rybo JA pozwalam ci dalej żyć. :grin:

Swiadomośći ,że możemy decydować o życiu i śmierci ryb wielu z nas przerasta.

Nie szukam odpowiedzi jaką miarą należy mierzyć wędkarzy i po jakiej (prawnie dozwolonej) ilości zabranych ryb należy danego delikwenta nazwać Mięsiarzem,

nie zastanawiam się też nad podwójną moralnością frakcji "no kill"

Nie szukam złotego środka, staram się tylko być strażnikiem zdrowego rozsądku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon
  • Odpowiedzi 78
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Obiecalem sobie ze ta polemika bedzie moja ostatnia i wlasnie dlatego pisze teraz "cos" w rodzaju Epilogu.

Juz kiedys to pisalem ,dzis powtorze.Czlonkiem PZW jestem od 1974 roku. W arkana wedkarstwa wprowadzali mnie ludzie ,dla ktorych zasada "no kill" byla calkowicie obca i nieuzasadniona(wrecz glupia-ryba jest po to aby ja zlowic i zjesc !).Takimi zasadami przesiakniety lowilem i ZAWSZE zabieralem zdobycz.Fajnie bylo slyszec pochwaly bliskich " to jest prawdziwy wedkarz,zawsze cos przyniesie". Do tej pory w garazu walaja sie suche lby szczupakow,sandaczy,okoni a w albumach "krwawe" fotki lezacego na trawie "pokotu".Historie o angielskich wedkarzach wypuszczajacych zlowione karpie traktowalismy z podtekstem: "z dobrobytu im sie w glowach poprzewracalo". Tak sobie "brnalem" usprawiedliwiony ze przeciez byly wymiarowe wiec "noz w skrzela", "pala w leb' czy "kciukiem w kregoslup" ?- jak najbardziej, rodzinka czeka!. Coz sie wiec stalo "ze sie zes...o"?.Lat temu... kilkadziesiat bylem zaproszony do znajomych (pojezierze Brodnickie).Wlasciciel posiadlosci(wedkarz-amator )zapewnial mnie ze w jeziorze zyja duze ryby(leszcz,okon) ale daja sie zlowic tylko zima!. Latem, mowy nie ma!.Zastosowalem DS-a i zaczalem wyciagac leszczyki.

Radosc w towarzystwie ogromna.Wszyscy amatorzy "mieska".Panie wziely sie za czyszczenie a ja -dalej na lowy."Towarzystwo' podchmielone i rozochocone wrzeszczy "zjemy wszystko".Traf chcial ze wieczorem "podeszly" duze leszczyska w kolorze starego zlota z lekko "omszalym" lbem.Wspaniale ryby!.Zabralem wtedy wszystkie 11 sztuk. Chcialem byc podziwiany i wychwalany.I bylem. Tyle ze Panie (Panowie takze) "zaslabli" po wprowadzeniu trunkow i nikomu nie bylo w glowie aby zajac sie rybami.Pozostawione w reklamowkach rano byly juz z lekkim "zapaszkiem".

Od tamtej pory "cos" we mnie peklo.Zaczalem wypuszczac zlowione ryby.Z poczatku z poczucia winy i checi "odkupienia" a z czasem znalazlem w tym prawdziwa radosc i satysfakcje. Odkrylem wedkarstwo na nowo! Takiego "wstrzasu"( nie koniecznie w takich okolicznosciach) i przemiany zycze koledzy i Wam.Zapewniam ze warto!

Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od tamtej pory "cos" we mnie peklo.Zacząłem wypuszczac zlowione ryby.

no i super chwali Ci się takie postępowanie,

Jeszcze by było dobrze, gdybyś nie stratował z "miesiarstwem" do kolegi który sobie czasem weźmie jakiegoś sandacza czy tez leszcza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, zmarnowana ryba to nic fajnego i każdemu wędkarzowi (prawie) będzie żal, gdy to co zabierze z wody na gnój wyrzuci z zaniedbania czy z innego powodu. Takiego zachowania nikt nie pochwali, lecz pewnie każdy choć raz w życiu do takiej sytuacji doprowadził. Jedzenie ryb jest czymś normalnym, bo po to one zostały stworzone, lecz marnotrawstwo pożywienia to już z pewnością jest gorsze od mięsiarstwa. Lecz czy to zobowiązuje do pokuty. Kto nie doprowadził do spleśnienia chleba?. Czy przestał ktoś z tego powodu jeść pieczywo na śniadanie?. Stu 6-60 chwała Tobie, że przemiana nastąpiła raczej na dobre, bo taka przemiana jest lepsza od takiej, gdy ktoś się na forum chwaliłby się że po np. zauważeniu kłusownictwa został mięsiarzem i handlarzem złowionych ryb. Tak że za to nikt Cię nie potępi. Ale tak samo jak Unises proszę Ciebie i innych podobnych Tobie nie potępiajcie tych, którzy lubią świeżą rybkę i w dodatku złowioną przez siebie.

Gdy się naprawdę dobrze gospodarzy zasobami (w tym zasobami ryb) z pewnością starczy ich przy racjonalnych odłowach na bardzo długo. Ryby były jedzone od zawsze i samo ich zjadanie nie jest tak groźne jak ingerowanie w ich środowisko naturalne. Niszczenie tarlisk, wpływanie na jakość wód, osuszanie terenów podmokłych - to jest problem.

Ryby to jak grzyby. Jak mają warunki to nie jest się w stanie ich wyzbierać. Lecz gdy lasy niszczeją i choroby trawią drzewa itd - to nawet zakaz zbierania grzybów nie wpłynie na podniesienie ich liczebności.

A tak na wesoło: widział ktoś grzybiarza który by zbierał grzyby teoretycznie?.

Taki teoretyk chodzi sobie po lesie i liczy grzyby. Czerpie przyjemność z tego - ile to by wyciął grzybów gdyby tylko miał ochotę to zrobić.

Czy takiego zbieracza można nazwać grzybiarzem?. I tak wędkarstwo można podzielić na dwoje.

1)Na wędkarstwo z instynktem myśliwego (łowienie ryb z racjonalnym ich zabieraniem). 2)Wędkarstwo sportowe, czyli łowienie wyłącznie dla sportu.

Co jest bardziej moralne i właściwe to już każdy indywidualne osądza.

Swoją drogą wielu marzy o rybnym eldorado gdzie ryb jest multum gdyż to co się złowi to się wypuszcza. Ale pomyślmy jaką ceną ryby płacą za naszą satysfakcję.

Przykład: Jest piękne jezioro z sumami, aż się roi od nich. Zacinamy suma, morderczy hol, robimy fotkę i do wody. Za kilka dni on głodnieje i znowu my albo kolega tego samego łowi, męczy, fotka i do wody. Raczej nie jest to zbiornik dla sumów tylko dla je łowiących. :sad:

Wg. mnie bardziej zasadne łowienie takiego sumiska jest w tedy gdy jest się zainteresowanym jego zjedzeniem. Oczywiście zasadne jest wypuszczenie ryby gdy się stwierdzi, że ryba jest za duża lub za mała. Ale męczenie ryby i wypuszczanie każdej z poczuciem, że się jest bardzo dobrym dla ryb?. To chyba coś nie tak. Tak jak bym z racji tego że jestem większy od dzieci, gonił dzieciaka z podstawówki, przewracał go na ziemię i przykładał pięść do twarzy mówiąc że jakbym był podły to by dostał lanie. Ten przykład jest może mocno przesadzony ale poniekąd tak jest. Nie można myśleć, że jestem lepszym od innych bo ryby łowię i wypuszczam. Jestem lepszym dla kogo, dla ryb?. Jakby się było lepszym dla nich to by się im dało spokój.

Nie gniewaj się Stu 6-60 i inni za ten dość długi "wykład". Jak pisałem wcześniej sam postępuje wbrew temu co tu napisałem, ale czy tak nie jest?.

Czy lew wegetarianin goni antylopę, przewraca ją i mówi: odejdź bo już nie jadam mięsa?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że źle zapodałem tego posta. Powinno być tak. Czy nie uważacie że wymiary ochronne dla naszych rybek są o dużo za małe? Ale chciałem sprowokować rozmowę. Ale... co do płoci 35 cm to jest takie same wyzwanie jak szczupal min 70 lub lin 40. Nie łatwo to złapać w naszych wodach. Ktoś napisał że sandacz metr to jest stary pryk i niesmaczny. Nie wiem, ale 80 cm był super! A smak płoci 40 cm zależy tylko od wody w której się łapało. Czasem po jednej stronie jeziora śmierdzi a po drugiej jest przepyszna. Zależy co zjada ta rybka.

Może zmienię.

Czy wymiary PZW są nie za małe?

Ja stawiam że są zbyt tolerancyjne.

Myślę że dla członków PZW do lat np 30 powinny być inne wymiary.

Dla starszych inne znaczy większe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolego Pus, jak można zaobserwować w ciągu ostatnich lat wiele wymiarów wzrosło od 5cm wzwyż. Np: Staropolski szczupak miał 40 a teraz normą staje się 50cm, sum miał 60 teraz 70. Ale czy podwyższanie wymiaru dało coś i czy kolejne podwyższenie zaowocuje większą liczbą ryb?. Jak sam zauważyłeś każdy sam ustanawia sobie wymiary od jakich bierze o ile chce ryby. Jeden zawyża je go granic brązowego medalu (sandacz 80cm, płoć 35cm) a drudzy biorą co jest większe od palca. U nas wymiar karpia to 30 cm. Według mnie można by spokojnie podnieść go do 40cm.

Czy wymiary PZW są nie za małe?
Tak, w przypadku wielu ryb mogłyby być one wyższe, lecz na tą chwilę wystarczyłoby przestrzeganie tych co są przez wszystkich wędkarzy, bo jak wiemy nie są za wysokie a i tak ich zachowywanie jest dla wielu kłopotem.

Przepraszam, że znowu ja się udzielam, ale nie mogłem się oprzeć. Zachęcam innych do dyskusji, nawet tych, którzy się nie zgadzają z innymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brak ryb to nie wina wędkarzy. Szczególnie dużych ryb. Już wielokrotnie pisałem. Powinien być wprowadzony zakaz łapania na sieci i inne wynalazki na zbiornikach śródlądowych. Nie wliczając oczywiście chodowlanych.

CHCESZ SE COORWA RYBAKU SPRZEDAĆ RYBKI. TO WYDZIERWRZAW SE JEZIORO (lub kup) ZAPUŚĆ RYBKI NAKARM JE A POTEM SPRZEDAJ.

Tak jak to robi rolnik. Ma ziemię dba o nią i ma plony.

A cholera rybak jeden z drugim podpisuje umowę na rzeź jeziora i to ma bo ... cholera wie czemu?

Przepraszam za słowa. Ale nie mam już zdrowia patrzeć na tą dzicz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość wobler129

Wcześniej pojechaliście po -PuS- a ja go chwalę - gdyby każdy ustalił sobie takie wymiary i ich tak przestrzegał... :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdyby każdy ustalił sobie takie wymiary i ich tak przestrzegał

Myślę ,że nie ma potrzeby by każdy miał być: bardziej papieski od papieża :mrgreen:

To co stosuje -PUS- jest pewnym etapem , który następuje w życiu każdego "zawodnika" - stałe "podnoszenie sobie poprzeczki".

Nie sądzę, żeby wszyscy mieli stosować taką filozofie.

Myślę , że w wędkarstwie jak i w każdej innej dziedzinie życia, potrzebny i wystarczający jest umiar i zdrowy rozsądek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę , że w wędkarstwie jak i w każdej innej dziedzinie życia, potrzebny i wystarczający jest umiar i zdrowy rozsądek.

I tu moim zdaniem jest sedno sprawy. Jeżeli wszyscy stosowali by tą prostą i podstawową zasadę, niepotrzebne byłyby dyskusje tego typu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

No i inny aspekt. Łapię wymiarową rybkę i wypuszczam do wody. A tu obok wędkarze. Co pan robi!!! miała wymiar!!! A ja na to. Mojego wymiaru nie miała. Sam nie wiem. Może jestem psychiczny;-) ?

dobre dobre !!! tez tak mam co pan robisz ja bym wzioł, albo dał byś pan a ja na to standardowo . a co ja k....wa nie ma co jeśc !!!! pozdrawiam i poszli ci co mysla ze sie najaedzą ryba to exluzywne mięso wiec wiadomo ze sie nie zapchasz żłobie jeden!!!!!!

nie skumana jest pazernosc prostaczka.

fotka apropo w wigilie dałem popływac dwóm dorszom 1,5 kg. i 0,6 kg.

post-3386-14544971459498_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i inny aspekt. Łapię wymiarową rybkę i wypuszczam do wody. A tu obok wędkarze. Co pan robi!!! miała wymiar!!! A ja na to. Mojego wymiaru nie miała. Sam nie wiem. Może jestem psychiczny;-) ?

Witam cię Krzysio81 co do łówienia i wypuszczania ryb to postępuję tak samo.Także spotykam się z krytyką innych wręcz zostałem wyśmianym.W tym sezonie złówiłem 13 szczupaków z czego 1 został zabrany do domu i zjedzony.Osobom,które krytykują mnie za wypuszczanie ryb odpowiadam,że chciałbym aby mój syn gdy dorośmie mógł także łowić ryby a przez zabieranie wszystkich złowionych ryb to może być problem. :cry: Jestem,także za zwiększeniem wymiarów ochronnych ryb.Miło jest mi przeczytać na stronach haczyka o ludziach z podobnymi poglądami jak ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem,także za zwiększeniem wymiarów ochronnych ryb

Ale powiedzcie czy takie przepisy jak są w Irlandii są złe?

Rybę można zabrać od pewnego wymiaru i powyżej tego wymiaru należy ja wpuscic do wody. Jest to dobre ponieważ jezeli ( tak jak w polsce) bierze się do domu osobniki duze, ktore mogłby by wydać duzo, zdrowego potomstwa, a zostawia się w wodach ryy małe, które nawet jak wydadzą potomstwo to będzie go mało, a co za tym idzie będzie mało osobników ktore dozyją do tej granicy wymiaru... A nawet jak dozyją do granicy wymiaru to w bardzo szybkim czasie zostanie zabrane...

Jak tak dalej pójdzie to ryby dla moich dzieci będą tylko wspomnieniem... :cry:

czy ludzie ktorzy zabierają wszystkie ryby ktore zlowia o tym nie myslą? A później to właśnie oni najglosniej narzekają ze nie ma ryb ani w rzekach ani w stawach :mad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy zwiększenie wymiarów ryb to rozwiązanie problemu?Myślę,że nie.Problem tkwi w samuch ludzia.Jeżeli człowiek sam nie dojdzie do tego aby nie zabierać małych ryb to przepisy na nim tego nie wymuszą.Cały sezon wędkowałem na jednym jeziorem i ani jednej kontroli. :sad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to dobre ponieważ jezeli ( tak jak w polsce) bierze się do domu osobniki duze, ktore mogłby by wydać duzo, zdrowego potomstwa,

Jesteś pewny ,że tak jest czy tylko tak Ci się zdaje, bo ja znam badania, które mówią co innego. Podobnie jak u ludzi po 60-tym roku życia :grin: Oczywiście nie neguję wypuszczania dużych ryb ale z zupełnie innego powodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o może ja też 2 słowa. Parę tez zapewne będzie kontrowersyjnych, ale co tam:)

Po pierwsze, zdecydowaną większość złowionych ryb wypuszczam. Nie odpuszczam jedynie sandaczom i czasem okoniom. Z rzadka zabiorę szczupaka, ale to naprawdę przypadki okazjonalne.

Uważam natomiast za kompletny idiotyzm trzymanie się zasady no kill, wydzieranie się na tych, którzy czasem wezmą rybę znad wody, a następnie bieganie do marketu i kupowanie ryb. W każdym razie tych niehodowlanych, które występują w naszych wodach. Dlaczego? Otóż dlatego, że popyt kształtuje podaż. Za każdym razem kiedy bierzemy z Tesco czy innego Reala pięknego sandacza czy szczupaka, dajemy impuls rybakom do większych odłowów sieciowych. I potem widzimy takie kwiatki, od których mnie osobiście trzaska z furii szkliwo na zębach, jak ikrzaki sandacza w marcu czy kwietniu leżące pokotem na ladzie w lodzie. Uważam, że wędkarz znacznie większą szkodę wyrządza kupując taką rybę, niż łowiąc ją i zabierając - oczywiście zgodnie z limitem (najlepiej rygorystycznym własnym), okresem i wymiarem ochronnym. A to dlatego, że ponieważ, że ryba się sprzedała, to zamówimy więcej. I dalej jazda do sieci, prądu i wontonów.

Druga sprawa. Uważam, że mięsiarze - i to nie tylko ci "kłusownicy z kartami wędkarskimi", ale również ci biorący zgodnie z limitem wszystko, co im w ręce wpadnie - odpowiadają za katastrofalny stan naszych wód w równym stopniu, co kłusole i odłowy sieciowe. Wiem, kontrowersyjne :mrgreen: Na poparcie powyższego przytoczę pewną opowiastkę.

Swego czasu mieszkałem kilka kilometrów od moich rodziców. Odwiedzając ich z reguły chodziłem pieszo, a droga wypadała mi koło pewnego popularnego poznańskiego jeziora. Za każdym razem nad jego brzegiem widziałem wędkarzy. Wszyscy sadze w wodzie, leszcze, płocie, krąpie, drobnica. Kilkanaście twarzy powtarzało się bez przerwy, bez względu na dzień tygodnia czy porę roku. Przyjmijmy dla uproszczenia, że był ich 10. Powiedzmy - dla uproszczenia, że każdy łowił jedynie dopuszczalne 5 kg. No to policzmy: 10 wędkarzy x 5 kg ryb x 365 dni w roku. Też tak dla uproszczenia. Daje to 18250 kg. OSIEMNAŚCIE TON RYB wyłowionych z jednego jeziora przez 10 wędkarzy. Oczywiście wiem, że to uproszczenie i to daleko idące, ale dodajmy do tego wędkarzy weekendowych i słabe zarybienia. Coś takiego chyba jedynie Bałtyk byłby w stanie wytrzymać i to za czasów króla Jagiełły. Kiedyś Maniek bodajże przytaczał opowieść, jak w warunkach laboratoryjnych na terenie jednostki wojskowej - a więc bez kłusoli i odłowów, w 2 lata wyłowili z jeziora w kilkunastu wędkarzy wszystko, co można było. I to w zgodzie z przepisami. Jeszcze inna historia. Kolega mojego kumpla po kiju wydzierżawił kiedyś kilkuhektarowe, śliczne jeziorko z licznym pogłowiem szczupaka. Wynajął człowieka do pilnowania, i zabrał się za połowy - woblerami i ripperami, żeby nie było niedomówień. Po dwóch latach zaczął podejrzewać, że ktoś mu ryby z tego jeziorka kradnie, bo o ile na początku łowił po kilka szczupaków dziennie, o tyle potem przestał. Ale jak policzył, że w ciągu dwóch lat sam z jeziora wyciągnął ponad 150 szczupaków, to zagadka słabych wyników mu się rozwiązała.

Tak więc Panie i Panowie, kiedy ładujemy do sadza 20 płotkę - bo wolno i składki się muszą zwrócić, może zastanówmy się, czy aby czasem w katastrofalnym stanie naszych wód nie mamy znaczącego udziału. I może ugryźmy się w język pomstując na kłusowników, rybaków i cyklistów.

Dlatego uważam, że limit dzienny powinien wynosić 1 kilogram ryb albo jedna ryba powyżej kilograma. Nadto limity widełkowe co do wymiaru. Reszta z powrotem do wody. Nawet, jeżeli z tych wypuszczonych przeżyje jedynie 50%, to i tak lepiej, niż trafi na patelnie. A te 50% pozostałych zostanie wchłonięte przez ekosystem, przez szczupaki, okonie i padlinożerców. Przez co może uratuje się część zdrowych ryb, którymi w przyszłości będziemy się mogli cieszyć.

Jestem również zajadłym przeciwnikiem zawodów wędkarskich organizowanych inaczej niż na żywej rybie. Ile setek kilogramów ryb idzie do piachu po każdych zawodach, wiedzą zapewne tylko ci, co je potem zakopują. I to często tych z punktu widzenia rozrodczości najbardziej porządanych.

Dlatego również uważam, że przyszłość wędkarstwa polskiego to łowiska komercyjne. Ale nie na doczepkę do obwodów rybackich, ale profesjonalne łowiska tworzone na naturalnych zbiornikach, intensywnie zarybiane i przeznaczone wyłącznie dla wędkarzy. Tam można zabierać co się w ręce nawinie, bo gospodarz ewentualne niedobory uzupełni narybkiem. Bo jak nie uzupełni, to sam tam będzie siedział.

Czekam na burzę :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Burzy nie będzie, bo nastrój (po)świąteczny temu nie sprzyja, nadto większość poruszonych przez Ciebie zagadnień była już dyskutowana na forum, w tym także problem martwych ryb po zawodach. Z Twojej wypowiedzi wywnioskowałem, że stawiasz optymistyczną tezę, iż przepisy prawa są lekiem na większość zła w wędkarstwie. Porównajmy system bardzo ogólnych przepisów wędkarskich w szeregu państw europejskich i pogłowie tamtejszych ryb, z tym, co jest u nas. Tam słowa Seneki - "czego nie zabrania prawo - zabrania wstyd", są wiecznie żywe. W Polsce lepsze jest stawianie na drobiazgowy system zakazów/nakazów typu RAPR i jego twórcze rozwijanie.

Kolejne limity w ilości zabieranych ryb mogą doprowadzić do odpływu wielu osób z PZW = zmniejszenia liczby opłacanych składek = zmniejszenia wpływów do kasy PZW = zwiększenia liczby kłusowników łowiących bez żadnych opłat = zwiększenia wysokości składek dla członków = status quo jeżeli chodzi o zarybienia lub zmniejszenia, bo biurokracja kosztuje coraz więcej. W chwili obecnej nie ma komu pilnować przestrzegania obowiązujących przepisów wędkarskich, więc przed wprowadzeniem kolejnych martwych przepisów trzeba się zastanowić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojej strony burzy nie będzie w 99% się z Tobą zgadzam. Ten jeden procent to zawody dopóki żył będę i będę mógł w ręce utrzymać kij to będę tak łowił nawet rekreacyjnie bo to mój sposób na życie. Ryb nie jadam z wyjątkiem barakudy bo one dają refleks na zawodach :grin: Rybacy precz, emeryci szczegółowe limity bo oni wyciągają na wędkę 90% ryb za 25 groszy dziennie, łowiska komercyjne , PZW do likwidacji, bo to organizacja popierającą mięsiarstwo. Tylko.......... myślę, że to się nie uda. Ryby duże powinny być wypuszczane dlatego, że im się to należy jako, ze musiały jako 1 : 10000 przeżyć do takich rozmiarów!!! A nie dlatego, że nadają się do rozrodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś pewny ,że tak jest czy tylko tak Ci się zdaje

Podszedłem do tego "na chlopski rozum". Tak mi się przynajmniej wydaje.

Jeżeli chcielibyśmy mieć dużo ryb w naszych wodach musielibyśmy zmienić mentalność ludzi... :neutral:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce lepsze jest stawianie na drobiazgowy system zakazów/nakazów typu RAPR i jego twórcze rozwijanie.

To akurat jest sprawa mentalności społeczeństwa. Jednym lepiej robi rygorystyczny system, innym moralność a jeszcze innym tradycja. Vide przykład Zjednoczonego Królestwa. Dopóki nie przyjechali tam nasi rodacy, panowało przekonanie, że ryby słodkowodne są raczej niejadalne. I raczej nikt ryb znad wody nie zabierał. Pomijam już drobną kwestię, że na zmianę mentalności potrzeba lat, a najczęściej również zmiany pokolenia.

Nasilenie kontroli to rzecz jasna bardzo oklepany postulat i nie zamierzam go powtarzać. Chodziło mi o pokazanie, co się może wydarzyć, jeżeli łowi 10 wędkarzy zgodnie z przepisami.

Zwróć uwagę na to forum. Stanowimy grupę wędkarzy, że tak powiem, oświeconych. Łowiących etycznie, zgodnie z przepisami. Część z nas zabiera ryby w ilości tylu ile można. Trudno ich za to ganić. W końcu jest to dozwolone. Jak mam polemizować z ludźmi, których widzę pakujących do bagażnika siaty pełne 15 cm płotek. Mieszczą się w limicie. Mam im wygłosić godzinną pogadankę i zaprezentować obliczenia?

Dziwi mnie, że Ty, jako mój kolega po fachu, jesteś gotów uznać zaostrzenie limitów za martwy przepis. Doskonale przecież zdajesz sobie sprawę, co stanowi o martowcie przepisu a co nie. Idąc Twoim tokiem rozumowania należałoby znieść w ogóle wszelkie limity ochronne, bo wód nie ma kto pilnować i są kłopoty wyegzekwowaniem przestrzegania przepisów. Więc lepiej, żeby ich w ogóle nie było.

A co do PZW, to szczerze mówiąc, jaka będzie przyszłość tej organizacji interesuje mnie mniej więcej tyle, co zeszłoroczny śnieg. Tzn. inaczej, uważam, że im szybciej padnie na ziemię, tym lepiej dla wędkarstwa w Polsce. Miałem wątpliwą przyjemność być członkiem tej organizacji, naoglądałem się działaczy, prezesów, wiceprezesów, wicewiceprezesów itp. Mówisz, że będzie mniejszy wpływ do kasy? A ile z tej kasy tak naprawdę idzie na zarybienia? 1 procent? Jeżeli PZW nie radzi sobie z ochroną swoich wód, to znaczy, że ma ich za dużo. Jak w okręgu poznańskim zostanie im Warta, to z pewnością z jej ochroną sobie poradzą. A to, że biurokracja kosztuje, to jest raczej argument, żeby ją zmiejszyć.

Dlatego uważam, że lokalne stowarzyszenia takie, jakich członkiem jest Tomek, które dzierżawią akweny, dbają o nie i regularnie je zarybiają, są ideałem. I bardzo żałuję, że nic takiego nie działa w mojej okolicy.

Najjaśniejszym przykładem tego, co może zrobić grupa pasjonatów jest chyba Towarzystwo Przyjaciół Raby. Co prawda zdaje się, że działa w strukturach PZW, ale dostali na Rabie wolną rękę, wprowadzono no kill, zrobili patrole, i w efekcie mają najlepsze łowisko pstrągów i lipieni w Polsce.

ten jeden procent to zawody

tak sądziełm że tu się nie zgodzimy :mrgreen:

myślę, że to się nie uda

dlaczego ma się nie udać? PZW ledwo rzęzi. Co chwilę przegrywa przetargi na kolejne wody. I jest wielkie zdziwienie, bo kiedyś się należało, a teraz trzeba walczyć i nic już z automatu nie ma. Faktem jest, że przetargi na wiele wód wygrywają podmioty nastawione na wyczesanie wody do dna, ale coraz częściej widać perełki, wody, które albo wykupują podmioty nastawione na wędkarstwo, albo grupy pasjonatów, które dbają o nie jak o największy skarb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem do tego "na chlopski rozum". Tak mi się przynajmniej wydaje.

Jeżeli chcielibyśmy mieć dużo ryb w naszych wodach musielibyśmy zmienić mentalność ludzi

'Wydaje" Ci sie w 100% slusznie :!::smile:.Pozdro-Radek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc Twoim tokiem rozumowania należałoby znieść w ogóle wszelkie limity ochronne, bo wód nie ma kto pilnować i są kłopoty wyegzekwowaniem przestrzegania przepisów. Więc lepiej, żeby ich w ogóle nie było.

Tutaj nie idziesz moim tokiem rozumowania, ale rozwijasz tezy w niespodziewanym kierunku. To zaostrzanie przepisów przypomina mi trochę represyjną politykę karną w wydaniu bliźniaków + aplikanta Zbyszka w sytuacji, gdy system penitencjarny jest niewydolny. Nic tak nie demoralizuje społeczeństwa jak zakazy, których łamanie pozostaje całkowicie bezkarne, bo nie ma nad wodą 'egzekutywy'. Można mnożyć kolejne przepisy - na papierze będzie ok, samopoczucie pewnie też się wielu poprawi, ale na wymierne efekty nie ma co liczyć. Do chóru zwolenników zaostrzania przepisów wędkarskich pozwolisz, że się nie przyłączę - bo w mojej ocenie - nie tędy droga.

Część wód została bardzo dobrze zagospodarowana przez dzierżawców innych niż PZW, część została całkowicie wygrabiona przez prywaciarzy, więc nie wszędzie jest tak kolorowo.

Jeszcze co do Twoich wyliczeń matemetycznych - oczywiście ich nie kwestionuję, ale to jest tylko fragment prawdy. Część wędkarzy łowi dużo ryb, ale jest też bardzo wielu wędkarzy, którzy wędkują sporadycznie z przyczyn takich jak brak czasu i innych, część wędkarzy wypuszcza wszystko co złowi, więc aby jakiekolwiek obliczenia były rzetelne, trzeba by określić ile kg ryb rocznie przypada średnio na jednego wędkarza, a to jest przecież niewykonalne nawet w jakimkolwiek przybliżeniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



Dodaj link lub baner - >


Polecamy

TOKAREX - super oferta pontonów firm Honda, Bush, Fiord, Kolibri, YRT, CHINEE oraz silniki i akcesoria do nich
Dragon
https://www.iparts.pl/
Pomocnik wędkarza
przewodnicywedkarscy.pl
Blog Zwędkowani
TOKAREX - super oferta pontonów firm Honda, Bush, Fiord, Kolibri, YRT, CHINEE oraz silniki i akcesoria do nich

Pontony - TOKAREX - super oferta pontonów firm BUSH, Fiord, YRT i HONDA

Akumulatory żelowe i AGM; Zamów online! do łodzi, jachtów, silników, echosond itp.
www.akumulatory-zelowe.pl






Dodaj link lub baner - >


Partnerzy

Corona-fishing.pl - sklep wędkarski



Telefony, smartfony, tablety - jaki kupić, jaki wybrać?





  • Ostatnio przeglądający

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.