Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Wiśniewski(Władysławowo) -opinie


bergson

Rekomendowane odpowiedzi

przynęty na klenia   Dragon
Proszę w tym temacie o opinie Was którzy mieli do czynienia z p.Wiśniewskim.Można z nim wypłynąć na dorsza?

Pewnie że można wypłynąć, pytanie jaka obsługa i jakie wyniki. Kpt Wiśniewski to wielkie doświadczenie, kupę lat pływa już z wędkarzami. Jako pierwszy z Władka, tak na poważnie zaczął pływać na dorsze z ludzmi. Możesz spróbować, aczkolwiek ja poleciłbym inne jednostki z Władka, moim skromnym zdaniem lepsze. Ale to tylko moja subiektywna ocena i nie każdy musi się z nią zgadzać. Pozdrawiam Wilków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bergson,

Prawdą jest że to wisniewski zaczął jako pierwszy pływać z wędkarzam na dorsze i chwała mu za to, ale obecnie odradziłbym ci ten wybór. Na prawdę można znaleźć coś lepszego.

Sam przez jakiś czas pływałem z Wiśniewskim ale odkąd rejsy zaczęły przypominać wycieczki turystyczne po morzu, zrezygnowałem z jego usług.

Przedstawia się to mniej więcej tak:

Po tym jak zobaczy że każdy ma po te 2-3 bolki i nie wróci na pusto, zaczyna się strzyżenie.

W miejscach gdzie są ryby i każdy może coś połapać wogóle nie staje. Jedno napłynięcie i zawsze ta sama gatka ze płyniemy dalej. Poczym dopływamy na to jednyne w swoim rodzaju miejsce i efekt jest taki że 20 chłopa macha przez 20-30 minut kijami ja w studni bez efektu.

Co ciekawe rejs zawsze kończy się ''dobrym napłynięciem'', mającym w mojej opini zachęcić wędkarzy do ''następnego razu''.

Wątpie żeby coś się w tej kwestii zmieniło, więc nie polecam, chyba że ktoś chce po prostu przeżyć przygodę i będzie dumny z każdego złapanego bolka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Nie długo mam zarezerwowany rejs u pana Wiśniewskiego na WŁA_65,mój pierwszy rejs z Władka zobaczymy jaki będzie wynik? Po kilku rejsach w Łebie i kilkunastu w Kołobrzegu przyszedł czas sprawdzenia się z większą głębokością :shock: po rejsie opisze wrażenia:)

- a może ktoś ma jakieś rady co do wędkowania we Władku chętnie skorzystam?:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a może ktoś ma jakieś rady co do wędkowania we Władku chętnie skorzystam?:

Trenuj łapę, bo 80 metrów to nie 40 :mrgreen::wink: To najbardziej odczuwalna różnica tak przy operowaniu przynęta jak i przy holu. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

w sobotę 02_04 byliśmy na WŁA-65 u pana Wiśniewskiego załoga młody szyper i dwie osoby do pomocy, ryba jest na 70-80m więc dwie godziny płynięcia, ale ryba naprawdę gryzła każdy połowił limit x ........, załoga miła i bardzo pomocna.

JA JAK NAJBARDZIEJ POLECAM TO JEDNOSTKĘ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
bergson,

Prawdą jest że to wisniewski zaczął jako pierwszy pływać z wędkarzam na dorsze i chwała mu za to, ale obecnie odradziłbym ci ten wybór. Na prawdę można znaleźć coś lepszego.

Sam przez jakiś czas pływałem z Wiśniewskim ale odkąd rejsy zaczęły przypominać wycieczki turystyczne po morzu, zrezygnowałem z jego usług.

Przedstawia się to mniej więcej tak:

Po tym jak zobaczy że każdy ma po te 2-3 bolki i nie wróci na pusto, zaczyna się strzyżenie.

W miejscach gdzie są ryby i każdy może coś połapać wogóle nie staje. Jedno napłynięcie i zawsze ta sama gatka ze płyniemy dalej. Poczym dopływamy na to jednyne w swoim rodzaju miejsce i efekt jest taki że 20 chłopa macha przez 20-30 minut kijami ja w studni bez efektu.

Co ciekawe rejs zawsze kończy się ''dobrym napłynięciem'', mającym w mojej opini zachęcić wędkarzy do ''następnego razu''.

Wątpie żeby coś się w tej kwestii zmieniło, więc nie polecam, chyba że ktoś chce po prostu przeżyć przygodę i będzie dumny z każdego złapanego bolka.

Mam nadzieję, że nie potwierdzę Twoich słów po rejsie 03.06.

Dwóch z naszej ekipy (niemcy), dwa razy wróciło z dwóch innych polskich kutrów rozczarowani, mam nadzieję, że się nie rozczarują tym razem i w końcu znajdą sprawdzoną, solidną jednostkę na kolejne swoje rejsy :smile:

rety, ja też chcę zaszaleć i połowić, i dlatego mam nadzieję że Twój opis się nie sprawdzi.. :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam nadzieję że Twój opis się nie sprawdzi..

Jeśli sam Kpt.Leszek Wiśniewski zasiądzie za sterem to pewnie połowicie.

solidną jednostkę na kolejne swoje rejsy

Jeśli chcesz płynąć i połowić to polecam łajby Nautic,Admirały,Suris-y :wink:

Pozdrawiam i udanej pogody,bo bez niej nici z wędkowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli sam Kpt.Leszek Wiśniewski zasiądzie za sterem to pewnie połowicie.

To już chyba rzadko się zdarza.

Ale póki co nie mogę narzekać na rejsy u Wiśniewskiego.

Cieszę się, że masz pozytywne wrażenia rejsów na tej jednostce. Już nie mogę doczekać się piątku... :grin:

Pozdrawiam i udanej pogody

Zapowiada się wspaniała pogoda. Oby rybki, duuuże rybki dopisały :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedynie pogoda dopisała.

Jesteśmy rozczarowani i to bardzo. Ja to już zupełnie, bo byłam organizatorką wyjazdu i to ja wybrałam jednostkę. :???:

Napiszę relację, jak tylko opadną emocje.

Zgodna opinia całej ekipy: nigdy więcej Władysławowo, a napewno już nie jednostka Kpt. Wiśniewskiego. Człowiek się turlał polskimi drogami wczoraj od 15-23, krótka drzemka 5.cio godzinna, wypłynięcie 7:00 -18:00. Spakowanie, rozliczenie, zdanie pokojów u Kpt. Wiśniewskiego, kolacja na mieście, wyjazd po 20:00. Po piątej dziś byliśmy w domu, wymęczeni, ale zmęczenia nie zrekompensowała nam udana wyprawa na dorsza - bo takiej nie mieliśmy. Jedno wielkie nieporozumienie, nawet zakwasów ja jako kobieta nie mam i przy machaniu kijem na 60-70 metrze. Ci co mieli podobnie na tej jednostce, pewnie domyślają się dlaczego.

Jednym słowem, mieliśmy albo ogromnego pecha, albo szyper winny. Flauty nie było :???: , jak się skarżył ponoć P. Agnieszce. Może raz staliśmy minutę, ale pozatym piękny dryf był.

Kpt. Wiśniewskiego poznałam wieczorkiem po przyjeździe.

Pani Agnieszcze dziękuję, za jedną przysługę. Mężowi za obiad na pocieeszenie. :wink:

W ralcji dokładniejszej opiszę, wrażenia naszej grupy. Kilka rzeczy prosili z naszej grupy, żeby napisać od nich. Co też uczynię.

Mieliśmy w grupie 2 osoby, które były 6 razy na dorszu, w większości w Kołobrzegu zimą, w listopadzie, i raz na Bornholmie. Kolejna osoba, też jezdzi regularnie do Kołobrzegu. I jeszcze kolejna, była w Darłowie. Cieszyli się wszyscy na to nieszczęsne Władysławowo. Tylko 4 osoby pierwszy raz na dorszu z naszej grupy.

Wolę na jezioro, na swoje "wapna" sprawdzone leszczyki i płocie trzaskać. Na dorsza na pewno nie wybierę się w najbliższym czasie. Wyjazd mnie nie zachęcił zupełnie.

Miałam dwa zdania napisać, a relację pełniejszą później, ale emocje jak widać nie pozwoliły i się rozpisałam.

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy rozczarowani i to bardzo

Tak jak już napisałem wyżej,że jeśli nie popłyniecie z kpt. Wiśniewskim to może być lipa z łowienia.

60-70 metrze

Władysławowo słynie z tych głębokości[norma]

ednym słowem, mieliśmy albo ogromnego pecha, albo szyper winny

Chyba mieliście pecha,bo ryby biorą bardzo dobrze i jest opór!!![jutro jadę :mrgreen: ]Jeśli pogoda dopisze :roll:

Co do Władysławowa to się nie zniechęcajcie,tyko zmięcie jednostkę :wink: We władku jest tylko trzech szyprów godnych polecenia :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krew zalewa na samo wspomnienie tego rejsu. :???:

Opis będzie dłuższy, dla wszystkich żeby wiedzieli czego się spodziewać, a jak się zdecydują na tę jednostkę, to o co zapytać i na co się przygotować.

Owszem, rybka może nie brać, człowiek zrozumie. Ale. No właśnie ale, jak przypłynęliśmy

spowrotem, w porcie wysiadali z kutra WŁ i szedł wędkarz niosąc dwie ciężkie reklamówki filetów psiocząc, że tylko 20 kg złowił. Nasza grupa z zazdrością słuchała, jak narzekał niosąc niezły połów. Czyli brały.

U nas był rejs wycieczkowy.

Na samo wspomnienie złość ciągle mnie ogarnia. Jak można non stop pływać? Szyprowi baaardzo się gdzieś śpieszyło. Zarzucaliśmy, pomachaliśmy z 3 -5 minut dzwonki, płyniemy i płyniemy i płyniemy, pół godziny o ile nie lepiej. Za każdym razem tak. I powtórka z rozrywki, dzwonek 3 minuty machania i znienawidzony podwójny sygnał. Gdybym chciała popływać wynajęłabym jednostkę turystyczną. Każdy z grupy tak narzekał na to pływanie, i to ze po pieć minut się machało kijem. Tragedia. W sumie może z niecała godzina całego rejsu była łowieniem. Grupa z nami płynąca pocieszała nas, że dzień wcześniej też tak mieli, że cieniutko było ale że ok. 14 było napłynięcie i sobie połapali. Dobrze że chociaż tyle, bo na naszym rejsie sobie też nie poszaleli. Dodatkowo, szyper ustawiał się jedną burtą. Nie było wyrównaniach szans.

No więc, należy zacząć od tego, że ok. godziny przed przyjazdem do Władysławowa zameldowałam się z trasy informując o której będziemy na miejscu. Spytałam, czy można w pensjonacie zjeść ciepły posiłek. Niestety nie. Więc czy można gdzieś w pobliżu ok. 23:00 zjeść coś ciepłego. Odpowiedz padła, że tak. No dobrze. Czyli nie zatrzymujemy się, na miejscu zjemy kolację. Na miejscu okazuje się, że niestety bar w pobliżu nieczynny, ale na mieście pewnie coś będzie otwarte, tylko trzeba poszukać. Po dwudziestu minutach bezskutecznego szukania, wykończeni podjęliśmy decyzje, że rezygnujemy z poszukiwania w mieście jakiejś restauracji, która o tej porze miałaby gorące posiłki i wróciliśmy do pensjonatu głodni. Dobrze, że wzięliśmy kilka suchych bułek, trochą sera i szynki, podzieliliśmy się z cala grupa. A wystarczyło poinformować, że z kolacją o tej porze ciężko będzie - zjedlibyśmy coś po drodze.

Po przyjeździe i zakwaterowaniu, spytałam organizatorów czy będzie śniadanie. Niestety nie, bo nie zażyczyliśmy sobie. Aha. Ale usłyszeliśmy zapewnienie, że sklepy będą już otwarte i będzie można kopić sobie coś na śniadanie. Aha. W takim razie super. Ale nie było super, bo rano po drodze do portu, żaden spożywczak nie był otwarty.

Dodam, w rozmowie tel. nie wspomnieli, że istnieje możliwość śniadania w pensjonacie, nie spytali czy chcemy czy nie. No trudno, też nie spytałam. Szkoda tylko, że nie poinformowano nas ze ręczniki, mydło, ale tez i papier toaletowy warto z sobą zabrać, bo na pokojach nie ma.

Rano zaparkowaliśmy przed portem, choć ponoć można było w porcie, jak nas zapewniano w pensjonacie. Nic to, targaliśmy się grzecznie z tobołami przez cały port. Wspomnę, ze jak ludzie usłyszeli ze wyprawa na legendarnej jednostce kpt. Wiśniewskiego, to zaopatrzyliśmy się w limit lodówek. Tj. na 9 osób było 11 lodówek, z czego po rejsie jedna lodówka wystarczyła.

Ilość dorszy. Nasza grupa średnio 2, DWA słownie na głowę. Były dwie osoby z 3, kilka z dwoma i reszta z jednym na łepka. O limicie można było pomarzyć.

Opis rejsu

Po dwóch godzinach płynięcia, wiadomo Władysławowo, pierwszy dzwonek i komunikat 65 m. Jedna rybka na rufie, u nas w grupie tez ładny pierwszy dorszyk, i mi się udało, tez ładny dorszyk. Z 5 min łowienia i dzwonek. Ok, chyba słabo, choć ludzie coś tam ciągnęli. To płyniemy. Płyniemy. No i płyniemy. Ok zwalnia, wszyscy przy relingach drugi dzwonek. Machamy, i dwa dzwonki. No trudno. Płyniemy, i płyniemy z 30 min, i trzeci przystanek. Nasza grupa ciągle dwa dorsze na koncie. Południe się zbliża. Grupa druga, która z dzień wcześniej była na jednostce, pociesza, ze wczoraj tez tak mieli. Ale o 14:00 napłynięcie było i połowili. Cóż nam przez cały dzień nie było dane. Najgorsze były te wkurzająco krótkie chwile machania kijem.

Ludzie trochę zrezygnowani, mieli nadzieje choć jednego złowić, żeby o kiju nie wracać. W końcu patrzymy podpływa do dwóch kutrów i motorówki. Dość daleko stanął, ale co tam pewnie ławica jest, i w końcu może pomachamy dużej niż 5 min. Zatrzymał, dal komunikat gorący posiłek i równocześnie dzwonek do łowienia. Patrzę na te kiełbaskę i bułkę, śniadania nie jedliśmy, i zastanawiam się czy lecieć do łowienia, bo bałam się ze może być znowu krótkie machanie. Co lepiej dal komunikat ze na jednostce obok złowili 5kg-wego. Na to ludzie odstawili „obiad” i rzucili się do wędek. Przez chwilę też się zastanawiałam, ale nie dałam się zwariować i spokojnie, spokojnie wkurzona zjadłam. Po zjedzeniu, jeszcze połykając ruszyłam do wędki. Zarzuciłam, i tutaj myślałam że szlag mnie trafi. Dwa dzwonki! Spokojnie, może jedynie inaczej ustawi, ale zostanie w tym miejscu i da ludziom połowic. A gdzie tam. Patrzymy wszyscy z rozgoryczeniem i zazdrością, na tamte trzy jednostki, niknące nam z oczu.

No to płyniemy i wyczekujemy na ten wspaniały moment zwalniania. Około 14:00 słyszymy ze płyniemy na wraki. Zostaliśmy poinformowani przez bosmana, ze możemy stracić pilkery. Wiadomo, czytałam o tym miejscu. Stwierdziliśmy, że po 3 pilkery potracimy, popłacimy 4 osoby miały wypożyczone od wędki. Straciliśmy w sumie 2, czyli zapłaciliśmy grzecznie 30 dychy. Na wrakach byliśmy z 10-15 min, dzwonek i komunikat, koniec wyprawy, że wracamy do portu i czeka nas 2,5 godz. powrotu. Ta. To sobie znowu płynęliśmy.

Wisielczy humor, gorycz, i cisza zrezygnowanej i rozczarowanej grupy trwała prawie do samego portu.

Dodam, ze mieliśmy być na kutrze, rejs zarezerwowany z wyprzedzeniem. Wylądowaliśmy na niewygodnym Neptunie, holowniku, głośnym jak diabli, i niewygodnym, zapchanym wędkarzami. Nie przeszkadzało by to, gdyby to wszystko zrekompensowało choć dłuższe niż 5-cio minutowe machanie. Zakwasów nie mieliśmy, po słynnym głębokim Władysławowie.

Jak dopłynęliśmy do portu, z ulgą wysiadłam. Chciałam jak najszybciej opuścić tę jednostkę. Nie chciałam ich widzieć na oczy.

Do szypra: Trochę więcej cierpliwości, daj człowieku ludziom trochę frajdy z wyprawy, daj im choć po pół godziny pomachać. :???:

Jesteśmy bardzo rozczarowani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Władysławowa to się nie zniechęcajcie,tyko zmięcie jednostkę :wink:

Niestety, każda jedna osoba z naszej grupy nie ma zamiaru powtarzać Władysławowa. Odległość też robi swoje a i wyprawa niewypał - nie zachęca na ponowną próbę.

Chyba mieliście pecha,bo ryby biorą bardzo dobrze i jest opór!!![jutro jadę :mrgreen:

zadowolenia! i powodzenia :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aneta,

Czyli wyszło jednak na moje. Nic w stajni wisniewskiego sie nie zmieniło. Jaka bryndza była taka i jest i chyba tak już zostanie na dobre.

Ja jednak do Władysławowa bym sie nie zniechęcał, bo ryby jest sporo i można trafić ładne sztuki.

Źle wybraliście jednostkę i tyle.

Ja , tak jaż juz wspominałem na forum pływam na motorówkach. Jest co prawda drożej, ale jak juz robię te 450 km to chcę się wyszaleć.

Na wyniki nie mogę narzekać, a i komfort i atmosfera bez porównania(w stosunku do kutrów)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam opis wyprawy na jednostce kpt Wiśniewskiego i zauważam ze odczucia p Anety są bardzo negatywne a ja zauważam w tym opisie parę rzeczy które świadczą zę szyper bardzo się starał, czyli brak ryb szukał dalej nie oszczędzał na paliwie i z tego co czytałem wyszedł z załozenia że machanie wędziskiem to nie wszystko i cały czas kombinował aby sie coś na tych pilkerach podpinało, to zę tego dnia nie znalażł ryby niestety tak się zdarza z tego co mi wiadomo większość jednostek zaliczyła słaby dzień włącznie z Nauticiem p Olka Cichosza (opis wyprawy z 03.06 na forum spławik zakładka Władysławowo) i może jeszcze dodam że sam już pare lat nie korzystam z usług p Wiśniewskiego ale potrafie zauważyć i docenić pracę szypra pomimo słabych wyników moje osobiste zdanie jest w tym temacie takie że nawet najlepszym szyprom ,najlepszym łajbom takie dni się zdarzają i to trzeba brać pod uwagę a nie kupować 11 lodówek bo trąci mi to mięsiarstwem Pozdrawiam Janek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Zacznę od tego:

a nie kupować 11 lodówek bo trąci mi to mięsiarstwem

Wypraszam sobie posądzanie o mięsiarstwo.

Raz: Wiadomo, że ponoć we Władysławowie można złowić piękne duże sztuki.

Dwa: Nikt specjalnie nie kupował lodówek na wyprawę. Ludzie. 8-9 godzin drogi - chcieliśmy dowieźć ryby. Kilka osob zadeklarowało, ze jak sie trafią duze sztuki to z głowami wezmą dzieciom pokazać.

Trzy: Limit, bądz kilka dużych sztuk w zupełności by nam wystarczyło.

cztery: liczyliśmy się z tym, że może być słabo. Zawsze można mieć pecha. Ale dobiły wszystkich te kilkumiutowe chwile łowienia. Kutrowi WŁ jakoś tego dnia się udało. Czyli uwaga: wątpię w umiejętności szypra. Więcej, widział jak miny zrzedły z każdą minutą, nie mógł popytać gdzie ławica i łowią i się podczepić? Zaden wstyd.

Cztery: Zadowolenie by wystarczyło!

Czytam opis wyprawy na jednostce kpt Wiśniewskiego i zauważam ze odczucia p Anety są bardzo negatywne

Jak zaznaczyłam wcześniej, nie są to jedynie moje własne odczucia a negatywne wrażenia, podkreślam jeszcze raz, całej grupy.

a ja zauważam w tym opisie parę rzeczy które świadczą zę szyper bardzo się starał, czyli brak ryb szukał dalej nie oszczędzał na paliwie

Nie, nie oszczędzał na paliwie, to fakt. Były jedynie kilkuminutowe postoje, nawet kiedy była szansa, żeby połowić, dzwoniki przerywały te chwile ultra-krótkie chwile przyjemności.

i z tego co czytałem wyszedł z załozenia że machanie wędziskiem to nie wszystko

Oczywiście, że machanie to nie wszystko. Ale były momenty, że się coś tam łowiło i ładne sztuki się zawiesiły, a machanie trwało i tak krótko! żadnej szansy nie mieliśmy na to żeby trochę dłużej postać w takim miejscu! Szkoda, że nie spytał wedakrzy ani razu, czy chcielibyśmy postać w takim miejscu.

cały czas kombinował aby sie coś na tych pilkerach podpinało

Wierz mi proszę, że nie miałam takiego odczucia, i nie tylko ja.

Skoro machaliśmy, w końcu kilka rybek się trafiło, to nie, płyniemy dalej.

Jak napisałam, szansa była przy tych trzech jednostkach, aby ludzie choć trochę dłużej sobie połowili. Łowiliśmy nawet – ale nie dał szansy na dłużej, postój był kilkuminutowy - znowu. Pewnie ławica była, ale szyper postanowił, że może znajdzie lepsze miejsce. Niestety, nie znalazł.

Oczywiście, że jesteśmy zli, dlaczego, opisałam szczegółowo i nic tego nie zmieni.

(5 osób jedziło na dorsze z naszej grupy, i stwierdzili, że to najnieprzyjemnijsza wyprawa ogólnie, jaką przeżyli. Choć byłam pierwszy raz, byłam wściekła chyba bardziej od nich. A jestem spokojną osobą, którą rzadko co potrafi wyprowadzić z równowagi.)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Aneto rozumiem rozżalenie ale twierdze że po pierwszej wyprawie na konkretnej jednostce z konkretnym szyprem ciężko napisać obiektywną opinie znam ludzi którzy wyprawy na Neptunie sobie chwalą ale spróbuje opisać własne doświadczenia zebrane podczas 8 lat pływania na różnych jednostkach z róznymi szyprami dodam że w ciągu roku wypływam miedzy 20-40 razy w zależnosci jak pogoda pozwoli, obecnie pływam na 3 jednostkach których nazw nie wymienie aby nie być posądzony o kryptoreklamę.

Opiszę dwa rejsy dzień po dniu na Admirale z p Olkiem Cichoszem a więc wypływamy z portu płyniemy ok 2.5 godz na łowisko po dopłynięciu pierwsze spusczenie pilkera i jest 8kg duże ryby ma każdy, padają rekordowe dorsze cały dzień wędkarski raj jak byśmy mogli to byśmy szypra po rękach całowali jedyny minus to 90 metrów i to ze wszystko co dobre szybko się kończy w drodze do portu upraszam Olka aby zabrał mnie na drugi dzień po długich namowach zgadza się ,w nocy snią mi sie te wielke dorsze nie moge doczekać rana wstaje i na jednostce jestem przed 4 zajmuje miejsce na dziobie wypływamy pytam Olka czy płyniemy w to samo miejsce odpowiada ze oczywiście tak pierwszy napływ i wielkie rozczarowanie 2 bolusie na pokladzie dwa dzwonki płyniemy dalej ok 10 minut naplyw i niema ryb takich przeplynieć było kilkanaście dalej brak ryb w końcu informacja że przepływamy ok godz pare rybek wychodzi nast przepływ pare rybek i znowu w kółko macieju dwa rejsy dzień po dniu i całkowicie sie od siebie różniące i teraz prosze sobie wyobrazić gośćia który jest pierwszy raz i trafia od razu na taki kiepski dzień myśle ze odczucia będą takie jak pani a płynoł na dobrej łajbie z jednym z najlepszych szyprów z Władka a i jeszcze jedno są jednostki które wiecznie są obok siebie na łowisku i dzielą sie swoją biedą według mnie dopłynięcie do takich swiadczyło by o desperacji szypra reasumując trafiliście na naprawde kiepski dzień głowa do gory następnym razem będzie lepiej Janek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Aneto rozumiem rozżalenie ale twierdze że po pierwszej wyprawie na konkretnej jednostce z konkretnym szyprem ciężko napisać obiektywną opinie znam ludzi którzy wyprawy na Neptunie sobie chwalą ale spróbuje opisać własne doświadczenia zebrane podczas 8 lat pływania na różnych jednostkach z róznymi szyprami dodam że w ciągu roku wypływam miedzy 20-40 razy w zależnosci jak pogoda pozwoli, obecnie pływam na 3 jednostkach których nazw nie wymienie aby nie być posądzony o kryptoreklamę.

Opiszę dwa rejsy dzień po dniu na Admirale z p Olkiem Cichoszem a więc wypływamy z portu płyniemy ok 2.5 godz na łowisko po dopłynięciu pierwsze spusczenie pilkera i jest 8kg duże ryby ma każdy, padają rekordowe dorsze cały dzień wędkarski raj jak byśmy mogli to byśmy szypra po rękach całowali jedyny minus to 90 metrów i to ze wszystko co dobre szybko się kończy w drodze do portu upraszam Olka aby zabrał mnie na drugi dzień po długich namowach zgadza się ,w nocy snią mi sie te wielke dorsze nie moge doczekać rana wstaje i na jednostce jestem przed 4 zajmuje miejsce na dziobie wypływamy pytam Olka czy płyniemy w to samo miejsce odpowiada ze oczywiście tak pierwszy napływ i wielkie rozczarowanie 2 bolusie na pokladzie dwa dzwonki płyniemy dalej ok 10 minut naplyw i niema ryb takich przeplynieć było kilkanaście dalej brak ryb w końcu informacja że przepływamy ok godz pare rybek wychodzi nast przepływ pare rybek i znowu w kółko macieju dwa rejsy dzień po dniu i całkowicie sie od siebie różniące i teraz prosze sobie wyobrazić gośćia który jest pierwszy raz i trafia od razu na taki kiepski dzień myśle ze odczucia będą takie jak pani a płynoł na dobrej łajbie z jednym z najlepszych szyprów z Władka a i jeszcze jedno są jednostki które wiecznie są obok siebie na łowisku i dzielą sie swoją biedą według mnie dopłynięcie do takich swiadczyło by o desperacji szypra reasumując trafiliście na naprawde kiepski dzień głowa do gory następnym razem będzie lepiej Janek

:smile:

Spodziewałam się reakcji obronnej właśnie w sprawie szypra.

Dlatego, żeby jeszcze raz chcę dokładnie pokazać skąd aż takie rozczarowanie.

Fakt, przedłużył rejs, bo może i chciał trafic na porządną ławicę, i może z tym ciężko było. Może, jednak niecierpliwość zwyciężała u niego, bo szukając miejsca, za krótko się zatrzymywał, i krociótko ludzie łowili. Może... dużo tego może.

Nie wiem w sumie czy ambicja przemawiała czy nonszalacja, faktem jest nie za bardzo troszczył sie o wrażenia, uczucia łowiących. Albo był tak niecierpliwy, zacięty, ambitny żeby znaleźć dobre miejsce, bez wzgl. na wszystko, po to a byśmy my wędkarze mieli szanse na złowienie dużej sztuki.

Szyper odezwał sie w sumie 4 razy: „65 metrow”, „75 metrow”, „zapraszamy na ciepły posiłek 5 kg złowiono na jednostce obok” „wracamy do portu. Czeka nas ok 2,50 płyniecia”. Także nie wiemy co było powodem, możemy się domyślać.

Na koniec mógł chociaż podziekować za wspólną wyprawę, „mam nadzieję, że nie zniechęcili się państowo zapraszamy ponownie” - miły gest, którego też zabrakło. Może i sam wracał zły, ze nie trafił na miejsce, ale my byliśmy bardziej zli, że nie dał szansy na dłuższe połwienie, jak już łowiliśmy. Zero prob ponownego napłynięcia dla nas wędkarzy, nawet jak brały. Napłynięcia jednoburtowe o których już wspomniałam, też nie były sprawiedliwe.

Jako nowicjuszka byłam przygotowana na poszukiwanie i pływanie, dłuższe pływanie. O to nikt nie ma pretensji. I jako nowicjuszka jestem świdoma, że nawet i po 12 godzinach moglibyśmy wrócić z miernym wynikiem. Jak wspomniałeś, może się trafić kiepski dzień. Ale ja/my cały czas mam/mamy pretensje największe o jedno. O to że prawie nie łowiliśmy. Zauważ, że ciągle zaznaczam te ultrakrótkie chwile łowienia, i zero choć jednej proby napłynięcia ponownego, jeżeli brały.

Dużo zależy od od dowódcy, o ile nie wszystko. Od jego umiejętnosci, pecha, ale i humoru czy dobrej woli.

Janek-bor

znam ludzi którzy wyprawy na Neptunie sobie chwalą

Ile? W jakich latach? Ostatnio? U tego samego szypra? Kontynuują rejsy u niego?

Cieszę się, że sobie chwalą. My nie. Niestety.

Przecież wiadomo, że na każdej jednostce znajdą się jacyś ludzie co sobie będą chwalić i odwrotnie.

sam już pare lat nie korzystam z usług p Wiśniewskiego
.
8 lat pływania na różnych jednostkach z róznymi szyprami dodam że w ciągu roku wypływam miedzy 20-40 razy
.

Nie bronisz jednostki, a szypra ogólnie, i to jedynie nie podstawie mojego opisu. Jako nowicjuszka, powiem tak. Może jakbym miała 20-letnie doświadczenie, to wsiadąc na jednostkę, może nie przeszkadzało by mi to, że akurat tego dnia szyper dawał krótkie możliwości połowienia.

rozumiem rozżalenie“

rozumiesz rożalenie, ale nie byleś na tym rejsie i wyłącznie na podstawie opisu bronisz naszego szypra. Z całym szacunkiem, mimo doświadczenia, nie wypowiadałabym, a tym bardziej broniła tego szypra, nie będąc na miejscu, nie doświadczając tego rejsu na własnej skórze.

Opis opisem, nowicjusz nowicjuszem, rożalenie rozżaleniem, ale przeżycie na miejscu, to zupełnie inna bajka. Doświadczenia Twojego nie mam, i choc nowicjuszem jestem, to mogłabym się mylić. Pewnie stwierdzialabym, co tam maluczka i to nowicjuszka, bedzie narzekać. Ale, na szczęście a raczej nieszczęście inni mieli identycznie. Objektywnie, przyznasz, nie byłeś na naszym rejsie.

Nie wiesz: jak bylo, jak reagowalismy, co czuliśmy, jak płynął i zachowywał sie szyper. Wyciągając wnioski na podstawie opisu, hm ale jeszcze raz z całym szacunkiem.

My byliśmy. Nie tylko ja, ale całe ekipa nasza była rozżalona.

- Przede wszystkim bardzo krotkimi postojami, pieciominutówki

- Braku proby/prob ponownego naplyniecia, jak cos bylo.

- Zero napłynięcia w ogole.

- Po zlowieniu kilku lub dużej sztuki, dzwoniki i płynięcie.

- Jednoburtowe dryfy.

Czlowiek nacieszyć się nie mógł w ogóle:

Ogolnie cytuję najcześciej padające zdania naszych doświadczonych dorszownikow jak i nowicjuszy:

„tylko sie zarzuciło i dzwonki”

„ani razu dlużej nie łowiliśmy”

„jak złowiłem, to dzwonki”

„bardzo mu sie śpieszyło”,

„szkoda, że nie probował naplynieć, jak sie coś działo”

”nigdy więcej ta jednostka”

„kiedy kolejny rejs, ale tylko nie na tej jednostce...”

„przesadził”

„rejs wycieczkowy”

„szkoda tak krótkiego łowienia”, i tak caly czas.

I ja to samo czułam i jeszcze czuje.

ale twierdze że po pierwszej wyprawie na konkretnej jednostce z konkretnym szyprem ciężko napisać obiektywną opinie

Opisałam to co czułam i dodatkowo o co prosiła nasza ekipa. Objektywizm jest utopią. Opinia zawsze bedzie subjektywna, bez wzgl. na ilość rejsów i lat doświadczenia. To co komuś się podoba, niekoniecznie musi komuś innmu. U nas przedstawiona zgodna opinia zbiorcza, jak najbardziej subjektywna i niestety negatywna.

Byłam/byliśmy przygotowani na długie płynięcia. Ani jednego razu dłużej nie stanęliśmy. O to najwiekszy żal + jak ktoś coś złowił, od razu dzwonki. I brak kolejnego napłyniecia, a płynięcie w poszukiwaniu.

I bardzo proszę nie zwalać mojego rozżalenia na brak doświadczenia i pierwszy rejs. Wszyscy bez wyjątku jechali 8 godzin nie po to, aby łowić po kilka minut.

W grupie były osoby, które miały doświadczenie, i to oni najbardziej byli rozczarowani, bo mieli porównanie do innych rejsów. Mieli rejsy słabe, krótkie, długie, wracali o kiju, było ogólnie czasem bardzo kiepsko, ale żaden rejs jak nie rozczarował jak ten właśnie. Przez te krótkie momenty łowienia.

Przytoczenie porównania,Twojego najlepszego i najgorszego rejsu, nie ma w tym przypadku nic do rzeczy. I to, że był to mój pierwszy rejs, też nie ma znaczenia. Wiadomo, że sa góry i doły. I jakbym wrociła nawet o kiju, (jestem wędkarzem z krwi i kości od dzieciaka)– byłabym pewnie rożalona-ale może choć trochę zadowolona, nie przez ryby a może chociażby atmosferę, pogodę, czy możliwość dłuższego połowienia – to to był by sukces. Jak wiadomo zadowolenie nie musi wynikać wyłącznie z ilosci ryb czy jej wielkości, choć nie ukrywam, że mieliśmy jak każdy nadzieję na dużą rybkę.

Janek, aż tak zielona nie byłam jak na nowicjusza, wiedziałam czego można się spodziewać. :smile:

a i jeszcze jedno są jednostki które wiecznie są obok siebie na łowisku i dzielą sie swoją biedą według mnie dopłynięcie do takich swiadczyło by o desperacji szypra reasumując trafiliście na naprawde kiepski dzień głowa do gory następnym razem będzie lepiej Janek

Desperacja? Kiepska desperacja, choć i tak chwała mu za to, bo w ogołe mógł się nie zatrzymać. Ale zatrzymał się, brały, a i to 5 min. staliśmy. Osobiście uważam, że szyper powinnien wtedy dumę w kieszeń ładnie zapakować w tamtym momencie i pozwolić ludziom choć pół gdziny połowić w końcu, na koniec. Może kilka napłynieć spróbować. Przecież widział, że ludzie króciutko łowili, choć raz mógł dać szansę na jeden dłuższy połów. Może mało byśmy złowili, ale przynajmniej miałoby się uczucie, że się dla nas stara, że było się na rybach.

O te pieciominutówki największy żal.

potrafie zauważyć i docenić pracę szypra pomimo słabych wyników moje osobiste zdanie jest w tym temacie takie że nawet najlepszym szyprom ,najlepszym łajbom takie dni się zdarzają i to trzeba brać pod uwagę

Co do tematu szypra. Czy zauważyleś, że „czepiam/czepiamy sie”: nie brakiem ryb, nie ilością ryb, nie wielkości ryb? Kiepskim dniem? Czy brakiem szczęśliwego choć jednego napałynięcia? A jedynie ultra-krótkimi momentami łowienia?

Wszystko inne było tłem.

Piszę w imieniu całej grupy.

Człowiek stał i czy machał, czy łowił w duchu modlił się – nie o to, aby była duża rybka, tylko... - oby nie dzwonki... tak podsumuję naszą wyprawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bergson,

Prawdą jest że to wisniewski zaczął jako pierwszy pływać z wędkarzam na dorsze i chwała mu za to, ale obecnie odradziłbym ci ten wybór. Na prawdę można znaleźć coś lepszego.

Sam przez jakiś czas pływałem z Wiśniewskim ale odkąd rejsy zaczęły przypominać wycieczki turystyczne po morzu, zrezygnowałem z jego usług.

Przedstawia się to mniej więcej tak:

Po tym jak zobaczy że każdy ma po te 2-3 bolki i nie wróci na pusto, zaczyna się strzyżenie.

W miejscach gdzie są ryby i każdy może coś połapać wogóle nie staje. Jedno napłynięcie i zawsze ta sama gatka ze płyniemy dalej. Poczym dopływamy na to jednyne w swoim rodzaju miejsce i efekt jest taki że 20 chłopa macha przez 20-30 minut kijami ja w studni bez efektu.

Co ciekawe rejs zawsze kończy się ''dobrym napłynięciem'', mającym w mojej opini zachęcić wędkarzy do ''następnego razu''.

Wątpie żeby coś się w tej kwestii zmieniło, więc nie polecam, chyba że ktoś chce po prostu przeżyć przygodę i będzie dumny z każdego złapanego bolka..

Mam nadzieję, że nie potwierdzę Twoich słów po rejsie 03.06.

(...)

...że Twój opis się nie sprawdzi..

Niestety...

mam nadzieję że Twój opis się nie sprawdzi..

Jeśli sam Kpt.Leszek Wiśniewski zasiądzie za sterem to pewnie połowicie.

:grin:

Aneta,

Czyli wyszło jednak na moje.

z przykrością muszę Ci przyznać rację.

Aneta,

Źle wybraliście jednostkę i tyle.

ano, było - minęło.

:smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aneta, rozumiem Twoje rozżalenie, bo sam przeżyłem coś podobnego miesiąc temu na Stolenie (pisałem na forum) a porównanie miałem świeże, bo dzień wcześniej płynąłem na.... Neptunie.

Nie przejmuj się, następnym razem będzie lepiej :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Aneto mój post miał wyjaśnić i przybliżyć uroki wędkarstwa morskiego widziane moim okiem, nie jest i nie było moją intencją bronić szypra, ale te same komentarze słyszałem i wygłaszałem sam wiele razy obecnie pływam na jednostkach gdzie mam pełne zaufanie do szyprów bo wiem a wręcz mam pewność że zrobią wszystko aby ich klienci połowili i uwierz mi że bardzo często rejs wygląda tak samo jak Ty to opisałaś czyli nie ma brań szukamy dalej, samo machanie wędką bez brań to tylko machanie kijem łowienie zaczyna się wtedy gdy na kijach dorsze się meldują, no jeszcze jedna mała różnica na łajbach na których pływam przeważnie rybkę znajdują .Kiedyś zadałem pytanie czemu odpływamy skoro trzy ryby wyszły otrzymałem taką odp mam was 20 wyciągając po trzy ryby z dryfu to będzie porażka muszę tak zrobić aby z każdegp dryfu każdy dorsza złowił Pozdrawiam Janek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę TAK SAMO JAK PANI ANETA. To nie jest odosobniona OPINIA i SPOSTRZEŻENIE. TO JEST CELOWE DZIAŁANIE. Byłem na kilku jednostkach i metoda działania jest TAKA SAMA. Przypływamy na łowisko, jak ryba bierze to dwa dzwonki i zmiana łowiska a jak sporadycznie to się KRĘCIMY JAK G....NO W PRZERĘBLU I łowimy, łowimy :mrgreen::mrgreen::mrgreen: Taki sam tekst na wszystkich jednostkach i taki sam sposób działania- TOŻ TO KPINA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pani Aneto mój post miał wyjaśnić i przybliżyć uroki wędkarstwa morskiego widziane moim okiem

Dziękuję, interesująco się czytało Twój wpis i wrażenia jako doświadczonego dorszarza.

U nas też 5 naszych dorszownikow przedstawiało przed rejsem swoje wrażenia i cierpliwie odpowiadało na wszelkie pytania. Na forum dodatkowo znalazłam sporo interesującej wiedzy na temat rejsów dorszowych.

Tylko mogłam bardzej się wczytać i posłuchać intuicji:)

samo machanie wędką bez brań to tylko machanie kijem łowienie zaczyna się wtedy gdy na kijach dorsze się meldują

U nas właściwie dwa razy były zupełnie puste machania.

Jak dorsze się ładnie meldowały, to i tak były dzwonki. Może ławica była rozproszona, ale ładnie łowiliśmy, przez chwilę...

Kiedyś zadałem pytanie czemu odpływamy skoro trzy ryby wyszły otrzymałem taką odp mam was 20 wyciągając po trzy ryby z dryfu to będzie porażka muszę tak zrobić aby z każdegp dryfu każdy dorsza złowił

Ambicja fajna sprawa, kosztem klienta - już mniej fajna.

no jeszcze jedna mała różnica na łajbach na których pływam przeważnie rybkę znajdują .

Czyli da się. :smile:

Przypływamy na łowisko, jak ryba bierze to dwa dzwonki i zmiana łowiska

U nas było dokładnie tak było jak piszesz.

Aneta, rozumiem Twoje rozżalenie, bo sam przeżyłem coś podobnego miesiąc temu na Stolenie (pisałem na forum)

Przykro.

Zaraz sobie poczytam.

Ja myślę TAK SAMO JAK PANI ANETA. To nie jest odosobniona OPINIA i SPOSTRZEŻENIE. TO JEST CELOWE DZIAŁANIE. Byłem na kilku jednostkach i metoda działania jest TAKA SAMA. Przypływamy na łowisko, jak ryba bierze to dwa dzwonki i zmiana łowiska a jak sporadycznie to się KRĘCIMY JAK G....NO W PRZERĘBLU I łowimy, łowimy :mrgreen::mrgreen::mrgreen: Taki sam tekst na wszystkich jednostkach i taki sam sposób działania- TOŻ TO KPINA

stary55 - ostatnie słowa też mi sią nasuwały po naszym rejsie, i nie tylko mi.

To nie jest odosobniona OPINIA i SPOSTRZEŻENIE.

A jednak.

Nie przejmuj się

Mi już przeszło :) Jak u innych, dopytam :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.