Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Przepisy a połowy dorsza


Tomaszek

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem na naszym forum poruszyć pewien ważny temat, temat poruszany już na wielu innych forach wędkarskich, na których nieodłącznie wzbudzał silne emocje.

Chodzi o połowy dorsza na morzu. Wszystko zazwyczaj zaczyna się od stwierdzenia, że praktycznie sto procent wędkarzy decydujących się na wypad na dorsza … kłusuje – tzn. poławia te ryby niezgodnie z regulaminem. Niestety po bliższym przyjrzeniu się przepisom, oraz stanowi faktycznemu wynika, że tak jest rzeczywiście. Dotyczy to również tych którzy na lądzie stanowią wzór cnót wędkarskich.

Przyjrzyjmy się przepisom:

1. Połów dorsza dozwolony jest zestawem ze sztuczną przynętą uzbrojoną w jeden hak o max. trzech ostrzach oraz jeden przypon z hakiem – co oznacza że może być to zestaw złożony z pilkera i maksymalnie jednej przywieszki.

2. Limit ilościowy dorsza to 7-szt. dziennie

3. Wymiar ochronny dorsza to 38 cm

A teraz przyjrzyjmy się faktom:

1. Większość zestawów dorszowych (jeśli nie wszystkie) dostępnych w sklepach jest wyposażona w minimum dwie przywieszki.

2. Podczas rejsów nikt nie informuje ani nie przestrzega limitów ilościowych ani wielkościowych dorsza.

3. Potwierdzenie takiego stanu rzeczy można spotkać czytając w Internecie rozmaite relacje z wypraw dorszowych.

4. Wędkarze kompletnie nie znają przepisów ani ich nie przestrzegają - są one otwarcie kontestowane a ich łamanie to norma - i to bez żadnych skrupułów czy zażenowania.

Dlaczego tak się dzieje? Czy przepisy faktycznie są złe? Czy to usprawiedliwia ich łamanie? Czy w tym wszystkim chodzi o ochronę dorsza czy o interes rybaków?

Nie chodzi mi tutaj o wskazywanie winnych albo o odgrywanie roli sprawiedliwego – bo sytuacja rzeczywiście jest dwuznaczna. Ja w podobnym temacie wypowiadałem się już na innym forum wędkarskim, ale na razie tutaj powstrzymam się od dalszego rozwijania tematu. Ciekaw jestem Waszego zdania i opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon
Gość Dwie_sety

Nie znam się dokładnie na tych przepisach ale wtrąciłbym gwoli doszukania sie pewnych wyjaśnień nastepujące dwie uwagi.

Cytowane przez ciebie przepisy dotyczące wymiaru i haczyków - kto je ustanowił - jeżeli to wymysł PZW to nie ma żadnej mocy prawnej.

Drugie to czy kuter zabierający na pokład wędkarzy nie podlega innym przepisom niż samodzielny wędkarz na własnej łódce. może mieć np limit w kg (powiedzmy półtony dorsza) a nie w sztukach.

Nie znam dokładnie rozwiązań prawnych.

Jedno jest pewne kuter zaopatrzony w sieci jest o wiele bardziej skuteczny niż kuter z wędkarzami, więc każdy sieciowy kuter przerobiony na wędkarski to na pewno jest ochrona dorsza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się dokładnie na tych przepisach
Ano i właśnie, ale napewno nie zamierzam Cię atakować albowiem i ja ich nieznałem jadąc na wakacyjne dorszowanie. Właściwie całkiem niedawno rozjaśniłem sobie nieco wizję w kwestji przepisów. Problem w tym że znakomita większość wędkarzy jadących na bałtyk ich nie zna. A nawet jeśli coś tam słyszeli to raczej chętniej zapominają :shock: czyżby dlatego że nie zdawaliśmy z nich (choć teoretycznie) na kartę ;):?:
kto je ustanowił - jeżeli to wymysł PZW to nie ma żadnej mocy prawnej.
I tu masz całkowitą rację. Dlatego jakiś czas mi zajęło ustalenie odpowiednich dokumentów - nie bez pomocy osób trzecich.

Aktualnie obowiązujęce i cytowane przepisy określa

Dz.U. 2004 nr 164 poz. 1725

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ROLNICTWA I ROZWOJU WSI

z dnia 9 lipca 2004 r.

w sprawie szczegółowego sposobu i warunków prowadzenia połowów w celach sportowo-rekreacyjnych

oraz wzorów sportowych zezwoleń połowowych

dostępne na www.sejm.gov.pl pod hasłem "Rybołówstwo Morskie"

Drugie to czy kuter zabierający na pokład wędkarzy nie podlega innym przepisom niż samodzielny wędkarz na własnej łódce. może mieć np limit w kg (powiedzmy półtony dorsza) a nie w sztukach.
Nie. Armator może co najwyżej zgłosić organizowanie zawodów a jak wiadomo w czasie zawodów limity nie obowiązują :shock: Musi jednak wtedy wykupić pozwolenie na zorganizowanie zawodów. Połowy sieciowe to jak zwykle odrębny rozdział - gospodarka rybacka - i nie mają zastosowania do wędkarzy, podobnie jak na śródlądziu.
każdy sieciowy kuter przerobiony na wędkarski to na pewno jest ochrona dorsza.
To nie powinno wogóle podlegać dyskusji - niestety nie wszystko co logiczne ma odzwierciedlenie w prawie.

Wędkarz który przywiezie przepisowe 7 szt. wymiarowego dorsza - zchodząc z kutra może przejść kilka kroków w tył i z kutra wchodzącego za tym na którym sam płynął (tylko łowiącego jako rybak) może kupić choćby i 50 kg ryby i to już jest wtedy całkowicie legalne :shock::shock:

Ale co zrobić - takie jest prawo i powinniśmy go przestrzegać, inaczej kłusujemy - jesteśmy kłusolami. Niestety skala kłusownictwa na morzu jest zastraszająca oraz przyzwolenie na nie - oczywiście jak mniemam z powodu - nazwijmy to - niedoskonałości prawa - niemal powszechne.

Zachęcam wszystkich do wyrażania swoich opinii - szkoda że temat cieszy się małym zainteresowaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Temat naprawde trudny,tym bardziej dla mnie co wędkuje prawie zawodowo i takowy wypoczynek organizuje dla innych wędkarzy.Pisanie ,że jestem święty w morzu nie ma sensu,ale zachęcam wszystkich nawet w niektórych przypadkach dobitnie do przestrzegania wymiarów ,u mnie na łódce nie zabieramy mniejszych szt jak 40 cm co do ilości jak pisze w ustawie ,że można złowić 7 szt dziennie z naciskiem dziennie wychodze z takiego założenia ,że jak ktoś przyjedzie 2 razy do roku połowić w morzu i złowi te 40-50 szt co daje mu roczny połów ok 100szt na rok,to czy można go nazwać kłusownikiem ,tak jak tego co pływa (miejscowy) co drugi dzień i łowi po 7szt co daje mu na miesiąc 0k 100szt a rocznie ok 1000szt. Prawnie tak, co jest absurdem ,ale moralnie dla mnie jest kłusownikiem ten drugi. Zakłada się w tej chwili stowarzyszenie armatorów małych łodzi i właśnie ten problem chcemy ostro poruszyć aby dla wędkarzy zrobić limit roczny podnosząc wymiar ochronny do 45 cm.Ryb jest jeszcze dużo i trzeba to zrobic puki czas.

Jestem ciekaw opini na ten post kolegów wędkarzy. tych przepisowych jak i mięsiarzy a gdyby ktoś się bał zabrać publicznie glos prosze o maila wedkarzmorski@vp.pl.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wedkarzmorski, że zabrałeś głos w temacie. Jak widzisz ja również jestem ciekaw opinii ale niewielu chętnych do zabrania głosu w temacie. Może za trudny, może za poważny a może poprostu na haczyk.pl niewielu wędkuje na morzu. Dla mnie oczywiste stają się dwie rzeczy. Po pierwsze nieustanne balansowanie na granicy prawa z powodu jego niedoskonałości czy poprostu głupoty. Tym nie mniej nie możemy zaprzeczyć że jest to w większości wymyślanie usprawiedliwień i własna interpretacja przepisów - jest to smutne - ale nie to że tak się dzieje, tylko to że Polska zmusza swoich obywateli to tego na każdym kroku - bo prawo jakie jest w PL dobrze wiemy. Druga rzecz która się nasówa to klasyczny przykład z waleniem 130 km/h w zabudowanym. I podobnie jak nie jeden publicznie chwali się że jechał "160 w porywach 200" tak i nie jeden chwali się ilością złowionych ryb i z jednej strony chwali się popełnieniem wykroczenia z drugiej kto jest nieskazitelny.

Ja mam do Ciebie jeszcze dwa pytania skoro już zabrałeś głos w tym temacie. Po pierwsze jak widzisz kwestję zestawów do połowu dorsza - czyli krótko mówiąc ilość przywieszek - to też przepis o którym mało kto wie i mało kto go przestrzega. Druga sprawa to wypuszczanie złowionych dorszy. Dla mnie nie ma problemu żeby je wypuszczać co sprawia że kwestja ilości zabieranych ryb przestaje istnieć bo przeciez w wędkarstwie chodzi (powinno chodzić) o emocje związane z holem ryby a nie o zdobycie pokarmu. Ja rozumiem że ryba po siłowym holu z 50+ metrów "nie nadaje się do wypuszczenia". Ale spotykałem się z głosami że już wędkując na 20 m wypuszczanie jest niemożliwe bo ryba i tak padnie. Ja zauważyłem że dorsze które cholowałem z około 35 m - 40 m były całkiem żywotne i oddane wodzie żwawo odpływały. Co powiesz na ten temat.

Jeszcze raz dzięki za Twój głos i jak zwykle zachęcam innych forumowiczów do zabierania tutaj głosu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wedkarzmorski

Ja mam do Ciebie jeszcze dwa pytania skoro już zabrałeś głos w tym temacie. Po pierwsze jak widzisz kwestję zestawów do połowu dorsza - czyli krótko mówiąc ilość przywieszek - to też przepis o którym mało kto wie i mało kto go przestrzega. Druga sprawa to wypuszczanie złowionych dorszy. Dla mnie nie ma problemu żeby je wypuszczać co sprawia że kwestja ilości zabieranych ryb przestaje istnieć bo przeciez w wędkarstwie chodzi (powinno chodzić) o emocje związane z holem ryby a nie o zdobycie pokarmu. Ja rozumiem że ryba po siłowym holu z 50+ metrów "nie nadaje się do wypuszczenia". Ale spotykałem się z głosami że już wędkując na 20 m wypuszczanie jest niemożliwe bo ryba i tak padnie. Ja zauważyłem że dorsze które cholowałem z około 35 m - 40 m były całkiem żywotne i oddane wodzie żwawo odpływały. Co powiesz na ten temat.

Nasze zestawy to pilker ewentualnie i najczęściej główka jigowa .Osobiście nie używam przywieszek gdyż moim zdaniem to straszydła ,raz a drugie to bez przywieszki przynęta lepiej pracuje i jak przestałem używać przywieszek a zacząłem się skupiać na kontrolowaniu samej przynęty mam lepsze efekty. Niektórzy są przekonani ,że jak założą 5 przywieszek to nałapią dorszy pełne skrzynie -NIE MA WIĘKSZEJ BZDURY !!! dorsz prędzej zainteresuje się smakowitym kąskiem jak stadem cholera wie czego.jeszcze inna sprawa machając cały dzień zestawem z kilkoma przywieszkami to żadna przyjemność.

Co do wypuszczania ryb to niestety musze zgodzić się ,że ryby wyjmowane z głębokości od 20m nie wyżyją chociasż wyglądają na żywotne .Chodziłem do szkoły morskiej w Swinoujściu i tam miałem ichtiologie z tego co pamiętam w mięśniach ryb na wskutek gwałtownej zmiany Ciśnienia pęcheż pławny rozszeża się z taką siłą ,że gniecie wewnętrzne narządy,nie powoduje to od razu śmierci ale ryba i tak zdechnie w przeciągu doby.Po drugie dodatkowo zbiera się w mieśniach Kwas mlekowy który dla ryb jest bardzo toksyczny a,że zgniecione narządy nie dadzą rady spalić szybko tych kwasów ryba nie ma szans (każde 10m to 1 tona na cm2)czyli 20 m to 2 tony .Jak na wszystko jest na to sposób często przez nas stosowany(bardzo prosty)-jeśli czujemy że wzięła duża ryba można forsować bo ją wezmiemy ,a jeśli bolek to niech on sobie pochodzi ,poluzowanie zestawu w większości wypadkach powoduje ,że ryba się wypnie (ile razy słyszałeś tekst-o bolek idzie albo jakieś gówno)jak się nie wypnie to dać z minute w pół drogi odpocząć rybie aby przeszła dekompresje wtedy z czystym sumieniem możemy ją wypuścić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja całkowicie zgadzam się z Wędkarzem morskim. Dla poparcia tych słów posłużę się wcześniej wspomnianym tematem szybkiej jazdy przez teren zabudowany. Jak jadę nad morze 3 do 4 razy w roku i łowie kilkanaście sztuk dorsza czy można nazwać mnie kłusownikiem? To tak samo jakby nazwać piratem drogowym tego co zasówa 3 do 4 razy w roku nieprzepisowo w terenie zabudowanym z prędkością nieprzepisową. A przecież chyba większym zagrożeniem jest ten, który ciągle szybko jeździ.

Przepisy przepisami, mi się wydaje ważniejszy zdrowy umiar. W sąsiedniej miejscowości mamy ładne jeziorko. Co roku wpuszczne są karpie i amury. Ja z racji iż nie mam czasu "pilnować ryb" (duzo pracy) nie złapałem w minionym roku ani jednego z karpi. Ale serce mi się krajało jak słyszałem jak ci co mieli czasu w brud i poświęcili go na pilnowanie i nęcenie głupich niedawno wpuszczonych ryb, oni łowili dzień w dzień od 5 do 30 karpi (2 do 3 kilo sztuka). I gdzie tu przepisy i sprawiedliwość.

To samo się tyczy dorsza. Jak ktoś przejedzie pół Polski czy grzechem jest że weżnie kilka dorszów więcej? Jak wiadomo gdy dobrze dorsz bierze złowić 7 sztuk to nie problem. Załużmy że ktoś złowi te 7 sztuk w ciągu pierwszych 2 godzin, to co ma robić przez pozostałe 6 godzin rejsu?. Jedzie 6 lub więcej godzin samochodem, traci czas i pieniądze i może tylko zabrać plus- minus 5 kilo ryby. A przecież wszędzie trąbią że Polacy w porównaniu z innymi krajami bardzo mało jedzą morskich ryb. Najgorsze typy to są te, które łowią ryby i nie wiedzą co później z nimi zrobić. Zapełnią zamrażalki i zaczynają ryby dawać kotom - a wiemy że są tacy. Tak więc nie zawsze przepisy wymyślają mądrzy ludzie. Dla przykładu można podać zakaz łowienia szczupaka na żywca i niemożność poławiania żywca na małe podrywki. Tego zakazu, który obowiązywał któryś rok w stecz nie wymyślił wędkarz ani osoba znająca ten temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie pochwalam jazdy do 200 km/h w terenie zabudowanym, bo na taką bezmyślność nie ma wytłumaczenia. Ale gdy się jedzie nieraz w miejscach naprawdę czystych i bezpiecznych powiedzmy 65 km/h a nie 50 czy to jest bandytyzm. Wiemy Jak jest na naszych drogach. Tam gdzie nieraz można by szybciej jechać mamy beznyślne ograniczenie a gdzie jest naprawdę niebezpiecznie zapomnieli postawić znaków drogowych. Tak samo jest i w wędkarstwie. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek i wyczucie.

A wszystkich dzadów co nie wiedzą co robić z wolnym czasem tylko łowią i łowią ryby nie opuszczając swoich stanowisk w dzień i w nocy zmieniając się tylko z koleżkami co jakiś czas, takich powinno się gnębić i zabierać wszelkie uprawnienia. Oni nie odpuszczają rybą dopóki są jeszcze w wodzie a dobrego miejsca nie zostawią nawet na minutę żeby ktoś inny nie złowił sobie kilku ryb, a sami złowione ryby zamieniają na np: wino. Wtedy się idzie wku.....ić. Masz czas na ryby w niedzielę a jakieś typy okupują dobre miejsca od tygodnia z rybami pochowanymi w trzcinach i bagażnkiach samochodowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak jadę nad morze 3 do 4 razy w roku i łowie kilkanaście sztuk dorsza czy można nazwać mnie kłusownikiem?

Można. Tak samo jak można nazwać złodziejem zarówno tego, co chodzi na włam 3 razy w tygodniu jak i tego który 3-4 razy w roku kradnie batonik ze sklepu. To jest dokładnie to samo, tylko na inną skalę.

Łowienie na morzu jest niewątpliwie dużo mniej popularne niż w wodach śródlądowych, więc i straty w rybostanie są niewątpliwie mniejsze. Ale to właśnie taka postawa, podkreślam POSTAWA, jest przyczyną takiego rybostanu jaki mamy." Bo przecież skoro opłaciłem składki, kupiłem sprzęt, przynęty, zanęty i co tam jeszcze to chyba coś mi się musi zwrócić, prawda? To nic, że limit wynosi pięć kilo dziennie, przecież skoro łowię raz na dwa tygodnie to jak zabiorę osiem kilo i załaduje w ocet to przecież nic się nie stanie. Znam takich co biorą więcej" - i tak właśnie myśli spory procent wędkarzy w Polsce. Czyli coś koło kilkunastu tysięcy.

I nie opowiadaj proszę łzawych historii o tym , że jedziesz przez pół Polski, płacisz za paliwo, i że co masz robić na kutrze po złowieniu limitu.

Zdecydowałeś się na takie hobby, w takim, a nie innym miejscu, więc przestrzegaj zasad. Jeżeli Ci to nie odpowiada, jedź na ukleje rowerem w miejsce, gdzie jak już złapiesz limit, będziesz mógł w 10 minut wrócić do domu i poczytać książkę.

A przecież wszędzie trąbią że Polacy w porównaniu z innymi krajami bardzo mało jedzą morskich ryb

No a to to już wyszło Ci wyjątkowo. Jak policzysz koszt paliwa przez pół Polski razy 3-4 wyjazdy w roku, to nakupisz sobie za to taką ilość dorsza, że jak ją zjesz, to przez rok nie bedziesz mógł patrzeć na ryby. Morskie w szczególności.

Przepraszam za powyższe złośliwości, ale słuchać tego typu rzeczy nie mogę. Każdy jeden pogląd da się uzasadnić. Na przykład że przepisy są do bani, a najważniejszy rozum i wyczucie. Rzecz jasna wygłaszającego podobne teorie. Że ja mogę przekraczać limity (i tak zbyt wysokie imho), bo inni przekraczają jeszcze bardziej. Że mogę łowić na sześć kijów, bo łowię rzadko i do tego szwagier Zdzichu łowi na osiem.

Osobiście uważam że dla polskiego rybostanu nie mniej zabójcze niż odłowy sieciowe jest właśnie takie myślenie standardowego rodzimego moczykija. Takim samym kłusolem jest ten, kto łowi na trzy wędki raz na pół roku, jak i ten co łowi na sześć co drugi dzień. Inna, jak napisałem na początku, jest tylko i wyłącznie skala.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak samo jakby nazwać piratem drogowym tego co zasówa 3 do 4 razy w roku nieprzepisowo w terenie zabudowanym z prędkością nieprzepisową.
No niestety można go nazwać piratem. Przekracza przepis i już, a tłumaczenie policjantowi że jadę tędy tak żadko że jak by moją prędkość podzielić przez wszystkie dni w które mógł bym tędy jechać a nie jadę to wyszło by 3 km/h z pewnością nic nie pomoże. Ja zdaję sobie sprawę z absurdu tego przepisu, ale jest to obowiązujące prawo którego powinniśmy przesytrzegać, a jak tego nie robimy - to tak jak na drodze mówi się o "piratach" tak w wędkarstwie o "kłusownikach".
Zakłada się w tej chwili stowarzyszenie armatorów małych łodzi i właśnie ten problem chcemy ostro poruszyć aby dla wędkarzy zrobić limit roczny podnosząc wymiar ochronny do 45 cm.
Tak więc cała nadzieja w Tych którym się chce - obyście mieli tyle siły, samozaparcia i szczęścia aby Wam się to udało.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za powyższe złośliwości, ale słuchać tego typu rzeczy nie mogę
Widzisz solver, sęk w tym że jeśli te złowione ryby mimo że nie przeżyją będziesz wypuszczał/wyrzucał do moża to pod względem prawa jesteś OK. Poza tym
Wędkarz który przywiezie przepisowe 7 szt. wymiarowego dorsza - zchodząc z kutra może przejść kilka kroków w tył i z kutra wchodzącego za tym na którym sam płynął (tylko łowiącego jako rybak) może kupić choćby i 50 kg ryby i to już jest wtedy całkowicie legalne
Więc w ww. przepisach ewidentnie nie chodzi o ochronę ryby - już bardziej bym powidział że o ochronę interesów rybaków. Twoja argumentacja jest bardzo słuszna i się z nią zgadzam. Zważ tylko zacytowany przeze mnie przykład. To mnie najbardziej wkurza. Jedziesz "przez pół polski", łowisz i wyrzucasz, poczym kupujesz 50 kg i wracasz do domu - całkowicie czysty pod względem prawnym. :neutral:

A jeśli pojedzie przez "pół Polski" i wogóle nie będzie wędkował a tylko kupi ryby? A jeśli pojedzie do Tesco i ich tam nakupi? To mi daje do myślenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie racje. Każdy stara się wytłumaczyć swoje złe zachowanie. Troche wasze wypowiedzi poszły mi na ambicje i może wyszedłem na mięsiarza (a napewno nim nie jestem bo z łowienia ryb zawsze się cieszę nawet gdy nic nie złowie lub złowione ryby wypuszczam). U siebie naprawdę nie łamie przepisów wędkarskich i niejednokrotnie zdarzało mi się wypuszczać np szczupaki powyżej 50 cm bo nie miałem ochoty na zjedzenie ich, a dawanie kotu uważam za wędkarski grzech. Tak samo nigdy nie myślałem nawet że jak sie płaci składki to powinno się wrócić. W moim przypadku sie nie wraca i nie licze na to, bo kocham to hobby i nie zamienie go na inne. Ale jadąc nad morze i biorąc tylko 7 bolków musiałbym dokupić kilka kilo by najbliźsi mogli skosztować świeżej morskiej ryby. A kupując je i tak powoduje się to by te ryby ktoś z morza wyłowił. Dla dodania dodam że te kilkanaście ryb to było 10 i przy następnym razie 14 sztuk. Jednego razy złowiłem tylko 1 bolka. No ale fakt przepis jest przepisem i napewno łowiąc nawet 8 sztuk jest to o 1 sztukę zadużo.

Rozmawiając na odległość nie kłopot o niezrozumienie. Pisząc że Polacy mało spożywają ryb morskich miałem na myśli to, że można wywnioskować że mało ich odławiamy w stosunku do naszych sąsiadów.

ps. powiedzcie czy wy nigdy nie wzieliście więcej dorsza niż można, lub też (poruszany temat prędkości) nie jechaliście kilka kilometrów więcej niż na znaku napisane?. Bo przepraszm bardzo ale z waszych wypowiedzi że twardo przestrzegacie wszelkich regół. Proszę o szczerą odpowiedz.

Dodam tylko że osobiście chciałbym by wszelkie przepisy były zawsze racjonalne i przez ogół przestrzegane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiedzcie czy wy nigdy
Co do dorsza to napisałem już na początku tego tematu. Nie byłem świadom ale to oczywiście nie zwalnia mie z niczego i dlatego tak zacząłem drążyć temat gdy już się dowiedziałem że tak naprawdę uczestniczyłem w wyprawie kłusowniczej - choć nic na to nie wskazywało. Inna sprawa że prawdopodobnie większość ryb bym wypuścił lub zostawił załodze kutra - ale właśnie naciski seniorów rodziny sprawiły że tak nie zorbiłem (przypominam - nie śiwadom łamania prawa - sądziłem że wędkowanie odbywa się za zasadach limitów połowowych samego kutra - który i tak w ten sposób złowi mniej niż ciągnąc sieć czy włok). Co do prędkości - poczytaj temat w hyde parku od CB radiu i sam wyciągnij wnioski, to w dużej mierze zależy od tego ile masz koni pod maską :arrow:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla poprawy własnego wizerunku dodam że jak bym miał wybierać stronę tych co łamią przepisy wędkarskie a tych co ich bronią - napewno stanąłbym obok ciebie do walki z tymi co nie mają najmniejszego umiaru. Dodatkowe uznanie za to co robisz na rzecz naszego forum. Jak człowiek nie ma mozliwości i czasu na połowienie ryb, to chociaż może sobie poczytać o nich na tym forum. Piątka dla ciebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz solver, sęk w tym że jeśli te złowione ryby mimo że nie przeżyją będziesz wypuszczał/wyrzucał do moża to pod względem prawa jesteś OK.

To się zgadza. Jednakże ryba wypuszczona, nawet w bardzo marnym stanie, jakieś, choćby minimalne szanse przeżycia ma. Czego nie można powiedzieć o rybie zabranej.

Druga sprawa, to nasza "wewnętrzna etyka wędkarska". Można być w zgodzie z przepisami, a zachowywać się, powiedzmy eufemistycznie, mało etycznie. Dotyczy to na przykład tych, co biorą przepisowe i miarowe 5 kg wszystkiego co im wpadnie w ręce, a potem karmią 5 cm okonkami kota. Niby wszystko zgodnie z prawem, ale coś solidnie zgrzyta.

Osobiście znam faceta, który jest no killowcem, ale i tak ściśle przestrzega limitów. Tzn. jak złowi komplet, mimo że wypuszcza, to spływa z łowiska. Choćby to było 15 minut po rozpoczęciu łapania.

Reasumując, nie bardzo mamy wpływ na to, że nam się powiesi na haku coś niewymiarowego. Jako wędkarze musimy to zaakceptować. Ale kiedy już z tego, co chcemy zabrać mamy komplet, powinniśmy spłynąć z łowiska. Bo tłumaczenie, że zapłaciłem i co mam robić do końca dnia, jakoś do mnie nie przemawia.

Tak na marginesie, fajnie byłoby stworzyć coś na kształt kodeksu bardzo etycznego wędkarza i spróbować go rozpropagować. Może chociaż do części wędkarskiej braci przemówi.

powiedzcie czy wy nigdy nie wzieliście więcej dorsza niż można, lub też (poruszany temat prędkości) nie jechaliście kilka kilometrów więcej niż na znaku napisane?. Bo przepraszm bardzo ale z waszych wypowiedzi że twardo przestrzegacie wszelkich regół. Proszę o szczerą odpowiedz.

Co do ryb. W łapaniu miałem przerwę. Łowiłem gdzieś do piętnastego roku życia, potem przerwa, aż dwa lata temu zaskoczyłem ponownie i beznadziejnie :mrgreen:

Faktem jest, i tu się bije w piersi aż dudni, że w tym pierwszym etapie mojego wędkarskiego życia zdarzało mi się regulamin złamać. Nie pamiętam ile razy to się zdarzyło, ale mogło kilka-kilkanaście razy. Dotyczyło to głównie wymiarów ochronnych. Był to ( nie staram się usprawiedliwiać, bo i tak to wyłącznie mnie obciąża) niestety wpływ ludzi, z którymi wędkowałem. " A co tam, że brakuje mu 5 cm, nie chcesz to ja wezmę, bo jak nie my, to weźmie następny". I to jest właśnie ta postawa, którą teraz bezlitośnie tępię gdzie tylko mogę i jak mogę.

Co do natomiast czasów najnowszych, tzn. tych po przerwie, to bardzo przestrzegam regulaminu, a w niektórych przypadkach idę dalej, niż nakazy. Ale mniejsza z tym.

Jeden raz zdarzyło mi się złamać regulamin z własnej głupoty i niewiedzy. Mianowicie na samym początku tego dwuletniego okresu reaktywacji, podczas wyprawy na okonie, powiesił mi się na paprochu sandacz, troszkę ponad 40 cm. I coś mi się ubzdurało, że wymiar ochronny sandacza to 40 cm. Więc zapakowałem go do siatki i dumny i blady z pierwszego w życiu sandacza spłynąłem na przystań. Rybak zajrzał do siatki i udzielił mi hmmm, reprymendy że tak powiem :mrgreen: Sandaczyk w dobrej kondycji wrócił do wody, a jak spędziłem po powrocie do domu ładnych parę godzin na studiowanie RAPR.

Natomiast co do prędkości...cóż, święty nie jestem, czego najlepszym dowodem jest parę zdjęć, na których nieodmienie mam bardzo głupią minę :mrgreen: choć staram się nie przeginać i nie dorabiać do tego teorii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PO tak długich naszych wywodach można potwierdzić że ten temat to temat rzeka. Co tu jest naprawde właściwe: przepisy, etyka czy umiar i zdrowy rozsądek. Co tu jest większym kłusownictwem:

1) jadę co 3 miesiące nad morze łowię np 15 dorszy, zabieram je i nie łowię aż ich nie zjem.

czy?

2) jadę na dorsza raz na tydzień, zabieram nawet mniej niż 7 sztuk ale na całej wyprawie złowiłem nawet przy dobrym żerowaniu 50 sztuk. Biorę tylko 7 a reszta do wody.

Ile w końcu dorszy w tym drugim przypadku złowiłem: 7, czy pozbawiłem życia około 50 bo może któryś przeżył. Wypuszczanie czy zostawianie nadmiaru ryb na kutrze to dla mnie równoznaczne z złowieniem większej liczby niż przepisy nakazują. I moim zdaniem osoby często łowiące nawet dla czystego sportu wyrządzają większą szkodę niż ten co weźnie kilka ryb więcej co jakiś czas. Tak więc ten drugi przypadek łowienia przepisowego może jest właściwy z prawem ale napewno mniej etyczny niż ten pierwszy. Czy zgodzi się ktoś zemną?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może bardziej przepisowe by było np. w miom przypadku gdy chcę zabrać kilkanaście ryb zapłacić i wypłynąć na dwa rejsy. jednego dnia biorę 7 i przestaje łowić i dalszą częsć rejsu leżę w kajucie, a po rejsie idę noclegować do hoteliku. Na drugi dzień biorę znów tylko 7 sztuk i tera moge jechać z kilkunastoma dorszami do domu. Bo niebiorę pod uwagę tego że jak przepis mówi 7 sztuk to łowię ile się da i biorę tylko 7 a resztę nawet silnie pokaleczone w przypadku zacinki za np brzuch wyrzucam do wody.

Może regulamin na to pozwala, ale myślę że w przypadku tak delikatnej ryby jak dorsz nie etyczne jest typowe łowienie dla rekreacji i dla sportu. NIe ma nic do chwalenia się gdy się mówi, że ryby brały dobrze, miałem niezłą technikę , jestem w tym dobry i łowiłem dorsza za dorszem , ale że jestem przepisowy ryby wypuszczałem do morza.

Może na dłużej by starczyło dorsza gdyby się łowiło tylko tyle ile się potrzebuje?.

Dla przykładu można podać to, iż kiedyś ludzie nie mieli żadnych ograniczeń prawnych co do limitu ryb, ale brali tylko tyle ryb by się najeść. No i w tedy jak starsi mówią było ryb w brud. Teraz jest o wiele więcej sportowiczów i bezrobotnych, którzy dla zabicia czasu i dla zysków łowią więcej niż są w stanie przejeść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może na dłużej by starczyło dorsza gdyby się łowiło tylko tyle ile się potrzebuje?.
A co powiesz o kutrach rybackich? Potężne maszyny do przemysłowego odłowu dorsza. Linia produkcyjna na pokładzie która przerabia tysiące ryb. Sęk w tym że jak idziesz do sklepu to kupujesz te same dorsze :idea:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze uwaga do Solvera. Znegowałeś mnie że powiedziałem co robić na kutrze po złowieniu 7 sztuk, choćby złowione były one przez pierwsze 2 godziny. Kazałeś mi iść na okleje bym nie musiał długo wracać do domu po złowieniu limitu . A czy ty jak jedziesz na dorsza ( a widze że jesteś z Poznania tj, ok 300 km od morza) to jak złowisz 7 sztuk w pierwszą godzinę to czy w pozostałych przeszło 6 godzinach składasz bambusa i wdychasz bezczynnie jod?. Bo jak tak to składam ci chołd. A może wypuszczasz nadliczbę nawet zmarnowanych dorszy do wody i jesteś jak myślisz cacy?.

Chcę dodać że to jest forum i jak ja po twoich wypowiedziach nie mogę mieć do ciebie żalu tak i ty nie miej do mnie. No bo przecież chodzi w forum o zbadanie opinii i poglądów osób uczestniczącym w nim. Faktem jest że gdy opinie i poglądy sie nie zgadzają to dochodzi do konfrontacji, ale o to chodzi bo wtedy poznajemy to co naprawdę myślimy. Tak więc na forum możemy sobie podogryzać, ale myślę że jakbyśmy się moze kiedyś spotkali na jakimś kutrze to bez urazy podamy sobie ręke.

Szkoda że tylko tak niewielu się wypowiada o swoich racjach a inni się nie przyłączają. Proszę niech ktoś jeszcze wtrąci swoje 5 groszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Szkoda, że dopiero teraz zobaczyłem ten ciekawy temat, ale lepiej późno....

Tomaszek - wszystko co opisałeś - 100% racji. Przeczytałem to rozporządzenie. Sam byłem raz na kutrze i złowiłem.... nieważne ile, w każdym bądź razie znacznie przekroczyłem limit, działając w pełnej nieświadomości, chciałem nawet zamieścić fotkę, ale teraz to zły pomysł. Na '+' dodam, że nie stosowałem żadnych przywieszek. Nie ma sensu dyskutować, czy większym kłusownikiem jest ten, kto codziennie łowi po 7 szt, czy ten, kto 2 razy w roku wyciągnie po 50, bo w pierwszym przypadku wszystko jest w zgodzie z prawem. Albo przestrzegamy prawa, albo je łamiemy i nie ma tutaj stanu pośredniego.

Z tym wypuszczaniem złowionych np. z 40m głębi niewymiarowych dorszy, to jest podobnie jak z 30 cm szczupakiem, który połknął hak po same jelita, takie jest prawo i tyle, możemy dyskutować, czy to słuszne, czy nie, ale nas obowiązuje.

Od siebie dodam, że przed 2004r. limit dorsza wynosił 5 szt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Z tym wypuszczaniem złowionych np. z 40m głębi niewymiarowych dorszy, to jest podobnie jak z 30 cm szczupakiem, który połknął hak po same jelita,"

Tu się Lesiu z tobą zgadzam, ale napisz co sądzisz na temat tego czy powinniśmy też wypuszczać wszystkie dorsze po złowieniu przepisowych 7. Moim zdaniem jak ktoś jest przepisowy do końca to powinien złowić tylko 7 i skończyć łapanie. Bo przecież uśmiercenie szczupaka 30 cm w sposób niechciany i nieplanowany nie można też porównać do czysto sportowego łowienia masy dorsza powyżej 7 i wypuszczaniu potencjalnych zdechlaków do wody.

Proszę odpowiedz ale szczerze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.