Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 01.11.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Dobra wróciłem z wakacji czas wziąć się do roboty😉 krótki wypad nad odrę zaowocował najpiękniejszym sandaczem jakiego kiedy kolwiek złowiłem a miarka pokazała 80cm Przynęta Shadteez 12cm baitfish Wędka W3 Zander 5-21g 210cm7 punktów
-
ło matko, widzę że niektórzy robią na etat nad odrą 8-9h na dobę, to statystycznie wyniki marne Przez cały tydzień 3 wyjścia po 2-3 godziny. A jednak kilka rybek udało się złowić. Niestety mijam się z większymi rybami Zgodnie z tradycją trafił się też szczupak 70cm, ale były też sandacze, największy 63cm Dopisuję do kompletu choć widzę, że do podium mam daleeeeko 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s + 63s + 70sz = 1926 punktów
-
U Piotra czarny złowiony w dzień, u mnie biały złowiony w nocy. Ten mierzył 55 cm. Drugi był mniejszy. Złowione na wobler HMS 7 cm. W tabeli nie ma u mnie zmian. Sandacz nadaje się tylko do rywalizacji w GP. Piotr nie dość że łowi ogromne sandacze, to jeszcze kolorystycznie kosmiczne. I średnią też kosmiczną wykręcił👍💪🔥 Aktualna tabela 31-10-2024 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 80s + 84s = 250 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s5 punktów
-
Miałem pisać w temacie Odry ale jak zobaczyłem Twój wpis to będzie jednak Tutaj Dla mnie raczej ciężkie łowienie jest odmianą od UL i większość czasu spędziłem ostatnio na łowieniu wzdręg. Niby nic trudnego ale.... Duże wzdręgi, jak większość okazów sa trudne do namierzenia i złowienia a poza tym szybko sie płoszą. Okonie odprowadzające stado to nic w porównaniu do dużych krasnopiór. No i stoją w innych miejscach niż drobna wzdręga i z tego też powodu inaczej je poławiam. Na fotce najładniejsza z dzisiaj. Na drugiej fotce to na co się połakomiła, słynny już w naszych kręgach ogryzek ale ten z jakimiś nóżkami. Toczony przy samym dnie z ciągle napiętą linką. 1,8g na Odrze Pozdrówki.5 punktów
-
4 punkty
-
Hej. Potrzebowałem czegoś dla odmiany i postanowiłem wybrać się na wzdręgi. Przygotowłem cienki przypon, mini agrafkę i haki ofsetowe z wkrętkami. Przynętami miały być różne silikonowe larwy i popularne Tanty w najmniejszych rozmiarach. Od nich zacząłem i w zasadzie na nich zakończyłem. Złowiłem 21 wzdręg i podobną ilość okoni. 👊4 punkty
-
Oczywiście swoje Ale inna kolorystyka, głównie łowię na pomarańczowe. Jeden całkiem pomarańczowy drugi z białym brzuchem. Oba mają czarne paski "okoniowe". Takie wyzwanie, że "a co na pomarańczowego nie złowię ?!"...2 punkty
-
Cisza w temacie, ale wędki na kołku nie wiszą. No, prawie – ostatnio dotarłem do granic swojej wytrzymałości, a organizm zaprotestował. Przeleżałem w domu całą niedzielę wieczór i prawie cały poniedziałek. Żeby się nie przemęczać, nad wodą byłem w poniedziałek tylko chwilę. Wynik? Na zero. Nic dziwnego, że nie złowiłem sandacza – z takim kichaniem ciężko połowić. Tu nie pomoże kawa. Raczej paracetamol i łóżko, co sobie zafundowałem. We wtorek o świcie byłem już wypoczęty, a głód łowienia tylko narastał. Postanowiłem solidnie przyłożyć się do szczupaków: mocny kij, duże przynęty, jakieś 8-9 godzin łowienia za dnia. Aż mnie ręka rozbolała. Jak nie urok, to… Zbliża się wieczór, a ryb na brzegu jak nie było, tak nie ma. W ciągu dnia widziałem kilka ataków na powierzchni – część z nich to pewnie szczupaki, bo jednego z nich nawet dostrzegłem. A raczej jego brzuch nad wodą. Myśl, Kierowniku! Wszystkie ataki były w pasie „dalej od brzegu niż ostatnio”. Miałem problem z prezentacją przynęty w tym pasie – ledwo tam dorzucałem. Nastał zmrok. Może sandacza? Nagle fajerwerki! Strzelają gdzieś w okolicy. Jakieś półtorej godziny huku i błysków. Jak na złość! Potem barka. Już trzecia tego dnia. Multum ludzi mimo ciemności. Kilkaset metrów ode mnie pracują jakieś ciężkie sprzęty budowlane, świecąc wzdłuż brzegu niemiłosiernie. Ostatnio we Wrocławiu zrobiło się na tyle halloweenowo, że myśli podpowiadają: „E, Kierowniku, a jak szukają kolejnego zalanego wrocławianina?”. No, tego już za dużo. Wszystko sprzysięgło się przeciw mnie. Postanowiłem poddać bitwę. Nie tak miało być. Już podczas powrotu do domu obmyśliłem plan na środowy świt. Odmiana! Jutro na lekko – mniejsze przynęty i prezentacja pod powierzchnią w tym pasie, w którym wczoraj waliły. Miałem być grubo przed świtem i łowić ponad trzy godziny, ale znowu się wyspałem. Dotarłem jakoś o wschodzie słońca. Mam nieco ponad godzinę, bo dziś trzeba do pracy. Do wykonania planu – przystąp! Po kolei, na kilka rzutów, zakładałem wszystkie cuda, które miałem przygotowane na tę chwilę. Ogólnie przynęty, jakich używam na nocne sandacze z opaski… a teraz a’la twitch flat rapikiem, raz, dwa, pach... Ale zabawa! Dawno ryby nie holowałem tak długo. Na zdjęciach wyszło 79 i 77 cm. Nie, to nie ryba się skurczyła, tylko nie chciała współpracować podczas sesji. Do tabeli wpisuję 79 cm, a do dokumentacji dołączam także zdjęcie lewego boku ryby, żebym mógł po czasie sprawdzić, czy to ten sam, czy inny osobnik. Tu już niedbalstwo w sprawie kilku centymetrów może być na wagę jakiegoś metalu. Było jeszcze trochę czasu, żeby porzucać, ale zobaczyłem atak suma i postanowiłem odpuścić, bo tym śmiesznym kijkiem mogę go co najwyżej pogilgotać. Zjeść śniadanie, wyczyścić ubrania po brudnej walce w błocie i wracać - to teraz jest plan. Chyba przeproszę się z lekkim zestawem. ...11. Kierownik 82s + 79sz +79sz = 240... P.S. Nie potrafię pokonać ograniczeń rozmiaru pliku dlatego poprzestanę na dodaniu jednego zdjęcia.2 punkty
-
Tak patrzyłem i jestem zdziwiony ciszą w temacie, weekend minął a tu nic Nocami nie łowię ale kolega namówił, zabrał nad wodę. Nad rzeką od 20,30. Takiej pogody to chyba już nie będzie, o 24 było 14*C i bez wiatru. Przed północą leciutki deszczyk, no po prostu bajka. Aktywność ryb pod zdechłym azorkiem, kolega jedno branie i ślady sandacza na gumie ale to był mały piesek. U mnie jedno branie i 62cm na brzegu. Ps W niedziele po południu byłem na mieście, ani dotknięcia ale ryba jest bo na fileta, przy mnie, gość takiego 60+ dostał. Już go nie złowimy.... 1. jaceen 75sz + 75s + 87sz = 237 2. SebaZG 3. moczykij 56sz 4. Zbynek1111 5. Marienty 64sz 6. andrutone 62sz. + 54sz. + 50sz. = 166 7. Fido 64s. + 63s + 62s = 189 8. RafalWR 57sz + 51 sz + 58 sz = 166 9. Elast93 10. Messi ... a nie, czekaj, Jamnick 11. Kierownik 82s + 79sz + 72sz = 233 12. Larry_blanka 66sz + 0 + 0 = 66 13. Budek 86s + 76s + 84s = 246 14. Tymon 83s + 75sz + 71s = 229 15. Konrado 59s2 punkty
-
- Gatunek ryby: szczupak - Długość w cm: 64 - Data (dzień, miesiąc, rok): 31.10.2024 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): 16:14 - Łowisko: Łowisko komercyjne pod Miliczem - Przynęta: jerk z Chin - Opis połowu: ok 6 brań na ok 3h łowienia. Jedyny szczupak tego dnia. Miałem 4 spady po krótkich walkach. Prawie 100% brań blisko brzegu a niektóre pod nogami.1 punkt
-
Doszła mi z Alli.... mega czuła szczytówka do pickerka więc postanowiłem trochę drobnicy poprzerzucać dla odmiany. Przedwczoraj żwirownia w Zwięczycy, okazało się że było zarybianie tydzień wcześniej karpiem i ten gatunek okazał się dominujący. Po 15 karpiku pomyliłem się w liczeniu i przestałem liczyć ogólnie myślę że ponad 30 wpadło, wszystko to takie kroczki do 30 cm. Do tego kilka małych okoni i płotek. Największa płotka 26 cm leci do GP. Wczoraj odwiedziłem staw w Łańcucie, nie łowiłem tu nigdy inaczej jak na spina ultralajta i tak zacząłem. Na łowisku jest masa małej wzdręgi , brania praktycznie w każdym rzucie, kilka ryb wyjętych. Nie na takie łowienie tam pojechałem więc po kilku minutach zmiana wędki na pickerek. Lekkie zanęcenie zbitą denną zanętą na 20 metr i później już tylko to co w koszyczku. A w koszyczku chleb tostowy przetarty na sicie i sypka zanęta uniwersalna , proporcje tak 3/4 chleb i 1/4 zanęta. Na haczyk po 3-4 pinki. Sporo wzdręgi drobnej tak do 12 cm, z 10 leszczyków takich do 25 cm , 2 karpie takie "wigilijne" kilo, może kilo dwadzieścia nie ważyłem i nie mierzyłem, i fajny złoty karaś 36 cm. Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio złowiłem złotego więc rybka bardzo cieszy1 punkt
-
Korzystając z fajnej pogody kolejny pobyt na "no killu" Werynia. Ogólnie bardzo słabo z braniami, jakaś tam aktywność ryb była, wizualnie też się pokazywały przy powierzchni ale na wędkach cienko. Oprócz mnie było jeszcze tylko 2 wędkarzy, jak przyjechałem to już siedzieli, zwinęli się po 12 i nie widziałem żeby coś wyjmowali z wody. Łowiłem od 11 do 17.45, tradycyjnie zestaw karpiowy z kulkami 16 mm na 20 metr od brzegu, i pickerek po brzegiem tak ze 4-5 metrów. Na zestawie tylko jedno branie zacinane, jesiotr 105 cm, do tego kilka brań takich zabawowych , sygnalizator popiskuje , lekkie podciągnięcia i popuszczania na zmianę , taka typowa zabawa jesiotra Na pickerek więcej brań, na haczyku 4-5 pinek, wyjęty jesiotr 110 cm, karp 88 cm wzdręga 27 i ............boleń 79 cm mój nowy PB szkoda tylko że na robale a nie na spinning Piękna potężna ryba , paszcza taka że 20 cm płotka na spokojnie została by skonsumowana a on sie na 4 małe pinki połakomił z dna , ryby jednak potrafią być nieprzewidywalne. Robiąc fotke boleniowi nie zauważyłem że włączyło się nagrywanie i to co widać to stopklatka z filmu, dlatego trochę niewyraźnie może być .1 punkt
-
W zeszłym tygodniu biorę w ręce dwie wędki i nad wodę. Jedna to kij do 28g drugi to mój zestaw mocniejszy do 50g, którego używam przy łowieniu sumów (ale to i tak delikatnie w porównaniu do innych spotykanych nad wodą kilkuset gramowych). Patrzę na układ wody i dochodzę do wniosku, że spróbuję złowić jakiegoś bolenia. Mocniejszego kija nawet nie rozkładam. Na pierwsze rzuty wybieram cykadę, której praca podeszła mi ostatnimi czasy. Prowadzona dość szybko pod powierzchnią. Mniej niż 10 rzutów, branie i w podbieraku melduje się Boleń ok 50cm. Dobry początek. Łowimy dalej. Następne z 10 rzutów i mniej więcej w tym samym miejscu metr, dwa za plecionką która wchodzi do wody wyskakuje na powierzchnię sum, w całości od łba do ogona. Widok demoniczny. Jestem w szoku. Pierwsza myśl, "Atakował moją przynętę!" - sekundę później mam potwierdzenie z wędziska. Szacuję wyskakującą rybę na 170cm. Zaczynamy zabawę. Zestaw kij do 28g, plecionka 0.14, kotwice boleniowe... wniosek: jestem raczej bez szans. Myśl w głowie, może się wypnie to uratuję chociaż woblera. W tej miejscówce szanse przy dużej rybie maleją geometrycznie. Trzeba trochę inaczej podejść do holu. Początek nad wyraz spokojny, 2-3 fikołki, raz myślałem że spadł bo zrobił chyba przewrót w przód. Dalej jest "online" O dziwo ryba podziela mój sposób na hol i nie próbuje się za wszelką cenę dobić do dna. Ale za to płynie trochę z nurtem i muszę za nią iść. Spacer w perspektywie może być dość długi więc drugą wędkę biorę ze sobą co straszliwie komplikuje hol. Po drodze wrzucam ją w trawy i idę dalej już jak człowiek... Po 15 minutach agresywnych odjazdów nie do zatrzymania przechodzi mi przez myśl, że może to być więcej niż te 170, mogłem źle oszacować. Ryba się uspokaja i teraz chwilami mam wrażenie że holuję popowodziowy worek z piaskiem. Z tego przekonania wyprowadza mnie tylko to że ten "worek' płynie też pod prąd Ugięcie wędki wygląda niepokojąco, wiara w plecionkę 0.14 maleje, węzeł plecionki do fluocarbonu zrobiony na szybko nad wodą właśnie się testuje. Wycieczka ma już z 200m, w zasięgu wzroku widać, że dostępność brzegu się kończy i dalej już nie będę mógł iść. Jedyne wyjście to siłowa próba zatrzymania ryby, trudno, najwyżej strzeli sprzęt - od początku na to wyglądało... 20 min holu. Rybę opanowałem i jest w okolicach brzegu, tzn. jakieś 10m. Problem jest taki, że zeszła do dna i nie mogę jej podnieść do góry. Siły wkładam sporo a tu zero efektu, powoli przemieszcza się przy dnie. Mam coraz większe wątpliwości czy dam radę podnieść ją do góry, kotwiczki, plecionka, kij - ten ma w nazwie Power a to daje nadzieję Do tej pory wszystko wytrzymało to może wytrzyma dalej... Ryba pływa na dole w okolicach brzegu i co jakiś czas zrywa się i nerwowo odpływa w dół, a ja dreptam za nią. Nadchodzi chwila, że udaje mi się ją podnieść na długość przyponu (jakieś 70cm), ale wyżej już nie chce. Zobaczyłem wiry na wodzie od ogona... ło... są daleko od przyponu. Mijają następne minuty, a to ja go trochę do góry, a to on w dół i tak przeciągamy tą linę. Co chwilę po kilka kroków w dół rzeki. Ramię szczypie, dolnik wbity w pachwinę, pot na skroniach...Super! Nadchodzi ta chwila, udaje się podnieść rybę pod powierzchnię, pokazuje się głowa znaczy "GŁOWA" i daleko ogon. W tym momencie kolejne zwątpienie - jak ja go wyciągnę, sam samiuśki. Nie ma się co mazgaić, do roboty. Podciągam go pod sam brzeg lekko klepię w głowę, niby ma chęć uciekać ale jakoś bez przekonania. Wobler wystaje z pyska, ale jest spooooro miejsca na dłoń. Łapę go za szczękę i w tym momencie strzela pyskiem ściskając mi dłoń i szarpie w bok (wiem już jak będzie dłoń wyglądała). Ledwo utrzymałem się na brzegu, w drugiej ręce wędka. Tylko nie puścić w takim momencie, nie puścić! Nie puściłem Sum się poddał. Wyciągam go na brzeg, udało się tylko trochę i dalej nie mogę, nie mam siły, brzeg śliski, błoto... Leżąc krzyczę i macham do wędkarza, którego po drodze mijałem podczas holu. Dopiero we dwóch jesteśmy w stanie wyciągnąć go na płaską trawę... Hol ok. 35min. Wycieczka jakieś 300m. Miarka pokazała 224cm naprawdę grubej ryby. Fotki i trafił do wody, po kilku oddechach odpłyną majestatycznie.1 punkt
-
Trzeba korzystać ze znośnej pogody. Grudzień nie wiadomo, jaki będzie a listopad może być w kratkę z deszczem. Październik, to jeden z ciekawszych miesięcy. O upałach już zapomnieliśmy i ryby mają trochę ulgi od wysokiej temperatury. Mało teraz się przemieszczam i trochę zazdroszczę kolegom, którzy osiągają piękne wyniki w różnych rewirach Odry. Ale nie będę narzekał. Mam satysfakcję, że mogłem się przydać pomagając podbierać np. solidne sandacze. Mnie też pomagają czasami. Choćby na ostatniej wyprawie. Dostaję mocny strzał w woblera HMS 8 cm/7 g i po chwili walki pojawia się przy podbieraku ładniusi boleń. W tym sezonie na tego samego woblera i w tym samym miejscu złowiłem podobnego bolenia. I też nocą. Po kilkunastu minutach podobna akcja, z tym że ryby nie doholowałem i nie wiem, co to było. Wcześniej łowiłem jigując gumami i cykadami. Miałem kilka trafień i przechytrzyłem tylko jednego sandacza pod wymiar. Ogólnie ciekawy tydzień. Sporo się działo. Może nie do końca u mnie, ale fajne ryby widziałem. Postanowiłem trochę zmienić swoje podejście do spinningu. Odsunąłem na bok woblery, na które zazwyczaj łowiłem i daję szansę innym. Do tej pory były to "leżaki". Sporo czasu daję cykadom i dużym wirującym ogonkom. Szlifuję technikę. I nawet są efekty. Znaczy się, brania się pojawiają, ryby też, ale jeszcze wszystko przede mną. Czekam na coś konkretnego. Przypomniałem sobie, że wcześniej konkretny sandacz zagryzł też tego woblera. Widocznie drapieżniki go lubią. Ostatnio rzadko po niego sięgałem. Miał swój czas, gdy jeździłem poniżej Wrocławia. Gdy spiętrzyli Odrę na tamtym odcinku, to od tamtej pory leżakował, by na nowo dać się odkryć. 👊1 punkt