Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. Larry_blanka

    Larry_blanka

    Użytkownik


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      620


  2. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      1 473


  3. juras 2000

    juras 2000

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      26


  4. Elast93

    Elast93

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      2 666


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.10.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam wszystkich.Czwartek 08.10.2020.był moim ostatnim wypadem na rybki w tym sezonie.Ryby odeszły już od brzegu na swoje przedzimowe żerowiska a został tylko "drobiazg".Teraz przy brzegu buszują szczupaki,ale mnie drapieżniki nie interesują.Złowiłem 29 rybek,w tym 7 płotek.Pozostałe to leszczyki.Największy 33cm.,pozostałe nie przekraczały 25cm.Teraz nadszedł czas dla spiningistów łowiących drapieżniki.Wszystkim kolegom łowiącym tą metodą życzę "POŁAMANIA". Pozdrawiam.
    5 punktów
  2. Dzisiaj skoro świt stawiłem się na wodę. Przed 7 unosiła się jeszcze mgła nad wodą. Pierwsza rybka już w 3cim rzucie, ale potem cisza na boczny trok. Już miałem pesymistyczne myśli, jak nie rano to kiedy. Założyłem obrotówkę Lucky John na szczupakówkę i wyciągnąłem 2 ładne okonie, a następnie grubego szczupaczka 61 cm Wróciłem do bocznego troka i się zaczęło łowienie. Wpadło ponad 30 sztuk, w tym 31 cm, 4x 29 cm Wszystkie ryby wymiarowe. Niestety miałem jeszcze jedno branie, gdzie Microflex wygięty cały, a ryba murowała do dna i niestety (prawdopodobnie okoń 35 cm+) wypiął się. Tak czy siak wyjazd zaliczam do bardzo udanych. #bocznytrok #okon #perch #szczupak
    3 punkty
  3. Piątkowy wypad na starorzecze obfitował w niewiele brań (ok 15 szt), ale wszystkei wymiarowe. Do ligi zgłaszam 29,30 cm - w końcu przebiłem magiczną dla mnie granicę, pierwszy okoń 30 cm +
    3 punkty
  4. Dzisiaj 7:40 - 10:30. Łowiłem tylko z opadu. Na DSa nie miałem brań. Okoni złowiłem równo 25 ale prawie wszystko krótkie. Najdłuższego 23cm uwieczniłem na zdjęciu. Reagowały na wszystko - małe jaskółki i gumki 2-3".
    3 punkty
  5. Brodziłem dzisiaj za szczupakiem ale żadnego brania nie uświadczyłem. Wziąłem dwie wędki, więc ostatnią godzinę porzucałem ULem za okoniem. Sporo ich przerzuciłem. Największy ze zdjęcia 33cm. Tym samym jest to póki co mój największy okoń w tym sezonie. Wszystko na 2" ala kajtka na 2g główce. Jutro planuję drop shot.
    2 punkty
  6. U mnie ostatnio kilka wypadów bez ryby na brzegu.. dopiero dzisiaj rano małe przełamanie za sprawą zębatego przyłowu przy nocnym sandaczowaniu. Pierwszy sensowny w tym roku
    2 punkty
  7. W weekend bardzo udana zasiadka karpiowa. W ostatnich dwóch sezonach tylko dwa razy byłem na komercji, w tym raz nic nie złowiłem. Korzystając z dobrej pogody spędziłem dobę nad wodą. Sprawdziło się moje typowe łowienie o tej porze, a efektem było ok. 20 szt. ryb powyżej 8 kg. Największy karp ok. 16 kg a najdłuższy jesiotr 112 cm. Ręka bolala.
    1 punkt
  8. Robi się coraz chłodniej, to dla mnie sygnał, że zostało niewiele dni do łowienia w tym sezonie. Z każdym rokiem gorzej znoszę niskie temperatury. Dzisiaj zmarzłem w dłonie i miałem problem z agrafką:))) Ostatnio tylko przeglądałem informacje znad wody a sam spacerowałem po nadwiślańskich promenadach. Odłożyłem sprzęt sumowy i chyba pozostanę do końca roku z okoniowym. Niedzielna wyprawa z bocznym zaczęła się niemrawo. Przez długi czas byłem bez brania. Miałem trzy godziny. Po pierwszej wydłużyłem przypon. Na muchowy bezzadziorowy hak założyłem przeźroczystą podobiznę swing impact. Ciężarek o wadze 10g. Wędka Mikado Sensei Feeling 270/15g. Zaczęły się brania. Małe brały bardziej agresywnie i głębiej połykały. W końcu doczekałem się ładnego okonia. Wyraźne puknięcie, zdążyłem zareagować i w pierwszym momencie myślałem, że mam szczupaka. Po chwili było wszystko jasne. Na miarce wylądował okoń 33 cm. Trzeba się umacniać w tabeli;) Łowiłem na jednym z odrzańskich kanałów.
    1 punkt
  9. Wychodząc z rehabilitacji poczułem niedosyt. Na ogół schodziłem na parking słaniając sie na nogach, cały obolały i zniechęcony do dalszej aktywności fizycznej. Dziś, mimo że rehabilitanci ci sami, ćwiczenia i zabiegi też juz przeze mnie oklepane, to jednak niemal zbiegłem po schodach. Wsiadłem do auta. We wstecznym lusterku zobaczyłem kawałek Dragonika, który zalega na tylnej kanapie... od dawna. Coś zaczęło nieśmiało chodzić po głowie. Ale zaraz, zaraz... na forach i innych mediach społecznościowych trąbią od kilku dni że na Odrze stan niemal powodziowy, że woda brudna, że kupa traw i gałęzi ... a ryby się pochowały. Ja w tym czasie w dresiku, w którym ćwiczę na tej rehabilitacji i do tego w krótkich adidaskach, a kalosze i wodery powyrzucałem z bagażnika jeszcze przed tym nieszczęsnym urlopem. Co robić? Jak przystało na „moczykija” na wszystko znalazłem wymówkę. Brodzić nie muszę, w ogóle nie musze wchodzić do wody, mam przecież 3 metrowego Moderate, więc ogarnę wszystko nawet zza zalanego brzegu. Z resztą jak pojadę to i tak cudów nie zrobię - rzucę parę razy jak to mam ostatnio w zwyczaju i obolały wrócę do domu. Odra niedaleko trzeba nad nią zajrzeć, żeby chociaż zobaczyć, czy rzeczywiście taka wysoka i nic się w niej nie dzieje. Zamiast w lewo do domu, skręciłem w prawo i po kwadransie byłem nad rzeką. Pierwsza główka - niewypał. Przerzucam w głowie kolejne, żeby cos skojarzyć, na którąś się zdecydować - przecież wszystkich nie obłowię. Wybieram jedną, która parę ryb mi dała. Jest do połowy zalana, ale przecież Moderate... Kij wystarczał akurat na tyle, by wystawać poza zalane krzaki. Na miejscu zapamiętanego niegdyś wypłycenia ze spokojniejszą wodą mam chyba skubnięcie. Poprawiam i znów dokładnie w tym samym miejscu skubnięcie, a nawet chyba przytrzymanie za koniec ogonka, bo kij dostał konwulsji. Znowu nic. Kolejne dwa, czy trzy rzuty bez kontaktu. Zmieniam Westin Shad Teez 9cm - Bass Orange, na bardziej agresywnego, bo woda rzeczywiście duża i bura. Wybór pada na takiego samego Fireflake. Obrzuciłem nim wszystko dookoła i nic. Znowu zmiana. Kiedyś zmiana przynęt była dla mnie konieczną stratą czasu – teraz rozkoszuję się tymi manewrami, bo mogę dać chwile odpocząć plecom. A więc może cos po środku? Niedawno trafiłem na ciekawe malowanie Shad Teeza pt. Pink Headlight – teraz on trafia na agrafkę. Niestety nie zmienia postaci rzeczy. Znowu grzebie w pudełku (z uwagi na stan zdrowia mocno odchudzonym) i nic mi nie przychodzi do głowy, więc wracam do tego, który zrobił na jakiejś rybie wrażenie. Pierwszy rzut w miejsce skubania i znowu drżenie szczytówki. Co jest? Taki maluch, że nie może zassać 9 cm gumki? Szukam czegoś mniejszego. Mam kilka Cannibali, tych najmniejszych i to najmniejszy kaliber jakim w tej chwili dysponuję. Może ze 2 cm mniejsze, ale główkę daje taka samą więc powinno być lepiej. Na pierwszy ogień Blue Pearl. Coś go chyba skubnęło, ale nie chce poprawić. Obrzucam jeszcze wypłycenie, ale tam też cisza. W międzyczasie wiatr ucichł, słońce też zaczęło się przebijać. Pora się chyba zbierać. Postanawiam dać rybkom jeszcze jedną szansę i niebieskiego Cannibala zamieniam na czarnego killera podlaskiego, czyli White And Black. Tzn. nie wiem czy to podlaski killer. Po prostu rok temu na wiosnę widziałem ten model u kilku osób spotkanych nad podlaskimi zbiornikami i tak go zapamiętałem. Rzut w okolice skubnięć (wypłycenia), gumeczka opada, zamykam kabłąk, ruch korbką i od razu drżenie. Nie zacinam w tempo, tylko ułamek sekundy później i … coś siedzi. Ryba idzie uparcie w lewo, potem w prawo… Raczej nie okoń. Może to szczupak? Profilaktycznie luzuję hamulec, bo plecionka cieniutka, wolframik jeszcze cieńszy, a dookoła gałęzie, trawy… Już widzę rybę, tylko jak ją wyjąć? Wszystko zalane, a ja w adidaskach i nie mam zamiaru wchodzić do wody, bo w tym stanie nie będę ryzykował, tym bardziej że pod wodą kompletnie nic nie widać. Na szczęście duża woda to dobry wyślizg i tym razem też zadziałał. Wreszcie złowiłem coś fajnego i od razu poczułem się lepiej. Spojrzałem na zegarek i niemal oniemiałem. Ostatnimi razy moje wędkowanie trwało 30-40 minut. Dziś zleciały prawie 3 godziny i nawet tego nie poczułem. Chyba zdrowieję.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.