Niedziela przyjemna i nawet rybki jakieś się udało złowić. Była też okazja pogadać ze znajomymi z forum, pzdr:) (Fido i Marienty). Warunki na miejscówce wręcz idealne. Szkoda, że nie przełożyło się to na zdecydowanie lepsze efekty. Pod skórą przechodził mi dreszcz, bo spodziewałem się czegoś spektakularnego. Przez pierwszą godzinę łowiłem woblerami powierzchniowymi. Mimo że aktywność ryb jakaś tam była, to na takie wabiki nic nie reagowało. Zmieniałem miejsca i przynęty. W końcu na Instyncta 4 mam pierwsze branie okonia. Po niedługim czasie łowię drugiego, większego.
Kolejną rybą na Instyncta był szczupak. Z nim jest taka historia, że miał jeszcze niezagojone rany. Trudno było ocenić po czym. W każdym razie był aktywny... i to jak! Po dwóch godzinach ten sam szczupak ląduje w podbieraku u Marientego. Rozważanie, czy warto ryby wypuszczać, czy nie, pozostawiam do własnej oceny:)
Wobler Pikupiku zaczyna u mnie powoli czarować ryby. Tym razem po kilkunastu minutach prób mam zbiórkę. Do podbieraka ląduje śliczny Jaź. Fido uprzejmie zrobił mi pamiątkowe zdjęcie. Jazia zmierzyłem i wypuściłem:)
I to u mnie byłoby wszystko. Może coś od siebie doda jeszcze Marienty, bo ostatnia godzina należała do niego;)