Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Jak było dziś na rybach ? Lipiec 2017


niki

Rekomendowane odpowiedzi

Od dobrych dwóch tygodni na spining jest kiszka, zarówno na rzece jak i na jeziorkach.. więc dzisiaj odkurzyłem spławik i wylądowałem rano nad zalewem :P

Łowiłem od 05:00 do 10:30, udało się wyholować 7 karpii 26-42 cm dwa liny ok 25 cm i kilka karasi.

Poniżej fotki :

20170724_071643.thumb.jpg.9758f8bc6e2e246e7bdbe347df8feb93.jpg

20170724_054355.thumb.jpg.5eea233d05ec09fac2c5fb6aa4297bfc.jpg

  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon
O 23.07.2017 o 12:03, kepes53 napisał:

Witam,

 

Chyba mi również wypada się pochwalić

Fajnie że połowiłeś. Tylko naucz się nie kłaść ryb na piasku. Fatalne przyzwyczajenie i fatalnie to wygląda i świadczy o wędkarzu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za namową kumpla pojechaliśmy jeszcze o 18 na 1,5 godz na Wisełkę ze spinami.

Na gumy i wobki nic, za to na dragonowską srebrną alge 18g, udało mi się wyjąć okonia 26cm i szczupłego 50+. Kumpel zaliczył dwa strzały na małego cannibala ale nie zaciął :)

large.20170724_190526.jpg.331a4008177b4d

20170724_193823.thumb.jpg.7911829d4d96f870b315c3cc30e2114a.jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Elast93 napisał:

Za namową kumpla pojechaliśmy jeszcze o 18 na 1,5 godz na Wisełkę ze spinami.

Na gumy i wobki nic, za to na dragonowską srebrną alge 18g, udało mi się wyjąć okonia 26cm i szczupłego 50+. Kumpel zaliczył dwa strzały na małego cannibala ale nie zaciął :)

 

A gdzie nad tą wisełke? Jakie rejony? I jak woda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się też wybrałem ze spinem wczoraj nad swój Wisłok. Zachęcony nocnymi relacjami z regionów wrocławskich zwłaszcza :)  Po meczu Zagłębie - Śląsk wsiadłem na rower i po 10 minutach byłem nad wodą. Rzucałem do 23.45

Wybrałem odcinek miejski-bulwarowy bo blisko a że zaczęło się błyskać to zdążę do domu rowerem dojechać przed burzą . Na miejscu jak zawsze tłumy młodzieży gimnazjalno- studenckiej, alkohol pod każdą postacią spijany na każdej ławce, im robiło się ciemniej tym większa agresja wzajemna .......... wiadomo poziom procentowy we krwi wzrasta to i pamięć się poprawia i wcześniejsze krzywdy się przypominają ..........krzyki, śpiewy , drą japę z każdej strony, z przeciwległego brzegu słychać "przez Twe oczy zielone ", ........zza pleców "ona czuje we mnie piniądz "..........dziewczyny się szarpią i kurwują, jakiś chłopaczyna ucieka przed 3 kolegami z którymi przed minutą jeszcze pił piwo a którzy teraz krzyczą jak go zabiją i ile czasu będzie umierał, .........co 10 minut przejeżdża radiowóz pilnując aby się jednak nie pozabijali, .........co chwilą jakiś "Puszkin" zgniata butem na asfalcie swoje znalezione skarby.......ja czujny jak ważka bo nie wiadomo czy po ciemku jakaś butelka nie wyląduje na głowie,........a w głowie kołacze się myśl ...........ale ty dupek jesteś , 270 zł płacisz za takie walory wędkarskie :) ...............ale woda jednak przyciąga , bo coś tam w niej jeszcze żyje .

Woda płytka,, zarośnięta, typowy kanałek z wybetonowanymi brzegami, dobrze że chociaż wajchowy na zaporze się nie uaktywnił to i poziom stały i jest szansa na rybę. Różne przynęty były w użyciu, na sandaczowo-boleniowe nic nie uderzyło, najwięcej pracowały małe woblerki kleniowo-jaziowe. Sporo puknięć nie zaciętych, ale raczej drobnej ryby, wyciągnąłem jednego klenia jeszcze jak było jasno i 2 już całkiem po ciemku. Nawet nie mierzyłem bo takie na oko 25-30 cm.

Wrocławiaki zazdroszczę wam tej Odry z dużą wodą i główkami , gdzie kleń ma odpowiedni wymiar 50+ a i sandacz z boleniem często się wiesza na końcu żyłki :)

  • Super 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ESSOX, opis wrażeń z Twojej wyprawy pasuje, jak ulał do każdego większego miasta. Mało się o tym wspomina, bo już "przywykliśmy" do takich klimatów. Każde wyjście po północy z wędką na wrocławskie bulwary, to dodatkowe emocje w stylu - czy wrócę do domu cały i zdrowy? Czy naćpana studencka młodzież pozwoli mi bez zaczepki na swobodne wędkowanie i czy stojąc w pobliżu któregoś z mostu uchronię się przed latającymi kubłami, butelkami a w najlepszym wypadku puszką od piwa? Mentalność społeczeństwa jest tragiczna. Traktują rzeki, jak kontenery na śmieci. To tak na marginesie.

Główek w granicach Wrocławia nie uświadczysz. Dosłownie jest ich kilka i to już taki mniej miejski klimat. Myślę, że jak nie odpuścisz i poświęcisz kilka wypraw, może wydłużysz swój pobyt nad wodą, to i sukcesy zaczną się pojawiać. Pierwsze kroki poczyniłeś, to teraz powinno być tylko lepiej. O pewnych godzinach ryby potrafią pokazać swoją aktywność. Tym samym zdradzają swoje miejsca pobytu. Warto poświęcić kilka wypraw i odwiedzić kilka miejsc dla porównania. Sposób prowadzenia przynęt też ma wielkie znaczenie. Już trochę odkryłeś które i jak. Trzeba też mieć na uwadze, że przynęty większe mocno selekcjonują ilość brań. Ale jak coś przywali, to aż miło;)

  • Super 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byliśmy z kolegą trzy razy nad warszawską Wisłą i muszę Wam powiedzieć że chyba jest co raz lepiej.

Pierwsze wyjście, rozpoczeliśmy rzucać spinningiem od 20:00, jakieś mniejsze drapieżniki ganiały pod powierzchnią wody białą rybkę, branie około 21:15 niestety.. spiął się jakiś okoń lub mały sandacz ewentualnie mały szczupaczek, ale grunt w tym że coś się działo :) Jeszcze oprócz brania były ze trzy bobry i z 6 dzików, na szczęście dziki nie okazały się agresywne w stosunku do nas.

Dwa dni później to samo miejsce, kolega rzucał spinem 20min, trafił się sumik około 40cm ;) Fotki zrobione, a sumik wrócił cały i zdrowy do wody.

Trzeci wypad, start od godziny 5:00 po Praskiej stronie no i pierwsze spotkanie z naćpanymi młodymi, w kiepskim stylu wytatułowanymi młodzieńcami.. Z krwią na rękach, z bełkotliwą mową.. Na nasze szczęście poprosili tylko o papierosa i poszli sobie dalej.. (Bardzo zraziłem się do wyjść w niedzielny poranek w to miejsce...). Muzyka napierdzielała do 6:00 z drugiego brzegu, hałas i głośne rozmowy ludu niestety nie pozwoliły się zrelaksować i spokojnie posiedzieć nad wodą więc się przenieśliśmy w bardzie spokojne miejsce.

Około godziny 9:00 branie szczupaka, pod wymiar, chwilę się z nim pobawiłem, a raczej on ze mną bo spiął mi się 1,5m od brzegu. Gdzieś musiałem popełnić błąd ;)

Oba brania które opisałem były na tą samą gumę, czyli rippera 7cm w kolorze zielony z brokatem.

 

Pozdrawiam i życzę połamania kija! :)

  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyszedłem wczoraj znowu na wieczorno-nocne połowy. Odcinek miejski ale w innym miejscu niż ostatnio. Większy komfort łowienia bo oddalenie wody od ścieżki rowerowej i ławeczek większe a dodatkowo mniej "lansowy" dla młodocianych. Do zmroku jeden klenik pod 30 cm i zerwana wirówka . Po zapadnięciu zmroku cisza na wodzie zapanowała totalna, nawet małego chlapnięcia, tak jak bym spiningował na łące lub krytym basenie. Nie widać najmniejszych oznak życia w wodzie. Pierwszy raz coś takiego mnie spotkało a wędkuję już 30 lat. Zawsze coś tam się spławiło, jakaś ryba chlapnęła się w wodzie a tu nic przez 2 godziny tak stałem i rzucałem i .......martwa woda, nawet oczka na powierzchni nie było. Totalne zaciemnienie pomimo miejskiego rejonu. Zerwałem za to fajnego woblera w typie sandaczowym. Zwinąłem się i o 23.30 pojechałem do domu. Jako że mieszkam po drugiej stronie Wisłoka niż łowiłem podjechałem do oświetlonego mostu i widok wody skłonił mnie do rozłożenia wędki na nowo :) woda żyła i widać było cały czas oznaki żerowania. Kilka puknięć w małe wobki, klenik prawie 30 cm tez do ręki wpadł i nagle zaczęły się ataki drapieżników. Z częstotliwością 1-2 minutowa i dokładnością jak by miały zegarek podpływały 2-3 ryby i na przestrzeni około 20 metrów atakowały żerującą drobnicę. Atak zawsze z prądem , było widać nadchodzącą pod powierzchnią rybę bo robiła się fala i albo ściganie drobnicy albo ze dwa trzy wirki gdzie nastąpił atak i rozprysk. Następnie bezgłośnie i bez śladowo musiały zawracać pod prąd i po chwili sytuacja się powtarzała. Siedziałem i rzucałem tam do 1.30 i nie złowiłem nic :) rzucanie pod prąd i uciekanie woblerem przed rybą, rzucanie z prądem i podprowadzanie go pod atakującą rybę , rzucanie w przewidywany punkt ataku, rzucanie w już widoczne miejsce ataku i nic , kompletne zero. Nawet przypadkowego podczepienia. Nie wiem co to za ryby były, nie jakieś okazy raczej takie do 50 cm, podobnie atakują bolenie ale bardziej widowiskowo, w dzień mógłbym podejrzewać okonie (może to oświetlenie wody sprawiało że to jednak okonie były ) , nie wiem czy akurat sandacze tak długo by żerowały i ciągle w ten sam sposób. Całkowite ignorowanie przynęty sugerowało by jednak bolenie, nie wiem już sam. Nie byłem zbytnio widoczny, kucałem za kępką trzcin, siedziałem na betonowej opasce blisko , stawałem kilka metrów od rejonu ataków i rzucałem z daleka, nie złowiłem nic przez 2 godziny. Zwinąłem kija i pojechałem do domu a ryby wciąż atakowały. Pewnie to nie był mój dzień ;) 

  • Super 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie wypady nad rzekę przyniosły kilka fajnych rybek:)Biorąc pod uwagę warunki pogodowe jakie panują w naszym kraju przez ostatni miesiąc mogę stwierdzić,że im gorsza pogoda za oknem tym więcej brań leszczy,jazi i kleni.Nocne zasiadki za wąsem w taką pogodę były na zero,kiedy tylko temp. podskoczyła zawitał i wąs,zaś kleń i leszcz znikał:)Co prawda rekordów klenia nie trafiłem,ale i tak mega frajda podczas atomowych brań.Rybki najczęściej w przedziale 40-45cm,tylko jeden kleń powyżej 50cm,zaś największy do tej pory wąs na 110cm:)

DSC_0085.jpg

DSC_0123.jpg

DSC_0122.jpg

DSC_0113.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, stocha napisał:

Ostatnie wypady nad rzekę przyniosły kilka fajnych rybek:)Biorąc pod uwagę warunki pogodowe jakie panują w naszym kraju przez ostatni miesiąc mogę stwierdzić,że im gorsza pogoda za oknem tym więcej brań leszczy,jazi i kleni.Nocne zasiadki za wąsem w taką pogodę były na zero,kiedy tylko temp. podskoczyła zawitał i wąs,zaś kleń i leszcz znikał:)Co prawda rekordów klenia nie trafiłem,ale i tak mega frajda podczas atomowych brań.Rybki najczęściej w przedziale 40-45cm,tylko jeden kleń powyżej 50cm,zaś największy do tej pory wąs na 110cm:)

DSC_0085.jpg

DSC_0123.jpg

DSC_0122.jpg

DSC_0113.jpg

WOW !!! Gratulację !!! Piękne zdobycze.

Mam nadzieje że rybki wróciły bezpiecznie do wody? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki:)

23 minut temu, miskof napisał:

Mam nadzieje że rybki wróciły bezpiecznie do wody? :)

Na przestrzeni 10lat na forum już wspominałem o tym ale powtórzę;)Nie jestem 100% wędkarzem "no kill",szanuję przyrodę i staram się jej nie szkodzić.Łowiąc kilka pięknych ryb zabieranie ich wszystkich uważam za idiotyzm,dlatego większość odpływa dalej.Sumy,szczupaki o te ryby jest u mnie naprawdę trudno,dlatego zabijanie ich sprawia że serce się kraje...Jeśli zaś widzę naprawdę rekordową rybę,zawsze zwracam jej wolność a to chyba daje największą radość.Zabranie z łowiska jednej ryby raz na naście,dziesiąt złowionych moim zdaniem to nie jest nic złego i takie jest moje zdanie którego nigdy nie bałem się powiedzieć.

  • Super 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drapieżniki na MASMIX.

Od jakiegoś czasu w wolnych chwilach strugam powierzchniowe woblerki pod klenie i jazie. Jednak zauważyłem, że w „biżuterii” pod kontem  drapieżników zaczęło robić się pustawo. Przyszedł, więc czas na zmianę.Trzeba działać zanim odpłyną ostatnie sprawdzone przynęty od rękodzielników i nie będzie, z czego czerpać wzorów. Wyciągnąłem z pudła woblery Spinnermana, J. Widła, Kreczmara, Gembale, Gloog i Jaxon. Obejrzałem je, sprawdziłem ich pracę i z dostępnych mi materiałów stworzyłem kilka woblerów na nocne wyprawy. Założenie było takie, że mają być pływające a praca powinna być w zakresie od zera do głębokości 1 metra. Pod konkretne łowiska. Prace trwały ponad tydzień. Dziennie poświęcałem kilkadziesiąt minut, ale każda warstwa lakieru potrzebowała spokojnego dobowego schnięcia. W końcu udało się je ustawić w prowizorycznym baseniku. Czekały kolejny tydzień na swoje pięć minut. Przez ten czas chodziłem koło nich, mlaskałem, podziwiałem i wychwalałem siebie, jaki to ze mnie spec od woblerów:) W duszy miałem świadomość, że mogę ponieść totalną porażkę. Może się okazać, że nie spojrzy na to nawet zabiedzony i mega głodny sandacz. I dlatego zwlekałem z ich wypróbowaniem w warunkach boju. Wtorek. Oglądam satelity z pogodą. Powinno do trzeciej wytrzymać. Dwa woblery przyozdobione złotkiem po Masmix-ie lądują w pudełku.

597a2d038acbb_P1270656_easyHDR-BASIC-2_resizeda.thumb.jpg.dce94ec75a609db4823a64c27592354f.jpg

W drodze nad wodę układam plan. Zaczynam na końcu siatki i obławiam opaskę do wlewu. Najdłużej zabawię w przewężeniu koryta. Zacznę od woblera 10cm i łowię do pierwszego brania. Później zmiana na następnego i tak aż na którymś zakończą się brania. Dobre, co? Ciekawe ile woblerów uda się zmienić? Może wystarczyło wziąć jednego?:) Jestem nad wodą. Stan się obniżył po ostatniej wizycie. Zakładam woblera i przy lampce sprawdzam, jak pracuje. 

P1270696_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.1ef1383dd70c1ec119e58ff0ffcbe6a0.jpg

P1270664_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.16558b103ddd4054685b7587934d3b1d.jpg

Ten model nie zejdzie głębiej niż 15cm. Praktycznie smuży. To pobawimy się na wodzie po kolana. Przynajmniej przy zaczepie będę mógł go odzyskać. Po trzydziestu rzutach zaczynam tracić pewność siebie. Kolejne dwadzieścia i myśli kołatają, by zmienić jednak na fabrycznego i sprawdzonego. Przeorane jakieś 50m opaski i nagle po trzydziestu minutach następuje miękkie puknięcie. To nie było szarpnięcie linką przez nietoperza, które udawało się mi do tej pory ignorować. Błyskawicznie odpowiedziałem zacięciem. Poprawiłem  jeszcze raz dla pewności. Jest opór i pulsujący ciężar daje znać, że wielkość ryby może wywołać „banana” na twarzy. Krótka walka i wiem, że mam na zestawie rybę, na którą się nastawiłem. O rany, ale się ucieszyłem! Mówię do niego, że – kolego masz szczęście, trafiłeś na mnie. Zrobię ci zdjęcie i wracasz do wody.

P1270668_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.c1356f5eb034faa8862435be68a8abac.jpg

P1270675_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.f553d0ad973728add0c05c3004d156b5.jpg

Kusiło żeby zostać przy tym woblerze. Może jeszcze będą go gryzły inne sandacze?

Oj! Kolego! A co z założonym planem?

Nie ma rady. Zakładam ósemkę.

P1270708_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.b0fe3781f582c724e35ebeab128f07d4.jpg

Ten będzie schodził maksymalnie do metra. Przy wolnym prowadzeniu z uniesioną szczytówką dam radę zamieszać w górnych warstwach. Zmieniam miejsce, gdzie jest rynna. Przy jej obławianiu z wachlarza wobler daje znać pukaniem o kamienie, że jest na blacie. Podnoszę szczytówkę i zwalniam tempo. Przynęta idzie wyżej. I taka zabawa trwa kolejne 15-20min. Po jednym z takich manewrów przy jednoczesnym szukaniu Wielkiego Wozu na niebie następuje znowu znane szarpnięcie wędziskiem. Taki kop w łokieć. Niespotykanie skuteczny jestem tej nocy. Kwituję kopa swoim kopem i zaczyna się walka. Po pierwszej świecy wiem, że na końcu zestawu walczy szczupak. Kolejna świeca ( wszystkie przynęty w pudełku są z zagiętymi zadziorami)

i ciekawe, czy utrzymam jegomościa i zdążę zrobić fotkę? Trzecia świeca. Zaciekle walczy. Raczej stoi na przegranej pozycji, bo w tym sezonie na każde nocne wyjście zakładam przypon wolframowy. Sam nie wierzę. Tak szybko woblery się sprawdziły? Przyjemne uczucie, gdy wszystko jest po myśli. Szczupak też niczego sobie. Nie taka „szwedzka mamuśka”, ale polski nad wymiar.

P1270698_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.363aa5208b13addbfed6bdb5f199b1fa.jpg

Kolejny wobler, po którego sięgam, jest ze stajni Gloog. Duży i pękaty Kalipso lata między nietoperzami i bombarduje środek rzeki.  Bomba, wachlarz i ściąganie. Bomba, wachlarz i sciąganie. Zaczynam przysypiać. I po którejś „bombie” następuje natychmiastowy atak w woblera. Niestety tym razem się nie udało. Zmieniam na Longusa  firmy Jaxon. Krótki wachlarz. Tak mi te woblery najlepiej się sprawdzają. Wtedy mam najlepszą kontrolę nad ich pracą. Prawie, jak łowienie na krótką nimfę przez muszkarzy. Może długą? A licho wie, ważne, że sposób się sprawdza. Do trzeciej jeszcze czterdzieści minut. Nie ruszam się, więc z miejsca i dokładnie metr po metrze czeszę wodę.

PUK!  JEST!

Szczytówka wariuje a ja zdziwiony, bo branie porządne a ryba chyba niezbyt duża.

Po sekundach okazuje się, że to kleń. I mam trzeci gatunek na trzeciego woblera tej nocy.

P1270711_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.a7a880e449d8f76e4f9eb45386e9ec94.jpg

Zaczyna padać. Nie czekam do trzeciej. Zwijam sprzęt i wracam. Mordka się cieszy, bo wypad udany. Teraz trzeba wysmarować Masmix i kupić nowe pudełko. Będzie sreberko i powstanie nowy wobler do testów.

Pzdr.

PS ;)

P1270707_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.7f7c55249118b7771f5cc87c65efafe6.jpg

P1270686_easyHDR-BASIC-2_resized.thumb.jpg.c6c96936bf2ab4480d74d0f69c20a912.jpg

 

 

 

  • Super 21
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczupaki czasami potrafią wystrzelić z wody i zrobić tzw. świecę. Jak wyżej kolega wspomniał, szczupak przy wyskoku próbuje pozbyć się niewygodnego gościa z pyska i trzęsie energicznie głową. Pierwszy raz przydarzyło się mi takie widowisko trzykrotnie podczas jednego holu.

  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj powtórzyłem oświetloną miejscówkę koło mostu. Przyjechałem nad wodę po 21, rozłożenie kija i już widzę że sytuacja jak ostatnio. Ryby atakują co chwile na tym samym kawałku rzeki, jednak ataki mniej przewidywalne niż ostatnio, ale bardzo częste. Rzucałem do 1 w nocy, ręka w obojczyku boli po tych dwóch dniach jak bym miał złamanie jakieś ;) kucałem, siedziałem, stałem , tylko w pozycji leżącej nie dało się łowić. Ściąganie wolne, szybkie , zmiany tempa w jednym rzucie, na wolblery, obrotówki, małe lekkie wahadełka, gumki, na cykadę tylko nie próbowałem bo za płytko. Z prądem , pod prąd, prostopadle pod drugi brzeg i ściąganie wahadłowe, po powierzchni smużąc, pod powierzchnią , przy dnie  nawet puknięcia na kiju. Złapałem nietoperza w locie ale zero kontaktu z rybą . Już nawet myślałem że to nie żerowanie tylko zabawa w berka . Odpuszczam to miejsce , nawet tam nie pójdę popatrzeć co się dzieje nie mówiąc o łowieniu., Po co mam się denerwować :) ryby górą, poddaję się ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, ESSOX napisał:

Złapałem nietoperza w locie (...)

Przy odhaczaniu nietoperzy sugeruję używanie grubych rękawic, te stworzenia mogą przenosić wściekliznę, więc lepiej, żeby nie pogryzły ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie podrygi urlopu poświęciłem na poszukiwaniu kleni na wiśnie oraz na typowe zasiadki pod leszcze. Muszę przyznać, że dopisały klenie jak i leszcze! O dziwo miałem wrażenie, że łowię nie na wodzie PZW, a na jakiejś komercji :P Miło mnie zaskoczyła ta moja rzeczka Pasłęka :)

large.20170720_052640(0).jpg.c2ab44362e29e4a572e02c45d8483b97.jpglarge.20170714_061011.jpg.15ee36b67bcf9ea8a51e9a957862250e.jpglarge.DSC_0341.JPG.9cb3ca11c3c581fe50024125cab23d1d.JPGlarge.DSC_0346.JPG.07bd292af22df947ac8bb0896930affa.JPGlarge.20170720_083722.jpg.ff95d49c9f5be86e67bb454201e3ff6f.jpglarge.20170719_110020.jpg.6a52ab124e1b17c1273cd766a89593fb.jpglarge.DSC_0362.JPG.f19f7010f07c1815814870b272ff9816.JPG

Zaznaczę, że wszystko na metodę bolońską lub zależnie od uciągu wody przystawka.

 

  • Super 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Od zeszłej niedzieli walczę na Mazurach. Niestety nie trafiłem z pogodą, poza płociami i leszczykami nie mam się czym pochwalić. Miejsca gdzie zawsze łowiłem liny na razie na zero, pomimo że codziennie miejscówki są nęcone. mam nadzieję że ten tydzień będzie lepszy, ma być cieplej więc jest szansa że lin się ruszy.

 

Zdjęcie1411.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco spóźniona relacja z wycieczek nad Prosnę w okolicach Grabowa. Niemal codziennie wyjazd o 4.15 i 0 4.45 zestawy w wodzie do ok. 8.45. Metoda to DS lub przegruntowany zestaw spławikowy. Ryby drobne: jaź, płoć, leszcz, krąp i oczywiście wiecznie trzepoczący szczytówką kiełb. Jedna rybka z tylu wyjazdów godna odnotowania na "kliszy" to 50 cm leszcz. Ale zasiadki bardzo przyjemne - często punktualnie na śniadaniu meldował się bóbr, obserwowałem polującego zimorodka i wydrę (ta ostatnia to pewnie powód skromnych wyników wędkarskich). Liczyłem na spotkanie z  brzaną, ale i tak czas nad dziką rzeką nigdy nie jest stracony....

IMG_1451.JPG

IMG_1452.JPG

IMG_1453.JPG

IMG_1454.JPG

IMG_1455.JPG

  • Super 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj wyskoczyłem po pracy nad wodę (godz. 17:20) byłem nad wodą.

Łowiłem w okolicach mostu Łazienkowskiego. Niestety do godziny 19:00 nic się nie działo, nie widać było żeru na powierzchni wody.

Dopiero po 19:15 pierwsze branie, około 30-50cm od brzegu fajne puknięcie w kij, lekki odjazd, jeden drugi i po krótkim holu (45-1min) ukazał się ładny okoń, około 25cm. Miał być to jeden z ostatnich rzutów i trafiło się ślepej kurze ziarno :P

Obrotówka nr 3 srebrna, bardzo powoli skręcana przy powierzchni wody.

O 19:30 skończyłem rzucanie, niestety musiałem wracać do domu :(

Dzisiaj też skoczę nad Wisłę po pracy ale mam plan na inne miejsce ;)

Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.