Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Jezioro Skomelno


hiperg

Rekomendowane odpowiedzi

Witam :!:

Wczoraj obchodząc imieniny dostałem od znajomej całoroczne zezwolenie na jeziorze Skomelno.. .. poczytałem troszkę o tym zbiorniku na necie i mam mieszane wrażenia

Zastanawiam się czy ktoś z was tam wędkował ?? jak tak napiszcie swoje opinię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

Zbiornik urokliwy. Jeśli łowisz na spławik - zabawy Ci nie zabraknie. Jest sporo wzdręgi, kolucha i piękne karasie srebrzyste. Co do szczupaka jest coraz słabiej, ale dalej 75cm nie jest tam niczym strasznie dziwnym, tylko trzeba do tego normalnie podejść, a nie wyjechać z 15cm wobkiem i żyłką 0.35mm jak większość tam :mrgreen: Jest też trochę okonia, ale gigantów tam nie spotkałem.

Podsumowując - jeziorko bardzo urokliwe, prawie krystalicznie czysta woda, ryby też trochę jest. Fajny prezent :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

zawody w miarę fajne chociaż brałem udział w nich 1 raz - łowienie z łodzi zaczęliśmy od 7-30

przez pierwsze 1,5h złapałem 2 niewymiarowe szczupaczki i zaliczyłem hol jednego pięknego szczupłego myślę ze ponad 60cm śmiało - doholowałem go prawie do łodzi i szybki odjazd i spięcie :neutral:

wygrał gość z 4 szczupakami jeden z nich miał chyba 3,4kg.

Odnośnie do jeziorka to spodobało mi się i na pewno je jeszcze odwiedze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 years later...

Odswieze troche temat. Skom jest jeziorem komercyjnym, aby lapac trzeba placic. Zazwyczaj mozna to bylo zrobic na miejscu, stoi tam kontener jako "biuro" :D jest rowniez pole namiotowe. Niestety, jeziorko podupadlo. Ostatnio przelecialem sie brzegiem (wakacje 2012r). Co zobaczylem? Postawiono nowe male pomosciki. Jezioro strasznie zarosniete. Wydaje sie ze 3/4 to trzciny. Jest plyciutko. Na jeziorze sa ok. 2 pomosciki.z ktorych da sie jakos lapac. Uwazam ze bez lodki sie nie obejdzie. Podsumowujac jeziorko ktore bylo night gdys rewelacja rybna upadlo, mozna to nawet zaobserwowac na glownym pomoscie wzdluz ktorego byly ustawione wielkie ilosci lodek. Teraz mozemy zobaczyc puste miejsca,zniszczone lub zatopione lodki. No szkoda troche. Moze kiedys ktos to odratuje.

Mam nadzieje ze niektorym pomoglem :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 2 weeks later...
  • 8 years later...

Przeglądam sobie to Forum i trafiłem na ten temat. Byłem kilka razy na tym jeziorze - nie sposób go zapomnieć. Co prawda to było dawno i nie mam pojęcia jak tam jest teraz, ale jakieś 20 lat temu tak je widziałem:

Opowieści o tym jeziorze, krążyły pocztą pantoflową od pewnego czasu. Niewielu znało jego nazwę, jeszcze mniej wiedziało jak nad nie trafić. Byli jednak w moim kole (i nadal są) jesienni szpiedzy, którzy potrafili zlokalizować każde ciekawe łowisko, przeczesując kilometr po kilometrze leśne bezdroża Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego.

U schyłku października mogłem wreszcie poznać tę tak bardzo skrywaną tajemnicę osobiście. Na miejscu zameldowaliśmy się przed wschodem słońca. Moim oczom ukazała się ściana trzcin otoczona gęstym sosnowym borem. W półmroku nie mogłem sobie nawet wyobrazić, gdzie można by było wcisnąć w to wszystko jezioro. Ufając jednak kolegom, nie zastanawiałem się nad tym, tylko zacząłem pompować ponton.

Kilkadziesiąt metrów dalej struktura trzcinowej ściany została zachwiana. Ktoś, kto o tym nie wiedział nigdy by nie znalazł tego nieznacznego wyłomu, a jednak była to swoista brama do wędkarskiego raju-tego dnia dodatkowo skuta lodem. Na szczęście moi szpiedzy dysponowali łodzią, więc płynąc przodem utorowali niejako drogę mojemu pontonikowi. Kanalik ciągnął się kilkadziesiąt metrów, tworząc krętą ścieżkę wodną. Dlaczego krętą - nie wiem, nic przecież nie omijał, meandrując wśród kilkumetrowych gęstych trzcin. Może po prostu miał pozostać niewidoczny. Wreszcie zaczął się rozszerzać. Niewiele widziałem przed sobą, płynąc tuż za łodzią i uważając by nie zaczepić o resztki kruszonego lodu. Z uśpienia wyrwał mnie plusk zanurzanego silnika. Więc to już koniec kanału. Łódź zaczęła się oddalać odkrywając przede mną widok na jezioro.

Było piękne. Otoczone trzcinowiskiem, przerywanym tu i ówdzie ciemnym sosnowym lasem, wdzierającym się do samej krawędzi jeziora. W części południowej majaczyły w wodzie kikuty starych zatopionych drzew. Wszystko to spowite gęstą mgłą w połączeniu z ciemnogranatową powierzchnią jeziora, nadawało temu miejscu niemal baśniowego klimatu.

Płynę kilkadziesiąt metrów do pierwszego trzcinowego cypla, by od niego zacząć wędkowanie. Stawiam kotwicę w odległości rzutu od trzcin... pode mną niemal 5 metrów. Na agrafce wieszam swojego ówczesnego killera, czyli cieliste kopyto Relax'a z czerwonym grzbietem i zaczynam dokładnie obławiać okolice trzcinowiska, nie omijając żadnego w nim zagłębienia czy wypukłości. Po dwóch godzinach mam pierwszego ledwo wymiarowego szczupaka. Zauważam też, że zacząłem łowienie od najgłębszego miejsca, bo z każdym przestawieniem pontonu coraz mniej linki zabiera kotwica. W końcu osiągam chyba apogeum. Pode mną nieco ponad metr wody. Między mną a trzcinami resztki roślinności wynurzonej - czyżby jakiś garb? Obławianie go nie przynosi żadnych rezultatów.

Odwracam się więc w stronę środka jeziora i planuję namierzyć koniec tego garbu, bo gdzieś przecież musi się kończyć. Pierwszy rzut daleko przed siebie. Próbuję wyobrazić sobie dno, prowadząc wolniutko gumę. Wydaje się być równe i twarde, dopiero kilkanaście metrów przede mną raptownie się wypłyca. Przestawiam ponton nieco w prawo i próbuję go ustawić tuż poza namacanym wcześniej blatem. Te kilka metrów sprawia, że pod sobą znowu mam porządne cztery metry. Rzut wzdłuż krawędzi blatu, prostopadle do wcześniej okupowanego garbu. Kopytko sunie wolno tuż nad dnem i nagle czuję delikatne puknięcie. Zacinam i czuje tępy opór... opór, który po chwili zaczyna się wolniutko przesuwać w stronę środka jeziora. Opowieści o wielkich szczupakach robią swoje.

Ręce zaczynają mi drżeć. Sprawdzam jeszcze ustawienie hamulca, odwracam się by sprawdzić gdzie jest linka kotwicy i już jestem gotowy do walki. Przez pierwszych kilka minut ryba zachowuje się jakby całkowicie mnie ignorowała. Ja też nie narzucam jej zbytnio swoich pomysłów na przebieg tej zabawy, bo mam na kołowrotku żyłkę 0,22. Jednak z czasem zaczynamy przeciąganie. Kilka metrów dla mnie - kilkanaście dla niej, kilka dla mnie... Gdy w końcu zaczęła krążyć bliżej pontonu. odwróciłem się raz jeszcze, by w razie czego sprawnie podnieść kotwicę i dopiero zorientowałem się, że jestem kilkadziesiąt metrów od garbu, przy którym ostatnio kotwiczyłem.

Ryba w tym czasie słabnie. Widzę wreszcie jasną plamę brzucha, czując jednocześnie charakterystyczne pstryknięcia na kiju. Szczupak przewalał się z boku na bok, jednak wciąż trzymał się dna. Gdy wreszcie dał się od niego oderwać, nie dałem mu zawrócić. Z wyczuciem lecz stanowczo podciągałem go do powierzchni i wreszcie zobaczyłem go kilka metrów od pontonu w całej okazałości. Był piękny. Na oko miał dobrze ponad metr długości. Nigdy nie zapomnę tej dzikości w jego oczach, gdy wolno przyciągałem go do siebie. Gdy już był niemal na wyciągnięcie ręki, przesunąłem się bliżej burty, by go chwycić i wtedy stało się coś niesamowitego. Szczupak po prostu otworzył pysk i niemrawo, jakby w geście kapitulacji potrząsnął łbem.

To wystarczyło by guma wyskoczyła z jego pyska jak z procy, ze świstem przelatując nad moją głową. Szczupak wciąż stał tuż pod powierzchnią wody i miałem wrażenie, że wciąż na mnie patrzy. Potem spokojnie zaczął odpływać zanurzając się coraz głębiej, aż wreszcie zniknął, a ja siedziałem jeszcze długo z ręką wyciągniętą nad wodę i prawdopodobnie bardzo głupią miną. Gdy w końcu otrząsnąłem się, sprawdziłem gumę. Szczupak był jednak zapięty, przyczyną mojej porażki była główka jigowa, która najzwyczajniej w świecie nie wytrzymała długotrwałego obciążenia i nieco wyprostowała się. To 'nieco' wystarczyło jednak, by szczupak mógł się uwolnić.
Tego dnia złowiłem jeszcze szczupaka 68 cm i okonia 31cm, jednak takiego szczupaka jak ten, który wtedy ze mną wygrał, nie miałem na kiju do dnia dzisiejszego.

  • Lubię to 3
  • Dzięki! 1
  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.