
Byłem trochę w rozdrożu. Miałem ochotę pojechać na Ślęzę, ale nie dawały mi spokoju te duże odrzańskie klenie. Animacja z satelity wskazywała na deszcz…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera.
Czytaj więcej:Wiosna to dla spławikowca czas płoci, jazi i kleni. Choć zmienna pogoda wpływa na zmienny apetyt ryb to i tak właśnie teraz jest szczególna szansa na…
Czytaj więcej:Dobiegła końca nasza całoroczna rywalizacja w ramach Grand Prix haczyk.pl 2019! Regulamin premiuje najbardziej uniwersalnych wędkarzy, więc tym…
Czytaj więcej:Kilka czerwcowych dni spędzonych nad wodą i coś się udało ugrać. Spora przeplatanka aktywności. Był dzień, że praktycznie każdego woblera…
Czytaj więcej:Od ostatniej randki z nocną muchą przyszedł dobry moment na ponowną próbę. Ciągle coś nie pasowało. A to wiatr, innym razem stan wody albo…
Czytaj więcej:Założyłem sobie w tym roku, że każdy miesiąc zakończę z rybą. Dobrze się zaczęło. W styczniu, dziewiątego, miałem już klenia. Niestety…
Czytaj więcej:Dobiegła końca rywalizacja w I Turze Ligi Ślęzy. Ta unikatowa, koleżeńska rywalizacja przyciągnęła 33 uczestników, którzy przez kilka…
Czytaj więcej:Chłodne krótkie dni, mroźne poranki i inne atrakcje kapryśnej listopadowej aury odstraszają od wystawienia czubka nosa za drzwi. Mnie to nie…
Czytaj więcej:Czy można w dużej nizinnej rzece spodziewać się brań klenia w miesiącach takich jak grudzień, styczeń, luty? Tak. Przecież ryby muszą coś
Czytaj więcej:Po powrocie z urlopu postanowiliśmy w piękną słoneczną niedzielę posiedzieć przy sygnalizatorach na komercji. Wybór padł na Rogów Legnicki.
Czytaj więcej:Zbiorczo podsumuję moje listopadowe łowy feederem. Miesiąc zacząłem od łowienia w nurcie aby stopniowo przenosić się w nieco spokojniejsze…
Czytaj więcej:17.02 odbyła się pierwsza wspólna inicjatywa Marfish.pl oraz haczyk.pl. Podczas 2 godzin audycji na żywo zostało poruszone wiele tematów…
Czytaj więcej:Brak chęci do żerowania u drapieżników skłonił mnie do zapolowania na "grubą białą rybę". Szczęście uśmiechnęło się do mnie podczas…
Czytaj więcej:W końcu jesień pokazała swoje drugie oblicze. Wiatr dudni w koronach drzew, jesienna słota za oknami. Temperatura też skoczyła kilka stopni w…
Czytaj więcej:Klenia złowiłem 9 marca na rzece Nene. Nad wodę przyjechałem jak zwykle okolo 7. Było około 8 stopni, woda dość mętna, szybko przygotowałem…
Czytaj więcej:O zanętach znanego wielokrotnego mistrza świata Marcela van den Eynde słyszał niemal każdy spławikowiec. Wielu z nich uważa iż są to…
Czytaj więcej:Sięgając pamięcią do początków mojej przygody z wędkarstwem przypominam sobie moje pierwsze wyprawy ze spławikówką... Było to parę
Czytaj więcej:Z lodem nie ma żartów, piszę to jako nie wędkarz a strażak PSP, który zimą ma do czynienia z akcjami ratunkowymi wędkarzy pod którymi…
Czytaj więcej:Spontaniczna akcja... Rano wybrałem się na zakończenie Ligi Ślęzy gdzie po cichu liczyłem, że namówię niezawodnego w temacie muchowania…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk…
Czytaj więcej:Mocno się wahałem przed decyzją nabycia sprzętu muchowego. W mojej głowie był zakorzeniony wizerunek, że ta metoda jest zarezerwowana dla…
Czytaj więcej:Bornholm, duńska wyspa w południowo-zachodniej części Bałtyku, zamieszkiwana przez 41 tys. mieszkańców. Takie i inne informacje można…
Czytaj więcej:Pod koniec listopada wraz z Jackiem gościliśmy grupę wędkarzy, było dwóch z Polski (świeżo upieczony Mistrz świata Grzegorz Zarębski i…
Czytaj więcej:Na naszym forum jest już ponad 2000 tematów i dyskusji dotyczących łowisk wędkarskich. Zarówno tych ogólnodostępnych jak i komercyjnych a…
Czytaj więcej:Dzisiejszym bohaterem jest kołowrotek Shimano JDM (wew. rynek japoński) Ultegra 05'(odpowiednik europejskiego stradic'a). Fabrycznie wyposażona w…
Czytaj więcej:Sezon wędkarski w pełni. Nad jeziorami, rzekami i stawami spotkasz pełno pasjonatów, którzy cierpliwie stoją z wędką i czekają na złowienie…
Czytaj więcej:Jako, że wiosną i latem ubiegłego roku miałem przyjemność testować dwa kije z serii Nano Lite Dragona (2,45 m 3-14gr oraz 2,13m 1-10gr)
Czytaj więcej:Na wstępie kilka słów wprowadzenia, od ok. 10 lat zajmuje się serwisowaniem i naprawą kołowrotków wędkarskich w różnych odmianach i…
Czytaj więcej:Regularnie i świadomie, a więc nad wodą musisz być, a nie bywać. Wędkować, a nie wrzucać do wody przynęty. Dużego klenia możesz złowić raz na jakiś czas, raz w życiu albo wcale – wędkując rzadko i stawiając sobie ciągle to samo pytanie: czy złapie kiedyś kolejnego?
Idąc drogą wskazaną w moim poradniku (wybierając odpowiednią porę roku, łowisko, miejscówkę, sprzyjające warunki pogodowe i sprzęt) kwestia kolejnego wyholowanego przez Ciebie klenia brzmi nie „czy?”, ale „kiedy?” to się stanie. Dlatego zachęcam Cię do jak najczęstszej obecności nad rzeką i przeczytania tego tekstu. Uchylam w nim ostatniego rąbka tajemnicy i odpowiadam na pytanie: jak łowić klenie?
Przed sobą masz rzekę, w niej leży powalone drzewo, a między plątaniną jego gałęzi żyją klenie ( w tym ten Twój!). Miejsce obserwowałeś już wcześniej, a dziś nadszedł TEN dzień. Majowy, a może czerwcowy i mający się ku końcowi, a więc dobry by złowić pierwsze ryby.
Moja prośba zanim rzucisz: nie śpiesz się!
Większość kleni, które udało mi się przechytrzyć podchodziłem „od głowy” czyli idąc w dół rzeki ( a więc nie tak jak mówi podręcznikowa wiedza). Robiłem tak nie dlatego, że lubię płynąć „pod prąd” – tak jak ryby, które stały (i zawsze stoją) pod prąd, a więc głową zwrócone były w moją stronę gdy je podchodziłem. Na tyle mogłem sobie po prostu zazwyczaj pozwolić, ponieważ pozwolić sobie trzeba na tyle na ile przyzwalają warunki na łowisku. Zawsze jednak gdy mam taką możliwość wędruję w górę rzeki – rób tak i Ty, a zajdziesz rybę od tyłu, zwiększając tym samy swoje szanse na udany połów.
Gdy już dotrzesz do brzegu, nie dając się wcześniej zobaczyć i usłyszeć rybom, a więc idąc wzdłuż rzeki w odpowiedniej od niej odległości, nie zaniechaj a nawet zwiększ swoją ostrożność. Skryj się za zaroślami, stań za drzewem lub gdy nie masz takiej możliwości po prostu przykucnij na gołej ziemi . Zachowuj całkowitą ciszę i obserwuj. Bardzo dokładnie to co dzieje się w wodzie, tego co zostało za Twoimi plecami – wcale, bo jesteś tylko Ty i rzeka.
Teraz nadszedł czas, w którym musisz wykorzystać całą zebraną dotąd wiedzę.
Nie popuszczaj wodzy fantazji i nie zgaduj. Patrz realnie na możliwości jakie rybom i Tobie daje miejscówka. Gdzie się ukrywają? Jaką przynętą je skusisz? Którędy ją poprowadzisz? Lepszego terminu na zadanie tych pytań nie znajdziesz. Pomyśl też czy będziesz w stanie podebrać ryby. Nie zastanawiaj się tylko, w sytuacji gdy ich nie widzisz, czy w ogóle tu są. Nie możesz ani przez moment w to wątpić! Chwila dekoncentracji może Cię wiele kosztować! Nieraz zdarzyło mi się zbłądzić myślami na tyle dalece, by przyczajony kleń który okazał się być na tyle blisko by uderzyć w przynętę, zdążył uciec w największą rzeczną głębię. Oczywiście, dlatego że nie zdążyłem go zaciąć. Typowa wyprawa kleniowa to jedynie kilka godzina nad wodą, w trakcie których musisz zachować ciągłą czujność.
Te kilka poświęconych przemyśleniom minut jest bardzo ważne.
W ich trakcie może zauważysz klenie, ale - powtórzę to raz jeszcze - nie martw się jednak jeżeli tak się nie stanie. Nigdy nie złapałem „kluski”, którą wcześniej widziałem, a przynajmniej takiej nie pamiętam. Jeżeli Ty widzisz klenia, on na pewno widzi Ciebie, a wtedy prawdopodobnie jest po braniu. „Prawdopodobnie”, a więc do końca nie wiadomo, a skoro nie masz pewności, więc zakładaj przynętę – przypadek jest częścią wędkarskiego rzemiosła, a więc rzucaj nawet w sytuacji gdy spłoszyłeś ryby. Poza tym oprócz tych dziesięciu, z którymi z ciekawością się sobie nawzajem przypatrujecie, jest pewnie jeszcze drugie tyle schowanych głębiej.
Jeżeli uważasz, że jesteś gotowy i wiesz gdzie może zaatakować ryba, sięgnij do pudełka i wykorzystując swoje obserwacje, wybierz przynętę:
Pływającego woblera: możesz spuścić go z prądem by obłowić zwałkę położoną dużo poniżej miejsca, w którym się znajdujesz. Rzucić prostopadle do miejsca, w którym stoisz, szybkimi ruchami korbki zejść w głębsze rewiry rzeki po czym unosząc szczytówkę i kręcąc wolniej kołowrotkiem, przepłynąć nim nad pasem roślinności zanurzonej tuż nad głowami ukrytych tam kleni.
Tonącego woblera: sprawdza się podczas łowienia pod prąd, ale szczególnie uwielbiam prowadzić go z nurtem. Wersją tonącą szybciej zejdziesz w takiej sytuacji na pożądaną głębokość.
Smużaka: niech spływa swobodnie rzeką (najlepiej na napiętej żyłce nie dotykającej wody). W tym celu podnieś pionowo do góry wędkę. Odwijaj bądź zbieraj linkę w zależności od tego czy przynęta ma spłynąć dalej czy chcesz ją podciągnąć w swoją stronę, a może tylko na chwilę zatrzymać pod nawisami traw po czym znów puścić z prądem. Podszarpuj imitując ruchy owada, który wpadł do wody.
Oczywiście możesz też użyć wirówki, blaszki, twistera czy cokolwiek innego. Nie bądź jednak natarczywy i „nie wchodź w butach do domu ryby”. Inaczej mówiąc nie rzucaj jej „na głowę”, a więc nie w miejsce które jest teoretycznym jej stanowiskiem. Przynajmniej nie w pierwszym rzucie. Możesz tak robić w sytuacji gdy klenie zbierają pokarm z powierzchni: poślij smużaka i miej się w pełnej gotowości gdyż ataki na takie przynęty są efektowne i błyskawiczne – bywają atakowane w chwili zetknięcia się z taflą wody. Nie widzisz takiego rodzaju żerowania – poślij przynetę powyżej miejsca, które Cię interesuje i ściągnij ją w interesujące Cię rewiry.
Wybierzesz wariant jeden z wielu, możesz przetestować też wszystkie. Zawsze jednak rzucaj tyle razy ile według Ciebie wystarczy, pamiętając przy tym, że jeden raz to za mało. Klenie nie są rybami „pierwszego rzutu”. I żyją, nawet te największe, w stadach. Każdy rzut powtórz więc kilka razy, zwłaszcza w sytuacji gdy ryby przebywają pod drugim brzegiem, a więc w dużej odległości od Ciebie. Jeżeli jednak złapiesz klenia w pierwszym rzucie to świetnie! Złowisz następnego w ósmym, a trzeciego w dziesiąty – zdarzało mi się to niejednokrotnie. Jeżeli jednak nie złowiłeś nic, przejdź na kolejną miejscówkę: zakradnij się po cichu idąc z daleka od brzegu, przykucnij za drzewem, pomyśl, rzuć i zwijaj.
Oczywiście nie wszystkie rzeki są na tyle gościnne byś mógł je bez problemów obłowić.
W pewnych sytuacjach nie masz możliwości zarzucić z brzegu. Zrób wtedy to co wielu łowców kleni stanowczo odradza ze względu na płochliwość tych stworzeń: wejdź w woderach do wody. Lepiej obłowić ciekawe miejsce ryzykując spłoszenie ryb niż nie obłowić go wcale. Nie bój się tego ryzyka. Nie mówię tu oczywiście o brodzeniu po pachy w mulistym dnie – w takich sytuacjach odpuść kleniom choćby miały po metr długości (bez ogona!) każdy.
Zarzuć stojąc do pasa w wodzie, spróbuj przejść na drugą stronę rzeki, a następnym razem idź po prostu przeciwległym jej brzegiem. To również są możliwości jakimi dysponujesz i na jakie pozwala Ci łowisko.
Na wiele, a nawet dużo więcej niż Ty mogą sobie pozwolić natomiast ryby.
Do dyspozycji mają kilka kilometrów rzeki i z tego przywileju z przyjemnością korzystają. Klenie są (nie)zatwardziałymi terytorialistami, a więc Ty musisz być ich konsekwentnym poszukiwaczem. To że dziś żyją w jakimś miejscu, pod określoną zwałką czy w konkretnej rynnie, nie oznacza że zastaniesz je tam jutro.
Dlatego szukaj ich. Nad rzeką bądź, a nie bywaj – to najważniejsza zasada.
Wędkarstwo to przygoda. Mam nadzieję, że dzięki moim radom otworzysz kolejny, piękny jej rozdział pt. „Łowienie kleni”.
Dawid Sokołowski