
Byłem trochę w rozdrożu. Miałem ochotę pojechać na Ślęzę, ale nie dawały mi spokoju te duże odrzańskie klenie. Animacja z satelity wskazywała na deszcz…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera.
Czytaj więcej:Wiosna to dla spławikowca czas płoci, jazi i kleni. Choć zmienna pogoda wpływa na zmienny apetyt ryb to i tak właśnie teraz jest szczególna szansa na…
Czytaj więcej:W zasadzie to była nieudana zasiadka... Wybrałem się na krótką wyprawę, żeby spróbować złowić ryby odpowiednie na żywca, bo w piątek…
Czytaj więcej:Świat się zmienia: układ sił politycznych, przemiany społeczne, ocieplenie klimatu. Któregoś dnia wszyscy - a dzień ten jest bliżej niż
Czytaj więcej:O największej rybie Europy marzy prawie każdy wędkarz. Regularne łowienie sumów nie jest jednak łatwe, a łowienie ryb z dwójką z przodu - to…
Czytaj więcej:Jak tu wspominać zimowe podchody za sandaczem, kiedy zgodnie z kalendarzem, po odjęciu świątecznych dni mam na to tydzień. Jedyna pora roku,
Czytaj więcej:Pierwszy dzień wiosny mimo to sceneria zimowa. Dobrze, że temperatura wskoczyła na plus. Ostatnie dni nie dawały szans na wyprawę. Przenikliwie…
Czytaj więcej:Jest lipiec. Pstrągowe rzeki odpoczywają po muszkarskim święcie jakim jest rójka jętki majowej. Spinningistów jest coraz mniej, brzegi rzek…
Czytaj więcej:Przed pracą mini zasiadeczka, rozgrzeweczka przed jutrzejszym wędkowankiem...Raniutko w autko i w dróżkę, co by przed słoneczkiem zdążyć
Czytaj więcej:Brak chęci do żerowania u drapieżników skłonił mnie do zapolowania na "grubą białą rybę". Szczęście uśmiechnęło się do mnie podczas…
Czytaj więcej:Noc... Cisza... Cisza w powietrzu przerażonym nagłym nadejściem chłodu. Spokój, którego prawie można dotknąć. Wszystkie problemy zostały za…
Czytaj więcej:Feeder to najbardziej prymitywna metoda wędkarska. Po prostu zarzucasz zestaw i czekasz. Tak przynajmniej wydaje się niektórym wędkarzom. Ci,
Czytaj więcej:Haczyk jest niepodważalnie jednym z najważniejszych elementów zestawu wędkarskiego. Niemal wszyscy wędkarze przywiązują do niego bardzo dużą
Czytaj więcej:Klenia złowiłem 9 marca na rzece Nene. Nad wodę przyjechałem jak zwykle okolo 7. Było około 8 stopni, woda dość mętna, szybko przygotowałem…
Czytaj więcej:O zanętach znanego wielokrotnego mistrza świata Marcela van den Eynde słyszał niemal każdy spławikowiec. Wielu z nich uważa iż są to…
Czytaj więcej:Co za dużo to niezdrowo, mówi stare porzekadło. Odnoszę się do niego ponieważ kwiecień i mijający miesiąc maj spędziłem nad kilkunastoma…
Czytaj więcej:Spontaniczna akcja... Rano wybrałem się na zakończenie Ligi Ślęzy gdzie po cichu liczyłem, że namówię niezawodnego w temacie muchowania…
Czytaj więcej:Mocno się wahałem przed decyzją nabycia sprzętu muchowego. W mojej głowie był zakorzeniony wizerunek, że ta metoda jest zarezerwowana dla…
Czytaj więcej:Zimą ryby zachowują się często nieprzewidywalnie. Wydaje się, że połowy na mormyszkę, to sposób na ostrożne zimowe okonie. Tymczasem zdarza…
Czytaj więcej:Redaktor Jaceen to nie tylko doskonały spinningista- od jakiegoś czasu zakochał się również w muchówce. Tym razem zaprosił sympatyków…
Czytaj więcej:Jest to akwen dzierżawiony przez PZW okręgu Toruńskiego, położony w wsi Warpalice w gminie Osiek. Powierzchnia to 7,1 ha jeziorko typu…
Czytaj więcej:Zimą zapadła decyzja że tegoroczne wakacje spędzę właśnie nad tym jeziorem. Długo się zastanawiałem czy nastawiać się na łowienie karpi,
Czytaj więcej:Wędkarska ekipa IPA Cieszyn II wybrała się na Bornholm. Kilka godzin nocnego "przelotu" na Bornholm i już można spuszczać zestawy. Filmowy…
Czytaj więcej:Na zdjęciu DAWID, z brzaną złowioną podczas wyprawy nad rzekę San. Zobacz pełną relację oraz inne sierpniowe relacje naszych użytkowników z…
Czytaj więcej:Kilka tygodni temu trafiła w moje ręce lampa kempingowa Mactronic LT-400L- nowy produkt, polecany ludziom preferującym spędzanie wolnego czasu na…
Czytaj więcej:Kolejna szczypta wiedzy o kołowrotkach , a raczej o typowych uszkodzeniach. Jak wiadomo kołowrotki to mocne maszyny jednak nie są niezniszczalne…
Czytaj więcej:Jako, że wiosną i latem ubiegłego roku miałem przyjemność testować dwa kije z serii Nano Lite Dragona (2,45 m 3-14gr oraz 2,13m 1-10gr)
Czytaj więcej:W końcu jesień pokazała swoje drugie oblicze. Wiatr dudni w koronach drzew, jesienna słota za oknami. Temperatura też skoczyła kilka stopni w dół i dała do zrozumienia, że potrzeba wyciągnąć z szuflady bawełniane kalesony. Z tej okazji również moja żona pokazała pazury, ale o tym później. Trafiło się jak ślepej kurze ziarno, że mam wolny cały tydzień od pracy. Grzechem było by nie wykorzystać tak wspaniałego daru od losu i przesiedzieć weekend w domowym zaciszu. Bez względu na wszystko muszę się zrestartować.
Tak jak postanowiłem tak zrobiłem. W piątek już od rana wybyłem z domu nad pobliską rzekę. Poranna mgła, wilgotne, rześkie październikowe powietrze, tego mi brakowało. Błogi spokój, z naturą sam na sam. Całą tę otoczkę przyozdobiły garbate pasiaki. Po południu nie byłem bierny, wyparowałem w to samo miejsce z bratem. Okonie zapadły się pod ziemię, aktywnie żerowały małe szczupaki. Wyniki mizerne, ale ręka rybą śmierdzi i o to w gruncie rzeczy chodziło. Sobota nie była najgorsza, na pierwszy ogień płotki z Drwęcy. Następnie domowe prace i obowiązki w celu złagodzenia małżowiny. Po wykonaniu szeregu poleceń znikłem jak kamfora i zaszyłem się z wędką nad okoliczną rzeczką. Wieczorem oznajmiłem, że w niedzielę rano robię wypad na ryby. I wtedy zaczęło coś brzęczeć, nie był to na pewno komar ani żadem owad błonkoskrzydły.
Nie przejmując się zbytnio ględzeniem położyłem się do wyrka. Na własnej skórze przekonałem się, że słowo wypowiedziane przez wkurzoną żonę ma podwójną moc. Mówiąc coś pod nosem prawdopodobnie wypowiadała jakieś zaklęcia abym tylko pożałował wycieczki na ryby. Masz ci los, przez siedem godzin zero kontaktu, można? Ależ oczywiście, że można. W międzyczasie zadzwoniła, podnosząc mi ciśnienie i między słowami oznajmiając, że wybiera się w poniedziałek do mamusi. Psu na budę poszło się walić błogie ukojenie. Ja mam zszargane nerwy a żona focha. W całym tym szaleństwie mignęła mi iskierka nadziei. Teściowa to też czasami człowiek i lubi zjeść świeżą płoteczkę złowioną przez zięciunia. Ryzyk fizyk, będzie wybuch albo zgasi żonę wieść o moim pomyśle kilkugodzinnego wypadu nad jezioro. Kobiecina się poddała, coś tam mruknęła, spytała tylko jak długo będę i poprosiła o przywiezienie kilku ryb na kolacje. Spakowałem w bagażnik tylko niezbędne akcesoria. Początek tygodnia, poniedziałek. Tego dnia warunki atmosferyczne zmieniały się jak w kalejdoskopie, stały był tylko dość porywisty zachodni wiatr.
Ciemno szare chmury pełzły mozolnie po niebie, przynosząc co kilkadziesiąt minut, krótki ulewny deszcz. Po nim z kolei promienie słońca rozświetlały falującą taflę jeziora. Podobno na ryby pogoda może być tylko dobra albo bardzo dobra. W tym przypadku wybieram opcję numer dwa.
Nad jeziorem wieje jak w kieleckim dworcu. Tylko jedno miejsce wzdłuż stromej linii brzegowej częściowo uchroni mnie przed porywistym wiatrem. Pod olszynami rozkładam 7m bata. Cel wyprawy jest jasny. Płoć jesienią. Do zwabienia ich w łowisko wybieram mieszankę zanęty 1kg. M.V.D.E Secret Black, ziołowy dodatek Special Roach 1/4 opakowania, 100 g. prażonych konopi, 100 ml pinki oraz 2kg gliny. Mieszanka była bardzo skuteczna wczesną wiosną, kiedy temperatura wody była zbliżona do tej, która jest w tej chwili. Ogarnąłem w ekspresowym tempie stanowisko, przesiałem przez 3mm sito zanętę wraz z gliną. Wrzuciłem na początek 6 kul mieszanki gliny i zanęty.
Spławik bujał się na fali tylko kilkanaście sekund i wnet znika. Mała płotka na dzień dobry, kolejne są troszkę większe. Nad głową wiszą mi gałęzie olszyny, które od czasu do czasu trącam szczytówką bata. Było zbyt pięknie aby było to prawdziwe. Bach spina się zadziorniejsza płotka i zestaw jak z procy wystrzelił w korony olszyn. Z pozoru stacjonarne spławikowe łowienie zamieniło się w aktywne wchodzenie na drzewa(powrót do korzeni? :] ). Dobrze, że nikogo nie było w pobliżu, dopiero by sobie ktoś pomyślał. Niestety nie zawsze udało się odzyskać zaczepiony zestaw, tak straciłem jeden, który sobie dynda wysoko w górze. W międzyczasie udało mi się coś połowić, zmoknąć i wyrżnąć orła na mokrej trawie. Królowały płocie. Pomiędzy nimi zawitały garbate okonki, krąpie i srebrne uklejki. Wynik po trzy godzinnej batalii to około 110 ryb. Daje to około jednej ryby na dwie minuty, czyli dość przyzwoicie jak na tak trudne warunki pogodowe.
Oczywiście nie zawiodłem teściowej i zabrałem kilka płotek na kolację. Podczas patroszenia zaglądałem do żołądków gdzie znalazłem frakcje zanęty wraz z pinką. Dla mnie to twardy dowód na skuteczność mieszanki. Miał to być mój ostatni wypad z batem nad wodę, wydaje mi się, że jednak zawitam w niedługim czasie pod olszynami.
Łukasz Zieliński "Zielan"