Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.11.2018 w Odpowiedzi

  1. Dzisiaj wypad okoniowo-sandaczowy. Z rana troszkę okoni wielkościowo do 27cm około 11 przeżucilem się na lekkie sandaczowanie kij do 10gr pletka 0.08 gumy 7-10cm na 7 gr. Po kilku małych pistoletach potężne ŁUPPP! W pierwszym opadzie na pełnym wyrzucie zacięcie w tempo i po 5 min jest i Pan wąsaty. Miarka pokazała 120cm. Myślę że tym sprzętem wyciągnął bym max 130-140cm o tej porze roku lekki zapas jeszcze miałem w hamulcu.
    2 punkty
  2. Pierwsze podejście do okonia. W niedzielę będą testowane
    1 punkt
  3. Siemka wszystkim zwędkowanym ludziom! Dziś mam Wam do przekazania garść moich spostrzeżeń dotyczących bezpieczeństwa podczas wędkowania. Bezpieczeństwa rozumianego jednak nie poprzez pryzmat wędkarstwa podlodowego czy odbywającego się z pokłady łajby (bo w takich właśnie przypadkach o zagrożeniach zazwyczaj rozmawiamy). Posłuchajcie pogawędki o pieszych wędrówkach z wędką w ręku - wtedy również wiele niespodziewanych rzeczy może się wydarzyć! BEZPIECZEŃSTWO PODCZAS WĘDKOWANIA (LINK DO TEKSTU ORYGINALNEGO: https://zwedkowani.pl/index.php/2018/10/21/bezpieczenstwo-podczas-wedkowania/ ) Założę się, że czytając tytuł niniejszego artykułu byłeś pewien, że oto przed Tobą kolejny wykład o tym jak: niemądrze jest nie mieć kamizelki na łódce i że niebezpiecznie jest stąpać po cienkim lodzie. A jeżeli tak nie pomyślałeś, to teraz się dziwisz dlaczego, bo to przecież oczywiste: co innego w wędkarstwie niesie ze sobą potencjalne zagrożenie? No nie? Ale ja nie o tym. Ani o wędkarstwie podlodowym, ani odbywającym się z pokładu łajby, nie chcę Ci truć. Tego cały Internet pełen. O czymś innym pogadać chciałem. Kuriozalną dla mnie jest sytuacja, w której słysząc “niebezpieczne zdarzenie podczas wędkowania” na myśl przychodzi nam tylko: lód, łódka. Nam, wędkującym rzadziej z łodzi niż z brzegu, częściej z lądu niż spod lodu. I nie muszę prowadzić statystyk, aby założyć się również i o to, że tak właśnie jest. I o tym będę mówił. O zagrożeniach na jakie jesteśmy narażeni podczas, wydawałoby się, całkowicie bezpiecznych wycieczek z wędką w ręku. Bezpieczeństwo podczas wędkowania. Pewna ilość wypadków w takich sytuacjach się zdarza. Musi się zdarzać, wszak woda to żywioł. W starciu człowieka z naturą tak to już po prostu jest. Nie są one tak spektakularne jak załamanie się lodu pod wędkarzem, dlatego o nich się w telewizji nie mówi. Nikt o nich statystyk nie prowadzi. Ich skutkami są złamania, skręcenie, rany, starty materialne lecz raczej nie śmierć. Chociaż... wypadki śmiertelne się zdarzają - jeden taki przykład podam później. Są niemiłe, bywają groźne mniej lub bardziej, ale zdarzają się - wypadki- bo nad wodą, nawet nad tą najspokojniejszą, sytuacji potencjalnie niebezpiecznych jest sporo… sporo więcej niż dużo. Dlaczego do wypadków dochodzi? Do dużego odsetka wypadków drogowych dochodzi wówczas gdy na drodze panują najbardziej sprzyjające jeździe warunki. Prosta droga, słońce na niebie, do przejechania ostatnie 10 z 1000 kilometrów, które mamy pokonać. Relaks + brak koncentracji + zbytnia wiara we własne umiejętności = wypadek. Analogiczna sytuacja ma miejsce nad rzeką. Gubi nas zbytnia ufność w łagodne oblicze natury. Nazbyt zawierzamy własnej wiedzy na temat terenu, na którym łowimy. Zapominamy, że łowisko - choćby była nim najbardziej na świecie uregulowana rzeka, czy najspokojniej stojące jezioro w “całej gminie” - to ciągle miejsce dzikie. Otoczone lasem, polem, bagnem - bo łowisko to nie tylko woda, ale i to co obok niej, nad nią. To ziemia po której stąpamy, trzcina przez którą się przedzieramy. To Bóbr w którego jamę wpadamy. Ekosystem, który żyje i podlega ciągłym zmianom. Miejsce, w którym owy wspomniany zwierz może wykopać dziurę gdzie chce i kiedy chce. Choćby w miejscu, które niegroźne jeszcze godzinę temu, teraz ci zagraża: i tkwisz w nim jak rzodkiewka na grządce - do pasa w ziemi. Brakuje tylko aby przyszedł bóbr i Cię zjadł… No dobra , trywializuje trochę, i wprowadzam nieco humoru do poważnego skądinąd tematu. Ale zwierzęta też mogą być niebezpieczne. Zagrożenia i sposoby ich unikania. Zagrożeń jest znacznie więcej. Czyhają na nas z każdej strony. Oprócz tego czorta - bobra - występują też inne. Atmosfera na łowisku bywa gęsta. Żar lejący się z nieba potrafi przyprawić o udar lub choćby ból głowy - w większym stopniu niż olewające nas ryby, za którymi gotowi jesteśmy iść, brodzić w wodzie i mule. Po kolana, pas, niektórzy po szyję. Wędkowanie wciąga nie mniej niż niestabilne dno czy grząskie brzegi. Bez szczegółów i nazwisk, ale w moim rodzinnym mieście doszło niedawno do tragedii. Mężczyzna ugrzązł, zadzwonił do żony, telefon padł. Mężczyznę znaleziono, po dwóch dniach. Nie żył. Nie był wedkarzem. Mimo to uważajmy. Uważajmy przedzierając się przez zarośla. Chrońmy oczy za pomocą okularów. Idziemy na ryby. W las, nie na disco. Zamiast perfum wylejmy na siebie flakon specyfiku przeciw komarom, muchom i kleszczom - niech po wyprawie pozostaną nam dobre wspomnienia, nie zaś nieprzyjemny świąd, ugryzienia i borelioza. A jak już na ryby pójdziemy, niby prawdziwy samiec na polowanie, to... Miejmy przy sobie telefony, poinformujmy przed wyjściem nasze matki, żony czy kochanki o tym z kim i gdzie jedziemy (pomimo iż nam wypomną, że tyle znów na ryby wydaliśmy, a tu nic - ani jednej ryby nie złowiliśmy!) Miejmy włączone te diabelskie urządzenia z funkcją lokalizacji GPS, która może się przydać nie tylko do oznaczania fajnych miejsc na rzece. I tak mógłbym wymieniać. Zagrożeń jest wiele, wiele więcej. Wszystkich nie znam, wielu nie jestem pewnie świadomy. Apeluję. Nie apeluję jednak o przesadę. Sugeruję zachowanie rozsądku w miarę… zdrowego rozsądku. Wypadki częściej - na szczęście - nie zdarzają się niż zdarzają. I na ten właśnie wszelki wypadek spójrzmy niekiedy pod nogi. Ostrożniej podchodźmy do kwestii wędkowania. Niech chwile spędzone nad wodą będą czasem relaksu - czasem bezpiecznie spędzonym. Bezpieczeństwo podczas wędkowania - o tym nie zapominajmy!
    1 punkt
  4. Sezon już pomału dobiega do końca. Szkoda, tym bardziej, że w tym roku nie miałem za wiele czasu na łowy za dnia. Jeśli już znalazłem to tak do 2h. Trzy wypady poświęciłem okoniom(piątek-niedziela). Dzisiaj dopiero trafiłem na 10-15 min żerowania fajnych pasków. Jeden spełnił moją normę😉 Sprzętowo dwa razy kijek 210cm 0-7g, 0.04mm, gumki 3', główki 2-3g Dzisiaj zmiana kijka na190cm 0-5g, 0.04 z przyponem z żyłki 0.16 gumki 3', główki 2-3g.
    1 punkt
  5. Dziś oksy ładnie brały, ilościowo moze szału nie było ale za to jakość na fajnym poziomie przynęty to gumy westina 7cm na głowkach 5-8gr. 31,31,32,33,34cm
    1 punkt
  6. Coś bym więcej napisał ale....? Hmmm? Pewnie większość z Was wie gdzie chodzę na okonie 😀 więc to żadna tajemnica, ale nie napiszę oficjalnie na forum 😉. Mazury mnie zawiodły tyle km tyle starań i nie przekroczyłem 30cm 😡 wychodzi nie znajomość wody, nie te przynęty, ciężar główek itp itd. Miałem ogromny niedosyt i już nie mogłem się doczekać powrotu do domu. Od poniedziałku chodzę co dziennie rano na dwie godz i co? Znam miejsca, wiem gdzie się przemieszczają co lubią a i tak nie idzie ich przechytrzyć musi być jeszcze jakiś czynnik tylko jaki ?🤔 Praktycznie przestałem łowić na przynęty poniżej 7cm a gramatura od 5 do 10 lecz 10 trochę rzadziej zakładam. Te największe okonie nie atakują przynęty w opadzie lecz pobierają z dna długa pauza i siedzi bynajmniej tak ja łowie. Od poniedziałku trafiłem tylko jednego okonia ponad 30cm reszta to szczupaczki ☹ może to jest ten czynnik że gadaunki ryb zmieniają się na stołówce kilka dni okonie kilka szczupaki później sandacze ? Nie wiem ale mam nadzieję że jeszcze w tym roku się odbiorę do tych dużych 😎 na razie dorzucam 35cm Pozdro i połamania.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.