Też z Trini sie zgodzę. Niekótrzy robią z siebie świętych i zbawicieli wód przy okazji każdej wypowiedzi. Ja zacytuje mojego kolegę od kija : "Cholera wiekszosc ryb wypuszczam, ida do zdjęć ale raz an rok mam chęć sobie usmażyć coś własnorecznie złowionego, nie jakiego dorsza czy mintaja, na stawie łapać nie lubie. Przestrzegam regul wrecz przesadnie i cholera zabraniaja mi się/ ganią z lewa i prawa za zabrani8e pare leszczykow czy ploci jak wiem ze w zboirniku jest ich duzo, lina nie zabieram z przyczyn dla mnie znanych i pewnie dla innych tez, ale nie ganie tez jak ktoś złapie samca i poczestuje tym domownikow swoich lub w seoznie 1-2 szczupaki. Czesto jade ze znajomymi i nad wodą do piwka sami sobie na patelni swiezo zlowiona rybkę wypatroszymy i usmażymy - co w tym złego ?eot."
Wiem ze presja wedkarska jest duza i w wiekszej skali takie praktyki maja znaczenie. Cześć decyzji zostaje w rekach samych wedkarzy ale stanem naszych wód powinni sie zajać ludzie z PZW.
Ja jestem zwolennikiem restrykcyjnych przepisow przez okres 5-10 lat i mysle ze zakorzeniloby sie to w glowach ludzi:
1. Składki podnieść x2 - spowopduje to mniejsza według obojetność legalnie lapiacych na incydenty nad woda, kontrola samych wedkarzy przez innych, kary duze nawet dla legalnie lapiacych posiadajacych w siatkach ryby np. niewymiarowe , objete okresem ochronnym. Zwielokrotnione kary za łapanie bez pozwoleń, bo to musi boleć. Trzeba nauczyc uzywac ludzi miarki i dat w kalendarzu wedkarskim...
2. Zarybianie akwenow, kontrola, informacja (nawet listowna do osob posiadajaych karty ) o wielkosci zarybien, dacie, akwenach w okregu .
3. No i oczywiscie monitoring akwenot dzien-noc w miare czesty przez straznikow przy wsparciu wedkarzy obserwujacych i zglaszajacych lamanie przepisow.
4. Na Klusownikow wiekszych formatów to juz osobny temat
Jak mamy zacyznac to od samych wedkarzy a agregaty/sieci same zaczna znikac lub sie pojawiać coraz rzadziej (tu kodeks)