Witam, jestem nowy na forum więc wypada się przywitać i mieć nadzieję, że nie pomyliłem miejsca jeśli chodzi o zadawanie "tego typu" pytań. Wędkarzem jestem właściwie od urodzenia, czyli już ponad 21 lat, a to za sprawą kochanego taty, który zaraził mnie swoją pasją ( chociaż może nie do końca po jego myśli - on właściwie jest urodzonym spinningistą szukającym szczupaków/okoni/sandaczy/boleni w ciężko dostępnych miejscach, ja zaś odkąd pamiętam zapałałem miłością do lekkich gruntówek ). Niedawno dzięki wspólnej pracy udało nam się wybudować wymarzony domek nad jeziorem - marzenie chyba każdego wędkarza A teraz do rzeczy :
Jezioro o którym mowa to wyjątkowo ciężki przypadek - jest to jezioro rynnowe 3-ciej klasy czystości ( woda jest dość "brunatna" ) o średniej głębokości 8 metrów. Niestety ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu jest to jedno z tych jezior na których gospodarka rybacka wywarła ... "wrażenie". Jest to 50 hektarowy, naprawdę głęboki zbiornik o wyjątkowo mało urozmaiconej lini brzegowej i jeszcze mniej urozmaiconym dnie - po poświęceniu kilku dni na sondowanie za pomocą echosondy kolegi niestety stwierdzam, iż nie ma na jeziorze właściwie nawet jednej górki lub wyraźnych uskoków ( zamówiłem już mapę batymetryczną, jest to ostatnia moja nadzieja ), bez wypłyceń w zatokach, bez wyraźnie rozwiniętej roślinności ( trzciny - grążele - moczarka - mułek - piach ). Jezioro jest dość mocno przetrzebione jeśli o rybę chodzi, jednak dzięki bogu 2 lata temu zmienił się dzierżawca, a obecny jest naprawdę zupełnie w porządku człowiekiem, na prośbę mieszkańców zaprzestał odłowów prądem i obecnie zastawia jedynie sieci kilka razy do roku - jak twierdzi nie ma sensu zastawiać ich częściej, ponieważ ryby w zbiorniku jest mało, rozpoczął on natomiast zarybienia ( sandaczem, szczupakiem, węgorzem, linem i sielawą ) i po ustaleniach z mieszkańcami postanowiliśmy dopłacić mu na zarybienia sielawą i to właśnie sielawa, która z punktu widzenia wędkarskiego jest mało atrakcyjna ma stać się jego głównym źródłem dochodu z owego jeziora. Sam też jest zapalonym wędkarzem i naprawdę na nowo uwierzyłem w ludzi ...
A teraz może już jednak zadam pytania : otóż sondując jezioro odkryliśmy, że na głębokościach 9-10 metrów, mniej więcej na granicy mułu i piasku żerują leszcze i to leszcze powyżej 2 kilogramów. Niestety do tej pory nie miałem możliwości zanęcić jakoś poważniej, a wiadomo, że na leszcza bez zanęty ani rusz. Teraz zbliżają się wakację i zamierzam nęcić przynajmniej dwa tygodnie, więc chciałbym zapytać jak waszym zdaniem rozplanować nęcenie, jakich zapachów użyć, czy podawać zanętę raz, czy może dwa razy dziennie w mniejszych ilościach ? Na jeziorze sporo osób łowi małe leszcze i krąpie na kukurydzę, ja jednak wiem, iż trafia się tam leszcz 3-kilowy oraz ogromne, ponad 30 centymetrowe płocie Nie interesuje mnie łapanie narybku, a jedynie duże okazy - wymyśliłem więc by miejsce gdzie kończy się strefa brzegowa ( a zaczyna piach ) ustawić bojkę i nęcić odpowiednio : gotowaną pszenicą, konopią i do tego niewielkie ilości gotowanej kukurydzy, tak by dziennie nie wyrzucać do wody więcej niż te 1-2 kilogramy tak przygotowanej zanęty zbożowej. Metodą połowu będzie uwielbiana przezemnie lekka gruntówka ( ciężar wyrzutowy do 25 gram ) a wskaźnikiem brań drgająca szczytówka, zamierzam łowić na dwa wędziska. Chciałem zapytać - zwłaszcza bardziej doświadczonych wędkarzy - czy przyjęta przezemnie strategia brzmi sensownie i czy nie lepiej użyć grochu zamiast kukurydzy, ze względu na to, że kukurydzę zjadają małe okazy ( nie chcę, żeby moją zanętę jadł ktoś inny niż tłuste leszczyki ) i prosić o rady, konieczność zakupu drogich dipów czy atraktorów biorę pod uwagę i jeśli możecie polecić jakieś konkretne, które dodane do zbóż podniosłyby jeszcze ich atrakcyjność to byłbym bardzo wdzięczny Nęcić będę z łodzi, odległość od brzegu to około 30-40 metrów, więc wydaje mi się, że na tak mało urozmaiconym jeziorze takie miejsce jest najlepszym jakie mogę wybrać. Będę bardzo wdzięczny za pomoc Dodam jeszcze, że w jeziorze jest dość dużo uklei, która bierze jak szalona blisko brzegu i dlatego właśnie wolę unikać drobnej zanęty i łowienia blisko brzegu. W zbiorniku jest też trochę naprawdę grubego okonia ( największy złapany przez ojca miał prawie 1,8kg, ale zdarza się też łapać po 2-3 blisko kilogramowe sztuki ) który na owej uklei żeruje Więc groch czy kukurydza, jakie zapachy i najważniejsze - czy dobrze wymyśliłem miejsce w mojej sytuacji ?