Skocz do zawartości
tokarex pontony

twinsen

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    22
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez twinsen

  1. Wczoraj na wieczór sobie przyjechałem na parę godzin i jednego skubnięcia nie miałem. Próbowałem na kukurydzę, ciasto truskawkowe i konopie. Z gruntu na koszyczek i na odległościówkę. Łowiłem od strony łomianek/warszawy. Trzeba było wziąść białego robaka :)

    Tymczasem drobnica gotowała wodę jak nęciłem konopiami...

    Jak tam fotki z zarybiania?

  2. Byłem dziś nad kiełpińskim i zrobiłem rundkę dookoła.

    Jeziorko jest jeszcze pokryte lodem, ale tydzień takiej pogody jak dziś i będzie można łowić.

    Tymczasem brzegi bardzo podmoknięte ale w cięższych butach lub gumowcach da radę bez problemu.

    Strona południowa jest o wiele lepsza ale tutaj więcej lodu.

    Strona północna jest bardziej podmoknięta ale lód szybciej się cofa, na niektórych stanowiskach można by już przy brzegu podłowić płotek.

  3. Amerykanie są nastawieni raczej na upolowanie i ugotowanie. Zresztą często nad samą wodą. Traktują prawie tak samo wędkarstwo i polowanie na zwierzęta. Oczywiście zależy to od stanu i tego, czy wielkomiastowi czy nie.

    Kanadyjczycy anglojęzyczni maja podobnie, natomiast ci pochodzenia francuskiego są raczej za catch&release.

    Takie są moje doświadczenia oparte o to, że spora część rodziny zamieszkuje US i Kanadę. Nie ukrywam, że moje podejście bierze się częściowo z ich lokalnego podejścia.

  4. Myślę, że jeden z powodów dla którego musimy jeździć za granicę aby się obłowić jest fakt, że Polakom jako społeczeństwu bliżej jednak do praktycznego wschodu niż zniewieściałego zachodu. Oni nie odławiają ryb to ich zbiorniki są pełne.

    U nas zjawisko łapania ryb w celach konsumpcji jest jak najbardziej pospolite tak jak wszędzie na świecie podróżując na wschód kończąc w zasadzie na wybrzeżu Wielkiej Brytanii (czyli dookoła globu).

    To europejczycy stali się w ostatnich dekadach strasznie zniewieściali i nieporadni. Złapanie i zabicie ryby traktują jako barbarzyństwo takie samo jak zabicie i skonsumowanie kury. Nie ma się co oszukiwać człowiek jest naczelnym mięsożernym i musi zabijać aby jeść. Fakt, że nie widzimy momentu zabicia i otrzymujemy filet rybny lub kurczaka w folii nie oznacza, że ktoś nie musiał go zabić.

    Co poniektórzy próbują forsować podejście, że to my Polacy jesteśmy inni bo bierzemy ryby do domu. Tymczasem jest dokładnie na odwrót. To "cywilizowani" europejczycy są inni niż reszta świata bo wędkarstwo to dla nich tylko kolejny sport.

    Jedyna dominująca forma wędkarstwa w europie zachodniej (i północnej) to właśnie wędkarstwo sportowe (reprezentowane przez nurt catch&release) które osobiście nie przypadło mi do gustu bo zawsze kojarzy mi się z ich "elitarnym polowaniami" na koniach i w pięknych strojach po czym padlinę się zakopuje bo psy też rasowe i też na specjalnej diecie z chrupek i byle czego zjeść nie mogą.

    I wiecie co cieszę się, że żyjemy w takim kraju gdzie ludzie nie zapomnieli jeszcze czym naprawdę jest wędkarstwo. Cieszę się, że mamy mało ryb i trzeba się trochę natrudzić aby jakąś złapać.

    Wiem, że trochę przekoloryzowałem ale mam nadzieję, że pomoże to Wam zrozumieć moje podeście. Dla mnie wędkarstwo nie jest sportem tylko czymś co robili moi przodkowie od tysiącleci czego nieodłącznym elementem jest zjedzenie ryby.

  5. Myślę, że własnoręcznie złowiona i zjedzona ryba to bardziej dobro luksusowe. Wszak taniej wychodzi taką rybę po prostu kupić w sklepie.

    I nie sądzę aby ktokolwiek przymierający głodem łapał ryby aby się najeść. To tak jakby żebrak poszedł do sklepu kupować kawior. Oczywiście jest problem kłusowników i mięsiarzy łowiących sieciami itp. ale to trochę odrębny temat.

    Nie krytykuję oczywiście osób wyznających catch&release. Krytykuję jedynie tych którzy ślepo wierzą w to, że C&R to jedyna "prawidłowa" forma wędkarstwa bo niestety nic nie jest czarno-białe.

    Poza tym nie mogę zrozumieć podejścia, że jak już się rybę pomęczy (no niestety, takie mamy hobby), to lepiej już ją zabić i zjeść niż wypuścić, żeby doszła do siebie i żyła być może długo i szczęśliwie płodząc wiele potomstwa.

    No tak ale nie każda wypuszczona ryba do siebie dojdzie. Ja wyznaję zasadę "you kill it you gotta eat it".

  6. Przedstawie moje zdanie które może być dość kontrowersyjne.

    Uważam, że idea catch & release wcale nie jest bardziej humanitarna niż złap i zjedz.

    Łowienie ryb i późniejsze ich konsumowanie wg. mnie jest dobrym sposobem na dobre spędzenie czasu i pozyskanie jedzenia.

    Łowienie ryb w celu późniejszego ich wypuszczenia jest wg. mnie zadawaniem cierpienia dla własnej przyjemności.

    Ja osobiscie zawsze największą rybę zabieram i zjadam, jak są kiepskie połowy to parę mniejszych (wymiarowe oczywiście).

  7. To dobra wiadomość. Tak się wkurzyłem na to zatrucie,że administracja wykasowała mój pierwszy post :twisted: Bałem się trochę, że kielpińskie podzieli los dziekanowskiego.

    Do koła łomiankowskiego się zapiszę, jak tylko skończy mi się "abonament" w warszawskim.

    Na szczupaka spróbuję jeszcze zapolować jeżeli pogoda w weekend pozwoli ;)

  8. Byłem tam jeszcze jeden raz.

    Z ciekawości sprawdzałem jak zachowuje się narybek przy pomostach. Wrzucasz kulkę zanętową i prawie zero reakcji. Wrzucisz robaka białego to bardzo leniwie może jakaś ryba zje. Ale jest duża szansa, że doleci do dna nieruszony. Jak trochę poleży przy/na dnie to zdarza się że jakiś okonek go dziabnie. Znów nic nie złapałem a byłem na ostatnich pomostach. Teść złowił jedną karpiowatą średniej wielkości na kukurydzę.

    Potem pojechałem nad narew. Narybek rzuca się po umieszczeniu w wodzie kuli zanętowej. Woda się zaczyna gotować.

    Wniosek z tego mam taki, że na okoniu ryby są po prostu BARDZO przekarmione. W sumie się nie dziwię patrząc po ilości pomostów i ich zajętości. Ja jednak chyba preferuje bardziej aktywny sposób łowienia ryb.

  9. jedziesz na gdańsk, potem zjeźdzasz w prawo na nowy dwór pierwszym zjazdem (na drogę 85), mijasz most, za mostem druga w prawo, jedziesz az do miejscowości Janówek Pierwszy, mijasz tą miejscowość, potem po lewej masz bazę wojskową zaraz za którą jest dróżka na której jest już kierunkowskaz na łowisko

    pozdrawiam

  10. Witam,

    Doradźcie mi co robię źle. Jestem początkującym wędkarzem. Byłem ostatnio na stanowisku 11 (podobno trudne jak twierdzi obsługa łowiska).

    Łowiłem z pomostu na spławik (od 7) na czerwonego/białego/kanapkę/kukurydzę. Łowiłem z gruntu, w tonii i przy powierzchni. Blisko pomostu, daleko pomostu, średnio daleko.

    Druga wędka na grunt zarzucona dość daleko na kanapkę, później kulkę proteinową. Przez 4 godziny nawet nie miałem 1 brania. Zupełnie nic. Nęciłem wokół pomostu najpierw mieszanką "piernikową", potem zanętą kupną na płoć. Na grunt w koszyku miałem to samo.

    Szczerze to bardzo się zdziwiłem bo było kompletnie ZERO reakcji. Nawet małe płotki nie skubały. Nie wiem co jest grane.

    Może jakieś rady?

    Pozdrawiam

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.