Byłem w Darłowie 26 kwietnia na dorszu i zaczęło sie fajnie. dobre miejsca na kutrze miła atmosfera i w ogóle. Kuter wypływa i nagle szyper mówi że nie zapłaciły mu 3 osoby. Więc pytamy kto? odpowiedział że to nie jego sprawa i on zatrzymuje kuter.
po jakimś czasie mówi że to ktoś z mojej 4 osobowej grupy. doszliśmy po jakimś czasie że to nie z mojej grupy i nawet nie usłyszałem przepraszam. Nie ja odpowiadam za kasę na kutrze a on mówi, że mamy poszukać tego kto nie zapłacił (przecież ja nie jestem jakimś jego cieciem od zbierania kasy). Więc mu mówimy, że zapłaciliśmy i ma płynąć, a jak nie to go wrzucimy do wody i sami popłyniemy, bo to już przechodziło ludzkie pojęcie. wojna na kutrze była nie mała a szyper zachowywał się jak mały chłopczyk któremu zabrano lizaka. w sumie było 18 osób. 9 na fakturę więc mieli płatność uregulowaną wcześniej. Zostało 9, nasza 4 która zapłaciła i 5 z której okazało się ze 3 faktycznie nie zapłaciło, ale szyper nie pokazał ich palcem bo to nie jego sprawa . po takim początku przygody szyper nie dał nam połowić. Więcej pływania niż łapania. na łowisku kręciły się 3 kutry z czego na tych 2 widać było że coś łapią a na naszym kutrze w sumie 18 osób złapało może 20 dorszy. NIGDY JUŻ NIE POJADĘ NA TEN KUTER. Nazywa się on "PAWEŁ". a z tego co wiem to szyper pochodzi z IZBICY KUJAWSKIEJ, dodaję jakby ktoś miał z nim do czynienia. W zeszłym roku byłem w łebie na MISSISIPI i jak rybki faktycznie nie było to szyper p. Andrzej wyszedł przeprosił i powiedział że popłyniemy trochę dłużej ale rybka będzie. i Faktycznie popłynął na 80 metrów głębokości i połapaliśmy. Także opinia na temat PAWŁA w skali od 1 do 10 wynosi 1.