Cała ta historia wydarzyła się pod koniec lipca na stawie nieopodal mojego domu. Tego dnia postanowiłem wybrać się z moim kolegą Jonaszem połowić ryby na spławik. Czerwony robak założony na mały haczyk od razu zainteresował żerujące akurat okonie. Po paru minutach na brzegu wylądowała moja pierwsza ryba. Był to 17 centymetrowy garbusek. Po odhaczeniu okoń trafił do siatki. Ale to był dopiero początek. Zaraz potem musiałem wyjmować haczyk z pyska pasiaka złapanego tym razem przez Jonasza. Kolega nie krył dumy, no cóż garbus miał aż 35 cm. Nie ukrywam, trochę mu zazdrościłem, ale to nie jego wina, że złapał większą rybę od mojej. Po godzinie w naszej siateczce pływało sobie 9 wymiarowych pasiaków. W pewnym momencie około 15 metrów przed nami wyskoczyło stado płotek a za nimi duży szczupak. Postanowiłem na niego zapolować. W tym celu przerobiłem mój zestaw na żywcowy. Jako przynęty użyłem jednego z wcześniej złowionych okoni. Po zarzuceniu zestawu położyłem wędkę na podpórkach, wyregulowałem hamulec i poszedłem popatrzeć jak Jonasz bawi się z pasiakami. Oczywiście co chwila patrząc się co dzieje się z moim spławikiem. W pewnej chwili sygnalizator zniknął pod wodą. Wstałem, podbiegłem i zaciąłem. W chwili zacięcia usłyszałem dziwny odgłos, jakby porwanego materiału, ale się tym nie przejmowałem, gdyż byłem całkowicie przejęty holem szczupaka. Ryba dzielnie walczyła próbując zarwać żyłkę. Co chwila wyskakiwała nad wodę licząc, że kotwiczka wypadnie mu z pyska. Jednak na próżno. Mimo to on się nie poddaje. Dalej walczy. Po paru minutach zauważam, że szczupak zaczyna się męczyć. Miałem racje, bo ryba dała się podholować do brzegu, gdzie czekał na nią Jonasz z podbierakiem. Jednym ruchem sprawił, że szczupak znalazł się na brzegu. W tym momencie zorientowałem się jaka byłą przyczyna tego dziwnego dźwięku. To były moje spodnie, a raczej dziura, która się w nich zrobiła. A co do złowionej ryby miała ona 70 centymetrów długości i ważyła 4 kg. Oczywiście on jak złowione wcześniej okonie wrócił do wody. Kto wie może on dalej tam pływa. Spodnie zaś nie nadawały się do dalszego użytkowania. No cóż, taką cenę płaci się za okazy.