Grudzień odpuściłem już właściwie zupełnie. Byłem ze dwa razy na małych rzeczkach, licząc, że może wpadnie jakiś szczupaczek ponad wymiar, ale skończyło się jednym niewymiarowym gagatkiem. Wczoraj podjąłem, już raczej na pewno ostatnią próbę nocnego wyjścia za sandaczem. Niestety, mimo że wieczór jak na grudzień zaskakująco przyjemny, nie miałem nawet tyknięcia.
Miałem plan na początku rywalizacji, by złowić choć jednego wymiarowego sandacza z Odry, lecz moje nocne wyjścia skończyły się na siedmiu krótkich sandaczykach złowionych na przełomie października i listopada. Największy z nich miał 48 cm Gratuluję wszystkim łowcom sandaczy. Dla mnie nadal pozostaje rybą trudno osiągalną.