Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

Januu

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Januu

  1. Tak to była tołpyga. Dzisiaj chłopaki pociągnęli tam jeszcze metrowego jesiotra. Ja jadę w środę znowu na Karpika do Graboszyc na duży staw. Mam nadzieję że będę miał co tu opisywać
  2. Kolejne wieści z nad wody, do Tołpygi brata dołączyła tołpyga kolegi: 116cm.
  3. Wstaję rano a tu wiadomość na telefonie. Brat z kumplem pojechali na ryby i pochwalili się takim zdjęciem: To absolutna życiówka mojego brata. Ryba miała 118cm i około 30kg. Oczywiście wróciła do wody.
  4. Witam i przedstawiam mój wczorajszy wypad na łowisko specjalne Karpik do Graboszyc. W środę rano podejmuję szybką decyzję: jadę. Telefon na łowisko i niestety dowiaduję się, że moje ostanie stanowisko z którego dość grubo połowiłem jest zajęte. Wybieram stanowisko nr. 12. Jest to zatoka w rogu stawu. Będę miał do dyspozycji trzcinowisko po prawej stronie stanowiska oraz cały prawy brzeg, pod którym będę mógł łowić. Na miejscu w recepcji melduję się około 13:30. Szybki zakup licencji i wpisanie w książkę i już jadę na miejsce. Źle skręcam w drogę na stanowisko, ale dzięki temu spotykam nad wodą miłą karpiarkę. Zamieniamy kilka słów i już wiem że coś się dzieje. Miśki gryzą. Docieram w końcu na moje stanowisko. Parkuję samochód i oglądam miejsce oraz wodę. Planuję rozłożenie sprzętu dość dokładnie, ponieważ miejscówka jest dość mała i trzeba jakoś to wszystko wraz z samochodem pomieścić. Rozbijam mój obóz: To tylko jedna noc, więc nie brałem namiotu. Będę spał pod parasolem. Wolę takie rozwiązanie, ponieważ jest pod nim więcej miejsca. Mieszczę się tam nawet na stojąco. Od sąsiadów ze stanowiska obok dowiaduję się, że moją miejscówkę zajmował wcześniej ich znajomy, a pod prawy brzeg, pod zwisającą brzozę poszło kilkanaście kg kukurydzy, konopii, kulek i peletu. Wobec tego wybieram to miejsce na położenie pierwszego zestawu. Łowię na metodę. Na hak trafia kulka 12mm a do koszyczka i foremki method mix własnej produkcji wymieszany w proporcji 2/1/1 z pelletem 2mm oraz 4,5mm firmy lorpio. Donęcam to miejsce jeszcze swoimi kulkami z procy i ustawiam pierwszy kij. Drugi kij ląduje na prawo, około 4m od trzcin i 3 metry od prawego brzegu. W to miejsce posyłam tylko 20 kulek. Nie jestem fanem obfitego nęcenia na komercji. Tak wyglądały miejscówki: Po kilkunastu minutach pierwsze branie i leszcz około 45cm ląduje w podbieraku. Szybka wypinka i do wody. Coś się dzieje, jest dobrze. Zastanawiam się, czy nie założyć większej kulki, ale jednak chęć zabawy z leszczami zwycięża. Do wieczora łowię jeszcze kilka leszczy, wszystkie o podobnych wymiarach od 40 do 50cm. Zapada zmrok. W końcu jest pierwsze "karpiowe" branie na wędce pod brzozą. Dość łagodny, około 5 minutowy hol i karp 60cm, 4,8kg ląduje na macie. Nie jest to olbrzym, ale zawsze taka ryba daje frajdę. Sąsiad obok proponuje sesję zdjęciową, więc robimy kilka fotek: Ryba po odkażeniu pyszczka wraca do wody w dobrej formie. W związku z brakiem brań na kiju nr 2 przerzucam go pod brzozę. Po 15 minutach atomowe branie i błyskawiczne wybieranie żyłki z kołowrotka. Zacinam a kij wygina się w łuk. Następuje potężny odjazd. Hamulec wyje oddając kolejne metry żyłki. Sąsiad obok mówi: Noo, tak to powinno wyglądać. Będzie dwucyfrówka. Opór na kiju jest niesamowity i nagle... pusto. Ryba spięła się. Na ostatnie 6 brań karpi 5 skończyło na macie, spiął się właśnie ten... największy. Kij ląduje z powrotem w wodzie. Jest północ. Zamykam się pod parasolem, kładę się na łóżku i powoli zasypiam myśląc o karpiu, który mnie pokonał. Następuje cisza. Przerzucam kije około 3 w nocy i 6 nad ranem. Do tej pory bez dalszych brań, więc jeden z kijów znów ląduje blisko trzcinowiska, kilka metrów od brzegu. o 6:30 budzi mnie potężne uderzenie. Aż swinger spadł całkowicie z żyłki a ryba dalej wybiera szpulę. Zacinam i siedzi. Holuję na początku dość siłowo, aby karp nie poszedł w krzaki. Udaje mi się go wyciągnąć na czystą wodę, daję mu się wyszaleć i ląduję dzidziusia w podbieraku. 3,5kg. Jestem sam, więc nie robię zdjęć. Rzucam z powrotem i łowię jeszcze dwa leszcze. Około 8 dopijam kawę i rozpoczynam pakowanie. Wyprawa dobiega końca. Zaczyna padać mżawka, czas kończyć i wracać do domu, ponieważ od 10 zaczynam pracę. Łowię jeszcze jednego leszcza na resztki pelletu jaki mi pozostał. Żegnam się z sąsiadami i opuszczam łowisko. Bilans wyprawy to 11 leszczy, 2 karpie i jedna spinka. Zadowolony i zmęczony wracam do domu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.