Skocz do zawartości
przynęty na klenia     Dragon

HomerSimpson

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    8
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez HomerSimpson

  1. Dokładnie Rob36, to ma akurat związek z pedalskimi czasami jakie nastały, jak to określił Pancernik. Z drugiej strony jakby każdy miał lać innego za to, że robi coś wbrew jego zasadom to by trochę dziki zachód się zrobił. Chociaż to akurat nie miało wpływu na opisaną wcześniej sytuację, która po prostu była w jakimś tam stopniu moją porażką nad wodą, ale również lekcją. Dobra starczy już tych żali mamy w końcu jesień, czas się wybrać nad wodę Pozdrawiam serdecznie
  2. Sorry ale to jest coś na co dostaję szału. Tak samo na zebraniu koła. Chłopy po 2 metry, dziary na rekach, po sto kilo wagi i płaczą że dziadek przy nich sandaczyki łowił... Ja rozumiem że kłusole to bandyci i że nie zawsze można coś zrobić. Ja rozumiem że mamy spedalone czasy i każdy się boi dostać w morde. Ale jak można nie wyrwać dziadowi siatki i nie uratować ryb??? Jak można rozmawiać z kłusownikiem i patrzeć jak odchodzi z rybą do domu??? O ile nie jest w przewadze liczebnej, nie jest uzbrojony itd. Ludzie? jak wam ktoś wejdzie do domu, wyżre obiad z lodówki, nasra w kiblu i klepnie żone w dupe to też dacie mu odejść ??? Co się dzieje? Nigdy szmaciarzom nie odpuszczajmy to przestaną się czuć bezkarni. Za słaby jesteś na bijatyke to zadzwoń po pomoc. Nie potrafisz się odezwać to popatrz przynajmniej jak na śmiecia i obrzucaj błotem zza krzaków. Róbmy coś bo to oni mają się źle czuć nad wodą a nie my. Pancernik poczułem się wywołany do odpowiedzi Twoimi zarzutami. Może jesteś zabijaką i łowisz w miejscach gdzie służby, po które zadzwonisz zjawią się w odpowiednim czasie, opisana sytuacja miała miejsce w kniejach oddalonych od jakiejkolwiek drogi jakieś 3 km, więc daruj sobie rady, w stylu zadzwonić po pomoc. Byłem wówczas jeszcze młody i zabrakło zdecydowania, co zresztą jak opisałem popsuło mi dalszą część wędkowania. Opisałem sytuację, która miała miejsce jak miałem pewnie z 18 lat, dziś pewnie zachowałbym się inaczej. Dalszej części Twojego wywodu nie będę komentował, bo z całym szacunkiem raczej nikt obcy nie nasra mi w domu, tym bardziej nie będzie klepał mi żony - wyluzuj chłopie bo się trochę zagalopowałeś. Piszemy o wędkarstwie. Chociaż jestem zapalonym "wypuszczaczem" każdej złowionej ryby to uważam, że fanatyzm jest groźny, bo może mnie jeszcze doprowadzić do stanu, że zamiast łowić ryby będę chodził nad rzeką z pałką teleskopową i kontrolował siatki każdemu wędkarzowi. P.s. Co do spedalonych czasów to się akurat w pełni zgadzam Warcianin - W okolicy bywam średnio raz w miesiącu, więc zapewne uda mi się kiedyś wybrać w Twoje rejony, jednak nastąpi to pewnie dopiero wiosną, bo ostatnio brakowało czasu na "moje" miejscówki i więcej "wędkowałem" w necie niż nad wodą. Więc, odezwę się pewnie w okolicach marca lub kwietnia po kilka wskazówek odnośnie miejsc w okręgu sieradzkim. Pozdrawiam serdecznie.
  3. Kontrole dobre sobie Rob36 - przez ostatnie 5 lat miałem jedną kontrolę i panowie z SSR chcieli mi zabrać kijek bo... nie można było spiningować w Wiśle w kwietniu, dodam, że oczywiście rzucałem lekkim kijkiem paproszkami, nie doczytałem regulaminu bo faktycznie był taki zapis, więc przyznaje się to był mój błąd. Panowie mi odpuścili, a ja poszedłem po spławikówki. Później chwilę z nimi pogadałem, mówiąc przy tym, że wypuszczam wszystkie złowione ryby - wyśmiali mnie , że łowię jak Rex Hunt, buzi i do wody. Oprócz tego powiedzieli, że oni są z Torunia, a kontrolują odcinek Wisły jakieś 5 km od Bydgoszczy i dlatego są tu tak rzadko. Raz dzwoniłem na policję bo siatkarze przepłynęli mi bezczelnie przez łowisko (kanałek doprowadzający wodę do dołów) i 50 m dalej zaczęli kombinować z siatami. Również ok 5 km od Bydgoszczy, pan dyspozytor zadawał mnóstwo różnych pytań w stylu skąd wiem, że to kłusownicy. Na koniec stwierdził, że wyśle radiwóz z ... Torunia. Najbliższy komisariat w Bydgoszczy jakieś 10-15 km od tego miejsca, z Torunia ok 40 km. Od znajomego wędkarza dowiedziałem się, że pojawił się radiowóz po 3,5 godzinach, a szanowni policjanci nawet z niego nie wysiedli, mmie już nie było nad wodą, siatkarzy oczywiście też nie. Słyszałem plotkę, że Toruń wziął Wisłę dla siebie i chciał żeby Bydgoszcz mu to kontrolowała. Panowie z Bydgoszczy wykombinowali: wasza woda, to sami sobie pilnujcie. Tym sposobem kontrola pojawia się u nas nad Wisłą raz na 5 lat i jak tu ma być normalnie Powtarzam, że to tylko plotka zasłyszana nad wodą, jednak nie wydaje się niemożliwa. Podrawiam
  4. Panowie po co te złośliwości. Skoro Warcianin przez lata łowił ryby w danych miejscach i od kilku lat przestał je łowić to coś pewnie temu zawiniło (kłusole, nadmierna presja, jakieś regulacje czy zanieczyszczenia rzeki) miało na to wpływ, więc po części rozumiem żal i pretensje Warcianina. Ja mam to szczęście wędkować głownie na Wiśle i w okolicach, o ile w Wiśle zdarza się łowić sensowne ryby to tzw "okolice" są regularnie nawiedzane przez siatkarzy. W dwa sezony wyczyścili piękne dołki(eldorado) na których zczynałem spiningować i przyznam szczerze jakbym spotkał winowajce tego stanu rzeczy nad wodą to po gębie bym go wytrzaskał. Zresztą w tym roku 1 maja ściągnąłem siatę, wypuściłem piękną płoć ok 35 cm, siaty pociąłem i powiesiłem na drzewku obok. Winowajcy nie znalazłem. Z drugiej strony presja na tych dołkach była również bardzo duża i nie zaobserwowałem nikogo oprócz mnie wypuszczającego wymiarowe szczupaki, a często 35 cm szczupaczki wypełniały foliowe siatki wędkarskie. Hitem był Pan, który na początek rozmowy wyżalił się na rybaka, kłusoli i wszystkie plagi tego świata, po czym stanął obok mnie (akurat spławikowałem) wylowił dwa 35 cm szczupaczki wyjął z plecaka siatkę z biedronki wsadził tam szczupaczki. Na moje pytanie co robi i czemu zabiera takie dzieci jak przed chwilą narzekał, że ryby prawie nie ma. Szanowny Pan odpowiedział: bo małego szczupaka jest tu pełno. Mi ręce opadły, pan się pośpiesznie oddalił. Facet nie wyglądał na szczególnie potrzebującego, zepsuł mi trochę to wędkowanie, bo zamiast kombinować jak tu dobrać się do płotek, ja rozmyślałem czy nie powinienem podejść do faceta zabrać mu te szczupaki i wpuścić do wody. Jednak odpuściłem i nie goniłem dziada po bagnach. Z drugiej jednak strony 2 sezony temu, kiedy sandacze i bolenie waliły aż miło w naszej okolicy, zawsze spotykaliśmy dziadka malkontenta i witał się z nami zawsze tak samo : w Wiśle nie ma ryb Dlatego próbować, kombinować, ewentualnie poszukać innych łowisk P.s. Warcianin z tego co piszesz nie ma co zabirać kija jadąc w Twoje okolice? Mam teściów w Kole, a mój okręg bydgoski ma porozumienie z Siradzem z tego co pamiętam. Wiem, że całkiem niedaleko Koła przepływa chyba rzeka Ner należąca do Sieradza. Napisz parę słów na priv jak możesz, o jakiejś wodzie jak najbliżej Koła należącej do Sieradza. Byłbym wdzięczny. Pamiętajcie Panowie bez niepotrzebnych ciśnień w końcu wszyscy z grubsza jesteśmy po tej samej stronie barykady
  5. maryaChi - Twoje podejście do wędkowania jest trochę inne od mojego, ale szanuje je i takie zachowanie nad wodą jak najbardziej akceptuję, chociaż oczywiście wolałbym żeby każdy wędkarz jechał nad wodę tylko "pomęczyć" ryby . Niestety nie da się ukryć, że wędkarstwo to niestety męczenie ryb, niezależnie od jego formy. Ja kiedyś pomyślałem sobie tak: fakt wymęczyłem tą rybę i jakaś taka zmarnowana sie wydaje, ale z drugiej strony pewnie i tak mając wybór wolałaby wrócić do wody, więc umożliwiam jej to Czasami, ktoś z rodziny zarzuca mi, że jadę nad wodę męczyć te biedne ryby to im odpowiadam, że ja je trenuje i przestrzegam przed innymi wędkarzami
  6. No i od razu się przyjemniej zrobiło w temacie . Wracając do tematu ostatnio trochę się nad nim zastanawiałem i doszedłem do pewnych wniosków, oczywistych wniosków. Od milionów lat ludzie łowili ryby po to żeby je jeść, nie dla emocji i niestety duża liczba wędkarzy obecnie nawet się nie zastanawia nad wypuszczeniem ryb, bo zupełnie naturalne jest to, że łowi ryby po to żeby je jeść. Obecnie pojawiają się próby wprowadzenia "nowej mody" - wypuszczania ryb (moda w tym wypadku to chyba złe słowo, ale niech już tak zostanie) i bardzo na to liczę, że za jakiś czas (mam nadzieję jak najkrótszy) "moda" się przyjmie i zostanie z nami na zawsze. Mam wrażenie, że nasze społeczeństwo chce być na siłę "zachodnie" i przyjmuje wszelkie zachodnie głupoty bezkrytycznie, więc może i ta "moda" kiedyś zawita nad nasze wody. PS. Patrząc jednak trzeźwym okiem, wędkarze to ludzie specyficzni przeważnie nie podążający za modą PS2. Co do fajek, na co dzień palę 1 fajkę dziennie, czasami w ogóle - na rybach palę ok paczki, aż się fajki skończą , ale mogę sobie na to pozwolić bo... nie lubię ryb i nie mam dylematu czy kupić matjasy czy sandacza
  7. Witam wszystkich. Do zarejestrowania na forum skłoniła mnie wasza dyskusja odnośnie wypuszczania ryb. Moim zdaniem nie da się nie odnieść wrażenia, że to o dziwo ludzie zabierający ryby (nieważne w jakiej liczbie) są bardziej negatywnie nastawieni do tych "cool" itd. jak to niektórzy złośliwcy określają, a przecież zasada sama w sobie jest godna pochwały i co do tego chyba nie ma chyba co dyskutować. Oczywiście ludzie mieniący się CR owcami, a nie robiącymi tego są szujami i nie ma co na takich tracić czasu. Myślę, jednak, że prawdziwi CRowcy są przedstawieni na tym forum trochę w krzywym zwierciadle - jako wypacykowane wędkarskie modeleczki z wypasionym sprzętem. Fakt można spotkać wędkarzy ubranych i wyposażonych jak komadnos wybierający się na tydzień do dżungli, ale Panowie i Panie to jest nasze hobby, nasza przyjemność, nasz świr - więc nie oceniajmy innych - niech każdy robi to co lubi i jak lubi, byle w granicach rozsądku. Czasami takimi ocenami można bardzo skrzywdzić czlowieka - znam mnóstwo (sam do nich należę) ludzi, którzy dużą część zarabianej kasy wydają na sprzęt, a później zastanawiają się czemu 3 rok łążą w tych samych dżinsach... Ja, ze swojej strony mogę napisać, że wypuszczam wszystko i zawsze od czasów moich samodzielnych wypraw, kiedyś (jakieś 15 lat temu) jak jeździłem na ryby jeszcze z ojcem zdarzało nam się zabierać ryby, chociaż już wtedy raczej większośc wypuszczaliśmy. Nie uważam się za CRowca bo przyznam szczerze nigdy nie czytałem ani nie zapoznawałem się z jakimiś zasadami CR. Ja po prostu wypuszczam każdą złowioną rybę i niestety nad wodą częściej ja spotykam się z niezrozumieniem innych wędkarzy niz na przykład, jakis jełop pakujący 30 cm szczupaczka do wora. Sam nie narzucam swoich zasad współłowiącym, ale zawsze namawiam do wypuszczania ryb, przeważnie nieskutecznie zwłaszcza "wędkarzy od święta", ci świadomi tzw. fachowcy częściej ulegają moim namowom. Nie jestem w tym oczywiście natrętny i sytuacja dotyczy tylko i wyłącznie moich kolegów lub znajomych. Podsumowując moje wypociny, niech każdy łowi jak lubi i nie czepia się innych, jednoczesnie używa głowy i szanuje środowisko. Ps. oczywiście wolałbym żeby wszyscy wypuszczali wszystko
  8. Witam wszystkich wędkarzy. Mam na imię Michał, mam 28 lat i mieszkam w Bydgoszczy. Pierwsze wędkarskie kroki stawiałem pod okiem ojca (właściwie to razem się uczyliśmy), później były wyjazdy samodzielne, ale bardzo nieregularne i wędkarstwo traktowałem jako zajęcie jedno z wielu. Od jakichś 5 lat, znajomi nazywają mnie po...em, bo każdą wolną chwilę, niezależnie od pory roku spędzam nad wodą. 99% moich wypraw to spining , ok. 5 wypadów spławikowych rocznie, w zeszłym roku zakochałem się w blaszce podlodowej. Forum przeglądam od jakichś 2 lat, do zarejestrowania na nim skłoniła mnie obecnie rozgorzała na nowo dyskusja o wypuszczaniu ryb, w której również chciałbym wcisnąć swoje 3 grosze. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.