Franek i Kowalski łowią ryby. Kowalski co chwilę coś wyciąga, a Franek nic.- Jak ty to robisz, Kowalski? - pyta z zazdrością Franek.- Bo ja, widzisz, łapię na robaki, które mają po dziesięć centymetrów.- A skąd je masz?- Normalnie! Dwieście dwadzieścia wolt do ziemi i wyłażą takie duże glizdy.- Ja też tak zrobię!Spotykają się po tygodniu. Franek ma na głowie bandaż, a pod oczami siniaki.- Co ci się stało? - pyta Kowalski.- Zrobiłem tak jak ty. Puściłem dwieście dwadzieścia wolt, wyszły robaki po dziesięć centymetrów. Dałem pięćset wolt i wiesz? Wyszły robaki po trzydzieści centymetrów. Pomyślałem, że jak dam tysiąc wolt, to wyjdą jeszcze większe. I dałem tysiąc wolt do ziemi.- I co, wyszły większe?- Nie, glizdy nie, wyszli górnicy z dołu i tak mnie strzaskali, jak widzisz.