Ja natomiast na rybach zgubiłem raz polaroidy i raz nęcąc procą... hmm głupia historia...było to tak...
Łowię sobie i chciałem do gruntówki wypróbować nową procę. Załadowałem niezłą kulę zanęty (dość zbitej, dociążonej i z klejem) no i naciągam tak z ciekawości na maksa. Myślę wypróbować trzeba - najwyżej przestrzelę. Miałem mokre ręce, bo przed chwilą odhaczałem linka no i biorę załadowaną procę i strzelam. Kula jakoś zakleszczyła się w koszyku procy i zamiast wylecieć została, wyrywając mi procę z mokrych rąk parę metrów od brzegu. No cóż przynajmniej się nieźle uśmiałem No ale jednak trochę jej szkoda.
Jednak ogólnie nic nie zostawiam na rybach. Zawsze zostawiam łowisko w jak najlepszym stanie, to znaczy sprzątam po sobie i po innych. Często znajduję jakieś worki z zanęt, pudełka z robaków, puszki z kukurydzy itp. Dlatego często mam jakiś worek na śmieci i zabieram to, bo wiadomo....
Poza tym oczywiście coś się czasem znajdzie (podpórki, blaszki, spławiki, ciężarki i inne papiloty). Kiedyś szedłem ze spinningiem wzdłuż brzegu dużego stawu no i znalazłem skrzyneczkę. Otwieram, a w środku parę bombek, dużo oliwek, sprężyn, markowe haczyki od nr 6 w górę, żyłka, przyponówka, szczypce i coś tam jeszcze. Myślę sobie... wczoraj widziałem tu gości.. gadałem z nimi i dowiedziałem się, że są tu przejazdem, bo wracają z nad Soliny, a są z Mazur. Na pewno skrzyneczka należała do nich. No cóż postanowiłem - biorę ją. Wracając zagadałem po drodze do paru wędkarzy jak tam dziś bierze biała ryba itp. W końcu podchodzę do następnego gościa (około 17-18 lat), zaczynam z nim rozmawiać i tak mu się przyglądnąłem, i widać było, że to chłopak biedny więc dałem mu skrzynkę. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie było jego zdziwienie. Podziękował mi jak nie wiem kto... Doświadczenie fajne i przynajmniej mam jakiś dobry uczynek