Skocz do zawartości
tokarex pontony

Robert_R

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    63
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Robert_R

  1. Lepsze mizerne zdjęcie niż szczegółowy opis:) 84cm, 4.2kg http://www.fotosik.pl/u/robertr/album/1314844 p.s. jak umieszcza się zdjęcie zamiast linku?
  2. Start 12:30, rzeka Wieprz (Lubelskie), dwa feedery z nastawieniem na sandacza. Na każdym mały karaś bo nic innego nie udało się wcześniej złowić. Do 16:00 nic się nie dzieje, więc zbieram sprzęt i idę w górę rzeki jakieś 150m gdzie jest kolejne całkiem fajne miejsce. W torbie mam też spining, więc odkładam na chwilę feedery i zaczynam obławiać białym twisterem miejsce, w którym będę łowił. Po kilku rzutach i skokach po dnie tak jakby delikatne przytrzymanie, zawsze w takich sytuacjach zacinam bo kto wie i nagle czuje spory opór, dwa szarpnięcia...i "po ptakach" - spiął się. Ściągam, patrzę a tu hak się wygiął - co za k...wa badziew. Po oporze obstawiam na sandacza ok 2 -3 kg bo łapałem bez przyponu, więc szczupak tego rozmiaru by pewnie odciął twisterka. Znajduję w pudełku cięższą główkę, ale z cieńszym hakiem choć wbrew pozorom nie daje się za bardzo rozginać w palcach. Zaczynam zabawę od nowa. Łowię w nurcie na głębokości ok 2,5 metra. Kilka rzutów i znów jakby lekkie przytrzymanie, zacinam - siedzi Tym razem przygoda nie kończy się na dwóch szarpnięciach. Siła ryby i nurt sprawiają, że ręce trzęsą się z adrenaliny. Po kilku odjazdach (ok 2 min walki) pierwszy raz moim oczom ukazuje się ryba - szczupak dość sporych rozmiarów, który znika w głębinie. Adrenalina jeszcze większa bo nie mam przyponu. Podbierak jak zawsze jest w innym miejscu niż być powinien, ale jakoś udaje mi się go dostać trzymając w drugiej ręce walczącą rybę. Pierwsza próba podebrania, szczupak nie mieści się w otwór podbieraka. Teraz widzę, że zapięty jest z boku za wargę i pól twistera wystaje mu z pyska. Za drugim razem większe pół ryby jest w podbieraku i tak jakoś wyciągam go na brzeg. Wyciągam z plecaka materiałową miarkę, która wskazuje 84 cm. To mój nowy rekord Nagle szczupak kłapie pyskiem i przecina ją jakby to była żyłka. Na rybach byłem sam i w dodatku bez aparatu, więc wykonałem jedną nędzną fotkę telefonem, której szkoda wrzucać bo za wiele nie pokazuje stąd dość obszerny opis. Waga pokazała 4,2 kg.
  3. Koluch = sum karłowaty Tak się mówi na tą rybkę w moich stronach. Wiem dokładnie jak rozróżnić te dwa gatunki tylko przekazuję do wiadomości, że to chyba jakaś krzyżówka. Ryba ma wszystkie charakterystyczne cechy suma (np. dolna płetwa ogonowa na całej długości aż do brzucha) i kolce po bokach. Nie ma kolca na grzbiecie jak sumik karłowaty.Nie wierzę, że nikt czegoś podobnego już wcześniej nie złowił! Wstawię zdjęcie po 1-szym lipca bo zaraz ostrzeżenie dostanę że to niby sum i zdjęcie niezgodne itd... jak wyżej.Wczoraj stał również żywiec, co prawda nie 20 cm płoć a znacznie mniejsza ukleja, którą coś tarmosiło, ale nie dało rady. Została bez łusek z rysą na boku, więc podejrzewam sandaczyka.
  4. Wczoraj drugi raz testowałem ostatnio odkrytą miejscówkę na rzece. Jako, że nie miałem już rosówek to na hak poszło kilka dżdżownic nr4. I teraz pytanie - złowiłem kilka małych ryb, których nie wiem do jakiego gatunku zaliczyć. Ryba wygląda jak sum (płetwy, wąsy, ubarwienie), ale ma kolce po bokach jak koluch. Jak coś takiego traktować? Jak kolucha czy suma.
  5. Wczorajszy wyskok na rybki od 21:00 do 22:15 okazał się bardzo interesujący. Łowiłem na rzece Wieprz, pierwszy raz tak blisko miejsca swojego zamieszkania. Zawsze jeździłem kilkanaście kilometrów w miejsca, które już dobrze znałem z dzieciństwa a wczoraj postanowiłem znaleźć miejsce, na które będę mógł wyskoczyć właśnie na tą godzinkę wieczorem. Po ostatnich opadach woda się podniosła, więc dużo robactwa przy okazji zostało wymyte. Na hak zakładam rosówkę. Wędeczka to lekki pickerek na leszczyki:) Po kilkunastu minutach pierwsze branie niestety nie było szansy zaciąć. Wyciągam zestaw, z rosówki zostały strzępy. Tym razem zakładam dwie, aby jakieś gluty się nie czepiały i kolejne branie, tym razem zacięte (sum ok 20 cm). Odhaczam szybko zdobycz, oczywiście wraca do wody. Kolejne kilkanaście minut ciszy i znów ładne branie (sum ok 30cm) - tak samo wraca do wody. Idąc tym tropem zakładam trzy rosówki, po 15 minutach szczytówka zaczyna delikatnie się przyginać. Branie jakieś dziwne, lekkie przygięcia trwające po kilka sekund - ZACINAM - siedzi, tym razem czuje o wiele większy opór na pickerze Po chwili podciągam zdobycz pod brzeg, ale spina się na piasku i stacza do wody (coś przypominające suma ok 50 cm). Nowe nieznane miejsce, niecała godzina łowienia, po prostu radość od ucha do ucha. Szybka akcja i znów na haku trzy rosówki i po kilku minutach identyczne branie, lekkie przygięcia. tym razem czekam nieco dłużej i ciach - zacinam - siedzi Opór znacznie mniejszy, ryba szybko znajduje się na brzegu, świecę latarką i i i na pierwszy rzut oka nie wiem co złowiłem. Ani sum, bo inny kolor i płetwy, nie jest to też koluch bo nie ma kolców. Po chwili dociera do mnie, że to miętus (po zmierzeniu 38 cm) i to mój pierwszy w życiu. Branie było bliźniaczo podobne do wcześniejszego a wcześniejszy okaz był znacznie większy. ) 22:15 zwijam się do domu bo do pracy trzeba rano wstać. Dziś zaopatrzę się w aparat, ale znając życie wczorajsze łowy były zwykłym fartem
  6. Z racji tego, że dziś mam urlop wczoraj pojechałem na moje pobliskie jeziorko leszczowe. Na miejscu byłem ok. 18:00. Idąc dość długim dojściem na pomost spotkałem sporego zaskrońca, który w żaden sposób nie kwapił się do ucieczki. Jako, że miałem wiosło od łódki to "poprosiłem" go delikatnie żeby zmienił sobie miejsce wygrzewania Szybkie nęcenie z łódki i ok 18:45 jestem już rozłożony. W planach połowy leszcza z nastawieniem nawet na całą nockę pod warunkiem, że coś będzie się działo. Dwie wędki, na jednej pęczek białych, metoda DS, na drugiej kuku i piłeczka jako sygnalizator. Na białe bardzo delikatne skubnięcia ledwo widoczne na pickerze. Na kuku to samo, przy braniu piłeczka podskakuje może na 1 cm. Po godzinie łowię pierwszego leszcza ma całe 13 cm. Na tym łowisku obowiązuje zasada, że większy leszcz zaczyna brać jak się już dobrze ściemni. Do 22:00 żadnego brania, które nadaje się do zacięcia. Od 22:00 do 23:00 kilka bardzo delikatnych brań i dwa leszczyki w przedziale 15 - 20 cm. O 23:30 zwijam graty bo przyszłości nie widzę. Czerwiec zaczyna się podobnie jak maj. Trzeba zmienić łowisko i nastawić się na inny gatunek, bo leszcz praktycznie nie żeruje. Znajomi jeżdżą na różne starorzecza i mają niezłe wyniki (lin, karaś, koluch).
  7. Ja próbuję łowić leszcza, ale na jeziorze i podzielam zdanie kolegi. Prawie dwa tygodnie nęcenia kuku i totalna klapa. Miałem urlop od środy, na rybach byłem codziennie w tym zaliczone dwie nocki. W dzień brania leszcza z przedziału od 10 do 15 cm, w nocy do 25 cm. Przed ochłodzeniem brania były znacznie lepsze (większe egzemplarze, ale też bez rewelacji). Ja obstawiam na warunki pogodowe - północny wiatr i znaczny spadek temperatury wody. Poczekam na zmianę kierunku wiatru i przetestuję tą teorię bo po takim nęceniu powinny być o wiele lepsze efekty. Dodam, że brania następowały tylko na pęczek białych robaków, na kuku zero. Będę wdzięczny za Wasze sugestie co do tak słabych połowów leszcza w tym roku
  8. Dużo zależy od tego czy ktoś niedaleko twojego miejsca również nęci kuku. Jeśli tak to możesz aromatyzować kuku jakimś zapachem (każdy zbiornik ma swoje ulubione zapachy) aby przyzwyczaić ryby do czegoś unikalnego. Jeśli nie wiesz, że ktoś nęci to syp kuku bez dodatku i tak jak pisze "zwykly_michal" przez kilka dni. Po 3-4 dniach powinny być już zadowalające efekty. Jeśli chodzi o łowienie to tu masz pole do popisu. Proponuję do testu postawić jedną wędkę na kuku bez dodatku a drugą z jakimś zapaszkiem - zobaczysz co lepiej skutkuje. Ale powiem tak - bardzo ważna jest stabilna pogoda. Ja dla przykładu nęcę kuku na jeziorku gdzie jest duża populacja leszcza. Przy stałej pogodzie i kilku dniach nęcenia bez problemu można złowić na nocce do 20kg ryb. Jeśli pogoda się posypie to nawet przy nęceniu rezultaty są mizerne. Dla przykładu - po ostatnim ochłodzeniu brania całkowicie ustały. W Weekend przed ochłodzeniem po kilku minutach od zarzucenia następowało branie.
  9. Dwa wypady: piątek 4 i niedziela 6 listopada zakończona niepowodzeniem. Rzeka Wieprz na Lubelszczyźnie, godziny połowu 14:00-18:00. Cel - sandacz. Metoda - spining, grunt + filet. Totalnie zerowy kontakt z sandaczem, żadnego brania ani piknięcia. Jedynie szczęście to szczupak 52 cm na spining, gdzie z racji połowu sandacza nie użyłem przyponu.
  10. Fotel składany ELEKTROSTATYK FK2, dziś będzie pierwszy test sprzętu na nocce.
  11. Robert_R

    KARPIE 2011

    Gratuluję wszystkim, którym się udało przechytrzyć tą sprytną rybę i przy okazji przygotowałem małą zagadkę. Łowię na płytkim jeziorze do 4m max o bardzo licznej populacji leszcza, w którym też występuje ładny karp. Wszelkiego rodzaju nęcenia (kukurydza+kulki) kończą się na 99% w ten sam sposób czyli braniem leszcza o różnych wielkościach. Na ostatniej nocnej zasiadce z soboty na niedzielę wraz z kolegą złowiliśmy łącznie 25 kg tej ryby. Czy macie jakiś pomysł na zanęcenie karpia przy takim stanie rzeczy? Czasami na włos szły kulki 20 mm i brał na to leszcz, który nie miał nawet 0,5 kg wagi:)
  12. Zasiu, kup sobie odrazu jakąś dobrą śrutówkę to będziesz miał na wydry i niechcianych gości:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.