pisałem ' oto łódka samoróbka' służy do wywozu żywczyka
nie ma żadnej ładowni no chyba że ta na aku i flaki plus obciążenie , jest tylko miejsce na żywczyka i do tego nie służy ładownia tylko ten otwór na rufie
tu się pamięć kłania, hmmm... może z 15 lat temu to była równowartość dzisiejszych 2 stówek, a nie używam bo kurna zakaz a mam nadzieje że te przepisy w końcu pójdą w naszym kierunku, póki co to niech sobie leży, od przybytku głowa nie boli , ale jak byś był zainteresowany to mogę znajomości odnowić
i tu gwóźdź do trumny jak to opisać, hmm... no dobra
wywozisz ja na kiju, żyłka 0,50mm. jest doczepiona do oczka w lince z tą kulka,
kulkę wszadza się w ten szary pojemnik który widac na focie w raz z nim jest umieszczony kawałek plastiku który służy za wyłącznik, zresztą na fotce widać jak i co,
i właśnie do tej zwisającej linki którą widać na fotce podpina się żyłkę ,
teraz druga strona, i tu widzimy zielony pojemnik, każdy chyba wie jak wygląda zestaw na sandacza, i w ten pojemnik wkładamy ołów typu np. samolot itp. a w tą rurkę na rufie wkładamy resztę naszego zestawu tzn. przypon z przeszyta np. płocią,
teraz wszystko mamy przygotowane i wypuszczamy łódkę na podbój fal
wkładamy ten kawałek plastiku między wyłącznik zasilania a blokadę i sru do wody, łódż płynie, do kierunku obranego nam celu służa dwie diody świecące na czerwono, zasada jest prosta, patrzy się aby było widać obie diody, jeżeli znika nam ta ukryta w rurce to znaczy że zbaczamy z kursu
w końcu kiedy osiągniemy cel to przytrzymujemy prawą żyłkę(czyt z zestaw)
i w tym momęcie łódż nam skręca co powoduje wypiecie się naszego zestawu z żywczykiem i tuż po wypięciu się żywczyka następuje sytuacja odwrotna, trzeba przytrzymać stronę lewą, wtedy kulka wypada z gniazda pociągając za sobą kawałek plastiku i odcina dopływ prądu, wtedy nic nam nie pozostaje jak ściągnąć łódkę wm. kiju,
wiem że jak się tego nie widzi w realu to niektórzy mogą się pogubić, w razie jakiś niepewności proszę pytać