16 czerwca 2024 – dzień, który zapamiętam na zawsze. Tego dnia złowiłem swojego pierwszego sandacza, a co więcej, był wymiarowy! To właśnie wtedy rozpoczęła się moja fascynacja tymi pięknymi rybami. Od tamtej chwili noce spędzone nad Odrą stały się dla mnie czymś więcej niż tylko łowieniem – były czasem nauki i przygody. Chociaż sporo nauczyłem się samodzielnie, to jednak najwięcej zawdzięczam kolegom poznanym nad wodą. Wasze rady i wskazówki sprawiły, że przestałem liczyć na przypadek, a zacząłem świadomie łowić te nocne smoki, które wychodzą z ukrycia, by zapolować.
Ten rok był dla mnie przełomowy. Nie brakowało emocji, śmiechu i nieoczekiwanych sytuacji. Wpadanie do wody po ciemku, błądzenie po lesie z rozładowaną latarką czy nagłe spotkania z bobrami, które parę metrów ode mnie uderzały ogonem w wodę – to wszystko stało się częścią mojej wędkarskiej przygody. Wspomnienia z października są jednak szczególnie wyjątkowe. To właśnie wtedy ryby brały jak szalone, a powódź tylko potęgowała ich żerowanie. Podczas jednej dwudniowej wyprawy udało nam się złowić aż trzy sandacze 80+. Te chwile na brzegu były magiczne – pełne radości i satysfakcji.
Podsumowując ten sezon, muszę wyróżnić najlepsze przynęty. Absolutnym faworytem okazała się Rapala Original 11cm w złotym kolorze – tylko na nią złowiłem ponad 20 sandaczy w tym roku! Z kolei z gum świetnie sprawdzały się Westin Slim 10 cm w naturalnych kolorach na główkach 6-12 g. Choć ostatnie miesiące przynosiły głównie mniejsze ryby, żadna nie przekroczyła 70 cm, to każda z nich dawała mnóstwo frajdy.
21 grudnia złowiłem ostatniego wymiarowego sandacza w tym roku. To właśnie on zasłużył na miejsce na zdjęciu, zamykając tym samym mój sezon 2024. Chciałbym podziękować wszystkim, których poznałem nad wodą – Wasze towarzystwo i rozmowy uczyniły te wyprawy jeszcze lepszymi. Mam nadzieję, że w przyszłym roku znów się spotkamy, by wspólnie łowić i dzielić się pasją.
Żegnajcie, sandacze! Do zobaczenia w kolejnym sezonie!