Witam! Wrocilem przed chwila. Powiem tyle-biurokracja Ok to po kolei
Dzien 1. Przyjazd. Odrazu do portu. Dowiaduje sie ze pozwolenia dzis nie kupie.(sobota) Ok dzis nie lapie trudno. Ide na wieze i patrze ze cos zeruje (tysiace bombli)
Dzien 2. Niedziela. No ok ide do portu cos sie zobaczy Ide zobaczyc jakby co gdzie po pozwolenie i co? Otwarte! Wchodze. Okazuje sie ze musze wplacic pieniadze na konto i przyjsc z dowodem-dostane pozwolenie. 16 zl na miesiac. Co najlepsze pare osob stalo przy mnie po pozwolenie
Dzien 3. Ide do banku, wplacam kase i ide. Czekam pol godziny i dostaje kartke ktora daje mi lowic. Okonie braly przez 20 minut i zlapalem z 15 takich patelniakow z czego 2 takich juz ladnych. Potem bran koniec
Dzien 4. Wyprawa na dorsze. Miejsce bylo tylko na wla 32. Na morzu ponad 5 i bujalo niemilosiernie. Braly fatalnie-ja 3 ojciec 4. Przez tepe kotwice i brak plecionki na wedce. Choc i tak braly fatalnie. Koles przy mnie byl ze 20 razy, mial super sprzet, byl wyposazony na maxa i nie mial zadnego, mowil ze 1 raz mu sie tak zdarzylo wczesniej mial chociarz z 1-2. (ja i ojciec bylismy 1 raz a koles 1 raz we wladku )
Dzien 5, Brak lapania w dzien na noc na plaze. Braly slabo ja 3 fladry ojciec 2 i leszcza.
Dzien 6. Lapanie w porcie-tylko 3 okonki. Chcialem polapac sledzi ale braly sdame babki
Dzien 7. Wieczorek w porcie. 2 okonie, 6 babek i...... 2 sandacze! 46 i 48 cm (male a cieszy)
Dzies plaza i powrot