Wszystkim dziekują za wskazówki.
Wczoraj wybrałem się do Pińkowa, dojazd bez mniejszych problemów. Na miejscu zastałem ok 5 samochodów i zajętą linie brzegową przez kilkadziesiąt metrów.. to oczywiście zwiastowało, że coś musi dziać się w wodzie. Siatki nie wyglądały na puste. Jednak po krótkich rozmowach zorientowałem się, że jestem kompletnie nieprzygotowany.. Zwyczajem panującym na zegrzu i wiśle w okolicach Wocławka, gdzie najczęściej łowiłem - spakowałem ołów 50-60g. Po pierwszym zarzuceniu okazało się, że jedyne co mogę obserwować to widok spływającego zestwu Dzięki uprzejmości "sąsiada" zamontowałem 100g ołów i do wody.. okazało się, że ten cięzar również nie wystarczył, a widok było podobny z tym, żę nieco wolniej Po 30min nie wytrzymałem i poszedłem na początek "kolejki", gdzie woda bliżej główki zwalnia i lekko kręci. Okazało się że urzędująca tam wędkarska para właśnie zamierza się zwinąć.. tym sposobem rozłożyłem się w miejscu, które wydawało się być idealne. Niestety okazało się, żę i tam 60g słabo się spisuje (choc bez tragedii). Czas miałem dość ograniczony (miała to być szybka wizyta między 21-24) rozłożyłem tylko jedną wędkę, 2 rosówki na hak i do wody.. niestety przez ponad godzinę nic.. nawet pukniecia, być może był to efekt źle dobranego zestawu, ale nie miałem już siły ponownie zmieniać cięzarka na większy. Przez 2h nie działo się nic, poza spływającym zestawem.. Jedyne co udawało się wyciągnąć to spora ilość papieru wokół ołowiu oraz zapychająca się przelotka górna.. nie wyobrażam sobie tego podczas holu większej ryby.. Podsumowując: bardzo klimatyczna miejscówka, sporo ludzi, ale to również świadczy o atrkcyjności tego co byc może dziej się wodzie (siatki puste nie były), dobry dojazd, duży uciąg wody i niezbędny mocny sprzęt (z czym ja się kompletnie nieprzygotowałem), uciązliwie spływający papier wokół żyłki i ołowiu.
Być może odwiedzę jeszcze to miejsce.. jednak lepiej przygotowany
Będę wdzięczny za dalsze porady na wieczorne łowy...