Do Mielna jezdze juz kolejny raz i w koncu zdecydowalem sie zabrac cos do lapania. Widzialem juz wczesniej wielu wedkarzy nad kanalem wiec przed wyjazdem, jako ze spadl deszcz, nalapalem rosowek i w droge. Z nabyciem zezwolenia jak pisalem wczesniej nie bylo najmniejszego problemu. Ciekawe, ze sklep wedkarski w Mielnie (ten przy molo i wedzarni) jest czynny rowniez w niedziele. Wlasciciel to mily czlowiek i nawet w niedziele po 20 zaczepil mnie, ze moge cos u niego kupic. Normalnie maja czynne bodajrze do 18 ale poniewaz prowadza pensjonat a sklep jest na parterze tegoz budynku wiec nie ma problemu aby ktos zszedl i nas obsluzyl. Osobiscie nie zakupilem tam zezwolenia bo i tak godzina byla pozna a ja chcialem najpierw wybadac co i jak. Okazalo sie, ze w Mielnie na ulicy Chrobrego 43 mozna kupic zezwolenia bezposrednio w Gospodarstwie Rybackim - tak tez zrobilem - kwota za tydzien z brzegu to 25 zl (w sklepie dochodzi prowizja 3zl). Warto w tym miejscu nadmienic, ze zmienil sie nieco regulamin polowu i w tej chwili mozna wedkowac rowniez w nocy co z uwagi na mozliwosc zlowienia wiekszych okazow a takze na wieksze prawdopodobienstwo trafienia wegorka znacznie uatrakcyjnia lowisko. Warto tutaj zwrocic uwage ze sam kanal to naprawde swietne lowisko. W zasadzie nie ma mozliwosci aby zejsc stad o kiju, zawsze cos sie zlapie a to leszczyk a to okon a to wegorek ale w tym ostatnim przypadku to juz trudniej i przewaznie trafiaja sie sznurowki. Co do leszcza to mi sie to nie udalo bo spoznilem sie troche ale jak morskie okazy wchodza na tarlo to sztuki 4 kilowe nie sa zadnym wydarzeniem.
Drugi aspekt jaki mnie intrygowal jezeli chodzi o lowienie w Mielnie a wlasciwie Uniesciu to byl surfcasting. Niestety nie mialem odpowiedniego sprzetu wiec musialem sie posilkowac pomyslowoscia. Wykombinowalem wiec, ze skorzystam z materaca ktory i tak wykorzystywalismy na plazy i wywozilem wedki na nim, zarzucalem i z powrotem do brzegu. Nastepnie wedki na strzorc, podporki tez sztukowane i jakos to dzialalo. Efetkt leszcze (takie ponad kilo) i fladerki (nie za duze). Oczywiscie sposob ten nie jest ani zbyt wygodny ani zbyt efetktywny i wiem juz, ze na nastepna wyprawe zabiore juz cos co pozwoli mi na swobodne wyrzcenie przynety na co najmniej 100-120 metro bez takich kombinacji ale oczywiscie zgodnie z powiedzenie " co z tego ze sprzetu kupa gdy fotograf dupa" cieszylem sie tym co mialem i czerpalem z tego jak najwiecej przyjemnosci.
Normalnie zestawy wedkarzy przygotowanych do tego typu lowienia wygladaly tak:
Moj nieco alternatywny tak
Morze jako lowisko jest juz bardziej kaprysne ale i nieprzewidywalne. Zdarza sie tutaj sytuacja ze ryba bierze jak szlona ale i sa dni kiedy wraca sie bez lupu. Najczesciej trafia sie tez leszcz. Gdy pogogda nieco kaprysi lubi zaczepic sie fladerka, slyszalem o jaziach, trociach i wegorzach, ktore w tym przypadku zaliczyc mozna do okazow.
Oto fotka z telfonu ktora przedstawia moja pierwsza wyprawe nad kanal. Czas akcji 4-9 rano. Wynik: leszcz ponad 1,5 kilo i jeden mniejszy i bardzo ladny okonek.