Witam szanownych kolegów. Również mam problem z tym futrzanym rabusiem. Jestem "szcześliwym" posiadaczem stawu ok 1ha, niestety jak dotąd głownie dostarczycielem darmowej wyżerki zębatemu bandziorowi. Wiosenne ogledziny były -po raz kolejny- szokiem. Brzegi usiane łuskami po ucztach, resztki w postaci głów, wypatroszonych ryb, niedojedzonych szczęk szczupaków-jeden ok 5kg sądząc po rozmiarach zębów, kilka linów z ogdryzionymi głowami już w stanie rozkładu. Bydle nie oszczędza też żab, pełno ich wypatroszonych i niezjedzonych na brzegu, morduje również kaczki, znalazłem odgryzioną głowę. Jednym słowem krajobraz jak po armagedonie. Mój staw który był pięknym harmonijnym ekosystemem, wielogatunkowym, dającym schronienie ptakom wodnym i żabom powoli staje się spustoszomym bajorem cuchnącym od rokładających sie niedojedzonych ofiar. Ptaki które na początku tu gniazdowały omijają to miejsce z daleka, kaczki które w świętej niewiedzy przylecą są albo zabijane albo płoszone przez nienasyconego eksterminatora.
Infantylny bełkot nawiedzonych pseudoekologów broniących szkodnika pominę litościwym milczeniem.
Żywołapkę postawiłem, przynęta 2 linki, po dwóch dniach sprawdziłem ... w środku przerażony rudy kocur. Wypuściłem nieboraka. Zastawie po raz kolejny jak kupię przynętę i dam znać.
Pozdrawiam przytomnych