jasne, bo policja nie ma co robić tylko jeździć po jakichś bagnach, bo ktoś komuś kazał wynosić się znad wody- toż to nawet nie jest wykroczenie , a co do uprawnień, to jakie to ma znaczenie, ja podejrzewam ze skoro miał tam miejscówkę, i jeszcze wygonił z niej innego wędkarza to najprawdopodobniej był tam legalnie, i wcale nie czuł się zobowiązany jakiemuś (w jego mniemaniu) "gówniarzowi" się tłumaczyć.
Widzę że niektórym z Was wydaje się że te "dzwonienie gdzie trzeba" z każda pierdołą ma jakichś głębszy sens, czy tylko wkurzanie różnych służb??
Mylisz się kolego i to bardzo mocno - rozmawiałem już z komisariatem policji i z dzielnicowymi odpowiedzialnymi za jezioro przyległe do wsi. Tam jest tylu miejscowych kłusoli, że to się w głowie nie mieści - poinformowano mnie, że mieli już kilka sygnałów i będą codziennie patrolować jezioro z łodzi i kilka razy w tygodniu wzdłuż jeziora. Tam nikt nie ma uprawnień do wędkowania bo mało kiedy są tam kontrole, ale teraz będą wzmożone. I to nie jest tylko wykroczenie jakim jest kłusownictwo, ale także nielegalne wykonanie siedziska. I następnym razem gdy napotkam taką sytuacje mam zadzwonić na policję i będzie w tej sprawie interwencja. Więc mylisz się kolego, że to nie jest żadne wykroczenie bo koniec państwa bezprawia! W minimalnym postępie trzeba niszczyć kłusoli plądrujących nasze wody!
Tak samo mi powiedział policjant, więc tak postąpie:)
Dokładnie, młody jestem, podejrzewam, że gdybym był w kilka osób a co najmniej z kolegą to takiej sytuacji by nie było:). no a gościa kompletnie nie znam więc nie wiem czy sens jest ryzykować sprzęt i zdrowie.