Udało mi się dzisiaj rano wyskoczyć do piaski dróżków, ponizej promu i dziś dunajec mnie zaskoczył jak za dawnych lat, chociaż nic nie złowiłem przez własną rutyne...
Miałem coś dwa razy konkretnego, i dwa razy mi się wypieła, za pierwszym razem z mojej winy bo pozwoliłem jej odjechać w dość silny nurt, za drugim razem spieprzyłem zacięcie i prawdopodobnie dlatego spadła.
pierwsza ryba to prawdobodobie brzana, uderzyła na imitacje śliza, nie mogłem jej w ogóle z dna podnieść po dwóch minutach jazdy na hamulcu ryba zamiast słabnąć dostała kopa i poszła mi w nurt nie było szans jej utrzymać na 0,18 i kijku 5-20 wypieła się po 3 może czterech munutach walki.
Mysle że spokojnie była to ryba powyżej 2kg.
Druga ryba wzieła mi z opadu, nie zaciąłem jej poprostu prawidłowo bo się tego nie spodziewałem, też było coś ładnego bo dało się to odczuć ale po kilkunastu sekundach spadło, w tym przypadku był to zielony twisterek 6cm.
jeden mały sandaczyk i kilka okoni, Oj dawno nie miałem tyle roboty nad dunajcem, stare czasy mi się przypomniały.
Może jutro jeszcze pojade jak mi się będzie chciało wstać o 4...