Cześć!
Jestem nowy tu na forum, i z paprochem również zaczynam swoją przygodę, a konkretnie zacząłem wczoraj. Wypad bardzo udany, nałapałem okonków, udało się nawet dwa pistoleciki wyciągnąć bez przyponu, wszystkie rybki wróciły do wody jak zawsze z resztą w wyśmienitej kondycji. Lecz pod koniec dnia emocje sięgnęły zenity gdy około 20. na owego paprocha w kolorze motoroli coś jakby puknęło i muruje do dna na głębokości około 2m. Pierwsze wrażenie "NO K... ZACZEP", nagle ten zaczep robi pięciometrowy odjazd i znów muruje. Mowie do kumpla w pełni podniecony że za cholerę nie dam rady wyciągnąć (kij 2-12g wyrzutu, żyłka 0,12 bez jakichkolwiek przyponów jak już wspomniałem) ewentualnie trochę zmęczę i może podciągnę pod powierzchnie ażeby zobaczyć chociaż co to za cudak siedzi na drugim końcu. Po ok 5mninutach walki przy dnie, udało mi się wyciągnąć go tyle że widziałem tylko ruch ogona 50cm pod powierzchnią wody i znów do dna, tym razem o tyle niefortunnie się ułożył że wyrwałem mu tego paprocha lub zwyczajnie go wypluł.
I tu rodzi się pytanie co to mogła być za ryba. Ja już wykluczyłem kilka gatunków, bo z tego co wiem sandacza i suma tam raczej nie ma (choć nigdy do końca nie wiadomo), a szczupak tych rozmiarów żyłkę ciachnąłby momentalnie i raczej tak nie muruje, choć z tak dużą rybą jeszcze do czynienia nie miałem, proszę o jakieś sugestie/podpowiedzi. Pozdrawiam