Byłem dziś i sprawdziłem osobiście,większość próbuje złapać sandacza a raczej wykosić,to jakaś masakra koszą bez litości za brzuch za ogon i wszystko do wora.(oczywiście nie wszyscy ale większość tak)
Najbardziej zabolało mnie jak zobaczyłem scenkę która bardzo czarno wróży na przyszłe pogłowie sandacza i nie tylko a mianowicie:wędkuje na łodzi ojciec z synem i ojciec uczy syna sztuki wędkowania, ale jakiego wędkowania ,dobre pytanie,a mianowicie KOSZENIA!!!
O ZGROZO!!!to już nie wędkarstwo a kłusownictwo połączone z mięsiarstwem,brak słów...
Co z takiego młodego człowieka wyrośnie,wędkarz z zasadami?raczej nie!
Łapią na podłużne ciężkie blachy,prawdopodobnie własnej produkcji dozbrojone w dwie kotwice sporych rozmiarów,blacha jest ciężka co skutkuje możliwością prowadzenia jej po dnie a raczej po grzbietach ryb które tam stoją.
W innych krajach jest to nie do pomyślenia a złapany delikwent zostaje pozbawiony sprzętu wędkarskiego łącznie z łódką i silnikiem ale nie u nas!!!
Wędkowałem od 7.30 do 12.15,złapałem 6 sandaczyków między 30 a 43 cm,wszystko bez wymiaru,oczywiście wróciły do wody
Metoda-opad na główce 25g-30g,przynęty białego koloru skutkowały największą ilością brań.
Ogólnie fajna zabawy tylko nie smak z powodu wiadomo jakiego