Panowie, dzisiaj 3,5h nad wodą i strata blachy oraz gumy ( rozwalił się wkrętlik z przyponu wolframowego jaxon'a ) ale też i pierwszy okonek ( wielkości dłoni ) . Powinienem być zadowolony, jak na początkującego, ale nie jestem, ponieważ ryby dzisiaj tak żerowały, że szok! Kiedy obławiałem jedno stanowisko bez skutku, obok co jakiś czas "kotłowało" się, a kiedy tam przechodziłem nic i ryby przenosiły się znowu obok! Pod nosem,w odległości około 2m dwa razy spokojnie przepłynął mi dzisiaj prawdopodobnie też okoń wielkości 40 cm! Rzucałem blachy, gumami penetrowałem dno,a woblerami nęciłem środek i wierzch zatoki - po raz kolejny stawiam pytanie - co robię źle?? Takie sa moje wnioski i pytania po dzisiejszym dniu. Poprawcie mnie jak się mylę.
1. Czy blacha na początek jest łatwiejsza, bo nie trzeba nią tak mocno pracować jak woblerem albo gumą?
2. Mam wrażenie,ze wobler lub guma prowadzone wolno, wykonują bardziej naturalne ruchy i to chyba bardziej kusi rybę. Jakie znaczenie ma prędkość ?
3. Jak rozpoznać branie? Prawdę mówiąc jak zaciąłem tego okonka to myślałem,ze to znowu jakiś zaczep, a on sam dopiero powalczył metr od brzegu . O ile pamiętam, to szczytówka też nic szczególnego mi nie pokazała.
P.s. Plecionka chyba rzeczywiście lepsza, bo wydaje mi się, ze teraz czuję "pracę" woblera pod wodą