Moim skromnym zdaniem, głupotą jest twierdzić że winę za stan wód ponoszą wędkarze. Dawniej też byli wędkarze, zabierali wszystko jak leci (za komuny nie było tak że był supermarket w którym cały czas leżały ryby na lodzie) a jednak cały czas te ryby były.
Aktualnie największą zmorą są rybacy oraz kłusownicy (siatki, prąd ), biją wszystko jak leci bo ich to nie obchodzi, nie ma żadnej kontroli a tylko nieuchronność kary może odstraszyć potencjalnych kłusowników (rybacy dla mnie to też kłusownicy bo biją wszystko nie ważne czy okres ochronny czy wymiar).
Co mnie obchodzi człowiek który zabierze szczupaka 50 cm jak jestem nad jeziorem i trzy razy znajduję siatki w tym samym miejscu ( oczywiście telefon do straży, przybywają, wyjmują siatkę i cześć, nad wodą ich potem nie widać a skoro siatka stoi mimo że dwa razy wcześniej z tego samego miejsca ją wyjmowali to znaczy że ktoś tam te siatki regularnie stawia) i to jest zmora. Bo jeżeli gość przyjdzie z wędką, trochę się namacha i zabierze rybę do domu to co mnie to obchodzi? Jak kłusol stawia siatkę idzie spać i rano wyciąga 50 kg ryb.
Są wędkarze którzy biorą wszystko ale to i tak są mniejsze szkody niż siatki,prąd i odłowy, niektórzy wyliczają ilu jest wędkarzy i jakie mogą siać spustoszenie ale jest to tylko śmieszna statystyka bo statystycznie idąc z dziewczyną mamy po jednym jądrze.
Nie liczę oczywiście przypadków zatrucia jeziora, rzeki etc bo moim zdaniem firma/osoba która taką rzekę zatruła powinna mieć obligatoryjny obowiązek przywrócenia rybostanu etc do tego sprzed zatrucia ( i za przeproszeniem gówno mnie obchodzi jakie to są dla firm,rolników koszta) + jakaś kara oczywiście, wtedy by się każdy zastanowił przed spuszczeniem jakiś syfów do rzeki,jeziora.
Reasumując, uważam że u nas po prostu brakuje kontroli oraz poczucia nieuchronności kary, w innych krajach mogą zatrzymać cię 100 kilometrów od łowiska i sprawdzić bagażnik czy masz jakieś niewymiarowe ryby. U nas rzucisz w krzaki i powiesz że nie wiesz kogo i nie widziałeś nawet i po robocie. Siatki stoją na większości jezior i rzek (dopiero z środka pływającego widzi się skale tego problemu) bo po prostu nikt z tym nic nie robi. Wędkarze to promil całej skali i jeżeli ktoś obwinia o stan wód samych wędkarzy jest po prostu ignorantem.
Pozdrawiam.
Edit
Dodam do tego że za kłusoli uważam również szarpakowców na tarliskach sandaczy, leszczy i oczywiście tych którzy z siekierami przychodzą w sezonie zimowym na lód i szarpią sumy(naprawdę okropny widok jak wchodzi się na zamarznięta tafle a tam przeręble wyrąbane siekierą i pełno krwi sumów)