Gość bogdan39 Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 Słuzyłem w jednostce nad morzem.4msc tupałem do przysiegi. Moja przysiega odbyła sie na nowa rote odbierał ja Gen Siwicki. Cała szopka odbyła sie na polach Grunwaldu. Jesli chodzi o solidarnosć żołnierska było naprawde super. Czasami urywalismy sie z zajeć i szlismy do piekarni tam odpracowywalismy bułki. Jednostka niby elitarna a pamietam że zołnierze chodzili głodni brakowało chleba . Wstyd mi było za żołnierzy którzy niemal wydzierali sobie chleb wnoszony w koszach. Obok elita oficerowie im zarcia nie brakowało. Jedzenie jak na taki wysiłek było jałowe. Wszystko sie poprawiło w Olsztynie. Nie mogłem tylko scierpiec słuzalczego postepowania tych któży zostawali na zawodowego. Dzis to pewnie emerytowani oficerowie. ..............................
trini Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 generałowych też nie a szkoda, bo gdy byłam w początkach przedziału wieku poborowego to chciałam iść, ale kobiet wtedy nie brali... No i koniecznie do jednostki morskiej Gdy pobór kobiet okazał się możliwy, mnie już sie odechciało...
ESSOX Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 A kto nie był w wojsku to dupa !!! 18 miesięcy odwalone ...trochę w Mińsku Mazowieckim, trochę w Ełku, trochę w Orzyszu i reszta w Rzeszowie . A wspomnienia ? .......Kurna ale my Royali wypili A z ciekawostek ? Jadłem chleb z puszki który miał ponad 40 lat !!! I dobry był .
andi64 Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 A kto nie był w wojsku to dupa !!! ja nie byłem, ponieważ odrobiłem tą gównianą służbę na grubie a wymyśloną tam przez jakiś facetów z kompleksami służbę, którzy nigdy w życiu nie wąchali zapachu piachu to dla mnie jest hipokryzją kto chce niech służy, ja z tego powodu wcale nie czuję się dupą
Tomaszek Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 Ja bym tam się chętnie pobawił wojskowym sprzętem i pobiegał i potarzał się z nimi - lubię takie rzeczy, sprawdzian tężyzny fizycznej i hartu ducha, a i życie w grupie też mi nie sprawia kłopotów i zawsze swoje miejsce tam znajduję. Ale dwie rzeczy mnie odstręczały od woja. 1) (to mniej) to taka straszna strata czasu - ja rozumiem żeby się przez tydzień czy miesiąc max powygłupiać - ale dłużej.... i to w jednym z najważniejszych okresów życia młodego człowieka - kiedy musi walczyć o swoją edukację i karierę... to gruuuba przesada. 2) Przysięga - to dla mnie była zapora do wojska - nigdy ale to nigdy nie był bym w stanie przysiądz że w razie jakiegoś bagna pójdę i dam za dupy PL - nigdy!!! Dlatego cenię i bardzo szanuję żołnierzy. Właśnie za ich odwagę i za to że są po to by zabijać i być zabijanymi zamiast nas cywilów. Mam kilku kolegów zawodowych żołnierzy - służących tu i tam. Bardzo ich lubię i cenię - wspaniali ludzie i prawdziwi twardziele.
artech Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 A kto nie był w wojsku to dupa !!! W czasie gdy ja miałem iść do wojska mówiło się odwrotnie Dla mnie to strata czasu i pieniędzy (kto by mi oddał te 12 wypłat - wtedy pracowałem i uczyłem się równocześnie) a poza tym jedyne czego w woju się można nauczyć to picie, kilku kumpli poszło i dobrze na tym nie wyszli.
Tomaszek Napisano 18 Marca 2007 Napisano 18 Marca 2007 W czasie gdy ja miałem iść do wojska mówiło się odwrotnie No, no, no - dokładnie - nawet gorzej się mówiło
ESSOX Napisano 19 Marca 2007 Napisano 19 Marca 2007 trochę w Orzyszu ciekawe co żeś przeskrobał Ten sam Orzysz o którym słyszałeś . Ale już nie był karną jednostką . Przez miesiąc przygotowaliśmy się do zawodów strzeleckich .Z kałacha nastrzelałem się na całe życie. Nic więcej z obowiązków tylko to przygotowanie . A że strzelać cały czas nie można , bo się oko męczy , więc godzinka rano i godzinka po obiedzie tylko na wyniki i jeszcze tak po godzince żeby amunicję wystrzelać . Waliło się do puszek , butelek i popdkładu kolejowego zawieszonego na takim wysięgniku . Po tygodniu same druty zbrojeniowe z niego zostały A reszta czasu ? WOLNE !!!! A jakie piękne jezioro tam było . Cudo. Na 3 metrach głębokości widać było chodzące po dnie raki . W sierpniu , woda ciepła , tylko wędki brakowało. Najpiękniejszy miesiąc wojska .
Gość bogdan39 Napisano 19 Marca 2007 Napisano 19 Marca 2007 Trini wiez mi Marynarka tylko z wierzchu wygladała tak wspaniale. Pisze wygladała bo nie wiem jak jest teraz. A w srodku kupa g....... . Ja tam byłem wodę z kałuzy piłem Po bukatach sciekało do brzucha nie trafiało. Tak samo jak Tomaszek ja również mam duzo nawet bardzo duzo kolegów w wojsku Oficerów i tych na nizszym szczeblu doskonale mi sie z nimi gada. Nie zadzieraja nosa wiec wszystko zalezy od człowieka. A swja droga jak wiele sie zmieniło w wojsku teraz to przedszkole w porównaniu z latami ubiegłymi. Po 6latach po moim wyjściu pojechałem na przysiege do kolegi . Był w tej samej jednostce. Poszedłem na swoja kompanie do swojej kajuty obejrzec wyro wiecie sentymentalny jestem. A tam młodzi marynarzyki leza na wyrach radyjko gra zdjecia na scianach itd. Popatrzyłem z nostalgia na swoje wyrko i na miejsce pod nim gdzie czesto sie chowałem przed pachołkami uwczesnego ustroju.
trini Napisano 19 Marca 2007 Napisano 19 Marca 2007 Boguś, ja nie sprecyzowałam może... Mi chodziło raczej o Wyższą Szkołę Morską teraz to już chyba jest to Akademia Morska o ile sie nie mylę. Był czas gdy kobiet nie brali, teraz juz to się zmieniło. Myślę, że trochę inaczej jest w szkole oficerskiej niż normalnie z poboru. Aczkolwiek brud, syf zęz, czy ostra dyscyplina nie są mi obce ani straszne, bo kiedyś za czasów smarka byłam w survivalowej jednostce strzeleckiej ZHP, i tam też się z nami nie patyczkowali Pływałam też trochę na jednostkach szkoleniowych ZHP, aczkolwiek to jest małe miki w porównaniu z Dzikiem, Orłem czy Wilkiem o których swego czasu marzyłam 8 par butów i 11 kompletów umundurowania zdarłam w ciągu 5 lat Oj teraz to ja już przyzwyczajona do luksusów i nie w głowie mi takie "zabawy" jak kiedyś, jednak smak przygody i przetrwania znam, i myślę, że nieraz miałam ostrzej niż niektórzy wojacy, no ale to był mój własny i świadomy wybór Jednak myślę, że gdybym musiała, to nadal bym dała sobie radę w lesie przez kilka dni bez niczego oprócz zapałek i pałatki jak to kiedyś bywało Najfajniej wspominam potykających się facetów na ulicy na widok baby w mundurze
Gość bogdan39 Napisano 19 Marca 2007 Napisano 19 Marca 2007 Czesto jezdze na granice i tam widze panie w mundurze ładnie wygladaja i te w moro i te w czarnym słuzby celnej
trini Napisano 19 Marca 2007 Napisano 19 Marca 2007 no ja akurat ganiałam w mundurach typu 65, ale zawsze marzył mi się granatowy
Lesio Napisano 20 Marca 2007 Napisano 20 Marca 2007 Essox, to że Ty dobrze trafiłeś i masz teraz fajne wspomnienia nie oznacza, że wojsko jest takie cacy. Znam ludzi, którym b.podobała się służba wojskowa, ale znam też takich, którzy spędzili trochę czasu w areszcie tylko dlatego, że nie pozwolili kapralowi robić z siebie szmaty. Ja wszystko rozumiem, musi być dyscyplina, obowiązkowość itp., ale w wielu przypadkach chodziło wyłącznie o gnojenie ludzi, z akcentem na 'wyłącznie'.
Gość bogdan39 Napisano 20 Marca 2007 Napisano 20 Marca 2007 Wiecie tak sobie pomyslałem jak było tak było ale kondycje to taka złapałem w wojsku ze głowa mała . Na poczatku to na 3 km myslałem ze nie dociagne byłem na szarym końcu a po trzech miesiacach chyba 7. Najlepsze to było strzelanie z kałacha . Noi przygody rózne .
shogun_zag Napisano 22 Marca 2007 Napisano 22 Marca 2007 To i ja sie przyznam ... jestem generałem Uznano, że jestem bezwzględnie konieczny dla zapewnienia bezpieczeństw komunikacyjnego kraju. Za to miałem co dzień do dyspozycji przywożanych rano dwoma autobusami żołnierzy z wojsk rakietowych - Opata Taczka Kilof z Tarnowskich Gór. Wierzcie mi, rok ze starym wojskiem to jak 3 lata w legii Ale fajne chłpoaki były, co jeden to ciekawszy okaz. W pamięci zapadł mi tylko jeden ... miał ksywkę Tytus i wyglądał jak Tysus z tego komiksu o Romku i Atomku. W rzeczywistości wyglądał jak King Kong, tylko był mniej zarośnięty. Jakoś dziwnie kaprale sie go bali i zwracali sie do niego jakoś tak ... panie Tytus, czy mógłby pan wysiąść z autobusu
maniek Napisano 23 Marca 2007 Napisano 23 Marca 2007 Ja skromnie, byłem tam gdzie chłopaki jeżdżą czerwonymi samochodami.
Tomaszek Napisano 23 Marca 2007 Napisano 23 Marca 2007 Ja skromnie, byłem tam gdzie chłopaki jeżdżą czerwonymi samochodami.W druzynie Ferrari?
kocur Napisano 13 Października 2008 Napisano 13 Października 2008 A ja już 20 lat bronię naszego kraju w mundurze Co najśmieszniejsze w służbie zasadniczej byłem ponad 2 lata bo miałem dosługę za areszt ot taka niepokorność i szalone pomysły młodzieńcze Służyłem na Ślasku ale poza kumplami z jednostki raczej dobrze nie wspominam tamtych czasów.
lawdzoj82 Napisano 13 Października 2008 Napisano 13 Października 2008 Ja wojsko wspominam bardzo dobrze Służyłem 12 miesięcy Służyłem w Grudziądzu 8 batalionie walki radio - elektronicznej Trafiłem do kompani zakłóceń najgorszej kompani na jednostce bo rozstawialiśmy najgorsze anteny najbardziej głupim sprzętem ( radziecki stacje zakłóceń radiowych) na jednostce do tego kazali nam się uczyć obsługi tego a sami przełożeni nie za bardzo wiedzieli jak to obsługiwać ten radziecki sprzęt Najbardziej podobało mi sie strzelanie bo 2 razy w tygodniu mieliśmy wiec tez się nastrzelałem do woli Poligon minie minął ( nie liczę 3 dniowego w lesie poza jednostką) ale walnąłem 56 wart w tym 18 co 24 godziny Udało mi sie załapc na pielgrzymkę wojskową do Częstochowy i będę ja wspominał do końca życia bo co się działa to ho ho
Paco Napisano 28 Października 2008 Napisano 28 Października 2008 Bylem w polskiej armii. Niedobrym jest stereotyp, ze nauczysz sie w wojsku pic, palic, krasc....oczywiscie trafiaja tam rozni ludzie...(trafiali) Ja osobiscie trafilem z Krakowa do Miroslawca, baza lotnicza.... Poczatkowo na najgorsza kompanie w calej bazie...ale udalo sie wyslali mnie na szkolenie do Pulaw, a gdy wrocilem bylem bardziej przy wojsku jak w wojsku. Trafilem do osrodka szkolenia psow wartowniczych i patrolowo tropiacych. Duzo sie nauczylem. Chciec to moc... Oczywiscie roznie to bywalo, wracajac do stereotypow, krasc, pic mozna nauczyc sie wszedzie, nie tylko w armii. Na poczatku troche mi sie swiat zawalil, ale z biegiem czasu czlowiek moze sobie uswiadomic ze jednak mozna byc dumnym z tego ze bylo sie zolnierzem. Przez pryzmat czasu nie zaluje, zreszta.....poznalem tam moja obecna zone wiec jak mozna zalowac.... by uciac spekulacje...sluzylismy na jednej kompanii z jej bratem, on mial do domu 50km a ja o 600 wiecej i tak jakos wyszlo
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.