mateusz1996 Napisano 9 Stycznia 2012 Share Napisano 9 Stycznia 2012 Czeąć jestem tu nowy i mam takie pytanie . Co można złapać na tej rzece bo mieszkałem tam 7 lat i było tam dużo ryb a jak jest teraz opłaca się pojechać nad tą rzekę chodzi mi głównie od połączenia z odrą do tamy za karłowicami. Dzięki za odpowiedzi a i jeszcze jedno jakie ryby można tam złapać spining,grund no i na spławik.Jeszcze raz dzięki za odpowiedzi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mateusz1996 Napisano 12 Kwietnia 2013 Autor Share Napisano 12 Kwietnia 2013 sory że się nie odzywałem ,czy nik nic nie wie o tym co się dzieje na tej rzece Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Karol9 Napisano 2 Marca 2014 Share Napisano 2 Marca 2014 Sorry, ze z takim opoznieniem. W zeszlym sezonie zlowilem tam 2 klenie, a brat szczupaka wiec rybki sa i to ladne. Bylem na Stobrawie tylko pare razy. Lowilismy na spinning Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marcinklb07 Napisano 2 Marca 2014 Share Napisano 2 Marca 2014 aq gdzie kolego dokładnie byłeś na stobrawie. W jakiej miejscowości? Jak wygląda tam rzeka chodzi mi o szerokość i głębokość rzeki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
moczykij Napisano 30 Listopada 2023 Share Napisano 30 Listopada 2023 Im głębiej grzebię na tym Forum, tym więcej ciekawych tematów wygrzebuję. Coś przeczytam i coś mi się przypomina, zaczynam szukać w pamięci, później w "pamiętniku" i mam pretekst, by odgrzać starego kotleta Czerwiec 2011 W piątek umawiamy się z Danielem na nockę. Jego Wujek namierzył jakieś oczko wodne, w którym po zmierzchu zaczynają brać piękne karasie i byczki. Umawiamy się trochę wcześniej, by przed zasiadką zdążyć trochę pospinningować na jednej z opolskich rzeczułek - Stobrawie. W umówionym miejscu melduję się parę minut po piętnastej, Daniel już na mnie czeka. Na początek rozpoznanie. Zostawiamy samochody i przedzieramy się przez łąki. W końcu jest rzeczka. W tym miejscu ma może z pięć metrów szerokości. Gdyby łąka była koszona, nie wiem jak można by było podejść tu jakąkolwiek rybę. Na szczęście nikt jej dawno nie kosił, więc trawy i inne chwasty wybujały do tego stopnia, że do rzeczki można było się przedzierać w pozycji wyprostowanej, a i tak cały ten zielony busz wciąż szumiał nad głową. Kilkanaście metrów niżej widzimy jakiś naturalny przelewik. Idziemy w jego stronę. Widzę kilka płotek stojących poniżej i to wszystko. Daniel jednak ma polaroidy (moje zostały w drugim aucie) i po chwili podaje mi je pokazując gdzie mam patrzeć. No tak - nieco głębiej niż płotki stoi jakaś rybka +30. Ma czerwone płetwy, ale nie mamy pewności, czy to kleń, czy jaź. Ostrożnie wycofujemy się z tego miejsca i wracamy do samochodów po kije. Daniel bierze muchówkę, ja spinning. Wracamy nad rzekę. Daniel ustawia się tak, by odpowiednio podać muchę wypatrzonej rybie, ja natomiast zaczynam grzebać w pudełku szukając czegoś odpowiedniego. Mam z tym problem, nie bardzo wiem co może być naturalnym pokarmem ryb w takim ciurku. Sprawdzające się na Odrze imitacje uklejek, tu mi jakoś nie pasują. Z zadumy wyrywa mnie chlapnięcie - to Daniel oszukał upatrzoną wcześniej rybę. Jednak był to kleń - miał 34 cm. A więc na pewno jedzą owady Zakładam więc wielokrotnie sprawdzonego Salmo Tiny i idę w górę rzeki. To była chyba trzecia miejscówka, którą sobie utorowałem. Podałem woblerka w górę rzeki nieco powyżej wystającej z brzegu kępy trawy. Kilka ruchów korbką i widzę charakterystyczną falkę - coś wystartowało spod tej kępy. Czuję delikatne puknięcie, zacinam i widzę jak taka sama tylko o wiele szybciej rozchodząca się falka wraca z powrotem do kępy. Ukłuł się, czy nie? Otwieram pudełko i po kolei podaję trzy inne Tiny, potem cierniczka Sieka, osę Rapy... i nic. Omijam więc tę kępę dużym łukiem i trochę na czuja wbijam się w przybrzeżny gąszcz tak, by wyjść w odległości rzutu powyżej kępy. Siadam w trawie pół metra od wody, zapalam papierosa i obserwuję kępę. Chcę dać rybie chwilę na zapomnienie. W międzyczasie cicho otwieram pudełko i gapię się na woblerki. Ryba zainteresowała się Tinem w moim ulubionym kolorze, czyli BC. Jedynym zbliżonym wielkością i kolorem woblerkiem w moim pudełku jest Brzulek. Jednak ma on agresywniejszą pracę i co w tym przypadku nie jest bez znaczenia - jest tonący. Nie mogę więc cichutko spławić go w miesce, gdzie prawdopodobnie stoi ryba, muszę od razu podać go możliwie cicho i precyzyjnie, co w tych warunkach proste nie jest. Rozchylam ostatni szpaler roślinności dzielącej mnie od rzeczki, wystawiam kij i rzucam. Udało się. Woblerek spada metr za kępą przy przeciwnym brzegu. Zwijam wolniutko, szczytówka w górze, bo wobler ostro nurkuje, a wody tu za dużo nie ma. Mijam kępę i nic. Próbuję podać woblerka bliżej mojego brzegu, by niemal otarł się o kępę, ale żyłka zaplątuje się w jedną z traw i woblerek spada dwa metry ode mnie. Ostrożnie odplątuję zestaw, wychylam kij jeszcze bardziej i robiąc wahadełko rzucam. Tym razem udało się. Wobler spada przy moim brzegu, pół metra za kępą. Znów wolniutkie prowadzenie, woblerek wpływa pod kępę. Na ułamek sekundy zatrzymuję woblerka w miejscu, a potem ruszam nieco szybciej i w tym momencie czuję walnięcie Sprawdziła się sztuczka z wiosennej Odry. Ryba rysza z impetem w moją stronę, mija mnie i prze dalej w górę rzeki. Jakieś dziesięć metrów powyżej mnie wbija w brzeg i przepływa między nim, a sterczącym z wody kołkiem, zaczepiając o niego żyłką. Nie wygląda to dobrze, żyłka nieruchomo wchodzi w wodę w jednym punkcie, a z kołowrotka wciąż ubywa żyłki. Już się nie kryję, nie chowam, przedzieram się w stronę tego kołka z wysoko uniesionym kijem, wołając jednocześnie Daniela. Próbuję ominąć kołek kijem, ale nie wychodzi. Wokół kołka nazbierała się kupa zielska. Biorę więc ostrożnie żyłkę do ręki i w ten sposób wyrywając kawałek tego zielska uwalniam żyłkę. Znów mam kontakt z rybą. Przychodzi Daniel i pyta co się dzieje. Mówię mu jak sprawa wygląda. W międzyczasie zaczynam podciągać rybę w moją stronę. Pojawia się w końcu pod powierzchnią. To piękny kleń, Daniel ocenia go na porządną pięćdziesiątkę, ja natomiast wiem, że to na pewno życiówka i niestety, że jest delikatnie zapięta jednym grotem w kąciku pyska. Podprowadzam rybę pod wysoki w tym miejscu brzeg, staję jedną nogą na tym nieszczęsnym kołku i sięgam po rybę. Próbuję ją chwycić za kark, jednak nie mogę objąć go na tyle pewnie, by zacisnąć palce. Ryba znowu dostaje kopa i robi ten sam numer, czyli nurkuje między brzeg, a kołek. Pytam Daniela, czy ma podbierak - mówi, że w samochodzie i już pędzi w stronę aut. Trochę to potrwa, bo odeszliśmy kilkaset metrów od miejsca postoju. Znowu z pomocą ręki omijam żyłką kołek i trzymam rybę pod powierzchnią wody na środku rzeczki. Kleń jest już zmęczony i nie robi żadnych numerów. Za chwilę przybiega Daniel z podbierakiem. Pierwsza próba podebrania rybki się nie udaje, druga tak i jak to zwykle bywa, ryba wypina się w podbieraku. Kleń jest po prostu piękny. Bez mierzenia wiem, że to moja życiówka. Szybkie fotki i ryba wraca pod swoją kępę. Kleń miał 49 cm. Oczywiście wieczorem, już w towarzystwie Wujka, dotarliśmy na miejsce nocnej zasiadki. Wraz z zachodem słońca, niebo się zaciągnęło, zaczęło mocno wiać i zrobiło się naprawdę zimno. To chyba wpłynęło na fakt, że ryby nie chciały współpracować. Przesiedzieliśmy nad wodą chyba do pierwszej. W tym czasie chłopaki złowili kilka niewielkich byczków, ja natomiast nie złowiłem nic. Miałem co prawda kilka brań trwających długie minuty, a kojarzących mi się z linowym marudzeniem, ale żadnego z nich nie zaciąłem. 2 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.