Skocz do zawartości
tokarex pontony

madman

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    131
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Ostatnia wygrana madman w dniu 9 Marca 2017

Użytkownicy przyznają madman punkty reputacji!

Informacje o profilu

  • Lokalizacja
    Wrocław

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

madman's Achievements

13

Reputacja

  1. Witam! Panowie, koledzy, drodzy moi kochani najlepsi... Potrzebuję pomocy. Muszę wynająć na ten weekend (wiem, mało czasu) jednostkę z echosondą (ponton, łódka cokolwiek...), aby dokonać pomiarów głębokości wody na stawie hodowlanym. Mogę zarówno wynająć sprzęt odpłatnie na cały weekend, bądź dodatkowo opłacić czyiś czas jeśli woli obsłużyć sprzęt samodzielnie (w tej sytuacji zwracam również koszt paliwa). Zbiorniki do pomiaru łącznie mają 6 hektarów i są zlokalizowane 30-40 minut drogi od centrum Wrocławia (na północ). Cena do dogadania. Będę zobowiązany za wszelką pomoc - temat wyskoczył "nagle" a trudno buszując po sieci znaleźć coś "na już" Z góry dziękuję i pozdrawiam!
  2. Siema lowileś na Kunickiego.

    1. madman

      madman

      Hej! Laguna - Siechnice :)

  3. Hej! Sezon 2016 zleciał bez rekordów i zapału, więc z rok mnie nie było W 2017 planuję dużo łapać i nader wszystko się przykładać - życiówki trzeba bić! Wczoraj udało się otworzyć sezon na związkowej wodzie. Posiedzenie niby to na karpie, jednak temperatura wody jeszcze zimna więc zestawy i przynęty bardziej jesiotrowe (to w końcu idealna pora na te rybki :)). Od zmroku do 21:20 udało się złapać pięć sztuk około 1 metra (bez groszy), jeden spad + bonusowy karpik, który niestety z powodu małego haczyka jesiotrowego wypiął się przy brzegu. Ku mojemu zaskoczeniu było parę brań przepisowych, ze świstem i zacięciem za dolną wargę. Dość gadania, poniżej parę fotek co większych bandytów. Haczyki najmniejsze karpiowe jakie widziałem, przypon z włosem o grubości włosa Pelet 8mm oczywiście jeszcze śmierdziuch.
  4. Pogratulować edukacji biednego nastolatka, który potem będzie wychodził z założenia "że to normalne"...
  5. Hej! Oczywiście jadę, ale też mi nikt nie dzwonił Tak jak zawsze interesuje mnie domek, ale widzę że wsio poszło... To wstępnie rezerwuję pok. 4 osobowy choć nocki pewnie w namiocie nad wodą mnie czekają
  6. jaceen - I takie to piękne mamy miasto, i takie piękne w nim klenie, a nad tą wodą piękną pląsa piękny jace... eee może skończę na pięknym kleniu Super zdjęcia, fajnie że korzystasz z okazji i zachęcasz do nocnego podziwiania Wrocławia, wody i... ryb. Tych ostatnich oczywiście jeśli ma się choć trochę szczęścia albo Twoich umiejętności
  7. Panowie, ja jestem mobilny i otwarty - także dajcie znać jak założycie wątek. Dojazd to nie problem a spotkać się zawsze dobrze
  8. Dzięki Panowie. tomek1 - zgodnie z naszymi przypuszczaniami na jesień miśki ruszyły, bo widziałem iż również ostatnio połapałeś. Może trzeba zrobić jesienny zlot za tydzień? Albo jakiś "haczyk.pl Carp Team" ? DAWID - no ja Tobie gratuluje sumów, które mnie w tym roku ominęły szerokim łukiem... A tyś ich nałapał za trzech
  9. Hejo! Trochę mnie nie było - zbrakło czasu na wędkowanie. Jak się nie łowi - to się nie ma co mądrzyć, no chyba tylko po to aby posty nabijać. Widzę, iż jesienne drapieżniki chętnie współpracują - gratulacje dla tych, którzy łapią. No i wielkie "BRAWO" wszystkim tym, którzy ogólnie wbrew temu trudnemu sezonowi połapali i łapali - nie warząc na przyduchę, pogodę i ogólny zakwit. Ten rok był prawdziwym sprawdzianem wędkarskiej wytrwałości Poniżej pisana relacja z zamknięcia sezonu. Do meritum. Postanowiłem zamknąć swój jakże nieudany sezon karpiowy w miejscu tegorocznego zlotu haczyk.pl. Jesień to dobry moment, aby przebić się przez drobną rybę, która wcześniej "dostaje zimna" i robi się mniej aktywna. Co więcej przytulne domki "Sielskiej Wody" są wręcz idealne na zimne, mokre, mgliste noce polskiej jesieni. Co, że wygodny jestem? No może trochę... O! Był jeszcze maniu - zawitał na piątkowe piwko Tak więc przyjazd w piątek 23 października - planowy wyjazd niedziela 25. Dwie doby z kawałkiem to już czas, w którym można liczyć na podejście większych miśków. Te zawsze wymagają od nas więcej czasu, cierpliwości i... perfekcji. Mając świadomość, iż ten wyjazd będzie niemal na pewno ostatnim dopilnowałem dosłownie wszystkiego. Nowe piszczałki z solidną centralką, uchwyty badyli do tripoda (zawsze o nich zapominałem- zamówiłem więc dodatkowe, których po prostu nie będę wyciągał - ha!), zapas sprawdzonych pelletów oraz trochę dodatkowych smaków - na test. Kulek nawet nie biorę. Są nieskuteczne. Stoją w wodzie x dni i MOŻE coś nam się trafi. Pellet to jest to! Jesienna aura w pełni więc nęcenie oszczędne. Decyduję się tylko na karpiową metodę. Pozwala na regularne zanęcanie miejsca, jednocześnie umożliwiając wyrzut sporej jej ilości. Dzięki temu nie robimy za często szumu, zaś wytypowane miejsce nigdy nie zostaje bez kuszących kąsków. Po pięć strzałów na wędkę przed zmierzchem i siedzimy... Maniu łapie na feedera dwa karpiki (jeden się spina) około 2kg oraz spore ilości... byczków! Nagle przychodzi moment, w którym test przechodzą Tandem Baits Icon SX - piękny świst do przodu, nagle spadek do brzegu... Wszystko śpiewa jak należy! Na brzegu ląduje pierwsza 10ka... Ładnie! Piękny początek! W końcu przebiłem zaklęte 10kg w tym roku! W 2014 trafiało się sporo 10ek, 12ek... w tym roku same "smarkacze" - i w końcu jest! Wyjazd już uznaję za udany, ale liczę na więcej. Nie mija wiele czasu gdy brzeg odwiedzają 5ki... Potem 3ki, w tym piękny sazam... Potem znowu podchodzą maluchy po 2kg. Znak, iż trzeba się ewakuować do domku i odespać swoje. Maniu pakuje sprzęt do auta, a ja swoje cztery litery pod kołdrę. Nad ranem, około 3ej, sprawdzian przechodzi centralka. Boże! W końcu słyszę co dzieje się na kijach 1 do 1! Pip do brzegu, pip do przodu i odjazd. No to biegnę! Łapię przed świtem pięknego lustrzenia 7.5kg, ważę i wypuszczam... Kur*^~! Zdjęcie! No trudno... niech będzie i tak - w bonusie kolejna fotka 10ki O 4 rano trzeba zwinąć zestawy, ponieważ na pellet 18kę zaczynają gryźć dwu kilowe japońce i leszcze 50ki... dość. Kije na brzeg, tyłek do domku i spanie. Zmarzł i przemókł człowiek - coś mu się należy! Tak więc o poranku porządne śniadanko. Sielska Woda jak to Sielska Woda - w dzień nie ma co łapać na grubo. Zarzucam dla zasady i spędzam dzień na przygotowaniach do kolejnej nocki. Postanawiam pojechać po bandzie - skoro japońce i małe karpiki wchodzą na pellet 18-20mm... to podnosimy poprzeczkę! Postanawiam na jednej wędce łowić po staremu, zaś na drugą przygotowuję przypon z dużym hakiem i długim włosem, na którym wylądują trzy śmierdzące kostki 20mm. Zimna woda sprawia, iż pellet wytrzymuje około 10 godzin po zarzuceniu - nie martwię się więc tym, iż będę musiał koński zestaw często przerzucać. Około 12 wkładam do miseczki pellet i zalewam smrodem. Trochę nadużyłem dippów na tym wyjeździe, ale stick-mix, który zakupiłem okazał się... piernikowy! Ja po prostu nie wierzę w słodkie smaki! Takie smaki, zapachy są dobre gdy chcemy generować brania "czegokolwiek". Jednak nie teraz. Leję wszędzie pieprzem i kalmarem, żeby tylko zabić ten słodkawy posmak piernika... W ogóle co to za pomysł? Na prawdę ktoś sądzi, że stara ryba lubi pierniki? Nie mniej dzień mija śpiąco, jakiś film, cisza, relaks... Święty spokój po prostu! Wieczór. Kolejne kilka strzałów metodą w wytypowane wcześniej miejsca, założenie śmierdziuchów i wtedy się zaczyna! Wiatr znika, flauta, chmury rozwiewają się, niemal pełnia, mgła... Ta piękna scena z horroru mówi mi tylko jedno - dzisiaj łapania nie będzie. Miałem rację! Do 24 trafiają się dwa małe karpiki, które szybko wracają do wody i... cisza. Zrobiło się trochę ponuro, przerzucam więc zestawy na noc, upewniam się, iż wszystko jest poustawiane jak należy. Dopijam piwko i kładę się spać. 3 w nocy słyszę pipsa. Podnoszę głowę... "Jaka pogoda, takie brania". Śpię dalej. O 7ej rano pobudka. Moja pierwsza myśl, jeszcze przez mgłę snu i przemęczenia: "Ja pierdzielę, ani brania przez całą noc! No nic, pierwsza była dobra - to i tak dużo!" Wychodzę zapalić, sprawdzić czy wędek nie pokradli. Moim oczom ukazuje się hanger wbity pomiędzy wędkę a sygnalizator... Kur*^*! Mówili mi, żeby używać swingerów, to nie! Nie mniej nie wierzę w rybę na haku (co najwyżej w krzakach), więc spokojnie podchodzę. 200 metrów żyłki wyciągnięte, szpula niemal pusta... O kurcze, coś dalej wyciąga żyłkę! Podnoszę kija i... no co? No zaczep, krzaki, tragedia, tragedia zawinięta gdzieś za cypel w stronę trzcinowiska. Myślę "No nic, trzeba ciąć... albo nie, szkoda żyłki!" Walczę więc o każdą złotówkę na szpuli. Pompuje, i pompuje, i pompuje! Byłem pewny, że właśnie ciągnę jakąś małą rybę (coś biło trochę na kiju) wplątaną w tonę trzcin i badyli. Co tam, pompuję ile sił, kij 3.5LBSa zgięty w pałąk - wytrzyma. Zmęczony jestem więc nie będę się cackał. Ciągnięta kula zaczepów nagle wypływa zza cypla i plącze zestawy wędkarza na kolejnym stanowisku. Nagle płynie w prawo i plącze kolejny zestaw... Coś przestaje mi pasować. Jak niby mała ryba ciągnie to wszystko po całym zbiorniku?! Wtem w połowie wody, daleko, mało widać... ale widać ogromne zawirowanie pod wodą, spod której nagle wyłania się potężny ogon... Nie wierzę! Nie ma żadnych patyków, a ja jak rasowy debil pompuję rybę życia na siłę ryzykując zerwaniem zestawu! Puszczam hamulec... mija 10 minut... ryba podchodzi do brzegu, chce wplątać się w przybrzeżne krzaki. Nic z tego! Siłowo wyciągam rybę do powierzchni, kij trzeszczy... Napastnik niechętnie pokazuje swoje cielsko. Plecy bolą, palce zmarznięte i puls rozsadzający głowę - toż to mój rekord! Mam metr od siebie życiówkę, która w momencie kontaktu z podbierakiem postawia zafundować mi kolejne 10 minut walki... Najwspanialszej, najdłuższej i najmniej spodziewanej walki w życiu! W końcu na brzegu ląduje moja piwersza 14ka o długości ponad 95cm... Ryba zmęczona kilkoma godzinami walki z moim zestawem oraz holem poddaje się sesji zdjęciowej niemal z ulgą. Wraca do wody bardzo szybko, odzyskuje siły po chwili i majestatycznie znika pod wodą. Wyglądało to tak, jakby chciała mi powiedzieć... "Następny hol należy do mnie... poczekaj aż podrosnę...". Tak oto zaczynam pakowanie jako najszczęśliwszy człowiek na ziemi. Nie dość, że udało się złamać złą passę, zamknąć sezon sukcesem to przy okazji podniosłem sobie poprzeczkę o kolejne dwa kilogramy karpiowej masy... Czegóż chcieć więcej? Lekcji! Takich lekcji, jak np. "Nie używaj hangerów, bo przy mocnym braniu mogą odebrać Ci rybę życia!" To właśnie hanger wbijając się pomiędzy wędkę a piszczałkę wytrącił żyłkę z rolki sygnalizatora. Kolejna lekcja - jeśli spodziewasz się braku brań, nastaw się na większą rybę. Drobnica nie będzie Ci tej nocy przeszkadzać - masz okazję skusić większą rybę! Cicha noc to nie powód do spania - to czas wyczekiwania pojedynczej, samotnej sztuki, która w końcu ma dość spokoju aby trafić na twój zestaw. Wszystkim życzę takiego zamknięcia sezonu Pozdrawiam! Mad
  10. Ja muszę się przyznać, iż w tym roku na zlocie ilościowo znokautowałem swój wynik z roku 2014, no ale nie było jakości jakiej byśmy sobie życzyli. Jak na ten rok i upały na prawdę sobie poradziliśmy wyśmienicie!
  11. Dzięki za spotkanie wszystkim. Rybki dopisały, rodzina zadowolona - już czekam na "zarok" Czekam też na zdjęcia, bo sam żadnych nie zrobiłem
  12. krznow - stawiam na pielęgnice wypuszczone przez jakiegoś akwarystę. Lato upalne, przy brzegu mają zupę więc podeszły do tarła (stąd ich zachowanie). Fakt, iż nie było trudno ich podejść (niemal włożyłeś im telefon na głowę ) potwierdza, iż nie są zdziczałe i nie reagują alergicznie na człowieka - tak jak ryby hodowane w niewoli. Niestety pielęgnice zmieniają kolory zależnie od nastroju, temperatury wody i ew. tarła trudno ja przy takiej jakości zdjęć zidentyfikować. Parę gatunków, które od razu przyszły mi do głowy: Albo jak wspomniał kolega wyżej jakiś bass (który jest trzymany przez niektórych w akwariach jak tradycyjne pielęgnice): Stawiam, iż pierwsza zima i ryby będą z głowy No, chyba że są to bassy strefy umiarkowanej... to po okoniach
  13. Hejo hejo! Ano byłem, napisać miałem wcześniej ale czasu nie było. Więc jak Tomek pisze woda nie zakwitnięta, ale kawka z mlekiem (niski poziom wody, te sprawy). Jak się zastanowić to może gdyby nie była brązowa to by była zielona... no ale Na moich oczach wyskoczyły dwa jesiotry i to wysoko na tyle, że byłem w stanie zobaczyć je w całej okazałości, która liczyła pod metr (ale nie więcej). Drapieżnik walił w bocznych kanałach zbiornika co chwilę - także myślę, iż z żywcem będzie dobrze przejść się właśnie tam. "Karpiarzy" było dwu, oboje notowali brania - głównie nocą (w sumie to tylko nocą). Dwie ryby które zapięli poszły im w krzaki i tyle było z holu. Nie mniej wędziska i zestawy na solidne nie wyglądały, więc stawiam że mogły to być "średniaki" a nie jak opisywali "uboty nie do zatrzymania" Miejsce git, kupa atrakcji dla całej rodziny. Będzie gdzie się napić, pogrillować i "tyłek" zamoczyć. Pamiętajmy tylko koledzy, żeby w takim ciepłym roku jak ten nie sypać wiadrami do zaduszonej wody. Kiszonka po dwu dobach się zrobi i po wędkowaniu Punktowo, regularnie jeśli ryba żeruje i będzie git miodzio. Wyjazd już jutro!
  14. A ja bym tylko chciał zaznaczyć, że się przywitałem - proszę tutaj mego dobrego imienia nie targać http://haczyk.pl/forum/viewtopic.php?p=249366&highlight=#249366 Obiecuję, że już nie wrócę do tematu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.