Napiszę kilka słów na bieżąco. Wróciłem do domu i dalej w głowie szumi. Wiatr przeokropny. Nie lubię. Mimo to wracałem z uśmiechem. Blamażu nie było. Sytuacja od razu ustawiła mnie w miejscu, gdzie mogłem spodziewać się klenia. A że szczęście mnie tej nocy dopisało, to złowiłem pięć.
W grudniową noc, to u mnie swoisty rekord. Wszystkich ryb miałem siedem, bo jeszcze był szczupak około 55 cm i mikro sandacz.
Klenie jeden rocznik +/- 30 cm. Brań miałem dwanaście. Szczupak porządnie łupnął w gumę Quantum Paddler 10 cm, a pozostałe ryby zajadały woblera HMS 7,5 cm/7 g/F.
Prowadziłem go po łuku najgłębiej, jak się dało. Tak, żebym czuł momentami, jak dziobie sterem w muldy. Szukałem miejsc płytszych, by dać szansę woblerowi dojść do dna. Jego głębokość schodzenia, to maksymalnie dwa metry.
Kurcze, dalej szumi w głowie🌪️