Wczoraj trochę pojeździłem w okolicach Rzeszowa , sprawdzić jak wyglądają łowiska nie będące w rękach PZW, takie zapomniane dziury czy ciurki
Pod wieczór wylądowałem na takiej fosie w pobliżu autostrady, szerokość to około 5-6 metrów, kiedyś to była fajna woda tak około 80-100 cm głębokości, czysta, dopiero zarastająca roślinnością. Teraz jest wypłycona, zamulona , wody może ze 30 cm w najgłębszych miejscach, bardzo dużo nitkowatych glonów, roślinność opanowuje praktycznie całą powierzchnię , z roku na rok coraz gorzej. Za rok pewnie zupełnie już nie będzie wędkarska. Łowienie tam to taka dłubanina, ale ja lubię takie wyzwania
Ultralajcik i jako przynęta 35 mm tanta z luźno latającym koralikiem wolframowym na żyłce, taki malutki 0.2 g , dało mi to jedną wzdręgę i później spodobała się przynęta małemu zębaczowi który postanowił ją sobie zostawić
Dalej łowiłem białą 25 mm tantą na klasycznej mikrogłówce i tu już siadł jeden okonek i 2 wzdręgi , szczupaczek i też została odcięta przez jakiegoś zębatego. Kolejna zmiana przynęty na to samo już ryby nie dała bo doszedłem do końca łowiska które przechodziło w metrowy zarośnięty ciurek wodny.
Szkoda tej wody bo w ubiegłych latach łowiłem tam wzdręgi i okonie pod 30 cm, szczupaki prawie wymiarowe i słyszałem o 3 kg karpiu wyjętym z tej kałuży. Ryby na fotkach nie były mierzone bo zapomniałem miarki ale miały ponad 20 cm.