Nie przejmuj się wędkarzami-nieudacznikami. Rób dalej swoje, łów dla przyjemności. Narzekających na Goczały jest sporo, czasami sam jestem zdegustowany i sobie pod nosem przeklnę. Jednak jezioro potrafi oddać bezrybne dni i na niektórych zasiadkach da się nieźle połowić. Ci, którzy mają efekty zazwyczaj nie piszą tu nic.
Jednak moim zdaniem ktoś, kto nie potrafi złapać ładnego leszcza czy karasia, którego jest tu zatrzęsienie, chyba powinien zrezygnować. No ale jeżeli ktoś zajmuje tylko swoją upatrzoną, ulubioną miejscówkę, a nie spróbuje w innej części zbiornika, to potem może narzekać. Ryba lubi się przemieszczać. W jeden weekend starsi panowie siedzący obok nas mieli, każdy po 12 leszczy powyżej 45 cm. Tydzień później tylko kilka, a zanęta i przynęta ta sama. Ja już przestałem nastawiać się na te ryby, bo tak jak pisałeś czasami jest branie za braniem i nie da się wędki zarzucić, bo na drugiej już bombka do góry. Teraz próbujemy coś grubszego połapać ostatnio przyłowem były np. 45 i 50 cm jazie.
Dla mnie największym problemem jest np. złowienie sandacza. Jeszcze mi się nie udało W zeszłym roku miałem debiut z trupkiem, ale woda tak zeszła, że ryba chyba razem z nią do środka jeziora. W tym roku w czerwcu przesiedziałem dwie nocki, ale też bez efektu. Połapałem kilka krótkich sandaczyków na Wiśle poniżej zapory na spining, ale największy miał 40 cm... Jednak nie rezygnuję i od września znów siadam z trupkiem w końcu musi się chyba udać
Również połamania. I myślę, że ze sowich relacji nie powinieneś rezygnować. Miło się czyta i nie trzeba tylko słuchać narzekania